To bardzo ekscytujące. W głuszyckiej restauracji „Stara Piekarnia” jej właścicielka Violetta Olszewska zdecydowała się nawiązać do chlubnych tradycji czasów stanisławowskich. Wprawdzie nie są to słynne „obiady czwartkowe”, ale podobnie jak w królewskich Łazienkach w czwartkowe wieczory mają się tu spotykać w bocznej galeryjce ludzie pragnący spędzić kulturalnie czas z muzyką, piosenką, poezją. Salka ta może też pełnić funkcję wystawową. Na początek nasza nowa mecenas kultury i sztuki uraczyła zaproszonych gości wystawą malarską „Sudeckie Anioły” Barbary Malinowskiej z Wałbrzycha. Artystka recytowała też napisane przez siebie wiersze Akompaniował jej na gitarze i dał koncert poezji śpiewanej „sudecki bard” Marcel Kambr. To wszystko o czym piszę odbywało się w eleganckiej scenerii stylowych mebli, elementów dekoracyjnych i koszów z kwiatami. Od samego początku dał się wyczuć podniosły nastrój wywołany wyjątkowością tego miejsca i zaproszonych gości. Salka była wypełniona po brzegi, obok osób z Głuszycy byli też mieszkańcy Jedliny-Zdroju (na czele z wiceburmistrzem) i Wałbrzycha. Nie pojawili się włodarze Głuszycy mimo serdecznego zaproszenia zapewne z powodu nadmiaru obowiązków służbowych. Barwne i sugestywne obrazki na ścianach, piękna poezja i wokalne popisy gitarzysty będą jak sądzę procentować równie dużą frekwencją w następne czwartki, bo wieczór był udany, o czym mówili wszyscy goście zaproszeni przez gospodynię lokalu na poczęstunek do pięknie przybranego i pachnacego szwedzkiego stołu.
Jest już gotowy program na pozostałe wrześniowe czwartki. Będą to wieczory z gitarą i piosenką Teresy Pietras z Jedliny-Zdroju, Arkadiusza i Macieja Korolików z Bystrzycy Kłodzkiej i Krzysztofa Janasa ze Świdnicy. Co będzie dalej, to się jeszcze okaże, ale na pewno nie braknie pomysłów na następne wieczory.
Czekaliśmy długo w Głuszycy na taką inicjatywę. Jest wielu mieszkańców, którzy mają dosyć zwariowanego świata polityki, reklam i tandetnej serialowej chałtury w naszych mediach. Mam tutaj na uwadze także telewizję państwową, która nie różni się wiele od stacji komercyjnych. Dobrze jest chociaż raz w tygodniu odetchnąć na chwilę w bezpośrednim kontakcie z kulturą, zapomnieć o codziennych troskach i kłopotach i uzmysłowić sobie, że świat może być łagodny, przyjazny, miły, a nie tylko taki jak w amerykańskich filmach, w których najważniejsze sceny odbywają się najczęściej z pistoletami przy głowach..
„Stara Piekarnia” wypełniła w Głuszycy wyraźną lukę w gastronomii. To restauracja w całym tego słowa znaczeniu, lokal serwujący całodzienne wyżywienie, z dobrą kuchnią, starannie wyposażony i zadbany, obszerny i estetyczny, z osobną salką balową i parasolami na świeżym powietrzu. Można się tu zatrzymać samochodem, a także i autokarem . Można lokal wynająć na narady, konferencje, uroczystości rodzinne, a jak się okazuje może też pełnić rolę ośrodka kultury .
Brakowało przez całe lata takiej restauracji, tak jak brakuje tego rodzaju imprez kulturalnych
Ku wiecznej czci i pamięci !
Dziekuję wszystkim za ten wieczór. Był dla mnie bardzo ważny bo rozpoczynał nowy, kulturalny:) etap w restauracji. Zapraszam w każdy czwartek na chwilkę oddechu od dnia codziennego...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Wiolka Olszewska Stara Piekarnia