Blog to miejsce do podzielenia się na piśmie z innymi internautami moimi fascynacjami. Dotyczą one głównie regionu wałbrzyskiego, w którym przeżyłem już ponad pół wieku Będę o nim pisał, dzieląc się z Czytelnikami moimi refleksjami z przeczytanych książek i osobistych doświadczeń związanymi z poznawaniem jego historii i piękna krajobrazów.

piątek, 13 lipca 2012


Pamięć wiecznie żywa


sztolnie "Riese" pod Osówką

wartownia w podziemiach Osówki
 O tym co się działo „za drutami śmierci” powinniśmy zawsze pamiętać. Dziennik obozowy więźnia obozu koncentracyjnego Gross-Rosen, Abrahama Kajzera nie da się czytać spokojnie. Dobrze, ze Muzeum Gross-Rosen w Wałbrzychu zdobyło się na to, by wydać ponownie książkę, która dla nas, mieszkańców Głuszycy jest szczególnie ważna. To nieomal dokument pokazujący jak wyglądało życie więźniów hitlerowskiego obozu pracy przy budowie drążonych w skale korytarzy i hal w Górach Sowich. O niemieckiej inwestycji militarnej „Riese” czyli „Olbrzym” wiemy już wiele. W moim blogu pisałem  o tym często.
Znacznie mniej  -  o codziennej katordze ludzi, którym hitlerowscy oprawcy chcieli odebrać to, co najdroższe  -  człowieczeństwo. Traktowali ich tak jak nie powinno się traktować żadnej istoty żyjącej. Piszę, że książka jest wyjątkowa dla nas Głuszyczan, bo to wszystko,  co odnotował  autor książki z ostatnich miesięcy tuż przed końcem wojny, miało miejsce właśnie u nas, w barakach obozowych Głuszycy, Zimnej Wody i  Kolc, a więc bezpośrednio na naszej ziemi. To jest nasza najnowsza historia. Powtarzam  -  nasza, bo na tej ziemi teraz my żyjemy. Już wkrótce będziemy intensywniej niż dotąd żyć historią miasta i gminy, bo przecież ten rok, to rok jubileuszu 50-lecia nadania Głuszycy praw miejskich. Władze miejskie planują organizację różnych imprez z tym związanych.
Ze wzruszeniem przeczytałem wiersz przysłany mi przez naszą nieocenioną rodaczkę, Romanę Więczaszek,  z Brzegu nad Odrą. Zdziwiłem się, że właśnie ona, nie mieszkająca już z nami, o tym, co działo się w czasie wojny na naszej ziemi pamięta, że powraca do książki Abrahama Kajzera „Za drutami śmierci”, czyniąc to ze szczególnym  zrozumieniem i współczuciem. Oto jej przejmujący wiersz:


Romana Więczaszek  -  spotkanie z poezją


 Z dziennika obozowego

Za drutami śmierci,
tragiczna zbieżność:
uwięziona dusza,
uwięzione ciało,
udręka w dzień i w nocy,
choć to bez znaczenia,
gdy słońca tak mało.

Zapiski więźnia
na papierze
z worków po cemencie.
Bez nich nikt by nie wiedział
o „Olbrzymie”,
który był końcem świata.
Romana i Jej muzy




Za drutami śmierci
nawet dusze
nie znały wolności.
Obijały się z krzykiem
od skał w ciemnościach.

W marzeniach z krwi i śmierci
docierało Słowo od Boga
Przeszłość? Przyszłość?
Bez Teraźniejszości.

I tylko Słowo było.

Niczym nie spętane.






Pisałem niedawno w moim blogu o inicjatywie budowy monumentalnego pomnika na terenie byłego obozu śmierci Gross-Rosen w Rogoźnicy koło Strzegomia. To dobrze, że chcemy i sobie, i światu wciąż przypominać o tym, do czego zdolni są ludzie opętani ideami nacjonalizmu. Książka - pamiętnik Abrahama Kajzera „Za drutami śmierci” kończy się słowami:

„Byli więźniowie długo jeszcze umierali w oswobodzonych obozach, powiększając grono ludzi poległych, zmarłych i zamęczonych nie wiadomo czemu. Bo w imię czego zamęczono te miliony istnień ludzkich ?”  No właśnie, w imię czego?

Fot. Robert Janusz

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz