Pamięć wiecznie żywa
sztolnie "Riese" pod Osówką |
wartownia w podziemiach Osówki |
O tym co się działo „za drutami śmierci” powinniśmy zawsze pamiętać.
Dziennik obozowy więźnia obozu koncentracyjnego Gross-Rosen, Abrahama Kajzera
nie da się czytać spokojnie. Dobrze, ze Muzeum Gross-Rosen w Wałbrzychu zdobyło
się na to, by wydać ponownie książkę, która dla nas, mieszkańców Głuszycy jest
szczególnie ważna. To nieomal dokument pokazujący jak wyglądało życie więźniów
hitlerowskiego obozu pracy przy budowie drążonych w skale korytarzy i hal w
Górach Sowich. O niemieckiej inwestycji militarnej „Riese” czyli „Olbrzym”
wiemy już wiele. W moim blogu pisałem o
tym często.
Znacznie mniej - o codziennej katordze ludzi, którym
hitlerowscy oprawcy chcieli odebrać to, co najdroższe -
człowieczeństwo. Traktowali ich tak jak nie powinno się traktować żadnej
istoty żyjącej. Piszę, że książka jest wyjątkowa dla nas Głuszyczan, bo to
wszystko, co odnotował autor książki z ostatnich miesięcy tuż przed
końcem wojny, miało miejsce właśnie u nas, w barakach obozowych Głuszycy,
Zimnej Wody i Kolc, a więc bezpośrednio
na naszej ziemi. To jest nasza najnowsza historia. Powtarzam -
nasza, bo na tej ziemi teraz my żyjemy. Już wkrótce będziemy
intensywniej niż dotąd żyć historią miasta i gminy, bo przecież ten rok, to rok
jubileuszu 50-lecia nadania Głuszycy praw miejskich. Władze miejskie planują
organizację różnych imprez z tym związanych.
Ze wzruszeniem przeczytałem wiersz przysłany mi przez naszą nieocenioną
rodaczkę, Romanę Więczaszek, z Brzegu
nad Odrą. Zdziwiłem się, że właśnie ona, nie mieszkająca już z nami, o tym, co
działo się w czasie wojny na naszej ziemi pamięta, że powraca do książki
Abrahama Kajzera „Za drutami śmierci”, czyniąc to ze szczególnym zrozumieniem i współczuciem. Oto jej
przejmujący wiersz:
Romana Więczaszek - spotkanie z poezją |
Z dziennika obozowego
Za drutami śmierci,
tragiczna zbieżność:
uwięziona dusza,
uwięzione ciało,
udręka w dzień i w
nocy,
choć to bez
znaczenia,
gdy słońca tak mało.
Zapiski więźnia
na papierze
z worków po
cemencie.
Bez nich nikt by nie
wiedział
o „Olbrzymie”,
który był końcem
świata.
Za drutami śmierci
nawet dusze
nie znały wolności.
Obijały się z
krzykiem
od skał w
ciemnościach.
W marzeniach z krwi
i śmierci
docierało Słowo od
Boga
Przeszłość?
Przyszłość?
Bez Teraźniejszości.
I tylko Słowo było.
Niczym nie spętane.
Pisałem niedawno w moim blogu o inicjatywie budowy monumentalnego
pomnika na terenie byłego obozu śmierci Gross-Rosen w Rogoźnicy koło Strzegomia.
To dobrze, że chcemy i sobie, i światu wciąż przypominać o tym, do czego zdolni
są ludzie opętani ideami nacjonalizmu. Książka - pamiętnik Abrahama Kajzera „Za
drutami śmierci” kończy się słowami:
„Byli więźniowie długo jeszcze umierali w oswobodzonych obozach,
powiększając grono ludzi poległych, zmarłych i zamęczonych nie wiadomo czemu.
Bo w imię czego zamęczono te miliony istnień ludzkich ?” No właśnie, w imię czego?
Fot. Robert Janusz
Fot. Robert Janusz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz