Blog to miejsce do podzielenia się na piśmie z innymi internautami moimi fascynacjami. Dotyczą one głównie regionu wałbrzyskiego, w którym przeżyłem już ponad pół wieku Będę o nim pisał, dzieląc się z Czytelnikami moimi refleksjami z przeczytanych książek i osobistych doświadczeń związanymi z poznawaniem jego historii i piękna krajobrazów.

niedziela, 3 czerwca 2012

Fruwające marynarki


"skrzydlate serca"
Zastanawiałem się we wczorajszym poście, co napiszą komentatorzy profesjonaliści o otwarciu koncertu w Opolu. Nie trzeba było długo czekać. Już o godz. 8.30 ukazał się komentarz w "Onecie" (jeden z pierwszych jeśli chodzi o portale internetowe). Z satysfakcją odczytałem, że moje osobiste doznania, a także pierwszych komentatorów mojego blogu okazały się bardzo podobne. Dla pełnej ilustracji przytaczam fragment tego artykułu:


Paweł Piotrowicz, Onet/Muzyka:

Rzucone na start „Szalone lata 60.!” mogły się naprawdę podobać. Idea była prosta: artyści młodego pokolenia mierzą się z ważnymi piosenkami z tamtej dekady, które oczywiście rozbrzmiewały w opolskim amfiteatrze. – Nie tyle są to covery, co twórcze wersje – podkreślał Wojciech Mann. I rzeczywiście, większość z nich niewiele miała wspólnego z oryginałami. Tym samym „Wszystko mi mówi, że mnie ktoś pokochał” Skaldów w wykonaniu Kamila Bednarka i jego chóru z programu „Bitwa na głosy” przerodziło się w rasowe reggae, „Czarny Alibaba” Heleny Majdaniec polsko-ukraiński Enej przerobił na charakterystyczną dla siebie modłę, radosną, rockową i żywiołową, a „Niedziela będzie dla nas” Niebiesko-Czarnych w wykonaniu grupy Plan stała się niemal metalową petardą.
Mogły się też podobać ekspresyjny występ Michała Szpaka w Niemenowskiej „Płonącej stodole”, jak i finałowa Ania Rusowicz, tym razem nie w repertuarze mamy, lecz w brawurowo zaśpiewanym „Nie bądź taki szybki Bill” Kasi Sobczyk.
A sama Ewa Farna? O dziwo, obyło się bez gwizdów, których można się było spodziewać po jej zeszłotygodniowym wybryku. Może dlatego, że Ewa wykonała „Dwudziestolatki” Macieja Kossowskiego dokładnie tak jak należy – z energią, odrobiną szaleństwa i bez kompleksów. Przyćmiła nawet Kasię Kowalską i jej Breakoutowy „Gdybyś kochał hej”.
Duet Mann senior – Mann junior wypadł naturalnie i swobodnie, choć od początku widać było, kto tu jest dla kogo tłem. Dzięki seniorowi koncert miał istotny walor edukacyjny – przed każdym utworem pan Wojciech przybliżał klimat lat 60., opowiadał anegdoty i  historie związane z wrogim wobec bigbitu nastawieniem komunistycznych władz, wyjaśnił też, z czego wynikała popularność „fruwających marynarek” oraz w jaki sposób należy „nimi fruwać”. – Pierwsza podstawowa rzecz: Nie machać za rękaw, bo może się urwać albo wypadnie grzebyk czy lusterko. Ruchem kołowym nad głową uzyskujemy rotację…

Mam nadzieję, że powyższy cytat stanowi znakomite uzupełnienie moich osobistych refleksji, a Czytelnikom blogu da pełniejsze wyobrażenie tego, co się działo na scenie opolskiego amfiteatru w piatek wieczorem z okazji otwarcia kolejnego 49 Krajowego Konkursu Piosenki w Opolu.

PS. Dodam jeszcze, że zespół "Enej" zdobył wczoraj (w sobotę) główną nagrodę w konkursie "super premiery" za piosenkę "Skrzydlate serca".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz