Po drugiej stronie
Włodarza
Z Głuszycy do Walimia jedziemy
okrężną drogą przez Jedlinkę, Olszyniec, Jugowice. Znacznie bliżej byłoby
ścieżkami leśnymi nad stawami do Przełęczy Marcowej, a dalej czerwonym szlakiem
Orłowicza. Ale tę trasę możemy pokonać tylko mocnym „łazikiem”, a najlepiej
pieszo. Walim leży dokładnie na wysokości Głuszycy, ale po drugiej, wschodniej
stronie masywu Włodarza.
Z Jugowic do Walimia wiedzie
jeszcze jedna droga, nie tak dobra, znacznie mniej uczęszczana, ale za to
prowadząca jednym z najpiękniejszych miejsc w Górach Sowich. To droga przez Dział Jawornicki.. Na mapie widać ją
jak na dłoni. Jest prawie równoległa do tej głównej drogi z Jugowic do Walimia,
tylko że niższej kategorii i prowadząca przez „dzikie” tereny zagubione w gąszczu
lasów i gór. Najlepiej jechać tedy „maluchem” lub rozłożyć „malucha” na części
i wziąć go do plecaka.
Miłośnicy pięknych widoków
górskich i miejsc oddalonych nieco od skupisk wiejskich, ewentualnie kierowcy,
którzy cenią sobie ryzyko, powinni wybrać drogę przez Jawornik. W Jugowicach
skręcamy zaraz za mostem nad Bystrzycą w prawo, pozostawiając budynek szkoły po
lewej stronie i jedziemy sobie przez wieś lekko w górę. Zapewniam, im wyżej,
tym ciekawiej. Dopiero tam rozpościerają się widoki, że dech zapiera. Od
niedawna prowadzi tędy trasa do kolejnej atrakcji turystycznej w Górach Sowich
(obok Rzeczki i Osówki), mianowicie - Włodarza.
Jest to największy kompleks podziemnych sztolni, świetnie zagospodarowany,
robiący duże wrażenie. Odkąd podziemia pod Włodarzem zostały oddane do użytku,
droga przez Przełęcz Jawornicką stała się bardziej uczęszczana. Być może dzięki
temu pokryta asfaltem, po którym jedzie się jak autostradą A-2 na Stadion
Dziesięciolecia, przepraszam, rozpędziłem się
- Stadion Narodowy ( najpewniej
imieniem Kazia Górskiego, a może jak się coś zmieni – Waldka Fornalika). A
ponadto trzeba uważać, by się zanadto nie rozpędzać, bo to jest tylko i
wyłącznie jedna ścieżka autostrady. Jak jedzie z naprzeciwka „wypasiona bryka”,
najlepiej się zatrzymać i przenieść „malucha” z drogi, co można zrobić we dwóch
Pudzianów, ewentualnie w czterech Supronów. Ci którzy przejadą tą drogą choć
raz, mimo wszystko, wracają tutaj jak najczęściej, bo droga prowadzi wśród gór
urzekających urodą i niezwykłością. Trudno się dziwić, że coraz więcej ludzi z
dużych miast nabywa tu działki budowlane
i stawia coraz to piękniejsze dacze, natomiast niewątpliwi „entuzjaści
przyrody” wyznaczają sobie tutaj trasę, np. z Głuszycy do Walimia i jadą z
duszą na ramieniu leśnymi duktami, podziwiając mimochodem piękno krajobrazów.
Jadąc tą drogą trzeba koniecznie
trzymać nerwy na wodzy i nie ulegać zwątpieniu. Droga bezwzględnie doprowadzi
do gęsto zaludnionej wsi. Nawet u samej góry w momencie rozgałęzienia, można śmiało zagrać w marynarza.
Obojętnie, czy pojedziemy w lewo, czy w prawo, dotrzemy do celu, a jest nim,
nie waham się tego powiedzieć - jedna z najpiękniej położonych w Sudetach
miejscowości. Nie wiem dlaczego, czy z zupełnego przypadku, czy przekory -
nazwana zagadkowo i deprymująco -
Walim. Gdyby autor tego pomysłu był prorokiem,
nie zdziwiłbym się wcale. Walim wciąż jeszcze straszy rozbebeszonymi
ruinami wielkiej fabryki, to za mało powiedziane, wielkiego kompleksu
fabrycznego, słynnego na świecie przedsiębiorstwa lniarskiego, które legło w
gruzy, gdy tylko nastała nowa Polska, III Rzeczpospolita, wyzwolona, demokratyczna,
solidarna. Nie będę się rozpisywał o swoistym paradoksie tego zdarzenia. Wolna
Polska przyniosła klęskę gospodarczą dla tej położonej w górach, pozostawionej samej
sobie, bezsilnej i bezradnej miejscowości, o dziwnej nazwie Walim Tak, dziś
jeszcze wciąż można mówić o tej cudownie
położonej w górach wsi - że jest to Walim, ale do zawalenia jest już niewiele.
Z zakładów włókienniczych nie zostało nic, (tylko ruiny) z sypiących się
budynków publicznych i mieszkalnych też coraz mniej. Gmina Walim się odradza,
powstaje z martwych, promieniuje i zachwyca. Ale wciąż jeszcze razi
kontrastami. To tak jakby pięknie zagospodarowane i utrzymane ogrodnictwo
zostało zarzucone szpetnymi odpadami.
droga do raju |
Pisałem już o tym i będę to
powtarzał jak buddyjską mantrę - Walim,
to dla Wałbrzycha małe Zakopane. Mógłby Wałbrzych powalczyć tak samo jak powojował o
odzyskanie grodzkości, by zmienić nazwę Walimia. Niechby to było Odkopane, niechby było Sowia Głowa, a może Nowy Walim. Nie
będę na kolanie wymyślał nowej nazwy Walimia. Niech zrobią to inni, jeśli
uznają za celowe. Ale Wałbrzych powinien dostrzec nieograniczone możliwości w
zakresie rekreacji i wypoczynku swoich mieszkańców, zwłaszcza wypoczynku
sobotnio-niedzielnego, w tej tak blisko siebie położonej miejscowości.
Natomiast, pokąd starczy mi sił
powalczę o pozytywną promocję tego miejsca na naszej ziemi wałbrzyskiej. Nie
będę wymyślał argumentów. Mam tylko jeden. Trzeba tu przyjechać, popatrzeć na
Walim z góry, obojętnie z jakiego miejsca widokowego i trzeba mieć oczy szeroko
otwarte.
Walim to w ogóle - ziemia
nieznana, albo też ziemia obiecana, tak samo jak dla Mojżeszowych Izraelitów
biblijna Palestyna Wcale nie trzeba zbyt wiele czasu, by Walim stał się znanym
w całym kraju ośrodkiem rekreacji, turystyki i wypoczynku, trzeba tylko
pozwolić, zachęcić i pomóc ludziom w przejmowaniu inicjatywy i realizowaniu
swej przedsiębiorczości. Potrzeba też nowego Mojżesza – Polonusa, który sprawi,
że skrawek tego uroczyska się zapełni latem -
letnikami, a zimą – miłośnikami zimowego szaleństwa. Walim, to nasza
dolnośląska „ziemia obiecana”. A historia jak wiadomo „kołem się toczy”.
To tyle „na gorąco” zebranych
refleksji jakie nasunęły mi się z niedzielnej wycieczki do Walimia drogą przez
tzw. Dział Jawornicki. Mam nadzieję, że pisząc o tym sprawiłem satysfakcję
i Jedlińskiej Kopie, i Jawornikowi, i Mosznej, położonym w masywie Włodarza w
Górach Sowich, bo wszystkie one
wyznaczają od zachodu granice Działu Jawornickiego, tak jak od południowego
wschodu mniej znane wierzchołki głównego masywu Gór Sowich z Wielką Sową na
czele. I co najważniejsze - dosłownie parę kilometrów spacerkiem na
zachód szlakami lub duktami leśnymi, po drugiej stronie Jawornika, w kolejnej
kotlinie górskiej, leży moje miasto – Głuszyca, tak samo pięknie położone i
czekające na swoich Mojżeszów.
Fot. pocztówki B. Ranowicza i fot. Violi Torbackiej.
Bardzo się cieszę, że znalazłam tego bloga. Miło jest dla odmiany poczytać osobiste przemyślenia, o wiele przecież cenniejsze niż wszystkie suche fakty zawarte w licznych przewodnikach zagracających mi półki :)
OdpowiedzUsuńPozdrowienia