Blog to miejsce do podzielenia się na piśmie z innymi internautami moimi fascynacjami. Dotyczą one głównie regionu wałbrzyskiego, w którym przeżyłem już ponad pół wieku Będę o nim pisał, dzieląc się z Czytelnikami moimi refleksjami z przeczytanych książek i osobistych doświadczeń związanymi z poznawaniem jego historii i piękna krajobrazów.

piątek, 1 czerwca 2012


Z okazji Dnia Dziecka  -  Euro 2012



czas na refleksję
W tym roku 1 czerwca – Dzień Dziecka, to zarazem początek Miesiąca Dziecka. (A może raczej Dziecięcej Choroby XXI wieku, tym razem w Polsce i na Ukrainie w miesiącu czerwcu). Pytanie dlaczego? Ano dlatego, że jesteśmy w tym miesiącu organizatorem Euro 2012. Co to jest Euro 2012? To zabawa dla dorosłych w dzieci. Kiedy jednak dorośli bawią się w dzieci, to trzeba zrobić wszystko co możliwe, by to wyglądało na poważnie. I tak się dzieje. Sportowa rywalizacja, w której czołową rolę odgrywa skórzana piłka, zamienia się w rzecz najważniejszą dla kraju i każdego obywatela. I co ciekawe, biorą w niej udział miliony uległych tej zbiorowej mistyfikacji postronnych graczy zwanych kibicami.. Nadrzędną rolę odgrywają w tej grze najszczytniejsze symbole narodowe: flaga, hymn państwowy, kolor koszulki i spodenek, logo na koszulce. Każdy bezpośredni uczestnik tej gry wie o tym, że broni honoru państwa. Źle kopnięta piłka może uczynić go wyrzutkiem społeczeństwa, a udana akcja piłkarska bohaterem narodowym.
Spójrzmy chociażby na moment co się dzieje w całym kraju od kilkunastu miesięcy w związku z zabawą w piłkę kopaną. Tego nie da się z niczym porównać. Nawet wizyty naszego nieodżałowanego papieża, Jana Pawła II, nie pochłaniały takich pieniędzy, nie wywoływały tylu przygotowań, powszechnej mobilizacji, fermentu medialnego, co przyjazd do Polski kilkunastu reprezentacji piłkarskich z krajów europejskich, a w ślad za tym tysięcy kibiców. Co się dzieje w miastach, gdzie odbędą się mecze piłkarskie w ramach Euro 2012. Czyste szaleństwo reklamowe za wielkie pieniądze. Wizyty I Sekretarza KC PZPR, E. Gierka we Wrocławiu, gdzie wyściełano czerwone dywany na lotnisku, są niczym w porównaniu do tego, co się dzieje dzisiaj chociażby na rynku wrocławskim. Prezydent Wrocławia wziął dobrą szkołę, ale już nie naszą, tylko europejską. Udało się w Polsce wybudować nowoczesne, nieznane dotąd Polakom stadiony, powstało w tempie ekspresowym wiele kilometrów dróg i autostrad. Będą one w miarę przejezdne w tym miesiącu, który ochrzciłem Miesiącem Dziecka. Co będzie dalej, o tym nie mamy czasu w tej chwili myśleć. Na dziś ważne jest tylko i wyłącznie to, by sprostać potrzebom chwili, by się nie skompromitować, broń Boże nie pozwolić nawet pomyśleć, że Polska to kraj słabo rozwinięty, niezupełnie gotowy do organizacji takiej zabawy, a Polacy to wprawdzie naród gościnny,  ale w części rasistowski, szowinistyczny,  zacofany. O tym jakim jesteśmy narodem w opinii zewnętrznej zadecydują tzw. kibole, którym uda się zdobyć bilety na mecze, a jeśli nie, to zaznaczą swoją tożsamość w innych miejscach: w pubach, restauracjach, pod budkami z piwem, na ulicach. Oni „zapracują” na opinię o Polsce. I to się będzie liczyć. Nawet gdybyśmy byli narodem dobrze wykształconym, mieli uczonych światowej sławy, wielkich artystów, pisarzy, reżyserów, inżynierów, budowniczych, biznesmenów, to i tak nie ma to żadnego znaczenia. Jeśli polski napastnik kopnie zamiast piłki rosyjskiego bramkarza, albo nasz „kibol” rzuci w czarnoskórego zawodnika skórką od banana, natychmiast podchwycą to żurnaliści. To jest temat medialny! Na to się czyha jak preryjny kojot na żer.
W ogóle media, to właśnie „spiritus movens” całej tej zabawy dorosłych w dzieci. Nie byłoby jej nigdy w takim wydaniu jak obecnie, gdyby nie media. Potrafią one ludzi zupełnie obojętnych na piłkę nożną uczynić fanatykami futbolu. Nad tym media pracują intensywnie od lat. Dotyczy to nie tylko piłki nożnej, ale wszystkich dyscyplin sportowych. Zwłaszcza tych, które przynoszą duże pieniądze.
W tym momencie docieram do sedna sprawy. Najważniejszą rolę w tym wszystkim odgrywa pieniądz.
A pieniądze dostarczają miliony ofiar futbolowej epidemii, które dały się wmanewrować w zabawę dorosłych w dzieci. Słucham o tym jak drogie są bilety na mecze, ile można na nich zarobić pokątnie, jak drogie są transmisje z meczów, ile kosztują noclegi, parkingi, gadżety i wszystko to, co się wiąże z piramidalnie głupią histerią piłkarską, która ma niewiele wspólnego z prawdziwym sportem. W tej chwili hitem rynkowym są chorągiewki biało-czerwone i specjalne koszulki z napisem Euro 2012, a przebojem piosenkarskim odgrzebana melodia o rzekomej proweniencji ludowej, którą śpiewają stare baby, mające tyle wspólnego z piłką nożną, co kura ze złotym jajem. Wkrótce pojawią się inne niespodzianki.

czas na myślenie

Czuję, że naraziłem się milionom kibiców piłki nożnej. Ale ja nie mam nic przeciwko piłce nożnej. Kiedyś sam kopałem piłkę, jeździłem na mecze „Górnika” i „Thoreza” w Wałbrzychu. Chętnie oglądam mecze piłkarskie w telewizji. Do szewskiej pasji doprowadzają mnie przedmeczowe pogaduszki starszych panów, deliberujących nad tym, jakie to czeka nas przeogromnie ważne wydarzenie sportowe i co może się stać za chwilę w meczu. Wreszcie jest mecz i okazuje się, że nic nadzwyczajnego się nie dzieje, normalna kopanina i fizyczne przepychanki, "taktyczne" faule, a w gruncie rzeczy perfidne kopanie lub atakowanie łokciem przeciwnika, by go wyeliminować z gry, paradne wywrotki, aktorska gra piłkarzy, by wykołować sędziego, wymusić korzystną decyzję. Sędzia zresztą jest często ważniejszy niż wszystkich 22 kopaczy piłki, on może zadecydować o wyniku i korona mu z głowy nie spadnie. Gdzieś tam w zaciszu kawiarnianym zapadają decyzje w zależności od tego, kto proponuje większą stawkę.
Prawda jest taka, że to co się dzieje obecnie nie ma nic wspólnego z ideą olimpijską sportu amatorskiego, a co za tym idzie - z ideą sportu, który ma służyć rozwojowi fizycznemu człowieka, temu co się zowie kulturą fizyczną.
Dlatego będę wprawdzie oglądał w telewizji mecze Euro 2012, ale nie wyrzucę odbiornika TV, jeśli nasi nie wyjdą z grupy. Nie zwariuję też ze szczęścia, jeśli pójdą dalej, nawet do finału w Kijowie. Kijów to bardzo duże i czarujące miasto, pozostanie takie bez względu na to, czy nasi będą, czy nie będą w finale. W ogóle Europa i świat się nie zmienią. Miesiąc Dziecka minie szybko jak błyskawica, a żyć trzeba dalej. Czy jednak jest szansa, że po tym doświadczeniu choć trochę zmądrzejemy?

Fot. Statysa Eidrigeviciusa

3 komentarze:

  1. Nie zmądrzejemy, bo nie chcieliśmy czerpać przykładu z innych, którym Euro odbiło się niezbyt elegancko. Podzielam Pańskie zdanie w pełnej rozciągłości z tą różnicą, że nie mam zamiaru oglądać ani minuty z tego wątpliwej jakości festiwalu. Może dlatego, że od kilku lat nie mam odbiornika? POLECAM!

    Pozdrowienia z Wałbrzycha!

    OdpowiedzUsuń
  2. Popieram Pana zdanie. Wielki szum medialny mnie nudzi.
    Wszelkie akcesoria kibica mnie w sklepach nie bawią, śmieszne czapki na głowach, nawet u starszych osób, szaliki na szyjach przy temperaturze 35 stopni....Na szczęście mam drugi odbiornik telewizyjny i wiele książek do przeczytania. Jestem osobą, która, jak zawsze zaznaczam, nigdy się nie nudzi i nie potrzebuję "pochłaniacza" czasu w postaci telewizora. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Cenię sobie bardzo takie postawy i zazdroszczę konsekwencji. Ja, niestety nie mogę się obronić przed nałogiem obejrzenia wiadomości, a zwłaszcza co nowego wyczarowali wybitni gracze polityczni. Polityka, to dopiero jest zabawa dla dorosłych, ale już nie dziecięca. To perfidna zabawa w zdobywanie władzy. Ale to osobny temat.Pocieszam się, że obok wydarzeń oglądam jeszcze w TV siatkówkę. skoki i biegi narciarskie, i niektóre mecze piłki nożnej. Nie przepadam za TV publiczną (państwową). Nie mam nic przeciwko temu, żeby upadla i przestała mamić ludzi rzekomym pełnieniem misji.
    Dziękuję bardzo za ciekawe komentarze, cieszę się że mam poparcie. To dobry znak, że jeszcze nie wszyscy ogłupieli. Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń