Blog to miejsce do podzielenia się na piśmie z innymi internautami moimi fascynacjami. Dotyczą one głównie regionu wałbrzyskiego, w którym przeżyłem już ponad pół wieku Będę o nim pisał, dzieląc się z Czytelnikami moimi refleksjami z przeczytanych książek i osobistych doświadczeń związanymi z poznawaniem jego historii i piękna krajobrazów.

czwartek, 8 września 2011

Nowowiejski likier


 
„Wolno nie być głębokim badaczem, ale pod karą haniebnego wstydu
nie godzi się nie znać ziemi, na której się mieszka”
                                                                           Władysław Syrokomla
Takim oto mottem kierowali się trzej reprezentanci owocnego triumwiratu, Roman Świst, Mariusz Bogdański i Stefen Richter, a plonem ich współpracy jest książeczka pod tytułem „By historia łączyła” Jak łatwo się domyśleć dwaj pierwsi autorzy, to Polacy, zaś trzeci to Niemiec, ale łączy ich jedna ważna okoliczność  -  wszyscy trzej pochodzą z jednej gminy Walim. Książka nie jest historią samego Walimia. Gdyby tak było, to można by to przyjąć za rzecz normalną, bo Walim to duża gmina. Tymczasem w tej książeczce cała uwaga autorów skupia się głównie na przeszłości jednej wsi i jej przysiółka. W dodatku nosi ona obecnie nazwę, która może budzić grozę i wywoływać odczucia pejoratywne  - Dziećmorowice ( medal z kartofla dla tego kto to wymyślił), zaś przysiółek bardzo pozytywną  -  Nowa Wieś, po niemiecku Neudorfel, co jest już całkiem zrozumiałe. Nie będę się rozwodził na temat nazwy Dziećmorowic i zdumienia, że w powojennej Komisji Ustalania Nazw Miejscowych byli tacy znani językoznawcy jak prof. dr Stanisław Rospond i prof. dr Witold Taszycki. Dość obszerny wywód na ten temat znajdujemy w jednym z pierwszych rozdziałów książki, ale nie wynika z niego, skąd niemiecka nazwa wsi Dittmansdorf, skojarzyła się naszym naukowcom najpierw z nazwą Drzymałów, zamienioną w rok później, czyli w 1947 roku na Dziećmorowice. Prawdopodobnie skojarzono ją  z  legendarną epidemią dziesiątkującą najmłodsze pokolenie tej wsi. Jak się okaże po lekturze interesującej książeczki i jak to poznałem z autopsji, jest to wieś duża i bogata leżąca w niewielkiej odległości od Wałbrzycha, granicząca bezpośrednio z jego osiedlami – Rusinową, Kozicami i Poniatowem, wieś rozwinięta i nowoczesna, położona w otoczeniu malowniczych Gór Czarnych.
I co najważniejsze  -  wieś ma już swoją historię spisaną bardzo skrzętnie i szczegółowo przez wspomnianą trójkę autorską. Główny redaktor, znany w Wałbrzychu z podobnych opracowań historycznych, Roman Świst, miał do pomocy podobnego do siebie historyka niemieckiego, wywodzącego się z Nowej Wsi, który dostarczył wielu informacji w oparciu o źródła niemieckie, zaś przedsiębiorczy Mariusz Bogdański, założyciel lokalnego oddziału Stowarzyszenia Wspierania i Rozwoju Wsi „Ecoeurowieś” z siedzibą w Nowej Wsi postarał się o środki finansowe z projektu unijnego na wydanie książki.
Jak się okazuje nie mamy zbyt wiele w regionie wałbrzyskim takich wsi, które mogą się poszczycić książką o własnej historii. Ta książeczka spełnia swą rolę w całej rozciągłości. Jest w niej praktycznie wszystko, co warto wiedzieć o przeszłości swego miejsca urodzenia lub zamieszkania, a nawet znacznie więcej. Mamy ciekawe rozdziały o środowisku fizyczno-geograficznym, o losach politycznych, klęskach elementarnych, o ludziach zasłużonych, o rozwoju górnictwa i tkactwa, o dziećmorowickich zabytkach i pomnikach. Rzecz jasna, nie może być inaczej, że historia wsi, to w przeważającej mierze historia niemiecka. Nasza historia tej wsi, to czasy powojenne, bo o czasach piastowskich nie wiele wiemy. Z przeszłością niemiecką wiążą się też legendy, z których kilka przytaczają autorzy książki. Ta z nich, która zapadła mi w pamięci dotyczy nowowiejskiego likieru, którym zasłynął przysiółek Nowa Wieś, a jest to część Dziećmorowic w kierunku  Zagórza Śląskiego.
Tam to właśnie w XVII wieku zbudowana została karczma, za zgodą sołtysa, w oddaleniu od wsi, by nieobyczajne śpiewy nie docierały do uszu bogobojnych włościanek. A że w dodatku była ona postawiona na miejscu pochyłym, pozwalało to kmieciom po większym wypiciu łatwiej stoczyć się do swoich chałup.
Nadszedł czas, gdy karczma straciła swoich stałych bywalców. Przygnębiony właściciel nie mógł się z tym pogodzić, a oliwy do ognia dolewała żona. Zupełnie przypadkowo przyniósł  uzbierane na łące naręcze kwiatów i ziół by ją udobruchać, ale ona w złości wrzuciła je do garnka, gdzie zebrała paloną gorzałkę. I wówczas pojawiła się w izbie jakaś cudowna woń. Nadała ona sporządzanemu likierowi takiego zapachu i smaku, że karczma znów odżyła i wabiła jak dawniej klientów.
Przytaczam legendę w znacznym skrócie, a robię to, by zachęcić Czytelników mojego blogu do poznania jej w oryginale. Wystarczy udać się do bajecznego pensjonatu Mariusza Bogdańskiego, właśnie w Nowej Wsi (patrz wyżej), gdzie nie tylko można zdobyć książkę, ale też skorzystać ze swojskiego likieru, bo tajemnicze zioła i kwiaty nadal upiększają tutejsze łąki, a kto może znać lepiej tajemnicę sporządzania nalewki jak nie autor książki.
Powiadają, że od nowowiejskiego likieru głowa nie boli, a serce pulsuje optymizmem!

3 komentarze:

  1. W Dziećmorowicach pracowałam w Gromadzkiej Radzie Narodowej w roku 1969 gdzie Przewodniczącym GRN był pan W. Waśko
    bardzo miło wspominam te lata

    OdpowiedzUsuń
  2. O latach 60-tych jest wzmianka na str. 51. Jest tam wymienione nazwisko Władysława Waśko jako prezesa OSP, a także Elżbiety Waśko jako przewodniczącej koła Związku Młodzieży Wiejskiej. Jest też kilka innych nazwisk.
    Dziękuję za komentarz i cieszę się, że wywołałem dobre wspomnienia z minionych lat.

    OdpowiedzUsuń
  3. Stanisławie Elę Waśko pamiętam dobrze, mieszkała właśnie na początku Nowej Wsi za mostem, po prawej stronie, GRN to była moja pierwsza praca , sekretarzem była pani Helena Pytel, księgową pani Jasia Chojnacka, Jaś Oczkowicz był zootechnikiem a Włodek Binkiewicz agronomem. i może dlatego darze ten okres takim sentymentem, wszak upłynęło już tyle lat....Dziećmorowice się bardzo zmieniły .jak zresztą wszystko wokół nas
    pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń