Blog to miejsce do podzielenia się na piśmie z innymi internautami moimi fascynacjami. Dotyczą one głównie regionu wałbrzyskiego, w którym przeżyłem już ponad pół wieku Będę o nim pisał, dzieląc się z Czytelnikami moimi refleksjami z przeczytanych książek i osobistych doświadczeń związanymi z poznawaniem jego historii i piękna krajobrazów.

niedziela, 23 października 2011

Cmentarzyk w Ustroniu


 Myślimy o rozwoju turystycznym gminy. Szukamy miejsc, które mogły by przyciągnąć turystów. Takich miejsc nie brakuje, wystarczy tylko się pochylić, leżą na wyciągnięcie ręki.
Ktoś pomyśli, że to gruba przesada. Być może. Czasy się zmieniają, świat pędzi do przodu. Ale ja sobie myślę, że gdyby w naszej gminie udało się odtworzyć tylko to, co funkcjonowało tutaj przed wojną, co zbudowali bądź urządzili przed laty tutejsi gospodarze, bylibyśmy jedną z atrakcyjniejszych gmin nie tylko w powiecie wałbrzyskim, ale na całym Dolnym Śląsku. Mógłbym po kolei podawać takie przykłady, zachowały się jeszcze ślady po gospodach, domach noclegowych, wieżach widokowych, ścieżkach spacerowych, miejscach rekreacyjnych i sportowych, zabytkowych budowlach, obiektach sakralnych. pałacach i kamienicach. Kiedyś były one dumą mieszkańców, powodem do satysfakcji z miejsca swego urodzenia i zamieszkania. Miasto szczyciło się każdą nową inwestycją i robiło wszystko by o nią dbać i chronić.
Być może to zbyt patetyczny wstęp do tego o czym chcę napisać, ale takie wnioski nasunęły mi się po obejrzeniu niewielkiego pliku zdjęć, które przesłała mi pocztą mailową nieoceniona sąsiadka, Violetta . Fotografie są tak wymowne i poruszające, że trudno nad tym przejść do porządku dziennego.
Ale zacznę od początku.
Malowniczo położona w wąskim jarze pomiędzy grzbietami zalesionych gór letniskowa wieś Łomnica, jak dobrze orientują się turyści, nie kończy się na samej górze, w miejscu pętli autobusowej. Jedna odnoga prowadzi stąd do tuż obok położonego przysiółka o nazwie Trzy Strugi, druga zaś do nieco oddalonej Radosnej, zwanej też Ustroniem. Obie nazwy pasują do tego miejsca jak ulał. To jedno z najpiękniejszych uroczysk w Górach Suchych. Przy dobrej słonecznej pogodzie w miejscu rozwidlenia dróg,  gdzie kończy się asfaltówka, oczom naszym ukazuje się widok, który powala z nóg. Wokół wzgórza pokryte lasami mieszanymi, sięgające gdzieś do nieba, poprzecinane ścieżkami, które toną w poszyciu leśnym. Czyste powietrze, zapach poszycia leśnego, cisza. Znajdujemy się w rajskiej przystani, w krainie ułudy.
Przez Trzy Strugi wiedzie szlak turystyczny na Waligórę i do „Andrzejówki”, przez Radosną na Ruprechticki Spicak, gdzie Czesi wybudowali wieżę widokową, z której rozpościera się w oddali panorama kolorowego miasteczka w rozległej kotlinie otoczonej ze wszystkich stron wierzchołkami zalesionych wzgórz. To Głuszyca, ongiś przemysłowy moloch, dziś miasteczko z trudem poszukujące swej tożsamości.
Do Radosnej jeździmy co roku na grzyby. Dotąd zostawialiśmy samochód pod leśniczówką i wyruszali pieszo w nieprzebrane lasy. Teraz nowy jej gospodarz zablokował miejsce do parkowania głazami skalnymi, jakby mu się nie podobało, że tam zjawiają się ludzie.
Dziś miejsce to pachnie pustkowiem. Zachowało się włącznie z leśniczówką pięć zabudowań, z których jedno, to nowo zbudowana rezydencja wrocławskiego lekarza. Jeszcze niedawno przy budynku myśliwskim był  duży staw pod lasem, ale zabrała go powódź 1997 roku. Tuż obok znajdują się źródła rwącego potoku Złotej Wody, który na dole Łomnicy staje się już dużą rzeką, niezwykle groźną po ulewnych deszczach.
Radosna była niegdyś odrębną wsią. Prawdopodobnie należała do dóbr właścicieli pobliskiego zamku Radosno, stąd jej nazwa. W „Słowniku geografii turystycznej Sudetów” pod redakcją Marka Staffy można się dowiedzieć o ciekawej historii tej wsi, która w okresie świetności w 1885 roku liczyła 31domów i miała własną szkołę ewangelicka, młyn wodny, młyn do mielenia kory dębowej i tartak. Brakowało terenów na uprawy rolne, więc ludzie trudnili się gospodarką leśną i tkactwem, Już w okresie międzywojennym zaznaczył się upadek wsi, wtedy stała się częścią Łomnicy. Po wojnie w PRL-u z dawnej wsi zachowały się tylko ślady rozebranych domów. Tych co się uratowały jak już wspomniałem, pozostała garstka.
Ale po co ja o tym wszystkim piszę?  Jaki to ma związek z rozwojem turystyki? Czy będę próbował zachęcać  kogokolwiek do odbudowy wsi? Otóż nie. To wszystko o czym piszę wydaje mi się dość istotne w temacie, do którego przechodzę niezwłocznie i który stanowi meritum sprawy.
Napisałem powyżej o przesłanych mi fotografiach, a ponieważ zamieszczam je obok, a i tytuł tego postu coś wyraźnie sugeruje, powoli sprawa się wyjaśnia.
Tuż przy trasie wędrówki pieszej na Spicaka, w niewielkiej odległości od zabudowań, w gęstwinie drzew i krzewów rosnących tutaj samopas, znajdujemy ślady dawnego cmentarzyka.

Widać, że był on kiedyś ogrodzony i pielęgnowany. Niezwykłość i oryginalność cmentarzyka polega na dość szczególnym wyborze miejsca na pochówek zmarłych  -  w oddaleniu od wsi, na małej polance otoczonej ze wszystkich stron lasami. Miejsce idealne dla zyskania wieczystego spokoju.
Niewiele wiemy o tym cmentarzyku. Prawdopodobnie było to miejsce stoczonej bitwy pomiędzy wojskami pruskimi i austriackimi w czasie wojen o Śląsk w połowie XVIII wieku. Trzeba było pochować tych co zginęli w bitwie, ale do cmentarza na początku Łomnicy było daleko.
Być może w dalszej kolejności chowano tu zmarłych mieszkańców Radosnej, bo mamy tu także mogiły znacznie młodsze. Cmentarzyk został ogrodzony, wyznaczono alejki, posadzono kwitnące krzewy. Był zadbany do czasu jak przybyli tu osadnicy polscy, tak mówią najstarsi mieszkańcy Łomnicy. Wspominają oni przyjeżdżających tu Niemców, którzy odwiedzają cmentarz wyglądający obecnie tak, jakby jeszcze wczoraj przeszedł tedy huragan. Były próby porządkowania cmentarza przez mieszkańców Łomnicy, przez harcerzy, ale nie przyniosły pożądanego skutku, bo podobnie jak w Kolcach cmentarz wymaga  stałej opieki i niewielkich  nakładów finansowych. Fotografie Violetty mówią same za siebie.

 Odbudowa cmentarza (uporządkowanie, ogrodzenie, odrestaurowanie kilku mogił, oznakowanie, sporządzenie tablic z krótką historią),  to ważne zadanie władz lokalnych. Chodzi zarówno o elementarne poczucie przyzwoitości w odniesieniu do dawnych miejsc pochówku zmarłych, jak również wykorzystanie oryginalnego cmentarzyka jako atrakcji turystycznej, bo jest to zabytek pierwszorzędnej wagi. Dziś można by na ten cel bez żadnych przeszkód zdobyć środki z funduszy europejskich. Trzeba tylko chcieć się tą sprawą zająć.

Zdaję sobie sprawę, że jest to marzenie hurra optymisty, realnie rzecz biorąc  -  marzenie „ściętej głowy”. Ale takich marzycieli jak ja jest w Głuszycy więcej. Może wreszcie się uda coś z tym fantem zrobić. Pożyjemy, zobaczymy ! „A czas jak rzeka, jak rzeka płynie…”



P.S. Tekst z okazji nadchodzącego Święta Zmarłych. Fotografie – Violetta Torbacka.

5 komentarzy:

  1. Pamiętam, iż na przełomie lat 70/80 była tam brama wjazdowa w której stał pojazd- dwa duże koła, płyta i drążki do pchania. Chyba mam zdjęcia lub slajdy. Muszę poszukać.Zofia.

    OdpowiedzUsuń
  2. Szanowny panie Stanisławie.
    Będąc pana sąsiadem zza miedzy (Walim), znam niestety podobne przypadki dość specyficznego obchodzenia się z tego typu obiektami i z "mojego" terenu. Dawne, małe cmentarze w Rzeczce czy na obrzeżach Walimia, to obraz smutku i zapomnienia. O stanie grobowców rodzinnych nawet nie wspomnę. Jestem w stanie zrozumieć niechęć powojennych osadników do wcześniejszych mieszkańców tych miejscowości. Doświadczenie wojny i późniejsza propaganda, która wyrywała historię z "korzeniami" - zrobiły swoje. Jednak są już nowe pokolenia i bądź co bądź nowe czasy. O historii można już mówić nie tylko w sposób jednowymiarowy. I pytam: czy jeszcze w głowach młodych tkwi stara mentalność, czy patrzenie wyłącznie w przyszłość bez oglądania się wstecz na historię i tradycje, że ciągle niemożliwe do zrealizowania są postulaty o których i Pan pisze ?
    Wspomina Pan o marzycielach ... proszę wybaczyć śmiałość, ale może przestańmy marzyć, zacznijmy w końcu te marzenia spełniać! Grupa kilku, może kilkunastu osób do uporządkowania cmentarzyka w Radosnej wystarczy ? Ktoś weźmie swoją łopatę, ktoś grabie, ktoś przyniesie piłę, wszyscy zrzucą się na paliwo i wstępne porządki można zaczynać. Czy teraz jestem większym od Pana hura-optymistą?
    Na władze samorządowe, przykro to pisać, ale nie wiem czy bym liczył. Gmina ma teraz pewnie problem za co ogrzać szkołę przez zimę albo komu zlecić odśnieżanie chodników :) A jakiś stary cmentarz ? Kogo to obchodzi? Tylko nie widzą, iż mogłaby to być na przykład wielka atrakcja turystyczna pod nazwą najstarszy zachowany cmentarz w tej części Europy lub najwyżej położony :) (specjalnie teraz koloryzuję). Takiego patrzenia ze strony władz brakuje i to nie tylko w Głuszycy. Walim w tej konkurencji od średniej krajowej nie odstaje i mógłbym przytoczyć tu kilka przykładów, ale to może przy innej okazji.
    Chciałem jeszcze podzielić się uwagami na temat dostępności i jakości infrastruktury turystycznej w naszych gminach. Mam na myśli coś tak oczywistego jak szlaki turystyczne. Ich sieć jest dość bogata i ciągle powstają nowe - to cieszy. Jednak do skreślenia tych kilku słów sprowokował mnie Pan pisząc o Radosnej i szlaku, który obok leśniczówki wiedzie w kierunku granicy z Republiką Czeską. Otóż nie dalej jak dwa lata temu, trzy razy w ciągu jednych wakacji chciałem się udać tą drogą i na wysokości wspomnianego budynku leśniczego zawsze na drodze stawały mi dwa psy wybiegające z leśniczówki. Nie muszę chyba dodawać, że ich zachowanie nie napawało optymizmem i zmuszało mnie do powrotu - tym razem to ja musiałem podkulić ogon i jeszcze nigdy tym szlakiem nie dotarłem do granicy. Nie winie tu zwierząt, ale ich właściciela bez wyobraźni. Podaje ten przykład aby unaocznić ile jest jeszcze do naprawienia w ludzkiej świadomości. Bo co mi po pięknie odnowionym cmentarzu, zabytku na skale regionu, jak nie mogę do niego dojść z powodu braku odpowiedzialności jednego gospodarza. To może jest śmieszne z tymi psami, ale to są takie małe rzeczy z których zbudowany jest całokształt. Inny przykład już z gminy Walim. Niebieski szlak z Walimia na Włodarz. Odcinek za ostatnimi zabudowaniami aż do lasu wiedzie takim małym wąwozem przez pola. Przy czym jest on tak zarośnięty, że puszcza równikowa przy nim to małe piwo :) Fizycznie bez maczety ani rusz. Czy lokalny oddział PTTK tego nie kontroluje ? Pytanie pozostawię w zawieszeniu, bo zamiast oglądać się na innych wystarczy wpaść tam z kilkoma piłami :) i ... są jacyś chętni ?

    Kończę i przepraszam za tyle marudzenia w dodatku dość chaotycznie spisanego.
    Z wyrazami szacunku - Gość z Wyspy.

    OdpowiedzUsuń
  3. Cieszę się, że trafiłem także na "wyspę walimską".
    Dziękuję za bardzo mądry komentarz i osobisty komentarz. Zgadzam si z Panem co do możliwości uporządkowania cmentarza w tzw. "czynie społecznym". Tylko że takie akcje miały już miejsce parę razy, a potem znów wszystko zarosło a nagrobki powywracano. Tu chodzi o porządne, mocne ogrodzenie i odtworzenie alejek,uporządkowanie mogił, a także stały nadzór właśnie dzielnego leśniczego z psami.
    Bardzo trafnie Pan pisze o możliwościach wykorzystania cmentarzyka w celach promocyjnych gminy. Rzecz w tym, że na takie cele łatwo jest pozyskać pieniądze ze środków europejskich. To jest szansa, jakiej dotąd nie było.
    Jestem pełen szacunku dla Pana, widzę w Panu pokrewną duszę. Dziękuję !

    OdpowiedzUsuń
  4. P.Stasiu otóż proszę sobie wyobrazić że jakiś czas temu czytałem o chłopcu może 17 letnim który uporządkował szalenie zaniedbany cmentarz żołnierzy Wehrmachtu a najpierw z niemałym trudem go odnalazł.Pracował tam sam,samiuteńki wiele dni.Jednak ktoś go dostrzegł i jego pracę dostrzeżono,ktoś inny zgłosił wniosek,nadeszły dotacje unijne i niemieckie.Dostał mnóstwo podziękowań aż był nimi zaskoczony,przyjechała grupa z Niemiec,złożyli wieńce.A chłopak powiedział że zrobił to dla zmarłych,przecież to LUDZIE! Ta historia udowadnia ze można otrzymać stosowne fundusze a mi samemu pokazuje że młodzież ma różne nie tylko cyniczne oblicza.

    OdpowiedzUsuń
  5. Panie Pawle, dziękuję. Pana komentarze są znakomitym uzupełnieniem, często tez rozwinięciem niektórych wątków. W moich postach staram się wydobywać rzeczy najważniejsze, kwintesencję, by nie przedłużać tekstu, a tym samym zachęcić do przeczytania. Dobrze jest robić to w komentarzach, które chętniej są czytane. Tym przykładem dzielnego chłopca "strzelił pan w dziesiątkę". Mam sygnały, że są chętni by się zająć sprawą cmentarzyka w Ustroniu. Mają mnie o tym powiadomić.

    OdpowiedzUsuń