Blog to miejsce do podzielenia się na piśmie z innymi internautami moimi fascynacjami. Dotyczą one głównie regionu wałbrzyskiego, w którym przeżyłem już ponad pół wieku Będę o nim pisał, dzieląc się z Czytelnikami moimi refleksjami z przeczytanych książek i osobistych doświadczeń związanymi z poznawaniem jego historii i piękna krajobrazów.

niedziela, 31 lipca 2011

Być optymistą



Kończy się tegoroczny lipiec, miesiąc wyjątkowy – w jednym miesiącu  pięć sobót i pięć niedziel, było kiedy świętować. A w dodatku to miesiąc urlopowy. I byłoby tak pięknie, gdyby nie anomalie pogodowe.
Patrząc na to co się działo i w Polsce, i na świecie, nie mam prawa narzekać. To nic że od wielu dni nie zdejmuję swetra, że ze słonkiem znamy się tylko z widzenia, że w szyby „deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny”. Mogło być przecież znacznie gorzej. Ominęły nas gwałtowne burze, wichury, trąby powietrzne, podtopienia i powodzie. Nie pozrywało linii energetycznych, nie brakowało prądu i gazu. Kalendarzowe lato jeszcze się nie skończyło, przed nami cały sierpień, a może i wrzesień, daj Boże słoneczny, ciepły, spokojny. Nie jest źle. Dość narzekania. Precz z malkontenctwem, ono nas dołuje, a przecież wokół nas majestatyczne góry. Polało  -  będą grzyby w lesie, będą cieple wieczory grillowe, będzie lato, bo musi być. Łaski nie robi.
Wpadł mi w oko grzbiet książki „Przygody dobrego wojaka Szwejka” Jarosława Haška. Nabyłem ją  bezpośrednio po którymś tam pobycie w Pradze. A książkę chciałem koniecznie mieć, gdyż tym razem miałem w Pradze okazję skorzystać z dobrodziejstw  gospody „Histinec u Kalicha”, niedaleko centrum „Na Bojišti 12-14”. To wesoły lokal, do którego gościnnie zaprasza manekin Szwejka przy wejściowej bramie. Złoty płyn chmielowy leje się tam strumieniami, a do tego smakowite dania mięsne, kotlety, gulasze, golonki, no i niezastąpiona niczym czeska gotowana kapusta o specyficznym słodkawo-kwaśnym smaku, a w ogóle obfity wybór wszystkiego czego dusza zapragnie, a kieszeń wytrzyma. No i oczywiście, czeska, nastrojowa muzyka sącząca się z głośników w równym tempie z kuflowym napojem. Być w Pradze, a nie być „u Kalicha”, to znaczy nigdy nie poczuć, nie doświadczyć i nie pojąć, skąd się brał ustawiczny, niewyczerpany, rozbrajający optymizm dobrego wojaka Szwejka. On się brał z prostego założenia, nigdy nie jest tak źle, aby nie mogło być jeszcze gorzej. Cieszmy się dniem dzisiejszym, nie myślmy o jutrze, tego nigdy nie da się przewidzieć, co będzie. Nie odkładaj na jutro tego dobrego,  co możesz przeżyć dziś. To najprostsze z prostych maksymy życiowe, a ile w nich głębokiej  mądrości życiowej. Pomyślmy przez chwilę o tym wszystkim, po dobrym obiedzie, przy niedzieli.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz