Blog to miejsce do podzielenia się na piśmie z innymi internautami moimi fascynacjami. Dotyczą one głównie regionu wałbrzyskiego, w którym przeżyłem już ponad pół wieku Będę o nim pisał, dzieląc się z Czytelnikami moimi refleksjami z przeczytanych książek i osobistych doświadczeń związanymi z poznawaniem jego historii i piękna krajobrazów.

poniedziałek, 4 lipca 2011

Zagadkowa Kwatera A. Hitlera w Górach Sowich, część I


Powracam do niezwykle intrygującej i wciąż rozpalającej namiętności badaczy i zainteresowanych zagadki niemieckiej inwestycji militarnej w Górach Sowich pod koniec wojny, znanej pod kryptonimem "Riese", czyli "Olbrzym". To co napiszę jest efektem moich osobistych dociekań, w których listy pisane do mnie przez wrocławskiego emerytowanego oficera wojska polskiego, Jozefa Piszczka, odegrały decydującą rolę. Mam nadzieję, że ten trzyodcinkowy cykl pod wspólnym tytułem "Zagadkowa Kwatera A. Hitlera w Górach Sowich" wzbudzi zainteresowanie Czytelników.
To brzmi niezwykle atrakcyjnie  -  Ostatnia Kwatera Hitlera w Górach Sowich na Dolnym Śląsku - ma posmak zagadki i sensacji. Od razu wywołuje zaciekawienie, chęć bliższego poznania. Hitler miał liczne kwatery rozsiane po całej Rzeszy, a także na Ukrainie. W Polsce było i jest głośno o takiej kwaterze, ale na Mazurach  koło Kętrzyna. Wszyscy już oswoiliśmy się z widokiem betonowego bunkra prowadzącego do kętrzyńskich podziemi, wiemy że tam właśnie miał miejsce 20 lipca 1944 r. ostatni nieudany zamach na wodza III Rzeszy w wykonaniu szefa sztabu Armii Rezerwowej, płk. Clausa Schenka von Stauffenberga. Hitlera uratowała dębowa noga dużego stołu, która zamortyzowała siłę ładunku wybuchowego umieszczonego w walizce podłożonej pod stołem przez zamachowca. W Wilczym Szańcu spędził Adolf Hitler z przerwami 880 dni podczas II wojny światowej. To jest więcej niż dwa lata. Czuł się tam dobrze i bezpiecznie. Po co potrzebna mu była kolejna Kwatera, budowana zresztą od podstaw w miejscu nie tak wyludnionym jak Gierłoża?
 Potrzeby i ambicje Adolfa Hitlera  na Dolnym Śląsku mógł z powodzeniem zaspokoić monumentalny zamek Książ pod Wałbrzychem wraz z potężnymi schronami w podziemiach zamkowych. Niezwykle trudna i kosztowna budowa „Olbrzyma” polegająca na drążeniu podziemnych korytarzy promieniście z różnych stron w masywie Włodarza, zmierzających do wspólnego przewidzianego w środku masywu centrum, to przedsięwzięcie przerastające potrzeby zwykłego podziemnego schronu dla sztabu wojskowego III Rzeszy. Dlatego logicznym wydaje się poszukiwanie zupełnie innego celu tej inwestycji.
Tymczasem odkrycie tajemniczej inwestycji militarnej „Riese” w Górach Sowich już od samego początku utożsamiano z budową kolejnej kwatery. Takie przeznaczenie tej budowy sugerował Zygmunt Mosingiewicz w swoich artykułach z 1947 roku w „Słowie Polskim”, a później wielu innych dziennikarzy, badaczy, autorów książek
Interesujący się tym tematem Wrocławianin, emerytowany wojskowy Józef Piszczek, od lat stara się sprowadzić dyskusję dotyczącą prawdziwego celu budowy na właściwe tory. Denerwują go autorytatywne opinie naukowców, autorów książek, a także przewodników wycieczek turystycznych, że miała to być kolejna kwatera Hitlera w Górach Sowich. To właśnie Józef Piszczek nazwał te opinie bajeczką dla naiwnych turystów odwiedzających lochy, twierdząc że nie ma to nic wspólnego z rzeczywistością. I przedkłada przekonywujące, logiczne przesłanki o zupełnie innym przeznaczeniu obiektów. Warto się przyjrzeć bliżej jego argumentom, aby być bardziej ostrożnym w formułowaniu sądów.
Na początek trzeba przyjrzeć się bliżej osobie inż. Antoniego Dalmusa towarzyszącego Zygmuntowi Mosingiewiczowi w jego wyprawach w Góry Sowie .Oto co pisze Józef Piszczek na ten temat:
„O Dalmusie napisano już dużo, ale nie ustalono kim on faktycznie był i co robił w czasie wojny. Inż. Mazur w sprawozdaniu z 28. 05. 1947 r. napisał, że przesłuchiwał Austriaka o nazwisku Dalmus. Inspektor penetracyjny Przedsiębiorstwa Poszukiwań Terenowych we Wrocławiu, Marian Biatasik w sprawozdaniu z 31.03. 1948 r. też potwierdza, że Dalmus był Austriakiem, ale inny inspektor tego samego przedsiębiorstwa, Feliks Pluciński w sprawozdaniu z 27.11. 1948 r. napisał, że Dalmus był Niemcem.
Również funkcja służbowa (stanowisko pracy) i zakres wykonywanej przez niego pracy w Górach Sowich były opisywane niejednoznacznie. Mosingiewicz pisał, że Dalmus był projektodawcą, a w innym miejscu napisał, że był on jednym z współtwórców tego podziemnego miasta. Inż. Mazur napisał, że Dalmus był kierownikiem budowy obiektu w Głuszycy, przewidzianego na kwaterę Hitlera. Sprawozdanie władz wojskowych z 10. 11. 1954 r. ma takie zakończenie: „Powyższe dane opracowałem na podstawie wywiadu miejscowych władz terenowych oraz inż. Dalmusa Antoniego, który pracował przy budowie w.w. obiektów jako jeden z inżynierów budowy i po wyzwoleniu pozostał w Polsce (nie umie mówić po polsku).”
Dalmus urodził się w Wiedniu i ukończył dwie wyższe uczelnie. Dlatego trudno zrozumieć dlaczego ten wykształcony Austriak (?) pozostał po wojnie w Polsce, a także dlaczego Dalmus „poszedł pracować dla resortu Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego”, a funkcjonariusze SB darzyli go tak wielkim zaufaniem.
Ciekawa jest również sprawa, dlaczego dziennikarze „w ciemno” powtarzali opowiadania Dalmusa bez najmniejszej wątpliwości, chociaż na zdrowy rozum było widać, że opowiada bzdury…
Pierwsze informacje o kwaterze Hitlera w Górach Sowich ukazały się w r. 1947. Dalmus opowiadał i pokazywał obiekty w górach, a dziennikarze i urzędnicy państwowi bezkrytycznie z tego korzystali. Był on jedynym źródłem informacji, bardzo wiarygodnym, bo był „budowniczym” tych obiektów, mógł więc mówić i pokazywać to co chciał.”
Warto dodać, że tajemnicą pozostają dalsze losy inż. Dalmusa, gdzieś się rozpłynął pod koniec lat 50-tych, kiedy już spełnił swoje zadanie.
W dalszej części listu, który otrzymałem od Józefa Piszczka, przytacza on szczegóły jak rozwijała się w prasie i publicystyce „złota myśl” wywodząca się od inż. Dalmusa o wyłącznym przeznaczeniu inwestycji jako kwatery Hitlera. Tę tezę przejął Leon Kucharzewski, który w marcu i kwietniu 1951 roku  w Słowie Polskim” konfabulował jeszcze dalej, pisząc o budowanej z pośpiechem w Górach Sowich nie tylko „jaskini Hitlera”, ale o pomieszczeniach dla wszystkich rodzajów wojsk Wehrmachtu. Warto przytoczyć za J. Piszczkiem kilka frapujących cytatów z artykułów Kucharzewskiego:
- „ogromne, podziemne miasto, przeznaczono na siedzibę głównej kwatery wojsk hitlerowskich i na kryjówkę największych zbrodniarzy świata”,
- „natknęliśmy się najpierw na kwaterę głównodowodzącego flotą”,
- „do podziemnej siedziby Göringa prowadzi pięć wejść w Jugowicach. Göring budował miasteczko większe od osiedla Hitlera. Trzecia co do wielkości jest kwatera Gebelsa..”
- „Keitel wybrał dla siebie miejscowość Ludwikowice, gdzie miała powstać główna kwatera piechoty i … kawalerii”,
- „Głowna kwatera Hitlera… prowadzą do niej dwa wejścia: jedno z Walimia, drugie z Kolc”,
- „Kwatera Hitlera składa się z trzech obiektów: jednego na powierzchni ziemi i dwóch pod ziemią. Oddziały te wyglądają jak trzy miasteczka stojące jedno nad drugim. Miała je wszystkie łączyć winda”.
Trudno się dziwić fantazjom dziennikarza, skoro i jego wyraźnie zaskoczył ogrom i rozmach tej inwestycji, daleko  wykraczającej poza potrzeby samego sztabu generalnego wodza III Rzeszy.
A potem - kwatera Hitlera w Górach Sowich - zakorzeniła się na stałe w publikacjach zarówno popularnonaukowych jak i naukowych. Potwierdzeniem tej tezy były cytaty z dostępnych wypowiedzi dygnitarzy z otoczenia Hitlera na czele z Albertem Speerem, ministrem do spraw uzbrojenia i amunicji III Rzeszy. Wszyscy oni zgodnym chórem utrzymywali, że była to kolejna FHQ ( Führerhauptquartier), czyli Główna Kwatera Führera.
Tymczasem wiele na to wskazuje, że był to tylko kamuflaż. Chodziło o utajnienie faktycznego celu budowy, którym była podziemna fabryka nowoczesnej broni, aby się nie powtórzyła historia z Penemünde, gdzie angielskie Lancastery 17 i 18 sierpnia 1943 r. zbombardowały doszczętnie także przecież utajnioną, ale naziemną fabrykę nowoczesnych rakiet V1 i V2, rozwiewając na zawsze mit o niemieckiej Wunderwaffe. Inż. Dalmus mógł mieć poruczone specjalne zadanie zmylenia tropu, zwłaszcza że w momencie wycofania się Niemców z terenu Gór Sowich istniała nadzieja na szybki powrót i dalszą kontynuację inwestycji, od której mógł zależeć sukces militarny Niemiec w tej wojnie.
Sprawa inż. Anthona Dalmusa (niektórzy publicyści podają to nazwisko z literą „o” - Dolmusa) jest tylko jednym z argumentów stawiających pod znakiem zapytania oficjalny, według źródeł sztabu Hitlera, cel i przeznaczenie budowy podziemnego miasta w masywie Włodarza. O innych przesłankach przytoczonych w liście Józefa Piszczka z Wrocławia w następnym poście.  

3 komentarze:

  1. Witam!Te inormacje,które przytaczasz calkowicie zmieniają moją dotychczasową wiedzę na temat podziemnych korytarzy w Górach Sowich.Z niecierpliwością będę oczekiwal na kolejne dwa odcinki.A swoją drogą na ile prawdziwe są informacje jakie uzyskaleś od pana Józefa Piszczka?Jeżeli są one prawdziwe to dlaczego ukazuje się tyle różnych i nieprawdziwych informacji?.Takie informacje są dezinformacją.Pozdrawiam Bronek

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspaniała wiedza, informacje na czasie. Prawdopodobnie nikt z Polaków do końca nie rozszyfruje niemieckich planów. Ale czekam na dalsze posty w tym temacie...

    OdpowiedzUsuń
  3. Zachęcam do przeczytania dalszych postów, które jak sądzę wyjaśnią wszystkie wątpliwości. Bardzo ważną jest książka Jerzego Rostkowskiego "Podziemia III Rzeszy", która ukazała się niedawno, potwierdzająca w całej rozciągłości militarno-przemysłowe przeznaczenie podziemnej budowli w G. Sowich, a także wnosi rewelacyjne wiadomości o podziemiach Wałbrzycha. Pisałem o tym w majowym poście "Wałbrzych jakiego nie znamy"

    OdpowiedzUsuń