Blog to miejsce do podzielenia się na piśmie z innymi internautami moimi fascynacjami. Dotyczą one głównie regionu wałbrzyskiego, w którym przeżyłem już ponad pół wieku Będę o nim pisał, dzieląc się z Czytelnikami moimi refleksjami z przeczytanych książek i osobistych doświadczeń związanymi z poznawaniem jego historii i piękna krajobrazów.

poniedziałek, 11 lipca 2011

Muzeum domowe


 Na początek potrzebny jest pomysł. Od pomysłu  -  do przemysłu, mówi znane porzekadło. Jeśli obejrzymy się wokół siebie, zbadamy swoje możliwości i nabierzemy przekonania, że to jest to, co chcemy robić i co chcemy osiągnąć, to oznacza, że zrobiliśmy pierwszy krok. A dalej potrzebna jest odrobina pasji kolekcjonerskiej, choć niektórzy mówią, że ona rodzi się i rozwija z biegiem czasu. Nie może to być „słomiany ogień”, ale długotrwałe, konsekwentne działanie, z wykorzystaniem telefonu, internetu i innych mediów. No i potrzebne są odpowiednie warunki domowe, osobny salonik, poddasze, pakamera. Istotą muzeum jest ekspozycja, trzeba mieć miejsce na jej usytuowanie.
W muzeum domowym zbieramy dobra kultury, różnego rodzaju pamiątki. Nie muszą to być zabytki. One stanowią bogactwo prawdziwych muzeów lub skansenów. W naszym muzeum domowym gromadzimy eksponaty, które chcemy uratować przed zniszczeniem, zachować na pamiątkę i umożliwić ich obejrzenie nowym pokoleniom.
Idea muzeów domowych nie jest nowa. Znana jest w Polsce z czasów międzywojennych. Po wojnie w Polsce Ludowej nie była w sposób szczególny pielęgnowana i popularyzowana. Ruch w tej dziedzinie kultury ma miejsce w ostatnich latach. Na Dolnym Śląsku znalazł swoich promotorów w osobach dr Ryszarda Gładkiewicza z Uniwersytetu Wrocławskiego i Bronisława Kamińskiego, dyrektora Muzeum Kultury Ludowej w Kudowie Zdroju. Wokół nich gromadzą się właściciele muzeów domowych i kolekcjonerzy z Dolnego Śląska na zasadzie dobrowolności, a ich liczba z roku na rok rośnie. Swego rodzaju „grupa partnerska” spotyka się  trzy, cztery razy w roku na zajęciach warsztatowych w kolejnych muzeach domowych, których jest na D. Śląsku kilkanaście, a raz do roku odbywa się w Kudowie-Zdroju Forum Muzeów Domowych. W tym roku będzie to już IV Forum, a jego novum polega na tym, że będą w nim uczestniczyć goście z Czech, Słowacji i Ukrainy.
O muzeum domowym Jerzego Rudnickiego w Łomnicy napisałem obszernie w jednym z majowych postów. Dziś parę słów zachęty dla potencjalnych założycieli domowego muzeum pod wpływem najświeższych wrażeń z warsztatów, które miały miejsce w Legnicy w nowo otwartym muzeum pana Edwarda Krakowskiego, właściciela firmy „Krakmet” przy ul. Poznańskiej 29K.
To swoiste muzeum, do jakich zakładania gorąco zachęcam. Jest to muzeum związane jak najściślej z tradycjami rodzinnymi. Rodzina Krakowskich ma się czym szczycić. Wywodzący się z Lwowskiego, nieżyjący już senior rodu, Piotr Krakowski, zdobył sławę i uznanie w Polsce międzywojennej jako niezwykle pracowity i wszechstronnie utalentowany rzemieślnik, wynalazca. Tę pasję odziedziczył po nim gospodarz warsztatów, inż.  Edward Krakowski. W Legnicy jest szanowanym i cenionym biznesmenem, a ścianę jednego z pomieszczeń biurowych zdobi znaczna ilość różnego rodzaju dyplomów, listów gratulacyjnych z tytułem honorowego obywatela Legnicy na czele. Z pomocą żony, też inżynier i trzech córek (wszystkie po wyższych studiach) zdecydowali się urządzić muzeum, którego eksponaty stanowią pamiątki rodzinne z czasów przedwojennych (narzędzia, urządzenia, maszyny,  naczynia, albumy, stare książki, fotografie, detale małej architektury). Dodatkowo w zbiorach muzeum znalazły się obrazy zaprzyjaźnionego z rodziną Krakowskich, legnickiego artysty- malarza, Henryka Jana Bacy.
Myślę, że jest to rzecz bezcenna, kultywowanie tradycji rodzinnych, odnoszenie się z szacunkiem i sentymentem do pamiątek ogniska domowego, gromadzenie tego wszystkiego, co wiąże się z dobrymi wspomnieniami z przeszłości. Ileż rodzin czyni to w skrytości, przechowuje w zakamarkach swego domu, na strychach lub w piwnicach. A tu przecież nie o to chodzi, aby trzymać to wszystko dla siebie, spróbujmy pokazać to innym. Tylko w ten sposób możemy wzajemnie się wzbogacać i wychowywać w duchu patriotyzmu „małych ojczyzn”.
Ponieważ pozostał mi jeszcze jeden ciekawy wątek z wycieczki do Legnicy, powrócę do niego w następnym poście.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz