„Atramentem z serca mojego
literką rzymską i grecką
wypiszę trzciną na śniegu:
twarz twoja jest jak słoneczko
A wiosną - jaskrem wzdłuż drogi.
A w lecie - chmurami w lecie,
Przeczytają pisanie ptaki.
I rozniosą. Po całym świecie.
A może i w inny czas
w inne serca i w inne okna,
w czyjąś noc sierpniową brzmiącą jak bas,
w księżyc, w księżyc, rozśpiewany jak sopran.
(K. I. Gałczyński, „Sanie”)
Nie potrafię coś sensownego robić, o czymś rozsądnym myśleć, zająć się jakąś czynnością, która pozwoli stłumić smutek i żal, i krzyk protestu wobec okrucieństwa losu. Wpadł mi w ręce tomik „Poezji” Gałczyńskiego, a w nim końcowe strofy wiersza. Pomyślałem, że warto dedykować je Monice. Monice, która jeszcze parę dni temu w czasie miejskiego festynu próbowała wciągnąć dzieciarnię w Ogródku Jordanowskim do wspólnej zabawy - z kartonu, kolorowych papierów, kleju konstruowano kostki Rubika, później pokazano je na scenie jako przykład zdolności plastycznych dzieci i pożytecznego wykorzystania czasu.
Monika miała przed sobą całe życie. Dopiero wkraczała w nie z nadzieją, że wreszcie znajdzie swoje miejsce, by realizować mnóstwo pomysłów i ambitnych planów. Niestety, nawet w ostatnich momentach uciekającego życia nie mogła się zmartwić tym, że może utracić upragnioną pracę, bo jej wciąż nie miała Ale Ona wtedy myślała zapewne tylko o jednym - o swym małym, jasnowłosym syneczku, Stasiu. Czy możemy sobie wyobrazić, co się dzieje w duszy ludzkiej wyrywanej tak nagle z codzienności bytowania na ziemi?
Wciąż nie mogę w to uwierzyć, że Monika odeszła. Była po studiach dziennikarskich w Opolu. Wspólnie redagowaliśmy lokalną gazetę na zasadzie pełnego wolontariatu. Miała ambitne plany organizowania ruchu obywatelskiego na rzecz rozwoju miasta. W tym celu była inicjatorką utworzenia Stowarzyszenia Twórczy Łącznik Umysłów („Tłum”), którego została Przewodniczącą.
Wieść o tym, że zniknęła tak nagle nie daje spokoju. Nie wiemy jak to się stało, dlaczego nie udało się Jej uratować w szpitalu, czy był to tak głęboki zawał?
To się wszystko okaże z czasem, ale to nic nie zmieni. Jej już nie ma. Pozostały wspomnienia
Moniki zafrasowanej, zagonionej, koleżeńskiej, aktywnej i mimo kłopotów często uśmiechniętej.
Panie Stasiu, kolejna Osoba, która chciała "coś dobrego" :(
OdpowiedzUsuńtomek
Majestat śmierci poraża i budzi sprzeciw zarazem. Trudno pogodzić się nam ze śmiercią choć jako "zjawisko" jest czymś oczywistym. Jeszcze trudniej pogodzić się brakiem kogoś kto jest piękny duchowo, jest piękny wizualnie, pełen życia ,wewnętrznej radości, którą tak wyraziście pragnie przekazać otoczeniu. Nie miałem zaszczytu poznać Jej osobiście ale ból smutek i łzy są dla mnie czymś oczywistym. Jak po stracie Najbliższego. Z całego serca życzę aby ta forma przekazu jaki najrzadziej gościła na tym blogu. Pozdrawiam śląc ukłony i wyrazy najwyższego uszanowania WW
OdpowiedzUsuńSmutek i żal, współczucie, bezradność wobec tego czego się nie spodziewamy. Dlatego chylę czoła przed tym nieznanym...
OdpowiedzUsuńWD
Dziękuję za tak mądre i wzruszające komentarze. To podnosi na duchu. Dostrzegłem pozytywną stronę prowadzenia blogu. Człowiek nie jest sam, może się podzielić swoimi refleksjami. Staję się silniejszy, gdy mam takich Czytelników, zwłaszcza że to "nieznane" jest coraz bliżej...Serdecznie pozdrawiam ! Stan.
OdpowiedzUsuńZ przerażeniem przeczytałam tę tragiczną wiadomość. Jest mi tak smutno, że nie wiem, co napisać.
OdpowiedzUsuńStanisławie, napisałeś o smierci mądrze, refleksyjnie. Z wiarą, że Monika pozostanie wśród nas....
Wyrazy współczucia.
Sercem oddana głuszyczanom- Romana Więczaszek