Organizatorzy warsztatów w muzeum domowym pp. Krakowskich w Legnicy przygotowali niespodziankę. Był nią wyjazd do Bobrowa, niedaleko od Legnicy oddalonej wsi. Legnickie może zachwycić położonymi na równinnych terenach, otoczonych lasami lub przynajmniej bujnymi kępami drzew i krzewów, uroczymi wsiami. Podążają one coraz szybciej ścieżkami nowoczesności. W każdej z nich można znaleźć nowo zbudowane domy tonące w kwiatach i ozdobnych krzewach, prawdziwe oazy ciszy, zadumy, komfortu.
Do takiego miejsca podziwu i swobodnej kontemplacji nad pomysłowością odbudowy wolno stojącego parterowego domku państwa Aszurkiewiczów, zostaliśmy zaproszeni z innego powodu. Otóż gospodarze domku okazali się mecenasami sztuki. Od pewnego czasu urządzają w specjalnym saloniku ciągnącym się wzdłuż całego budynku, a także na jego zewnętrznej ścianie galerie obrazów legnickich artystów malarzy, zawodowców i amatorów. Jest to szczególny rodzaj działalności kulturalnej, bo dzieje się w maleńkiej wioszczynie, w autentycznym plenerze, w otoczeniu zieleni drzew owocowych, iglaków i bujnej trawy. Ozdobą ogrodu jest bogato zdobiona altana oraz porozstawiane tu i ówdzie drewniane rzeźby figuralne miejscowego artysty-rzeźbiarza. Tym razem mieliśmy okazję podziwiać grafikę przyjaciela gospodarza domu,. Jana Hieronima Bocheńskiego. Znalazły się też na wystawie symboliczne obrazy H. J. Bacy . W ten sposób mogliśmy poznać dzieła dwóch liczących się legnickich twórców. Ale myślą przewodnią tej wycieczki było też pokazanie rozmaitości pomysłów wokół idei muzeów domowych. Uczynienie z domku na wsi (bo gospodarze są inżynierami związanymi z legnicką miedzią) miniaturowej „świątyni sztuki”, to pomysł godny podziwu i naśladowania. Przypomina on nieco znaną z literatury i związaną z „Weselem” Wyspiańskiego bronowicką chatę, ale nie ma nic wspólnego z młodopolskim chłopomaństwem inteligentów z Krakowa. To co robi Ryszard Aszurkiewicz wraz z żoną, to autentyczna próba rozbudzenia potrzeby obcowania z kulturą w środowiskach inteligencji technicznej dużego miasta, jakim jest Legnica. A każda wycieczka poza miasto, to tylko dodatkowa atrakcja, zwłaszcza, gdy bezpośredni kontakt z kulturą ma miejsce w takiej „świątyni sztuki i natury” jak domek Aszurkiewiczów w Bobrowie.
Dlaczego o tym wszystkim piszę. Otóż dlatego, że śnią mi się takie muzea domowe w naszym regionie wałbrzyskim, a wiem że są u nas, podobni do Jerzego Rudnickiego entuzjaści, są też warunki do ich tworzenia. Potrzebna jest iskra, która rozpali ogień. Może właśnie ten post na moim blogu okaże się taką iskrą bożą. Może. Ach, ja marzę …!
P.S. Niestety, nie mam zdjęć z Bobrowa, mój post ozdobiłem fotkami z moich okolic, też urzekających urodą. .
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz