Blog to miejsce do podzielenia się na piśmie z innymi internautami moimi fascynacjami. Dotyczą one głównie regionu wałbrzyskiego, w którym przeżyłem już ponad pół wieku Będę o nim pisał, dzieląc się z Czytelnikami moimi refleksjami z przeczytanych książek i osobistych doświadczeń związanymi z poznawaniem jego historii i piękna krajobrazów.

piątek, 7 października 2011

Idea sięgnęła bruku

 Tak się jakoś cicho zrobiło w domu w tę sobotę przedwyborczą. No nie? Radio puszcza muzykę organową i nie komentuje dla kogo ta muzyka.  Nie wiemy nic, czy organy grają dla PO czy PiS, a może dla Ruchu Palikota, ale oni nie znoszą muzyki organowej.  SLD pewnie wolałaby pieśni rewolucyjne, a PSL coś na ludowo, ale radio niewiele może, wiadomo  -  cisza wyborcza. Nawet z tymi organami można się naciąć, bo Ruch Prawicy Korwina-Mikke uzna, że te nagrania są bardzo podobne jak w Radiu Maryja, a  Ojciec Rydzyk ma swoich protegowanych na listach wyborczych, a więc została złamana cisza wyborcza. A zatem pojawił się kolejny argument do unieważnienia wyborów. I tutaj mamy powód do radości, bo jawi się jakaś szansa na powtórne wybory, a cóż może być lepszego od wyborów. Tylko wtedy dzieje się coś interesującego. Premier z Prezesem jeżdżą po całym kraju i ściskają ręce wyborców. Media pulsują pełnią życia. Justyna Pochanke promienieje, Monika Olejnik błyszczy epitetami jak najdroższy diament, Kamil Durczok nie rzuca inwektywami poza kadrem, bo wybory są spełnieniem jego ideałów.
Nikt nie mógłby się zorientować, że mamy demokrację, gdyby nie wybory. A przecież o to toczyła się walka wielkiego ruchu „Solidarność”, abyśmy mieli demokrację. Wprawdzie władza PRL-u tak samo jak dziś władze III Rzeczpospolitej przekonywała nas wszystkich, że mamy wybory demokratyczne, ale to było wierutne kłamstwo. Wybieraliśmy kandydatów w zasadzie jednej partii, dziś mamy ich kilka, a więc mamy prawdziwą demokrację. Idziesz na wybory z podniesioną głową, bo wiesz, ze możesz z pliku kartek wybrać tylko jedną, a na niej  zaznaczyć tylko jednego kandydata. Powinieneś też wiedzieć, że prawdziwy wyścig toczy się nie o ludzi, ale o listy partyjne, a praktycznie o tych, którzy są na ich czele. Pierwsze miejsca na listach zajmują nie wyłonieni w drodze partyjnych wyborów kandydaci, ale wskazani przez szefostwo partii. Najważniejszym jest to, aby szefostwo było na czele. Pytanie, kto to wymyślił? No właśnie, ci co są na czele. Dla nich to się nazywa demokracja. A zwykły, normalny wyborca?  On był, jest i będzie bezwolną maszynką do głosowania. Stało się to, o czym pisał już kiedyś Cyprian Kamil Norwid  -  „ideał sięgnął bruku”.

 
Notkę sobotnią puszczam w piątek 7 października b. r.  przed godziną 24-tą, aby nikt mnie nie szarpał, że złamałem prawo o ciszy wyborczej.

4 komentarze:

  1. Brawo Staszku.Twoje spostrzeżenia jak zwykle są trafne.Moim skromnym zdaniem ta "demokracja"jest tylko przykrywką do zdobycia wladzy a nie chęcią poprawy warunków życia obywateli.Pozdrawiam Bronek

    OdpowiedzUsuń
  2. To jest wojna o władzę i pieniądze. Dobrze znasz to z historii. Dawniej walczono mieczem. Dziś odbywa się to w sposób bardziej cywilizowany. Władzę i pieniądze zdobywa się w sposób "demokratyczny", za pomocą gry pozorów. My udajemy, że dajemy społeczeństwu możliwość decydowania w wyborach o tym, kto będzie nami rządził, a społeczeństwo to "kupuje", bo daje
    się nabrać nowoczesnym technikom oddziaływania na masy. Najlepszy przykład tej metody stanowi szczodrobliwy szef SLD Napieralski rozdający hojną ręka pracownikom FSO jabłka,w momencie gdy fabryka chyli się ku upadkowi. Boże , Ty widzisz to i nie grzmisz? Przepraszam, zapomniałem, że przecież to szef rzekomo lewicowej partii, a ja się odwołuję do Boga.

    OdpowiedzUsuń
  3. Chce się powiedzieć to nic nowego i to wszystko już było,bo było... Ale plakacik wyszedł p.Stanisławie nieco agitujący :-) Niemniej dużo racji w tym co pan napisał więc powlokłem się wybierać z nieco mieszanymi uczuciami i to kogo wybrałem było kompromisem wobec mnie samego nieciekawym z resztą... Pozdrawiam serdecznie.P.

    OdpowiedzUsuń
  4. Plakacik jest dowcipny, dlatego go umieściłem jako corpus delicti, jak się robi wyborcom wodę z mózgu. Zresztą wybory to potwierdziły, żadna z "Aniołków" nie dostała się do Sejmu, ale ich alter ego (u dołu) tak, z małymi wyjątkami. Pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń