Brałem udział w Tour
de Pologne
górą nasi - ucieczka z peletonu na samym początku etapu |
peleton się aż tak nie śpieszy, w Głuszycy trochę ciasno |
Od razu się zastrzegam. W Tour de Pologne brałem
udział jako widz. A stało się to zupełnie przypadkowo. Szczęśliwy traf sprawił,
że byłem akurat „na mieście” i zdziwiłem się, skąd tyle ludzi na chodnikach.
Pomyślałem, podziwiają dzieło naszych drogowców. Dzień wcześniej( a nawet
jeszcze dziś do południa, a piszę to „na gorąco” w środę 11 lipca)) mieliśmy w
Głuszycy taki ruch, jakiego świat nie widział. Zakorkowane ulice z obu stron
„arterii” miejskiej, jedynej zresztą drogi, prowadzącej z Wałbrzycha do Nowej
Rudy i Kłodzka. Ruch wahadłowy wolniutki jak ongiś na przejściu granicznym w
Zgorzelcu. Ale nikt nie protestował, bo na drogę lał się asfalt. Zwiastowało to
rychły koniec robót drogowych, które wloką się od kilku tygodni. No, no,
pomyślałem sobie, przecież dziś nie ma chyba w tym biednym mieście takich,
którzy nie jeżdżą samochodami. Dla nich nowy asfalt, to poprawa komfortu i bezpieczeństwa
jazdy, to urzeczywistnienie wieloletnich, wydawało się niemożliwych do
spełnienia marzeń.
Dopiero mój znajomy sprowadził
mnie na ziemię. Ludzie stoją na chodnikach, bo za chwilę przez miasto pojedzie Tour de Pologne. To co działo się
wczoraj, to dlatego że dziś przez Głuszycę jadą kolarze. Trzeba było
nadzwyczajnym wysiłkiem uczynić drogę przejezdną.
cudowni chłopcy Tour de Pologne i "polskie drogi" |
Boże, jaki jesteś łaskawy, że
zesłałeś na naszą ziemię Czesława Langa. To uśmiech losu, iż poprowadził on
trasę wyścigu przez naszą Głuszycę. Choć był to krok desperacki, ale jak
pokazuje praktyka, ryzyko jest naszą cechą immanentną. Jeśli mają miejsce szczególne
okoliczności, to wtedy dokonujemy cudów operatywności i sprawnego działania. I
taki cud się spełnił, choć nie do końca, bo przez kawałek drogi prowadziła tylko
jedna nitka, co widać na fotografiach.
Ostatnią część autostrady A-2 do
Warszawy oddano do użytku na dwa dni przed Euro 2012. Drogę krajową przez
Głuszycę wyasfaltowano na dzień przed wyścigiem. Gdyby kolarze biorący udział w
wyścigu o tym wiedzieli, dopiero cisnęliby w pedały z całą mocą energii, by w
ten sposób wyrazić wdzięczność drogowcom za ich nadzwyczajny trud. ( a zarazem
cud).
taki kibic się liczy podwójnie |
Pomyślałem sobie, że mogę relację
z wyścigu obejrzeć w telewizji. To jest
nawet lepiej i wygodniej niż czekać na chodniku w mieście na moment, kiedy
pojawią się dziesiątki samochodów, motocykli i zwarta grupa peletonu, która
mignie mi przed oczyma jak kłodzki szynobus na widocznym z mojego tarasu
nasypie kolejowym. Ale ta myśl wydała mi się zupełnie nieetyczna. Jak to w
okienku telewizyjnym, kiedy mamy wyścig tuż pod ręką. Przyzwoitość nakazuje być
tam ze wszystkimi tak samo wdzięcznymi mieszkańcami, oddać cześć pedałującym
chłopakom, którzy nawet nie zdają sobie z tego sprawy, ile szczęścia i radości
przywożą na swoich rowerach nam, zwykłym zjadaczom chleba w peryferyjnym
miasteczku.
ta czwórka prowadziła wyścig ponad 200 km, to też cud, bo jest tam dwóch Polaków |
Odtąd Tour de Pologne kojarzyć mi
się będzie na zawsze z równą jak stół asfaltówką, wiodącą przez moje miasto.
Mieszkam w nim ponad pół wieku, ale takiej drogi nie widziałem. A pojawiła się
tak nagle jak błysk peletonu. Szkoda, że trasę wyścigu nie poprowadzono przez
Głuszycę Górną do czeskich Janoviczek. A może uda się nam jeszcze wskrzesić
Wyścig Pokoju, przynajmniej na trasie Warszawa – Praga, z etapem: Wałbrzych -
Głuszyca Górna – Janoviczki - Hradec Kralove. Natychmiast wezmę w nim udział na
wyasfaltowanym przejściu granicznym. Nadzieja jest matką optymistów.
Fot. Viola Torbacka.
Pamiętam te emocje, które towarzyszyły Wyścigowi Pokoju przed laty, to już nie to samo.
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam w porannej e-prasie, że dziś zaczynają się obchody 50-lecia Głuszycy!
Gratulacje;)
Ale fajnie. Takie historyczne wydarzenie spotkało Pana miasto. I szkoda, że tylko "od wielkiego dzwonu" władze remontują nam drogi czy dworce, prawda? Gratuluję wrażeń. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPrzepraszam z góry za ostre słowa, ale takiego pieprzenia się z wylewaniem asfaltu jak w Głuszycy dawno nie widziałem. Ledwo paręset metrów, a ciągną to od wiosny. Myślałem, że przed turem to już podgonią, no i ... podgonili, ale jak widzę na zdjęciach tylko jedną stronę - druga składa się z dziur i jeszcze niemieckiej kostki. Nie wiem czy wynika to z lenistwa robotników, braku pieniędzy, a może z przeszkód administracyjnych. Nieważne, to jest po prostu wstyd. I jeśli myślimy o jakichś standardach na poziomie Unii Europejskiej to, to co się dzieje w Głuszycy jest poniżej wszelkiej krytyki.
OdpowiedzUsuńA o robieniu dziur w nowym asfalcie (okolice poczty, kilka tygodni temu) już nawet nie chcę wspominać.
Dziękuję Ewie i Ance za dobre słowa o Głuszycy, które podnoszą na duchu. "Gość z Wyspy" napisał co tym myśli bardziej dosadnie. Do standardów krajów zachodnich Unii jeszcze nam daleko,a w budowie dróg mamy ogromne zaległości. Nie oznacza to, że zaplanowaną i obiecaną już dwa lata temu inwestycję będzie się realizować w tak żółwim tempie. Po prostu wstyd i żenada. Boję się, że na uzupełnienie pozostałej części drogi będziemy czekać do następnego Tour de Polonge. Pozdrawiam !
OdpowiedzUsuńSzanowny Panie Stanisławie, ale na prawdę da się nawet w naszym kraju zrobić to sprawnie. Dość często poruszam się pomiędzy Wrocławiem a Sudetami. Dla własnej przyjemności jeżdżę drogami lokalnymi, a unikam tych głównych. Są miejsca gdzie remonty przeprowadzono w jeden sezon, a z każdym tygodniem widać było postępy. Gdzie indziej budowy choćby "głupiej" ścieżki dla rowerów ciągnęły się dwa lata (Dzierżoniów -Pieszyce). Wszelkie inwestycje cieszą, zwłaszcza w drogi, których co prawda mamy sporo (na Dln. Śląsku), ale ich jakość wymaga poprawy. I nie marudzę tu dla samego marudzenia, tylko chciałbym aby już tu i teraz było ładnie, skończone, zapięte na ostatni guzik. Czas upływa, a bez dróg turysta tu nie dojedzie. Wyścig kolarski typu TdP jest doskonałą formą promocji regionu. Jednak przy takich niedoróbkach oby nie okazał się antyreklamą.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ta sprawa nie dotyczy jedynie Głuszycy i miejscowości górskich, choć pamiętam dojazd do waszej miejscowości,przez góry, albo zjazd ze Srebrnej Góry. Miejscami jawił się obraz nędzy i rozpaczy. Moja osiedlowa ulica też składa się z samych łat. Coś pęknie, coś załatają i tak non stop. Widocznie materiał z którego są remontowane nie wytrzymuje naporu tylu aut. Też by mi się marzyło, aby zrobić raz a dobrze. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń