Upalne lato ?
głuszyckie stawy |
w słonecznej poświacie |
O tej gorącości, która prawdopodobnie nas czeka napisałem
kiedyś wiersz:
Arbuz słońca na niebie
kipi złotem
pomarańczowy dzień
w szafirowym okręgu okularów
wydaje się
purpurą płonącego morza
z omszałej brody starca
drzemiącego w zasięgu ramion kasztana
sączą się brylantowe
krople wieku
brązowonodzy malcy
w szarawarach
przesypujący gorące strużki piasku
są Beduinami
kopiącymi na pustyni
studnie artezyjskie
jestem
jak kamień rudy
w paszczy Martenu
zaciskając spieczone wargi
marzę o
lodowatych
igloo Grenlandii
Nasi meteorolodzy są nieubłagani.
Wietrzą jak prorocy kolejne fale upałów. A ponieważ gorące śródziemnomorskie
prądy zderzają się nad Polską z północnymi zimnymi masami powietrza, mamy burze
z piorunami i huragany, których skutków nie da się opisać. Jest lipiec, jeden z
dwóch wymarzonych letnich miesięcy. Krótkie polskie, wakacyjne lato. Od pewnego
czasu lipiec kojarzy się nam Polakom z kataklizmami w przyrodzie. Najlepiej
uciekać stąd gdzieś na południe, nad morze do ciepłych krajów. Broń Boże nie nad
Bałtyk, bo tam ryby są droższe niż w Zakopanem. Ale urlopy w dalekich krajach
niosą w sobie ryzyko. Trzeba mieć szczęście, by wybrać Biuro Podróży, które
akurat w środku lata nie zbankrutuje. Młodzi ludzie ładują sprzęt turystyczny
do samochodu i „grawitują” w kierunku Rumunii, Bułgarii lub Chorwacji. A
nestorzy, tacy jak ja (szukałem właściwego słowa, jak się ładnie określić i
znalazłem – nestor, brzmi dumnie) wybierają to co najpewniejsze – cztery ściany
swojego domu. Tu przynajmniej można spokojnie ponarzekać na pogodę, drożyznę,
złe drogi, no i na to, że Euro się skończyło. Trzy tygodnie euforii,
entuzjazmu, egzotyki w TV, trzy tygodnie relaksu od naszej obłudnej
polityki. I co? I nic.
Wracamy do rzeczywistości. Znów zawistne, przekorne, gniewne gęby polityków, znów licytacja nad oceną Euro 2012, kto zyskał, a kto
stracił, znów kolejna runda bokserska PO z PiS i dochodzącymi pięściarzami z
peryferii, którzy dokładają jednym lub drugim z boku.
Europa nie jest zła, a Polacy
okazali się wspaniali. Uratowali honor kraju mimo klęski piłkarzy. Dlaczego nie
mamy się z tego cieszyć?
Na szczęście mam pilota, by w
porę go użyć, gdy zobaczę fałszywą gębę Bazyliszka, Rycha Czarneckiego, mizdrzącego
się do elokwentnej Moniki Olejnik.
Na szczęście mamy siatkarzy,
którzy poprawią nam humor i wypełnią niedosyt po występie na Euro piłkarzy,
mamy Agnieszkę Radwańską na kortach Wimbledonu, a wkrótce po tym Igrzyska
Olimpijskie. Jest możliwość ucieczki od świata zawiści i kłamstwa w polityce.
Potrzebujemy spokoju i ciepła Mamy gdzie wyskoczyć na chwilę relaksu, chociażby
nad jezioro w Zagórzu lub Grzędach, albo nasze głuszyckie stawy. Nie jest źle. Damy sobie radę z upałem i
burzami. Przed nami lato i to się liczy.
Fot. Ania Błaszczyk
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz