Blog to miejsce do podzielenia się na piśmie z innymi internautami moimi fascynacjami. Dotyczą one głównie regionu wałbrzyskiego, w którym przeżyłem już ponad pół wieku Będę o nim pisał, dzieląc się z Czytelnikami moimi refleksjami z przeczytanych książek i osobistych doświadczeń związanymi z poznawaniem jego historii i piękna krajobrazów.

czwartek, 10 listopada 2011

Jutro świętujemy


 Mamy doniosłe, najważniejsze w roku święto państwowe -  11 listopada, Narodowe Święto Niepodległości.  Dzień ten w kalendarzu zaznaczono na czerwono. To dzień wolny od pracy.
Święto ma swoje korzenie w czasach Polski międzywojennej. To wtedy po prawie dwudziestu latach niepodległego bytu Polski w 1937 roku postanowiono,  by dzień, w którym osławiony przywódca Legionów, Józef Piłsudski, objął władzę jako Naczelnik Państwa, a więc 11 listopada 1918 roku, stał się odtąd Świętem Państwowym. W czasach okupacji niemieckiej nie było wolno świętować, po wyzwoleniu władza ludowe wykreśliła to święto jako symbol burżuazyjnej Polski.
Powrót do dawnej tradycji nastąpił w III Rzeczpospolitej po zwycięstwie „Solidarności” w wyborach parlamentarnych roku 1989.
Mamy więc odzyskane święto już ponad 20 lat. Czy był to dostateczny czas, aby nauczyć się go świętować?
Zadaję to pytanie zdegustowany tym, że jak mi się wydaje, my Polacy nie umiemy świętować.  Nie potrafimy się z tego cieszyć, że mamy nasze, swojskie, narodowe święto. Nie stworzyliśmy jak dotąd takiej atmosfery i takich tradycji, by to święto przyciągało jak najwięcej ludzi, by ludzie ci mogli w tym dniu przeżyć coś niezwykłego.
Owszem mamy ważną tradycję. Co roku w tym dniu odbywają się uroczyste Msze Święte. To jest moment na przeżycia duchowe związane z tym świętem Potem wierni idą do domów i na ogół już tego domu nie opuszczają. Garstka z nich z różnych względów bierze udział w uroczystościach oficjalnych organizowanych przez władze. Wiadomo, że nie jest to typowa akademia, jak za czasów PRL-u z okazji Rewolucji Październikowej, ale jej namiastka. Ktoś uroczyście powita zebranych, Burmistrz wygłosi przemówienie, dziatwa szkolna da występ artystyczny, być może kogoś się za coś pochwali i wręczy mu kwiaty. 
No i żeśmy się naświętowali. Dobry patriotyczny obowiązek został wypełniony. Można spokojnie wracać do okienka telewizyjnego w domu. Tam obejrzymy namaszczone uroczystości państwowe. I po święcie. Dobrze, że mieliśmy dzień wolny od pracy.
Przypominam sobie podobne święto państwowe przed laty w małym miasteczku Strehla w byłej NRD. Znalazłem się tam w składzie delegacji miejskiej Jedliny-Zdroju. Po południu byliśmy zaproszeni na obchody święta. Odbywało się to w największej w mieście restauracji „Stadtpark”, gdzie mieściło się dobrych kilkaset osób. To była elita miejska zaproszona przez burmistrza. Uczestnictwo w uroczystości było zaszczytem, mimo że było za odpłatnością, z wyjątkiem gości honorowych. Owszem, była część oficjalna, przemówienie burmistrza, kilku mieszkańców za zasługi dla miasta otrzymało nagrody pieniężne. A potem rozpoczęła się zabawa, którą do dziś dobrze pamiętam. Najpierw zespoły muzyczno-wokalne, pokazy par tanecznych pomiędzy stolikami, występy kabaretu. Na koniec zaproszono wszystkich do tańca. Posypały się konfetti i serpentyny. I po tym wstępie muzyka ucichła, zerwano płócienną zasłonę, wzdłuż całej sali pod ścianą znajdował się przygotowany przez restaurację stół szwedzki. Było na nim wszystko, czego dusza zapragnie i do tego pięknie ułożone i przybrane. Kelnerzy podawali do stolików gorący gulasz, piwo i alkohol według życzeń. Uczta trwała jakiś czas, potem odezwała się orkiestra. Przygrywała ona do tańca cały wieczór. Na sali nie widziałem ludzi z posępnymi minami, było wesoło, świątecznie, wyjątkowo, tak jak powinno być z okazji święta. Nie widziałem też ludzi pijanych Gdy wracaliśmy pieszo około północy do miejsca zakwaterowania zauważyliśmy, że w kilku innych miejscach huczała muzyka. W tym dniu we wszystkich lokalach w mieście odbywały się zabawy taneczne, dyskoteki, bo przecież jest święto państwowe, jeden z najważniejszych dni w roku.
Niemcy mają swoje odwieczne tradycje, n.p. w miesiącu lutym - bale karnawałowe. Można im tego pozazdrościć, ale Niemcy budowali to od lat nie przeżywając tak jak Polacy niewoli zaborczej, okupacji, zmian granic państwowych.
Ale już od zakończenia wojny jesteśmy krajem wolnym, niepodległym (choć ta wolność w Polsce Ludowej była ograniczona). Teraz w III Rzeczpospolitej mamy szczególne warunki by budować tradycję obchodu świąt państwowych dla jak największej liczby obywateli, zwłaszcza dzieci i młodzieży. Nie powinno być tak, że nasze największe święto państwowe przeżywamy tylko w kościele i telewizji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz