Blog to miejsce do podzielenia się na piśmie z innymi internautami moimi fascynacjami. Dotyczą one głównie regionu wałbrzyskiego, w którym przeżyłem już ponad pół wieku Będę o nim pisał, dzieląc się z Czytelnikami moimi refleksjami z przeczytanych książek i osobistych doświadczeń związanymi z poznawaniem jego historii i piękna krajobrazów.

czwartek, 20 października 2011

Szkoła, która łączy, a nie dzieli

 „Dies haus soll rargen hoch und hehr,
Gott zur Ehr, der Jugend zur Lehr, der Tugend zur Wehr !”

„Ten dom powinien wznosić się i rozwijać
Bogu – na chwałę, młodzieży – na naukę, cnocie – na obronę!”

Takie motto przyświecało budowniczym wyniosłego budynku z czerwonej klinkierówki wznoszącego się na wysokim zboczu nad główną drogą prowadzącą przez ówczesną Wüstegiersdorf, dzisiejszą Głuszycę. Wypowiedział je proboszcz Lorenz 15 kwietnia 1901 roku w dniu uroczystego otwarcia nowo zbudowanej szkoły, będącej chlubą i ozdobą prężnie rozwijającej się, uprzemysłowionej gminy. Proboszcz parafii Ksiądz Dziekan Lorenz mieszkał obok Kościoła NMP w Głuszycy Górnej. Jego nagrobek znajduje się jeszcze na tamtejszym cmentarzu.
Szkoła i Kościół były ze sobą ściśle związane, ale w Głuszycy były dwa Kościoły w osobliwy sposób podzielone, nie oznacza to że były wobec siebie wrogie. Dla uniknięcia jakichkolwiek konfliktów w szkole zaplanowano dwie odrębne kondygnacje i dwa wejścia – jedno dla dzieci ewangelików, drugie dla katolików. Wszyscy uczniowie uczyli się pod jednym dachem, ale byli podzieleni na klasy według wyznania. Były dwie władze szkolne, dwóch dyrektorów i dwóch inspektorów. Jednym z nich był pastor Noack, z ewangelickiego kościoła Matki Boskiej Królowej Polski, drugim – proboszcz katolicki Lorenz, o którym była mowa powyżej. W dniu otwarcia szkoły obydwaj ją poświęcili i pobłogosławili, akceptując w całej rozciągłości  ideę przewodnią szkoły, zaczynającą się od słów – „Bogu na chwałę…”. Warto przytoczyć tutaj fragment przemówienia inspektora Vigoroux odnotowany w kronice szkolnej prowadzonej przez zasłużonego nauczyciela, Kütnera: „…podczas gdy wielkie budowle lat minionych popadły w ruinę, jak na przykład zamek Rogowiec, który był głównym miejscem walk i rozbojów, powstają dzisiaj budowle, gdzie młodzież może się rozwijać duchowo, by później zająć godne miejsce w społeczeństwie. Taką budowlą jest nowo zbudowana, dziś uroczyście poświęcona szkoła.”
Każdy wnikliwy Czytelnik domyślił się od razu, że mowa tu o budynku szkolnym przy ul. Grunwaldzkiej, dawnej „jedynce”, a obecnie gimnazjum, a więc odsłaniamy ciekawsze fakty historyczne z przeszłości szkoły. To że wiemy o szkole więcej niż podają dostępne źródła historyczne jest zasługą władz gimnazjum, które odważyły się nawiązać kontakty z niemieckimi przesiedleńcami i od kilku lat gościć ich w murach szkoły, w której uczyli się w latach dzieciństwa. Jeśli piszę o odwadze władz gimnazjum, to nie bez kozery, bo przecież byliśmy przez wszystkie lata PRL-u przyzwyczajani do tego, aby ukrywać niemiecką przeszłość tych ziem, o których się mówiło tylko i wyłącznie, że są to prastare ziemie piastowskie, a niemieckich przesiedleńców traktowano jak potencjalne zagrożenie (bo mogą w każdej chwili tu powrócić i przegonić polskich osadników). Ten stereotyp myślenia funkcjonuje do dziś, choć jesteśmy już we Wspólnej Europie, gwarantującej nienaruszalność granic, a odwiedzający gimnazjum Niemcy na każdym kroku podkreślają, że o żadnym powrocie do Głuszycy nikt z nich nie myśli, ale jest to ich „gniazdo rodzinne” – Heimat, który dla każdego człowieka wiąże się ze wspomnieniami z lat młodości, najpiękniejszymi i niepowtarzalnymi. Są to więc wycieczki nie tylko krajoznawcze, ale i sentymentalne – za każdym razem wywołujące wzruszenie.
Powróćmy więc do historii, bo jest jeszcze kilka ciekawych rzeczy do powiedzenia.
Budowa szkoły nie była łatwa i przyjemna. Najpierw w 1891 roku wykupiono grunty, na których obok budynku szkolnego planowano budowę sali gimnastycznej i boiska sportowego Kosztowało to na owe czasy pokaźną sumę – 6300 marek. Później wyłoniono wykonawcę robót, majstra Langera, który w listopadzie 1900 roku ukończył budowę, tak że można było oddać do użytku część pomieszczeń dla Szkoły Gospodarstwa Domowego.
Była to szkoła dla dziewcząt, które uczyły się w niej wychowywać dzieci, dobrze gospodarować pieniędzmi, sprawnie wykonywać domowe prace, smacznie gotować, jednym słowem – być doskonałym materiałem na żonę. Owa Szkoła Gospodarstwa Domowego stała się częścią szkoły podstawowej, otwartej jak już wspomniano w 1901 roku. W 1919 roku włączono do budynku jeszcze – „wyższe klasy”, w których realizowano program gimnazjum. Ułatwiało to kontynuowanie nauki na miejscu bez konieczności dojazdu do Wałbrzycha lub Świdnicy, co w tamtych czasach nie było sprawą prostą.
1 stycznia 1940 roku, a więc po wybuchu II wojny światowej, obie szkoły – ewangelicka i katolicka zjednoczyły się i zostały wyłączone spod wpływów Kościołów.

W czasie wojny życie szkoły toczyło się normalnie, choć zmalała liczba uczniów i wstrzymano funkcjonowanie klas gimnazjalnych. Pod koniec wojny – w związku z olbrzymią ilością chorych więźniów w rozmieszczonych w Głuszycy podobozach obozu koncentracyjnego Gross-Rosen – otwarto w budynku szkolnym tymczasowy szpital. Dopiero we wrześniu 1946 roku do budynku powróciła ponownie dziatwa szkolna. Była to już polska szkoła dla polskich dzieci, tak jak cała gmina Głuszyca, bo znalazła się ona na Ziemiach Zachodnich, które mocą Układu Poczdamskiego znalazły się w nowych granicach państwa polskiego.
Dziś w murach szkoły zdobywają wiedzę gimnazjaliści z całej Głuszycy. Poznając jej historię być może polubią ją jeszcze bardziej i zachowają w swej pamięci na całe życie.

 Archiwalna pocztówka z Głuszycy Górnej ze zborów  -   Grzegorza Czepila, zdjęcia szkoły  -   Renaty Tarasiuk.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz