Poranne pieskie
impresje
Piszę to po porannym spacerze z
moim nieodłącznym od lat czworonożnym przyjacielem „Tomciem”. To imię nadała mu
przyjaciółka naszej Marzeny, Marta,
kiedy był bardzo, bardzo mały. To ona obdarzyła naszą córkę tym „skarbem”. Przywiozła
więc go córka z radością znad Morza Bałtyckiego, a ponieważ były to wakacje,
więc Tomciem miał się kto zaopiekować. Kiedy rozpoczął się rok szkolny, a córka
jest nauczycielką, Tomcio zostawał sam w domu i wyrażał swe niezadowolenie z
tego powodu rozszarpywaniem wszystkiego, co było dostępne: obuwie, odzież,
chodniki, firany, zasłony. Aby temu zapobiec zabieraliśmy Tomcia do siebie. I
tak już zostało. Tomcio poczuł się całkiem dobrze w nowym otoczeniu, z ochotą
wskakiwał wieczorami do pościeli obojętnie którego z domowników. Gdy powracał
do mieszkania córki czuł się całkiem nieswój. Trzeba było go zabierać z
powrotem.
I w ten oto sposób staliśmy się „rodziną
opiekuńczą” Tomcia, który rozpanoszył się już tak na dobre, że nie ma mowy o
powrocie. To już zresztą minęło circa 8 lat. Tomcio jest „dojrzałym” członkiem rodziny i korzysta konsekwentnie z wszystkich przysługujących mu przywilejów
objętych przepisami konwencji europejskiej.
Ale nie o tym chciałem napisać w
ten niedzielny poranek, w którym wybrałem się z Tomciem na spacer. W pewnym
momencie uderzyła mnie swoistość sytuacji. Niedzielne rano, raniutko. Trochę
chłodno, ale słonko przedziera się przez chmury. Jest pięknie. Idziemy na
Osiedle stałą trasą spacerową.. Cisza, absolutny spokój. To niedzielny poranek.
Rozglądam się wokoło. Oczywiście nie jesteśmy z Tomciem sami. Co rusz pojawiają
się podobni do nas „spacerowicze”. Muszę być czujny. Większość z nich prowadzi
na smyczy olbrzymów, wobec których mój jamnik na wysokich nóżkach zachowuje się
co najmniej idiotycznie. Straszy zwariowanym warczeniem, szczekaniem i „stroszeniem
piór”, których nie ma. To on okazuje się bardziej agresywny i prowokuje do
reakcji nawet najspokojniejszego olbrzyma. Ale znam już swego Tomcia, wiem jak
unikać bezpośrednich spotkań z „tytanami”. Muszę tylko być czujny.
Jest niedziela. W pewnym momencie
zdaję sobie sprawę z tego, że znalazłem się w wyjątkowo komfortowej sytuacji.
Słoneczny poranek, świeże powietrze, piękne widoki roztaczające się z położonego na górce Osiedla,
spokój, cisza. Miasto śpi, a przecież to jest cudowna chwila. Trudno znaleźć
taką drugą. Ludzie obudźcie się! Postarajcie się o pieska, który nie da wam
spać, pociągnie na poranny spacer, zachęci do innego niż w nawale codziennych
obowiązków spojrzenia na otaczający nas świat. Świat jest piękny, także ten
najbliżej nas. Nie wierzycie, zapraszam w kolejny niedzielny poranek na spacerek. Do zobaczenia na najlepszej „ścieżce zdrowia”.
Fot. z domowego albumu.
Z chęcią przyłączyłabym się do grona posiadaczy psów, ale mam alergię na ich sierść i ślinę, niestety;(
OdpowiedzUsuńA wie Pan, że w Krakowie rok w rok organizowany jest późnoletnią porą Marsz Jamników?
A ja mam suczkę owczarka belgijskiego i znam pobudki i spacerki o ustalonych godzinach. Zgadzam się, najlepsze są te poranne, kiedy na ulicach jest cicho, nie ma wielu spacerowiczów, a poranne powietrze jest cudownie rześkie. Też muszę być czujna, bo suczka, jak wiadomo nie lubi konkurencji innych suczek i czasami dochodzi do zwarcia. A skoro mam dużego, czarnego psa, to czasami budzi grozę wśród przechodniów. Miasto nie jest przyjaznym miejscem dla tych zwierząt.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Dziękuję Ewo za tą informację. W przyszłym roku wybiorę się na pielgrzymkę do Krakowa, bo Marsz Jamników wydaje mi się mądrzejszy niż Marsze Równości.
OdpowiedzUsuńDuży czarny pies, to coś wspaniałego. Lubię takie duże psy u moich sąsiadów lub znajomych. Strach przed tym, co ja bym robił z takim dużym zwierzęciem rekompensuje poczucie niższości z powodu posiadania tylko małego jamniczka.
Miłej niedzieli życzę !
Zapomniałeś dodać, że prócz pomniejszych domowych sprzętów, Tomcio zeżarł mi pół sofy i okulary za jakieś 3 stówy. Och, jak dobrze, że go przygarnęliście :)))
OdpowiedzUsuńNa szczęście mamy teraz u siebie dość często Lenkę, która uwielbia chodzić z Tomciem na spacery. A Tomcio już wydoroślał, zmądrzał, jeśli coś "zżera", to kawałki ciastek lub czekolady, które Lenka nieopatrznie pozostawi w zasięgu jego pyszczka. Inteligencja Tomcia, jego zmysł, to co odebrał w genach są dla mnie ustawicznym powodem najgłębszych filozoficznych rozważań nad sensem życia. Ale to osobny temat ! Dziękuję, że znalazłaś chwilę na zajrzenie do mojego blogu. A ja dość często zaglądam do "Muzik - Magenka" i zastanawiam się , kiedy to robisz? Bo po kim odziedziczyłaś talent do pisania, to wiem. Ale do muzyki? Chyba faktycznie zasługa radiowej "trójki".
OdpowiedzUsuń