Blog to miejsce do podzielenia się na piśmie z innymi internautami moimi fascynacjami. Dotyczą one głównie regionu wałbrzyskiego, w którym przeżyłem już ponad pół wieku Będę o nim pisał, dzieląc się z Czytelnikami moimi refleksjami z przeczytanych książek i osobistych doświadczeń związanymi z poznawaniem jego historii i piękna krajobrazów.

poniedziałek, 17 października 2011

Obraza majestatu


Nie potrafię wyjaśnić dlaczego ten związek frazeologiczny  -  obraza majestatu  - skojarzył mi się z komentarzem niejakiej „tymotki” do mojego postu „w zakrystii kultury”, w którym w aluzyjnej formie zażartowałem sobie z tekstów zamieszczanych na głuszyckiej miejskiej stronie internetowej, tekstów bardzo ważnych, ale moim zdaniem, zbyt oficjalnych napuszonych, lukrowanych, Nie wiem, choć mogę się domyślać, kto jest redaktorem tej strony, ale przecież nie o to mi chodziło, aby  w kogokolwiek „celować” i krytykować rzecz pozytywną, że w ogóle takie komunikaty się pojawiają na bieżąco. Tymczasem komentarz niejakiej „tymotki” po prostu zwalił mnie z nóg. Dla pełnej klarowności tego, co chcę napisać przypominam fragment mojego tekstu:                                                                                          
„Dziś po wielu latach stara piekarnia pełni nową rolę, ale ewenementem jest to, że jako restauracja nie ogranicza się do gastronomii. Staje się, jak już parę razy pisałem, głuszycką świątynią kultury. Może trochę przesadziłem z tą świątynią, ale zakrystią, by zachować sakralną terminologię. Świątynią jest już w całej okazałości miejscowe Centrum Kultury, o czym możemy przekonać się na miejskiej stronie internetowej, redagowanej przez osobę wyraźnie uduchowioną.”
Ten passus jest drobną częścią szerszej relacji z programu artystycznego w czwartkowy wieczór w „Starej Piekarni” i u każdego obiektywnego czytelnika może wywołać jedynie pobłażliwy uśmiech, jeśli w ogóle zwróci na to szczególną uwagę. Nie ma tu żadnego ataku, żadnej agresji, żadnej „niewybrednej” próby deprecjonowania czegokolwiek lub kogokolwiek. Epitet „ osoba uduchowiona” współbrzmiał z wcześniej użytymi epitetami  -  świątynia i zakrystia, a w ogóle, czy można się obrazić za nazwanie kogoś osobą uduchowioną? Także określenie „świątynia sztuki” jest dość powszechnie stosowane w różnych kontekstach, a nazwanie CK świątynią kultury, czy to jest powód do obrazy? Tu nie ma żadnej złośliwej ironii, tak samo jak nazwanie „Starej Piekarni” zakrystią kultury, chyba że ktoś celowo i świadomie doszukuje się jakichś podtekstów.
A teraz przytoczę treść komentarza niejakiej „tymotki”:
„Panie Stanisławie, szkoda, że to Pan, osoba opiniotwórcza w sposób dość niewybredny jak na taką oto osobę obraża innych, dokładnie wiedząc w kogo Pan celuje, szkoda. Spodziewałam się więcej po Panu, sprawiał Pan takie wrażenie, szkoda, że tylko wrażenie. Pozostaje mi zacytować... "Ideał sięgnął bruku".
Zaiste przykro mi, że „tymotka” tak się na mnie zawiodła, wnoszę, iż sprawił jej dużą satysfakcję,docinek -„ideał sięgnął bruku”. Wiem, że na pewno nie jej ideał i to mnie w jakimś sensie  podtrzymuje na duchu.
 Domyślam się też co mogło „tymotkę” tak poruszyć. Chyba to, że piszę w moim blogu z zachwytem o tym co się dzieje w kolejne czwartki w „Starej Piekarni”. Ponadto w jej przekonaniu pozwoliłem sobie obrazić majestat autora miejskiej strony internetowej, osoby jak można sądzić, nietykalnej. 
A gdyby tak „tymotka” wraz z „majestatem” odważyła się zaszczycić choć raz niskie progi „starej piekarni”, w której dzieje się tyle dobrego dla miejskiej kultury, może wtedy jej wrażenie uległoby pewnej modyfikacji. Czy „tymotka” ma choć odrobinę wyobraźni, że właśnie takie rzeczy powinno się wynosić „na ołtarze”, a niekoniecznie to, co się dzieje z normalnego obowiązku. Trudno będzie jak sądzę „tymotce” wytłumaczyć, że to co robię w moim blogu,  nie jest mi potrzebne do budowania autorytetu, ni zdobycia sławy, nie robię tego dla pieniędzy, nie jestem też wrażliwy na głaskanie mnie określeniem „osoby opiniotwórczej”, a ponadto daleko mi było, jest i będzie do ideału.  Po prostu chcę na stare lata coś zrobić dobrego dla mojego miasta, dla mojej „małej ojczyzny” – regionu wałbrzyskiego Staram się jak mogę pisać o niej dobrze, sławić jej walory, odsłaniać historię, zachęcać do jej bliższego poznania. Nie muszę na szczęście nikogo o tym przekonywać, bo corpus delicti stanowi zawartość tego blogu.. Robię to co umiem, na czym się znam i czynię to zupełnie bezinteresownie już dobrych parę lat, wcześniej w głuszyckiej gazecie, a teraz w moim blogu, na wałbrzyskich stronach internetowych, w radiu „złote przeboje”, poprzez organizację  wiosennych i jesiennych spotkań z poezją w CK i wszystkich szkołach w mieście, współredagowanie tomików wierszy,  książek i albumów o Głuszycy,  z prezesowaniem przez parę lat Stowarzyszeniu „Pomoc Dziecku”. W moim blogu pisałem  pozytywnie o Centrum Kultury i Miejskiej Bibliotece Publicznej w Głuszycy doceniając cenne inicjatywy dla rozwoju kultury w mieście i gminie. Jeśli „tymotka” po latach zasłuży się dla miasta, to być może wtedy zrozumie, że nie należy zbyt pochopnie rzucać oskarżeń i obrażać innych tylko z tego powodu, że mają inne zdanie, no  właśnie obrażać, bo jej epitety kierowane są pod konkretnym adresem, sama zaś jest anonimowa. Powtarzam jeszcze raz - w moim  żartobliwym tekście trudno się doszukać jakiejkolwiek obrazy kogokolwiek. A ponadto osoby publiczne muszą być przygotowane na słowa krytyki, być może nie zawsze uzasadnionej, ale nie ma nic gorszego niż odgórne jej tłumienie lub posługiwanie się do tego anonimami.

Domyślam się, że najważniejsze osoby w mieście nie interesują się w ogóle ani tym co się dzieje w „starej piekarni”, ani moim pisaniem w blogu. Nie znalazłem o tym informacji na miejskim portalu i nie mam o to pretensji. Myślę że gorliwa reakcja „tymotki” wcale nie jest im tak bardzo potrzebna. A ponieważ nie wiem, kto się ukrył pod kryptonimem „tymotka”, nie mogłem z nią rozmawiać w tej sprawie, stąd moja dzisiejsza „suplikacja”.

Zdjęcia Kasi Szynter z ostatniego koncertu Marcela K. w "Starej Piekarni"

2 komentarze:

  1. Panie Stanisławie - krytyka - nie zawsze uzasadniona przestaje być krytyką...;) Ma Pan rację - Mój ideał ... bo to ja się zawiodłam...Nie doszukuję się we wcześniejszych słowach epitetów. Po prostu - gorąca refleksja po przeczytaniu wpisów niektórych. A to, że sławi Pan Wiolettę i jej kreatywność - ja również! Należy jej się aplauz za twórcze działania. Ochłonęłam i teraz mnie to śmieszy. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Odpowiedź jest dla mnie tak zaskakująca, że przeszła najśmielsze oczekiwania. Tak czynią tylko ludzie godni najwyższego szacunku. Po prostu zrobiło mi się cieplej na sercu. Zgadzam się, że mogłem się narazić innymi postami, ale to jest skutek tej wojny politycznej, która toczy się tam na górze, a nas dzieli również tu na dole. Jeśli jednak zdobędziemy się na wzajemną życzliwość, wyrozumiałość i tolerancję, a będziemy się oceniać za to co robimy, to przynajmniej zachowamy więcej rozsądku i godności. Dziękuję za te pojednawcze stanowisko i również pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń