Blog to miejsce do podzielenia się na piśmie z innymi internautami moimi fascynacjami. Dotyczą one głównie regionu wałbrzyskiego, w którym przeżyłem już ponad pół wieku Będę o nim pisał, dzieląc się z Czytelnikami moimi refleksjami z przeczytanych książek i osobistych doświadczeń związanymi z poznawaniem jego historii i piękna krajobrazów.

sobota, 1 października 2011

Istota dorzeczna i doluźna


Miło jest powracać we wspomnieniach do swoich lat młodości, odtwarzać oczyma wyobraźni dawne przeżycia. Jakże wiele z nich uleciało z pamięci. Pisałem wczoraj o moim Starym Sączu. Wieczorem w telewizyjnym programie „Kocham Ci Polsko” Kasia Zielińska pozdrawiała to miast, które jest również jej miastem rodzinnym. Pomyślałem, jak to pięknie się ułożyło, moje miasteczko, maleńki zakątek podkarpacki sławione w całej Polsce. Ale warto, bo jest to miasteczko urzekające swą urodą i bujnymi kartami historii.
Drugim takim miastem w moim życiu był Brzeg nad Odrą. Kontynuowałem tam przez trzy lata naukę szkolną w liceum pedagogicznym. Trzy najpiękniejsze lata młodości. Brzeg potrafi oczarować każdego, miasto zieleni, parków, ogrodów, zabytków, no i ta przemożna, szerokim korytem pulsująca Odra.
Kiedy ja tam mieszkałem w internacie blisko nas były koszary wojsk radzieckich ( to część filialna garnizonu w Legnicy}. Pamiętam rok 1956, październik. Wieczorem w internacie usłyszeliśmy wrzawę, okrzyki, szum. Obok nas kroczyła demonstracja uliczna. Wznoszono okrzyki antyradzieckie. Wraz z bliskim mi kolegą pogoniliśmy za nimi. Wyglądało groźnie, bo demonstrujący zaczęli rzucać do wartujących żołnierzy radzieckich kamieniami. Na szczęście wartownicy pochowali się za bramami. Tłum pomaszerował do centrum miasta. Na rynku gdzieś około północy zakończyła się manifestacja. Po powrocie do internatu dowiedzieliśmy się, że jesteśmy wyrzuceni ze szkoły. Kierownik internatu tak powiedział, gdy nas nie było na apelu wieczornym. Następnego dnia okazało się, że w Warszawie do władzy doszedł Władysław Gomułka. W mieście była kolejna manifestacja.. O wyrzuceniu nas ze szkoły nie było już mowy. Przeciwnie,  wraz z kolegą staliśmy się bohaterami. W internacie na apelu ten sam kierownik składał nam gratulacje. Ten epizod utkwił mi mocno w pamięci, ale jak na owe czasy był to wielki wstrząs polityczny.

Brzeg nad Odrą kojarzy mi się obecnie głównie z osobą Romany Więczaszek, to ona sprawiła, że do tego miasta mojej młodości powracam teraz częściej niż to bywało przed laty., ale powracam pełen uniesienia, na skrzydłach poezji .

„Dzieciństwo to miejsce, gdzie mieszka się przez całe życie”  -  tę sentencję hiszpańskiej pisarki Rosy Montero lubi przytaczać Romana Więczaszek na swoich licznych spotkaniach z poezją zarówno w Brzegu nad Odrą, gdzie teraz mieszka, jak i u nas w Głuszycy, w Szczawnie, Jedlinie, Wałbrzychu. To „dorzeczna i doluźna istota”, napisał o niej Wiesław Malicki, poeta, pisarz, publicysta z Opola. A historyk, pisarz i krytyk literacki, Edmund Borzemski, dodaje: „Gdy spacerowałem po wierszach Romany, doszedłem do wniosku, że poeta nie jest, jak się dziś sądzi, narratorem, ani tłumaczem rzeczywistości. Jest sam dla siebie światem. Rzeczywistość jest podporządkowana jego wyobraźni. Poeta patrzy na nas nie tylko oczami, ale i duszą. Tak naprawdę, nie tylko Romana zauważa motyla, ale i motyl zauważa Romanę”.
W nawiązaniu do pierwszego tomiku wierszy Romany p.t. „Krąg”, Zbigniew Kresowaty, poeta, malarz, eseista, krytyk literacki, podsumowuje prezentację jej wierszy: „Romana gromadzi w swoim kręgu poetów i artystów, dziś wszyscy znaleźli się w kręgu poezji Romany”.
Jacek Lubert - Krzysica, Prezes Konfraterni Poetów w Krakowie wyraził to wszystko, co dobrego można powiedzieć o jej twórczości wierszem. Oto fragment wiersza:
 „Zielony krzew przechylił się
w kierunku okna
pracowni Polarna
spogląda na zgromadzonych w poezji
tak wielu naraz ogląda jedynie
podczas zrzucania
owoców swych przemyśleń
lecz tego wieczoru
w pierwszych dniach jesieni
tylko wiersze Romany
szumią w jego liściach
przypominając szum Bystrzycy
tak pięknie płynącej poezją…”

Nie będę już więcej mnożył pozytywnych opinii, pochwał i zachwytów w obszernych recenzjach kolejnych tomików wierszy Romany Więczaszek, wyrażonych przez wyżej wymienionych i innych znawców poezji. Osobiście sądzę, że najlepszym krytykiem literackim jest ich bezpośredni odbiorca. Jeżeli wiersze mu się podobają, chce je mieć w swojej biblioteczce, powraca do nich z przyjemnością po jakimś czasie, to znaczy, że ich twórca osiągnął swój cel. Bo wiersze pisze się dla kogoś, nie dla siebie, pisze się, by się z kimś podzielić swoim widzeniem świata i ludzi, swoimi uczuciami i talentem
Romana Więczaszek, o której już pisałem wcześniej w tym blogu, napisała kilka wzruszających wierszy o kraju lat dziecięcych. Urodziła się w Głuszycy, tu spędziła dzieciństwo i młodość, tu było jej pierwsze miejsce pracy nauczycielskiej. Dopiero później wywędrowała do piastowskiego Brzegu nad Odrą.

Była dla nas odkryciem, podobnie jak Marek Juszczak, gdy pojawiła się parę lat temu oferując gotowość spotkań z młodzieżą, z mieszkańcami miasta po to, by pochwalić się swą twórczością, a zarazem zainteresować i zachęcić do podejmowania podobnych prób literackich. Jest naszym częstym gościem, bo jak sama mówi, takie powroty w rodzinne strony pozwalają wzmacniać się psychicznie i duchowo, nabierać nowych sił i pozytywnej motywacji do dalszej twórczości.
Jako zachętę do bliższego poznania jej twórczości prezentuję dwa wiersze Romany. Dodam jeszcze, że Jej tomiki wierszy „Krąg”, „Spacery z wierszem”, „Że jesteś” są do nabycia w głuszyckiej Księgarni lub do wypożyczenia w Miejskiej Bibliotece w Głuszycy.

Dzieciństwo w górach

Ukształtowała mnie droga do „jedynki”
pod górkę
pełna niespodzianek zimą
z niej na tekturowych tornistrach
sunęliśmy szczęśliwi do domu

wychowała górka ze szkoły
co jak konfesjonał
(pełen grzechów i wrażeń)
słuchała uczciwie

ukształtowała mnie górka nad rzeką
pełna łopianów
tam pod ich parasolem
udawałam ze Zdziśkiem
że nie słyszę wołania mamy

nauczała też górka na Łąkową
gdy zakopana w śniegu
z moich sanek robiła kręćka
ależ tato się śmiał

mam w sobie
góry
na zawsze


Droga  przy  stawach


Ta droga jest zawsze,
gdy mrużę oczy,
czuję wiatr pachnący sosną.

Ta droga dała mi życie,
zakręty i miłość,
a na końcu słodkie maliny.

Idąc bez aparatu,
musiałam zapamiętać
na lat wiele:
zawilca białego,
konar udający węża
oraz tego raka,
co wszedł do koszyka,
bo lubił landryny.

Ta droga cudownie rozgadana
jak na urlopie
czasami pozwala myśleć
w ciszy,
a ptaki i strumyk
cudownie szumiały.

Zdjęcia spotkań z poezją w Głuszycy, Szczawnie-Zdrój, Olszance, Wrocławiu  R. Więczaszek i przygotowanego do druku albumu "Głuszyca, moja Itaka".

1 komentarz:

  1. Cóż w dużej mierze "dawnych wspomnień czar",czar ulotny eteryczny nieomal ale ciekawy.Takie wówczas były czasy rzec można.Historia czasem kroczyła obok nas i siedziała w nas.Szaleńcze młodości porywy.Poetki tej nie znam przyznaję ale zerknę na jej twórczość.Choć teraz przyznaję bardziej mnie frapuje osoba Jerzego Rostkowskiego który napisał słynne "Podziemia III Rzeszy" i które w W-wie są przebojem (widzę po sprzedaży).Jednak istotnie wazne jest nasze przeżywanie i jego jakość czemu p.Panie Stanisławie stale daje dowody.P.

    OdpowiedzUsuń