Blog to miejsce do podzielenia się na piśmie z innymi internautami moimi fascynacjami. Dotyczą one głównie regionu wałbrzyskiego, w którym przeżyłem już ponad pół wieku Będę o nim pisał, dzieląc się z Czytelnikami moimi refleksjami z przeczytanych książek i osobistych doświadczeń związanymi z poznawaniem jego historii i piękna krajobrazów.

czwartek, 5 lipca 2012


Internetowe trele-morele




 Dzień jak co dzień zaczynam od filiżanki dobrej kawy (co widać na obrazku) i obejrzenia najświeższych wiadomości w Internecie. Lektura internetowych portali bezpośrednio po Euro 2012 dostarcza wyjątkowo doniosłych  informacji.
Wiem już dzięki czemu Hiszpanie odnieśli na Euro 2012 kolejny sukces. To skutek tajemnych powiązań trenera „Azzurich” Vincenta del Bosque z voodoo, którego wyznawcy są nawet w stanie ożywić umarłego, a co dopiero skumulować witalne siły na dwie godziny meczu. To błąd, że Smuda nie znalazł czasu, by ze swoją drużyną pojechać na Haiti lub każdą inną wyspę na Antylach, tam zbliżyć się do kół wyznawców voodoo i zaczerpnąć od nich ożywczego ducha pozwalającego odnosić zwycięstwo w każdych warunkach. Nawet wtedy, gdy konkurentem są potomkowie Jana Husa, heretyccy Czesi, albo apostaci kościoła rzymskiego, Rosjanie i Grecy. Hiszpanie pod wpływem swego selekcjonera to zrobili i dziś trzecią noc oblewają słodycz triumfu. W najgorszej sytuacji nasz trener naraziłby się na ekskomunikę księdza Natanka, który postawiłby go na równi z redaktorem Szpakowskim w rzędzie wilkołaków, co być może jest karą daleko gorszą niż ostatnie miejsce w grupie eliminacyjnej. My Polacy potrafimy klęski przekuwać w triumfy. Natychmiast uznaliśmy zgodnie, że „nic się nie stało” i gdyby Smuda nie uniósł się honorem, mógłby z powodzeniem zbierać laury nie gorsze niż hiszpański zaprzaniec, Vincento del Bosque, albo też  największy zasłużony dla UEFA, wybraniec PZPN-u, Grzegorz Lato.

Natankowi wtórują majordomusy Prezesa J.K. (Jego Królewskiej Magnificencji PiS) błaszczyńscy, brudzińscy i hoffmanny, rzucając kalumnie na prezydenta Komorowskiego i rząd  premiera Tuska, że nic nie zrobili dla sukcesu jakim była organizacja Euro 2012, a teraz pysznią się jakby to była ich zasługa. Zaciekli krytycy rządu niestety, nie zaszczycili swą obecnością w czasie Euro żadnego stołecznego „fan zone”, a przecież można było skorzystać z okazji by zaaranżować akcję „omdlenia”, spektakularny grupowy happening w formie flesz mode, rzucając się na ziemię i zasłaniając planszami z napisem: chcemy władzy zamiast igrzysk!

Ale to wszystko, to nic wobec newsa mrożącego krew w żyłach, wyrastającego daleko ponad granice naszej wyobraźni. Ksiądz Natanek dostanie apopleksji, a w ślad za nim mogą pójść inni purpuraci. Okazuje się, że naukowcy - fizycy znaleźli dowody na istnienie „boskiej cząstki”  -  bozonu Higgsa, a to potwierdza teorię ewolucji, stanowiącą podstawę fizyki.
 I rzeczywiście -  badacze z Europejskiej Organizacji Badań Jądrowych (CERN) prezentujący w Genewie wyniki swych badań stwierdzili niepodważalnie, że tajemnicza "boska cząstka" istnieje w rzeczywistości.

Bozon Higgsa, zwany też „Świętym Graalem” fizyki to teoretycznie przewidziana przez naukowców cząsteczka, która w myśl obowiązującego obecnie w nauce tzw. standardowego modelu cząstek powoduje, że inne cząstki - m.in. elektrony - mają masę. Gdyby elektrony nie miały masy, nie istniałby taki świat materialny, jaki znamy.
Bozon Higgsa jest zatem niezbędnym elementem teorii wyjaśniającej istnienie i kształt Wszechświata. Gdyby nie istniał, fizykę trzeba by pisać od nowa. Do tej pory nikomu nie udało się potwierdzić istnienia tej przewidzianej teoretycznie cząstki. Odkrycie bozonu Higgsa jest zatem jednym z największych odkryć w historii fizyki, a także jak twierdzą uczeni w historii ludzkości.

Ucieszyłem się ogromnie, że świat materialny jaki znamy rzeczywiście istnieje, a Wszechświat nie jest inny tylko taki jaki jest i fizycy znaleźli na to dowody. Choć po tej informacji wyczytanej w Internecie czuję się dalej jak ciemna masa, to jednak wiem już teraz na pewno, że to co widzę materialnego, to rzeczywiście istnieje, nie jest to złudzenie jak fata Morgana. Dotyczy to nie tylko monitora, który mam przed oczami, ale i księżyca, gwiazd i całej galaktyki, której nie mam przed oczami i innych galaktyk. Nie do wiary, ile może znaczyć odkrycie zwykłej, maleńkiej „boskiej cząsteczki”, dowodzącej, że elektrony mają masę. Masy były, są i będą zawsze bardzo ważne.
I nie należy się dziwić, że każdy polityk zrobi wszystko, żeby mieć za sobą masy, teraz zaś łatwiej będzie mu je pozyskać poznając w szczegółach istotę cząsteczki - bozonu Higgsa, czego wszystkim politykom serdecznie życzę.

P.S.  Peter Higgs, to żyjący nadal szkocki uczony-fizyk, twórca teorii o masie cząsteczkowej stanowiącej fundament fizyki.

2 komentarze:

  1. Myślę, że nawet jak nie znaleźli, to i tak podali czy podadzą ochronny dla fizyki wynik poszukiwań. Pisanie jej od nowa nie byłoby po drodze większości naukowców. Przykład? Pan Jerzy Pietraszko z Politechniki Wrocławskiej, człowiek skazany na "wiecznego magistra". W swojej pracy doktorskiej podważył jedynkę trygonometryczną. Praca nie została przyjęta ani odrzucona, pisanie matematyki od nowa mogłoby potrwać dziesiątki lub więcej lat a etaty niekoniecznie musiałyby być uzasadnione.

    Sylwetka mgr Pietraszko:
    http://www.wykop.pl/ramka/1098627/magister-pietraszko/

    Jedyny kurs jaki "oblałem" na PWr, to właśnie u p. Pietraszki, na powtórkowym miałem "5". Niesamowity człowiek i na bank nie z tego świata.

    PIETRASZKO JERZY - PRZYJACIEL MŁODZIEŻY

    Podsumowiując - naukowcom na solidnym państwowym garnuszku wierzyć nie jest łatwo.

    PzW!

    OdpowiedzUsuń
  2. Podzielam te obiekcje, dlatego w mój tekst ma charakter z lekka żartobliwy, sam tytuł o tym świadczy. Oczywiście świat naukowy żyje swoim życiem. To jest świat zamknięty w sobie, często eklektyczny, niepojęty dla ogółu śmiertelników.
    Co nie znaczy, że możemy sobie lekceważyć osiągnięcia naukowe, bez których nie byłoby postępu.
    Ja sobie zażartowałem z groteskowości informowania o takich wydarzeniach przez portale internetowe, w których tak samo ważne jest w jakim kolorze pokazała Natalia Siwiec majtki, jak to, co było efektem konferencji światowego gremium naukowców-fizyków w Genewie.

    OdpowiedzUsuń