Blog to miejsce do podzielenia się na piśmie z innymi internautami moimi fascynacjami. Dotyczą one głównie regionu wałbrzyskiego, w którym przeżyłem już ponad pół wieku Będę o nim pisał, dzieląc się z Czytelnikami moimi refleksjami z przeczytanych książek i osobistych doświadczeń związanymi z poznawaniem jego historii i piękna krajobrazów.

wtorek, 17 lipca 2012


Droga do nikąd

przydomowe ogródki  - urok zieleni i kwiatów

Ten tytuł dzisiejszego postu jest bardzo zagadkowy, może budzić różne refleksje, nawet natury filozoficznej na temat sensu naszego istnienia. Czy przypadkiem nasza droga życiowa nie prowadzi do nikąd? Ludzie religijni wierzą w nieśmiertelność duszy, wierzą że po śmierci ich dusza może trafić do nieba. Niestety, również do piekła i to jest mniej obiecujące. Ludzie niewierzący są w znacznie gorszej sytuacji, bo trudno im znaleźć odpowiedź na pytanie, po co człowiek żyje? Jaki jest sens życia na ziemi?



 Zamykam jednak ten wątek zbyt poważny, by się nim zajmować w blogu, którego celem jest promocja regionu wałbrzyskiego. Okazuje się, że to o czym chcę napisać jest znacznie prostsze i dotyczy sfery na wskroś materialnej, a nie duchowej. Chociaż co do tej drugiej, nie byłbym tak pewny, bo przecież rzecz dotyczy pewnego kościółka, o którym możemy przeczytać w niektórych informatorach turystycznych i materiałach koscielnych, a więc obiektu sensu stricto duchowego. Rzecz dotyczy też drogi do nikąd, ale o tym na samym końcu tego postu..
O istnieniu kościółka orientuje się niewielka ilość osób, głównie mieszkańców wsi Olszyniec w gminie Walim, którzy gromadzą się tam co niedziela na Mszy Świętej wczesnym rankiem o godzinie 8.30, a także wyjątkowo w innych porach przy okazji ważniejszych uroczystości religijnych. Wiedzą też o kościółku wytrawni turyści, osoby interesujące się historią tych ziem, a także nieliczni mieszkańcy okolicznych miejscowości. Są też tacy, którzy o nim słyszeli, ale nie orientują się, czy jeszcze nie popadł w ruinę i czy w ogóle odprawiają się tam jakieś obrzędy religijne. Starsi ludzie z najbliższej okolicy pamiętają kościółek, który był dobrze widoczny z drogi wiodącej z Jedlinki do Olszyńca, ale to wtedy, gdy jeszcze nie urosły tak wysokie drzewa i gęste krzewy, które zasłoniły do reszty mury i wieżyczki świątyni. Wiedzą też o tym, że dotarcie do kościółka nie było zbyt łatwe, bo wymagało dobrej kondycji by wspiąć się bezpośrednio ze wsi ścieżką pomiędzy drzewami pod górę, na wysoką skarpę, gdzie królował dom Boży, albo też podążyć znacznie dalszą drogą okrężną od skrzyżowania dróg do Jugowic i Wałbrzycha.
Powoli sprawa staje się jasna. Domyślamy się, że chodzi mi o promocję  tajemniczego zabytkowego kościółka Św. Anny w Olszyńcu,  usytuowanego wysoko na zboczu pnącego się nad wsią stromego wzniesienia. Kościółek stary, bo sięgający początków XIV wieku, a po przebudowie w 1593 wielokrotnie remontowany, ostatnio w 1964 i  2000 roku.
O późnogotycko-renesansowym kościele czytam w „Słowniku geografii turystycznej Sudetów”, że jest to budowla jednonawowa z wydzielonym  węższym prezbiterium, kryta dachem dwuspadowym z 8-mioma bocznymi sygnaturkami na kalenicy. Wieńczy ją wysoki hełm ostrosłupowy, a obok jeszcze druga drewniana wieżyczka. Portal wejściowy zamknięty półkoliście, zdobią stare drewniane wrota. Wewnątrz drewniany strop z 1611 roku z malowidłami J. Weisslera oraz bogate, zabytkowe wyposażenie, m.in. drewniana ambona i chrzcielnica z XVI wieku oraz barokowy dzwon z XVIII wieku.


Istotnie kościół robi wrażenie, bo jest dość duży i masywny, dobrze utrzymany i odnowiony. Otoczony jest dawnym cmentarzem, zarośniętym bujnymi trawami, na którym zachowało się kilka maleńkich, zapuszczonych grobów. To samo dotyczy resztek kamiennego muru okalającego plac kościelny z cmentarzem,
Wiemy o tym, że w przeszłości pełnił on ważną rolę jako jedyny kościół katolicki w okolicy, a parafia obejmowała nie tylko Olszyniec i Jugowice, ale także Jedlinkę i Jedlinę-Zdrój. Było to głównie w XVII i XVIII wieku, kiedy to w tym obszarze przeważali ewangelicy, a wiernych kościoła rzymsko-katolickiego było znacznie mniej. Potem proporcje się zmieniły, co spowodowało budowę kościołów katolickich i w Jedlinie i w Głuszycy. Wówczas rola kościółka w Olszyńcu znacznie zmalała.
Kościół Św. Ąnny w Olszyńcu zdołał przetrwać trudne lata wojen światowych, a po wojnie jego rola i znaczenie spadły. Jest kościołem filialnym parafii w Zagórzu Śląskim, a ponieważ wieś Olszyniec nie jest zbyt duża i bogata, z trudem broni się przed popadnięciem w ruinę. Przeprowadzony  w 2000 roku remont znacznie poprawił kondycję techniczną obiektu, który jest cennym zabytkiem w gminie Walim.
Kościółek w Olszyńcu od dawna budził moje zainteresowanie ze względu na swoje wyjątkowo atrakcyjne umiejscowienie. Wydawało się, że wisi na skarpie i może lada dzień podzielić los słynnego kościółka w Trzęsaczu nad brzegiem Morza Bałtyckiego, z którego zachowała się do dzisiaj tylko jedna ściana. Dobrych parę lat temu byłem w kościółku z wycieczką szkolną, zapamiętałem dość strome podejście sprawiające wrażenie wspinaczki na wysoką górę. Kościółek był wtedy w dość mizernym stanie, a odległość od przepaści w dół była na tyle duża, że nie groziło mu żadne niebezpieczeństwo Z biegiem czasu strome zbocze wzniesienia zarosło wysokimi drzewami i kościółek utonął w bujnej zieleni.
Rozpisałem się o kościółku, do zwiedzenia którego gorąco zachęcam, zwłaszcza, że jak się okazuje, nie jest to na dzisiaj tak trudne zadanie. Do kościółka można dojechać drogą asfaltową, wprawdzie wąską, ale przejezdną. Obok kościoła znajdzie się miejsce na zaparkowanie. Przy tej drodze jest kilka gospodarstw rolnych, jeno z nich naprzeciw kościoła

Moja niedzielna wycieczka samochodowa do Olszyńcu jak się okazuje nie poszła na marne. Dziś już wiem, że można dojechać pod sam kościół. Ale mam za sobą jeszcze jedno dość osobliwe doświadczenie. I teraz właśnie docieram do najistotniejszej konkluzji wiążącej się z tytułem mojego postu. Dojechawszy asfaltową drogą do kościoła, zdecydowałem się pojechać tą drogą dalej. Spodziewałem się, że zjadę albo na drogę główną do Jedliny-Zdroju, albo boczną  do Wałbrzycha. Niestety, okazało się, że była to droga do nikąd. Kilkadziesiąt metrów za kościółkiem asfalt się skończył, a zarazem także droga, bo zobaczyłem przed samochodem usypaną szutrową górkę. Dobrze, że było gdzie nawrócić. Natomiast szkoda, że o tej niespodziance nie informuje żaden znak drogowy.
Przypomniałem sobie zdarzenia z niedalekiej przeszłości. Bywało tak, że na czas wizyty I Sekretarza KC PZPR  budowano naprędce drogę, ale tylko do miejsca, gdzie miał być uroczyście witany. Być może do Olszyńca też zawitał biskup, trzeba więc było wyasfaltować drogę do kościoła, no i trochę dalej, by nie budzić podejrzeń.
Oto jest konkretny  problem dociekań, nie mniej ważny od filozoficznych rozważań nad sensem istnienia. Okazuje się, że nie tylko na wyższych uczelniach, w naukowych gremiach uczonych i myślicieli, ale także w maleńkim, podwałbrzyskim Olszyńcu jak się dobrze postaramy możemy odnaleźć powód do głębokich filozoficznych rozmyślań, a powodem tym jest najzwyklejsza  drogę do nikąd.

Fot. kościółka z internetu

5 komentarzy:

  1. Piękny wpis. Zazdroszczę warsztatu i oczywiście przy okazji odwiedzę opisywany kościółek.

    PzW !

    PS. Głowy uciąć sobie nie dam, ale chyba mijałem Pana wczoraj na drodze do Łomnicy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawa jestem tej budowli. Może kiedyś tam dotrę. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Też mi się tak wydawało, że wczoraj minął mnie ktoś znajomy w pięknym samochodzie. Teraz wiem, ze to było PzW. Dziękuję za sympatyczny komentarz,
    a do odwiedzenia kościółka zachęcam, bo i kościółek i miejsce robią wrażenie.
    Chcę tam pojechać na mszę, by przy okazji przyjrzeć mu się wewnątrz. Pozdrawiam !

    A Ani jak zwykle serdecznie dziękuję za przodownictwo w odbiorze moich zapisków i pochlebne komentarze.

    OdpowiedzUsuń
  4. Piękna zachęta do zwiedzenia kolejnej mało znanej „perełki” ziemi wałbrzyskiej!
    O ile mi wiadomo kościółek w Olszyńcu jest kościołem filialnym Parafii Podwyższenia Krzyża św. w Zagórzu Śląskim.
    Nawiązując do wstępu: czytałam ostatnio książkę Elizabeth Gilbert „Jedz, módl się, kochaj”, w której autorka przedstawia przekonanie na temat piekła i nieba pewnego balijskiego uzdrowiciela. Twierdzi on, że piekło i niebo jest dokładnie tym samym: jest miłością. Tylko droga do obu tych miejsc znacznie się od siebie różni… Pozdrawiam ciepło, R.

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo dziękuję za tę cenną uwagę, że jest to kościółek przynależny do parafii w Zagórzu Ślaskim i zaraz to poprawię. To bardzo ciekawa myśl - o miłości, która jest zarazem niebem i piekłem. Myślę, że życie często to potwierdza. Ale my wolelibyśmy tam w królestwie niebieskim zażywać tylko atrybutów raju. Pięknie dziękuję za komentarz i pozdrowienia. Wszystkiego miłego !

    OdpowiedzUsuń