Blog to miejsce do podzielenia się na piśmie z innymi internautami moimi fascynacjami. Dotyczą one głównie regionu wałbrzyskiego, w którym przeżyłem już ponad pół wieku Będę o nim pisał, dzieląc się z Czytelnikami moimi refleksjami z przeczytanych książek i osobistych doświadczeń związanymi z poznawaniem jego historii i piękna krajobrazów.

środa, 4 lipca 2012


Upalne lato ?


głuszyckie stawy



w słonecznej poświacie
 O tej gorącości, która prawdopodobnie nas czeka napisałem kiedyś wiersz:

Arbuz słońca na niebie
kipi złotem

pomarańczowy dzień
w szafirowym okręgu okularów
wydaje się
purpurą płonącego morza

z omszałej brody starca
drzemiącego w zasięgu ramion kasztana
sączą się brylantowe
krople wieku

brązowonodzy malcy
w szarawarach
przesypujący gorące strużki piasku
są Beduinami
kopiącymi na pustyni
studnie artezyjskie

jestem
jak kamień rudy
w paszczy Martenu

zaciskając spieczone wargi
marzę o
lodowatych
igloo Grenlandii


Nasi meteorolodzy są nieubłagani. Wietrzą jak prorocy kolejne fale upałów. A ponieważ gorące śródziemnomorskie prądy zderzają się nad Polską z północnymi zimnymi masami powietrza, mamy burze z piorunami i huragany, których skutków nie da się opisać. Jest lipiec, jeden z dwóch wymarzonych letnich miesięcy. Krótkie polskie, wakacyjne lato. Od pewnego czasu lipiec kojarzy się nam Polakom z kataklizmami w przyrodzie. Najlepiej uciekać stąd gdzieś na południe, nad morze do ciepłych krajów. Broń Boże nie nad Bałtyk, bo tam ryby są droższe niż w Zakopanem. Ale urlopy w dalekich krajach niosą w sobie ryzyko. Trzeba mieć szczęście, by wybrać Biuro Podróży, które akurat w środku lata nie zbankrutuje. Młodzi ludzie ładują sprzęt turystyczny do samochodu i „grawitują” w kierunku Rumunii, Bułgarii lub Chorwacji. A nestorzy, tacy jak ja (szukałem właściwego słowa, jak się ładnie określić i znalazłem – nestor, brzmi dumnie) wybierają to co najpewniejsze – cztery ściany swojego domu. Tu przynajmniej można spokojnie ponarzekać na pogodę, drożyznę, złe drogi, no i na to, że Euro się skończyło. Trzy tygodnie euforii, entuzjazmu, egzotyki w TV, trzy tygodnie relaksu od naszej obłudnej polityki.  I co?  I nic.  Wracamy do rzeczywistości. Znów zawistne, przekorne, gniewne gęby polityków, znów licytacja nad oceną Euro 2012, kto zyskał, a kto stracił, znów kolejna runda bokserska PO z PiS i dochodzącymi pięściarzami z peryferii, którzy dokładają jednym lub drugim z boku.
Europa nie jest zła, a Polacy okazali się wspaniali. Uratowali honor kraju mimo klęski piłkarzy. Dlaczego nie mamy się z tego cieszyć?
Na szczęście mam pilota, by w porę go użyć, gdy zobaczę fałszywą gębę Bazyliszka, Rycha Czarneckiego, mizdrzącego się do elokwentnej Moniki Olejnik.
Na szczęście mamy siatkarzy, którzy poprawią nam humor i wypełnią niedosyt po występie na Euro piłkarzy, mamy Agnieszkę Radwańską na kortach Wimbledonu, a wkrótce po tym Igrzyska Olimpijskie. Jest możliwość ucieczki od świata zawiści i kłamstwa w polityce. Potrzebujemy spokoju i ciepła Mamy gdzie wyskoczyć na chwilę relaksu, chociażby nad jezioro w Zagórzu lub Grzędach, albo nasze głuszyckie stawy. Nie jest źle. Damy sobie radę z upałem i burzami. Przed nami lato i to się liczy.

Fot. Ania Błaszczyk



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz