Lubiechów - stroikiem
wielkiego Wałbrzycha
uroki wiejskie |
zielone płuca przyrody |
Jest taki piękny, staropolski
zwyczaj – zdobienie na Wielkanoc świątecznego stołu wiosennym stroikiem z
kolorowych pisanek, świeżych gałązek bukszpanu i kwiatów. Takim stroikiem dla
wielkiego Wałbrzycha jest najdalej wysunięta na północ dzielnica miasta - Lubiechów. Albo jeszcze inaczej - to taki
strojny kapelusz księżniczki Daisy z Książa, która upodobała sobie przyjeżdżać konno nad ukryte w lesie
tajemnicze jeziorko, bądź też rozkoszować się egzotycznymi roślinami
wzniesionej tu z rozmachem i pieczołowitością oranżerii.
Lubiechów, to obraz i podobieństwo poszczególnych części składowych
Wałbrzycha, który urósł z połączenia
kilkunastu wsi położonych w dużej kotlinie śródgórskiej nad bystrym strumieniem
Pełcznicy wraz z jej dopływami. Zaletą Lubichowa jest to, że jak dotąd nie
został do reszty zurbanizowany, uchronił się w swoistej enklawie przyrodniczej,
zachowując specyfikę „wsi spokojnej, wsi wesołej”.
Jeszcze do końca I wojny
światowej w 1918 roku Alt und Neu-Liebichau
mit Aufhalt był wsią najpierw w powiecie świdnickim, potem zaś w powiecie
wałbrzyskim. Po II wojnie światowej stał się wsią gromadzką, by w latach
70-tych zostać częścią Wałbrzycha. Ale ta przynależność do miasta niewiele
zmieniła poza tym, że podobnie jak na wielu innych obszarach górskich upadło w
niej rolnictwo, a mieszkańcy zmuszeni byli szukać alternatywnych form
zarobkowania. Dzięki swemu malowniczemu położeniu w dolinie osłoniętej od północy przez Straconkę i Palucha, od
wschodu przez Radoń i Czepiec, a od południa przez masyw Witosza Lubiechów stał
się atrakcyjną dzielnicą mieszkaniową.
Początki Lubiechowa sięgają,
podobnie jak innych dawniejszych wsi w
tym regionie, XIII wieku. Przez prawie trzy stulecia zmieniali się jego
właściciele głównie z pobliskich Świebodzic. W początkach XVI wieku wszedł w
obręb wielkiej posiadłości Konrada von Hochberga z zamku Książ. Potem
przechodził z rąk do rąk znanych w historii tych ziem rodów Schellendorfów,
Zedlitzów, Czettritzów i jeszcze innych, by z początkiem XVIII wieku zostać
ponownie już na stałe częścią posiadłości Hochbergów. Pod koniec XVIII wieku,
jak czytamy w „Słowniku geografii turystycznej Sudetów” były tu 4 folwarki i 2
młyny wodne, a mieszkało 4 kmieci, 51 zagrodników, 52 chałupników i 21
rzemieślników. Jak z tego wynika już wówczas Lubiechów daleko odbiegał od
typowych wsi utrzymujących się z gospodarki rolnej. Pomimo, że był stosunkowo
dużą wsią, nigdy nie powstał tu żaden dwór, nie było też kościoła, a mieszkańcy
należeli do parafii w Szczawienku.
W XIX wieku uformował się podział
Lubiechowa na Stary i Nowy, co znajduje potwierdzenie w jego niemieckiej
nazwie. W tej starszej, większej części wsi był m. in. folwark, szkoła ewangelicka, młyn wodny,
gorzelnia i cegielnia. W 1852 roku przez Lubiechów poprowadzono linię kolejową
ze Świebodzic do Szczawienka, wieś zyskała kontakt ze światem, a skutki tego
najmocniej dały się odczuć w zbudowanym na początku XX wieku przez hrabiego
Rzeszy Hansa Heinricha Hochberga XV księcia von Pless rozległym kompleksie
szklarni wraz z sadem i ogrodem jako części zespołu parkowo-pałacowego w
Książu. Ogród wokół szklarni urządzony był w stylu japońskim, przy wejściu
zbudowano pawilony i budynki pomocnicze, a z pałacem w Książu łączyła je
przestronna aleja lipowa. Rzecz jasna, ze w miarę upływu czasu zaczął on
przyciągać nie tylko przyrodników, ale rzesze turystów chętnych oglądać rzadkie
okazy roślin, drzew i krzewów, zwłaszcza orientalnych.
O słynnej nie tylko na całym
Dolnym Śląsku Lubiechowskiej Palmiarni będzie jeszcze okazja napisać coś więcej.
Dziś jest ona ze względu na swe położenie przy głównej drodze z Wałbrzycha
przez Świebodzice do Wrocławia administracyjną częścią dzielnicy Szczawienko, a
jej związek z Lubiechowem utrzymał się w nazwie
- Palmiarnia Lubiechowska. Jest
ona podobnie jak sam Książ i stadnina ogierów obok zamku, najczęściej
odwiedzaną atrakcją turystyczną Wałbrzycha.
Fot. z domowego albumu
Może w tym roku, będąc przejazdem, uda nam się dotrzeć do wspomnianej przez Pana palmiarni. Niestety nic nie wiedziałam o jej istnieniu. Wracając z gór, przeważnie zatrzymujemy się po drodze zwiedzając jakieś dobro polskiej kultury. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńWarto się zatrzymać, to jest tuż przy głównej drodze z Wałbrzycha do Świebodzic, przy wyjeździe z miasta. Obok wejścia jest duży parking. Nieco dalej w lewo skręca się do Książa. Miłych wrażeń !
OdpowiedzUsuń