Blog to miejsce do podzielenia się na piśmie z innymi internautami moimi fascynacjami. Dotyczą one głównie regionu wałbrzyskiego, w którym przeżyłem już ponad pół wieku Będę o nim pisał, dzieląc się z Czytelnikami moimi refleksjami z przeczytanych książek i osobistych doświadczeń związanymi z poznawaniem jego historii i piękna krajobrazów.

poniedziałek, 11 czerwca 2012


Myśli nieuczesane


Srebrna Góra - widok na fortecę
 Każda władza traci masę czasu i pieniędzy, by wytłumaczyć ludziom, dlaczego nie jest w stanie spełnić swoich obietnic wyborczych. Zdecydowanie łatwiej jest formułować różnego rodzaju projekty na poprawę gospodarki i finansów państwa, a w dalszej kolejności warunków życiowych społeczeństwa, jeśli się jest w opozycji. Znacznie gorzej, gdy się jest u władzy i trzeba swoje wcześniejsze pomysły realizować. Wtedy jest tylko jeden sposób ratowania autorytetu, trzeba znaleźć jak najwięcej przekonywujących argumentów uzasadniających odstąpienie od reform. A powodów nie trzeba daleko szukać. Narzucają się same. Pierwszy najważniejszy – kryzys światowy, a w konsekwencji – brak pieniędzy, spadek eksportu, inflacja. Czy potrzeba więcej?
Są jeszcze inne sposoby, by odwrócić uwagę mas od spraw politycznych. To igrzyska. Zjawisko znane z czasów rzymskich. Dziś nie tylko powszechnie stosowane, ale skutkiem współczesnego rozwoju techniki, można by rzec  -  globalne.
Właśnie je mamy. Igrzyska Piłkarskie Euro 2012. Od paru dni Polska żyje tylko jednym – mistrzostwami Europy w piłce nożnej. To nie tylko miasta, gdzie pobudowano nowe stadiony by można było tam rozgrywać mecze. To cały kraj, bo piłka nożna ma we współczesnym świecie miliony kibiców w każdym kraju.
Oglądam  mecz otwarcia igrzysk Grecja-Polska w Warszawie. Płytę boiska zasłonięto przed deszczem specjalnym dachem. W miarę upływu czasu stało się to katorgą dla piłkarzy. Gorąco, duszno, brak świeżego powietrza. A tu trzeba gonić piłkę pokąd starczy tchu, bo przecież to nie jest zwykła gra sportowa, to sprawa honoru całej Polski, każdego z nas, jeśli przegramy, to wstyd na cały świat, to kompromitacja narodu i państwa..
Tak nas wszystkich wychowują od lat rodzice i nauczyciele, masowe środki przekazu, a nawet księża na ambonach. Każdy mecz to nieomal wojna, a z Ruskimi lub Niemcami, to sprawa honoru. Bóg, honor i Ojczyzna, to hasło przewodnie każdego reprezentanta Polski. Awantury o godło Polski na koszulkach, o stroje biało-czerwone, o logo mistrzostw, o to kto ma zaśpiewać hymn państwowy, odbywały się na oczach nas wszystkich.
Ale to także sprawa honoru naszych rywali, Greków. Ich także napompowano przeświadczeniem, że sukces w mistrzostwach, to ratunek dla kraju ogarniętego kryzysem. A więc trzeba „walczyć” do ostatniego tchnienia.
I chłopaki walczyli „gryząc trawę” ze zmęczenia.  Wyczerpani, słaniający się na nogach, poobijani, dotrwali do końca. Na domiar wszystkiego niczego sobie nie udowodnili, bo mecz zakończył się remisem.
No i dobrze myślę sobie, że chłopaki „biją się” na boisku, zamiast na prawdziwym polu bitwy. Nie potrzeba dziś ani Grunwaldu, ani Olszynki Grochowskiej, ani Somosierry. Dąbrowski dawno już przywędrował z ziemi włoskiej do Polski. Mało tego, do Polski przybyli też i Włosi, i Hiszpanie, i Niemcy, i Rosjanie,  i można jeszcze wymieniać pozostałe kraje, bo jest ich aż szesnaście. Powalczą ze sobą  na boiskach piłkarskich Polski i Ukrainy i będzie spokój przez następne cztery lata.
I w ten sposób dochodzę do wniosku nader optymistycznego. „Bijmy” się na boiskach, to znacznie lepiej niż na polach bitwy. I znacznie lepiej niż  "próby sił pomiędzy kibolami" na trybunach stadionów lub poza stadionem, na mieście.

Fot. z domowego albumu

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz