Blog to miejsce do podzielenia się na piśmie z innymi internautami moimi fascynacjami. Dotyczą one głównie regionu wałbrzyskiego, w którym przeżyłem już ponad pół wieku Będę o nim pisał, dzieląc się z Czytelnikami moimi refleksjami z przeczytanych książek i osobistych doświadczeń związanymi z poznawaniem jego historii i piękna krajobrazów.

poniedziałek, 2 lipca 2012


To się nazywa  -  mieć pasję


Nie wiem, czy potrafię napisać coś nowego. Podejrzewam, że o tym miejscu i jego właścicielach napisano już wiele.  To państwo Irena i Andrzej Jędrzejczakowie z Wojborza w gminie Kłodzko, zdobywcy trzy lata temu pierwszego miejsca na Dolnym Śląsku w konkursie na najpiękniejszą zagrodę ogłoszonym przez Marszałka Województwa Dolnośląskiego. „Trąbiły” o tym wszystkie media. Pojawiły się sążniste artykuły w prasie.
Teraz się dopiero o tym dowiedziałem. W gąszczu informacji płynących z mediów można się dziś zgubić. Podejrzewam że także większość Czytelników mojego blogu też o tym nie słyszała. Natomiast pod wrażeniem tego co zobaczyłem uważam, że pisać o tym trzeba. Dobrze jest wiedzieć, że blisko nas istnieje takie miejsce, w którym czas się zatrzymał gdzieś tam w początkach XIX stulecia i promieniuje nadal z niespożytą energią.

Wojbórz (niemieckie Gabersdorf), to długa, pięknie położona wieś w gminie Kłodzko, ciągnąca się prawie 5 kilometrów w Obniżeniu Łącznej, sięgającym grzbietów Gór Bardzkich. Tu właśnie można podziwiać bukowo-jaworowy „Las Wojborski” będący pozostałością pierwotnego lasu dolnoreglowego. Gospodarstwo państwa Jędrzejczaków jest prawie na końcu wsi przy drodze do Barda i Kłodzka.
Gdybyśmy wyburzyli dwa zabudowania gospodarcze (wozowni i stodoły) zasłaniające piętrowy budynek mieszkalny i dawną oborę, zaadaptowaną obecnie jako obszerna jadalnia dla gości, z ekspozycją starych mebli, zastawy stołowej, obrazów, cennych staroci i olbrzymiastego, stylowego kominka, mielibyśmy przed oczami coś przypominającego dawne dworki ziemiańskie. Ale to skojarzenie nasuwa mi się głównie pod wrażeniem tego co zobaczyłem wewnątrz budynków. Państwo Jędrzejczakowie nabywając w 2002 roku zrujnowane gospodarstwo rolne zdecydowali się zachować w całości jego zewnętrzną architekturę jako dobry przykład sudeckiej zabudowy kmiecej. Stanowi ona zamknięty czworobok z wewnętrznym dziedzińcem (patio), który jednakowoż w gospodarstwach chłopskich był typowym podwórkiem z gnojownikiem i miejscem do karmienia drobiu. Dziś dziedziniec porasta kępa różnorakich krzewów i iglaków przypominająca naturalny ozdobny, zielony skalniak. Wozownia spełnia funkcję garażu, w stodole jest warsztat stolarski i zagroda dla kóz, dawna stajnia stała się salonem jadalnym obok którego przechodzimy na drugą stronę gospodarstwa, na duży,  zawieszony nad głębokim jarem, taras. I to jest miejsce, którego obejrzenie wyjaśnia w zupełności, dlaczego państwo Jędrzejczakowie zdecydowali się tu osiąść na stałe. Widok z tarasu na rysującą się pierścieniem ścianę  lasu na zboczach jaru, z błyszczącą w dole taflą stawu, przepiękna zieleń trawników, kęp krzewów i rozmaitości mieszanego lasu, to wszystko w promieniach letniego słońca, zapiera dech w piersi. Można tak stać i podziwiać, albo też pospacerować po ogrodzie różanym, chlubie gospodyni domu, bądź też usiąść  na dłużej pod  rozpostartym parasolem i napawać się pięknem przyrody.
Nie potrzeba nic więcej, by zachęcić ludzi szukających piękna przyrody, spokoju i ciszy do wybrania tego właśnie miejsca na „wczasy pod gruszą”. Jak przystało na gospodarstwo agroturystyczne są tutaj nowocześnie urządzone pokoje (8 miejsc noclegowych) jest siłownia i hydromasaże i są nad wyraz gościnni gospodarze. Jest ponadto rzecz, która wybiega daleko poza standardy typowych gospodarstw agroturystycznych. Nosi ona nazwę  -  muzeum domowe. To co udało się gospodarzom zgromadzić i wyeksponować w swojej rezydencji budzić może podziw i zdumienie, a ponieważ państwo Irena i Andrzej potrafią o tym opowiadać bez końca jasnym jest, że najlepiej się tu wybrać przynajmniej na kilka dni. Mamy więc w salonikach: „porcelanowym” różnorodne okazy, jak sama nazwa wskazuje” wyrobów porcelanowych, a w saloniku kryształowym  -  kryształowych. Mamy bezcenne obrazy różnych twórców, krajowych i zagranicznych. Mamy interesujące zbiory biblioteczne, mamy haftowane obrusy i koronki, atrakcyjne zastawy stołowe. I mamy to, co może wzbudzić nutkę zazdrości (i jest ona całkowicie uzasadniona)  -   wspaniałe antyczne meble ( biedermeiery, ludwiki itp.). Co jeszcze nam potrzeba, by poczuć się jak kresowy dziedzic podolski?
O tym mógłby nam opowiedzieć redaktor jednego z najlepszych kwartalników społeczno-kulturalnych na D. Śląsku – „Almanachu Kudowskiego”, a zarazem współtwórca ruchu muzeów domowych, Bronisław MJ Kamiński, wywodzący się właśnie z Podola. To On jest jednym z pomysłodawców odbywających się cztery razy w roku warsztatów w ramach utworzonej już sieci muzeów domowych Dolnego Śląska. Takie warsztaty miały ostatnio miejsce w gospodarstwie państwa Jędrzejczaków w Wojborzu.
Nosi ono nazwę  -  „Pasja” i nazwa ta mówi sama za siebie. Jego założyciele zaczynali od podstaw, bo kupili sypiące się zabudowania zdewastowanego gospodarstwa rolnego. Odnowa, restauracja, przebudowa kolejnych obiektów, to początek „drogi cierniowej”. Dalej potrzeba było wypełnić to wszystko „treścią”, czyli wszystkim co nosi znamiona antyku. Trzeba było konsekwentnie zmierzać do celu, którym było ucieleśnienie młodzieńczych ideałów. Bez wątpienia budowa czegoś nowego kosztowałaby znacznie mniej i finansowo, i fizycznie, i psychicznie. Ale jeśli się ma taką pasję.
Tylko ludzie z pasją potrafią robić coś wielkiego. Powinniśmy umieć ich docenić. W warsztatach uczestniczyłem z twórcą naszego głuszyckiego „muzeum domowego” Jerzym Rudnickim z „Łowiska Pstrąga” w Łomnicy, też pasjonatem. W gronie twórców „muzeów domowych” jest ich znacznie więcej. Jestem z tego dumny, że poznałem tak wspaniałych ludzi.

3 komentarze:

  1. Pięknie Pan opisuje gospodarstwo państwa Jędrzejczaków, tylko brakuje mi zdjęć. Tak zaciekawił mnie ten post,że wystukam w Googlach podaną nazwę miejscowości z bazą noclegową, żeby osobiście zobaczyć piękno tego miejsca. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak, to jest moja "pięta Achillesowa". Nie robię sam zdjęć, korzystam z dorobku innych fotografów, ale nie zawsze znajduję odpowiedni materiał. Fotografie, które zamieszczam w blogu bardzo często stanowią tylko ozdobę, a nie koniecznie wiążą się tematycznie z treścią postu.
    Gospodarstwo "Pasja" w Wojborzu ma swoją atrakcyjną stronę. Warto na nia zajrzeć. Pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję bardzo. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń