Blog to miejsce do podzielenia się na piśmie z innymi internautami moimi fascynacjami. Dotyczą one głównie regionu wałbrzyskiego, w którym przeżyłem już ponad pół wieku Będę o nim pisał, dzieląc się z Czytelnikami moimi refleksjami z przeczytanych książek i osobistych doświadczeń związanymi z poznawaniem jego historii i piękna krajobrazów.

sobota, 30 czerwca 2012


Internet i nie tylko  -  ad acta


warsztat twórczy, Stasys Eidrigevicius

Wszystkie znaki na ziemi i niebie wskazują, że bulwersująca internautów całego świata próba ograniczenia „swobody twórczej”  w Internecie znana jako „Acta” została odłożona ad acta.. Póki co możemy pisać do woli co ślina na język przyniesie, nie trzymać się faktów, korzystać z dorobku innych autorów, dodawać własne komentarze i interpretacje. Może się to podobać lub nie, ale taka jest twarda rzeczywistość. Jej zwolenników i obrońców jest o niebo więcej niż niedoszłych reformatorów.
„Internet dla internautów jest najbardziej wiarygodny, bo podoba im się tylko to, co sami napiszą” - stwierdza w swoim cotygodniowym felietonie „Gazety Telewizyjnej” Michał Ogórek. Przyznaję  się do tego. Mnie się też najbardziej podoba to, co sam napiszę. Ale często korzystam z myśli i spostrzeżeń innych autorów. Staram się o tym informować, by nie umknęło to naszej uwadze, a tym samym chronić prawa autorskie.
Przytoczę jeszcze jedną przekorną  sugestię Ogórka z kolejnego felietonu w „GW”, w którym staje on w obronie głośnej piosenkarki Dody Elektrody, skazanej przez sąd za naruszenie uczuć religijnych, insynuacją, że prorocy biblijni pisali Pismo Święte „narajani i napruci”. A przecież w środowisku show-biznesu muzyczno-piosenkarskiego taki sposób tworzenia jest przejawem normalności i może budzić tylko podziw i uznanie – pointuje M. Ogórek
Osobiście uważam jakiekolwiek prawne zakazy ograniczające wolność słowa za nieskuteczne, co nie znaczy że należy się godzić z przekraczaniem powszechnie przyjętych norm moralnych. Na ogół mamy taką samą możliwość, aby bronić swojej godności i  przeciwstawiać niesłusznym  pomówieniom, jak ci którzy się tego dopuszczają.
Myślę że to nie jest takie złe, co robię w moim blogu, choć nie jest efektem upojnego transu. Na tym właśnie polega istota blogowania, by do otaczającego nas świata mieć i móc wyrazić własny stosunek.
Pokąd będę czytany i nie zabraknie mi tematów, które mogą być interesujące, nie zgaszę ikonki z napisem – nowy post.
Dzięki Internetowi mam niebywałą okazję do pochwalenia się swoją inwencją twórczą. Otóż to, gdyby nie Internet promocja każdej nowo napisanej książki lub artykułu do gazety byłaby znacznie trudniejsza.

Dziś wracam właśnie do wcześniej już sygnalizowanej sprawy. Dotyczy ona mojej nowej książki – albumu „U źródeł Charlotty. Ciekawostki z historii i współczesności Jedliny-Zdroju”. Określenie mojej, to trochę za dużo powiedziane. Mój jest tekst, nad którym pracowałem solidnie, wnosząc liczne poprawki i korekty, korzystając z opinii różnych osób. Ale książka została wydana w formie albumu i wzbogacona w śliczne fotografie, w twardą okładkę,  papier kredowy, miłą dla oka czcionkę. A to jest zasługa kolegów ze Stowarzyszenia i drukarni. Nie spodziewałem się takiego luksusu. Mogę śmiało powiedzieć, to jest najlepszy powojenny album o Jedlinie-Zdroju. To jest też najlepszy prezent – niespodzianka jaką mogło mi zgotować Stowarzyszenie Miłośników Jedliny-Zdroju, którego jestem  członkiem.

A teraz wyjaśnię skąd się wziął przemyślnie wydumany tytuł postu  – „Internet i nie tylko – ad acta” Co oznacza epitet „i nie tylko”?
Moi wspaniali, drodzy Czytelnicy. Żeby to pojąć, trzeba poznać strategię promocyjną włodarzy Jedliny-Zdroju. Najważniejsi ludzie ze Stowarzyszenia i pałacu w Jedlince uznali, że wieczór promocyjny książki nie może się odbyć ad hoc. Musi być do tego szczególna okazja i trzeba by był dobrze zaplanowany i zorganizowany. Taka okazja to dopiero 15 września, kiedy w kalendarzu imprez miejskich jest przewidziana nowa miejska impreza: Dzień Charlotty. Odbędzie się ona w posiadłościach pałacowych w Jedlince, a głównym organizatorem jest Stowarzyszenie i właściciele pałacu. Już wiadomo, że najważniejszym punktem programu uroczystości będzie promocja nowego albumu „U źródeł Charlotty”, ale przewiduje się także wybór miss foto kandydatek do imienia Charlotta, a także konkurs na najsmaczniejszą szarlotkę. W tym ostatnim punkcie programu chodzi o to, żeby uzdrowisko Jedlina-Zdrój nie było kojarzone w aspekcie kulinarnym tylko i wyłącznie z zupą. Zresztą festiwal zupy jest w sierpniu, a na wrzesień trzeba wykombinować coś nowego. Jedlina – zawsze atrakcyjna, głosi hasło przewodnie wszystkich materiałów promocyjnych miasta. W tym roku jesień popłynie smakiem najlepszej pod słońcem jedlińskiej szarotki. Rozpędziłem się trochę. Przepraszam! Przede wszystkim  -  najlepszej, najsmakowitszej, wyjątkowej książki – albumu „U źródeł Charlotty”

.

Niestety, narobiłem już apetytu. Tymczasem tak jak na smakowitą szarlotkę, tak samo na książkę musimy poczekać  -  do 15 września. Do tej pory została ona odłożona ad acta, czyli zamknięta w sejfie wiceburmistrza. Nie wolno jej nikomu pokazać na oczy. Mnie się udało zdobyć jeden egzemplarz, ale z moimi Czytelnikami mogę się podzielić póki co  -  tylko fotką okładki.
To jest plan działania zaiste sza(r)mancki. Poznałem go w nowoczesnych supermarketach. Tam pozwala się konsumentowi liznąć produkt i po zapoznaniu organoleptycznym podjąć decyzję o zakupie. Dla Państwa mam na dziś li tylko okładkę. Trzeba przyznać, że piękną. Prawdziwa uczta czeka nas 15 września w pałacu w Jedlince o czym postaram się jeszcze powiadomić w odpowiednim czasie, jeśli doczekam tej chwili. Amen !
Ten „Amen” to z okazji nadchodzącej niedzieli.

1 komentarz:

  1. kontakt@klubliterackibrzeg.pl1 lipca 2012 23:18

    Smaczne te wiadomości Drogi Stanisławie! Gratuluję i cieszę się razem z Tobą. Jeśli doczekam tej chwili, postaram sie być na uroczyustości promocyjnej. Poeta z Głuszycy Marek Juszczak też obiecał przyjechać.
    Pozdrawia Romana Więczaszek (vel Duda) czasem poetka...

    OdpowiedzUsuń