Przyśnił mi się Boy-Żeleński i jakby to było na jawie
usłyszałem jego przesłanie:
Oj Mi- , oj Mi-, oj Mi -chalik,
powiedz mi chłopie, czyś ty się wścik,
zamiast podłogi szorować,
chcesz na Parnasie buszować?
Fascynują cię Muzy
zamiast pokój odkurzyć,
wznosisz swe oczy ku górze
i ślęczysz przy klawiaturze?
A czas jak rzeka płynie,
co widać po twojej łysinie.
Mój pomysł nie jest nowy,
masz obok ogródek działkowy,
weź w ręce łopatę i gracę,
od razu będzie inaczej -
- zobaczysz efekty swej pracy !
Przepraszam wszystkich moich
Czytelników że właśnie z tego powodu będę rzadziej niż dotąd wystukiwał na
klawiaturze swoje dyrdymały. Blog blogiem, ale trzeba przecież robić w domu coś
pożyteczniejszego. Moja nadobna białogłowa (w całym tego słowa znaczeniu -
biała-głowa) stale mi to powtarza. Nie pomaga moje tłumaczenie, że robota w
ogródku jest tak samo jak moje pisanie mało użyteczna. Co skoszę trawkę ona znów
sobie rośnie, kwitnące kwiaty opadają, liście krzewów żółkną. Jesienią wszystko
obumiera, a zimą pokrywa się śniegiem, więc cała robota na nic.
A w naszych marketach lato przez
cały boży rok, zielone warzywa, dojrzałe owoce krajowe i zagraniczne, jest
wszystko co dusza zapragnie, do wyboru, do koloru, a często w promocyjnych
cenach, zaś w kwiaciarniach kwiatów w bród. A w okolicznych lasach drzewa jak
się patrzy, choć ich opiekunowie – lasy państwowe, robią wszystko co możliwe
byśmy nie sądzili, że drzewa są święte. Tak więc dzięki ich przedsiębiorczości mamy
na wierzchołkach gór całe połacie tego, co w ich języku nazywa się pięknie –
gołoborza.
Ale już dość na temat lasów i
ogrodów, przecież miało być optymistycznie. W promieniach słonecznych uwierzmy,
że będzie lepiej, a przynajmniej tak samo jak we wróżbach katarynki z wiersza
wielkiego maga Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego. Przypominam go moim wiernym
Czytelnikom na podtrzymanie dobrego nastroju. I bardzo proszę nie wyciągajcie z
tego wiersza w stosunku do mnie żadnych analogii :
Kataryniarz
(kręcąc korbą i przemawiając do
katarynki)
Lekarstwo na moją biedę,
ty moje grające serce!
Kręcę cię jak niejeden
poeta swoje wiersze.
Dzieciom, wariatom w obłokach
ileż radości przyczyniasz,
O, jakże mam cię nie kochać,
ostatni kataryniarz.
Papuga nad piszczałkami
jak subiekt w obłędnym sklepie,
wróżby sprzedaje gapiom,
że jutro będzie lepiej.
Wiadomo ludziom potrzeba
trochę bengalskich ogni,
z papugi mam trochę chleba,
więc wołam: - Lora, ciągnij!
Lora radośnie wrzeszczy
głosem Elżbiety Drużbackiej.
lecz któż jestem ja? Tyci
świerszczyk
w szczelinach cywilizacji.
Dzięki pogodzie ducha K. I.
Gałczyńskiego – zrobiło się lżej na sercu. I tak niech pozostanie, zwłaszcza że
przed nami cały, nowy rok (też w
całym tego słowa znaczeniu) – nowy rok
szkolny !
Fot. Zbigniew Dawidowicz