Przyznam się, że nie za bardzo mogę się w tym wszystkim połapać. 1 listopada w kalendarzu nosi nazwę Wszystkich Świętych. Wynika z tego, że w tym dniu winniśmy gromadzić się na modlitwę w intencji Świętych w kościołach, a my wylegamy hurmem na cmentarze. Tam odbywają się często msze święte lub inne ceremonie modlitewne z udziałem księży za dusze zmarłych.
Dzień Zaduszny przypada 2 listopada, ale nie jest to już święto w kalendarzu, więc gromadzenie się na cmentarzach nie jest tak huczne. Coś się tu pomieszało - ustalony przez Kościół harmonogram obchodów świąt - z praktyką i wiadomo, że nie da się już tego odkręcić. Trudno też Ojcom Kościoła zapanować nad wkraczającą na cmentarze z impetem merkantylizacją rytuału obchodów Święta Zmarłych. To co się dziś dzieje przypomina bardziej tandetny festyn dożynkowy, niż żałobną, refleksyjną, religijną uroczystość. Przede wszystkim ma miejsce rywalizacja w dekoracji grobów, im więcej wieńców, koszów i donic z kwiatami, im więcej zniczy, im bardziej oryginalne , błyskotliwe, świecące, tym lepiej to świadczy o żałobie żyjących. Cmentarze otaczają wokół bajecznie kolorowe kramy jak na jarmarku. Kupujemy wszystko co popadnie, najlepiej sztuczne kwiaty i wieńce, i pstrokate znicze - wspomnienia i żale zamienione na jednorazowy wydatek Wszelkiego rodzaju parkingi, ulice i place wokół cmentarza wypełniają samochody. Członkowie rodzin pędzą z jednego końca Polski na drugi. Niektórzy nie docierają. Nad porządkiem i bezpieczeństwem czuwają stróże porządku publicznego. W atmosferze fajerwerkowej, w tumulcie osób gromadzących się nad grobami, w rozgwarze i ferworze świątecznym nie jesteśmy w stanie skupić się na modlitwie, na tym co stanowi istotę nabożeństw religijnych.
Dlatego nie lubię tak obchodzonego Święta Zmarłych. Wolę pochylić się nad grobami wtedy, gdy jest mniej ludzi na cmentarzu, a więcej ciszy i spokoju. To nie jest miejsce na ceremonialność, paradność, wystawność, żeby inni widzieli. Tu jest potrzebne skupienie, zaduma i refleksja w głębi siebie, we własnym sumieniu.
Niestety, coś się dzieje dziwnego w naszej współczesnej rzeczywistości. Bezkrytycznie godzimy się na świętowanie na pokaz, na komendę, na podporządkowanie się rzekomej tradycji. W określonym terminie wszyscy jak jeden mąż jemy karpia na Wigilię, pączka w tłusty czwartek, śledzika na ostatki, jajko gotowane na Wielkanoc, kupujemy pluszowe serduszka Walentynkom, składamy życzenia Paniom z okazji Dnia Kobiet, robimy komuś psikusa (prima aprilis), oblewamy się wodą (śmigus dyngus), lejemy wosk na Andrzejki, uszczęśliwiamy dzieci paczkami Mikołajowymi, a siebie wzajemnie na gwiazdkę, idziemy z gwiazdą na kolędę, pijemy szampana w noc Sylwestrową.
Dawniej inspiratorem zbiorowych uroczystości był Kościół, albo Państwo, teraz pałeczkę przejmuje handel i super markety. Właśnie, a świąt mamy bez liku. W internetowych googlach możemy obejrzeć kalendarz obchodów różnego rodzaju Dni. Nie ma ani jednego dnia wolnego w ciągu całego roku, a parę razy jest po dwa lub trzy Dni w tym samym dniu. Czy słyszeliście o takich Dniach, jak Dzień Wzajemnej Adoracji (13. 01), Pikantnych Potraw (16. 01), Przytulania (31. 01), Liczby Pi (14. 03), Bez Mięsa (20. 03), Bez Stanika (30. 05), Agugaga (9. 06), Spódnicy (30. 10), Bez Bielizny (31. 12).
Ja zapamiętam na długo Dzień Blogów (31. 08), a dlaczego, to moi Czytelnicy zapewne się domyślają. Teraz dochodzą do tego święta poszczególnych marketów – urodziny, jubileusze, festyny przedświąteczne. Okazji jest mnóstwo, aby się pobawić.
Czy potrzebne są do tego także cmentarze? Czy konieczne zachodnie efekciarstwo i blichtr? Najsmutniejsze jest to, że zmarli spoczywający w grobach nie mają z tym nagrobnym kiczem nic wspólnego, jeśli cokolwiek może im być potrzebne, to tylko dobra pamięć o nich i modlitwa.
A już Mickiewicz pisał:
„Czyż nie piękniejsza nasza poczciwa brzezina…?