Blog to miejsce do podzielenia się na piśmie z innymi internautami moimi fascynacjami. Dotyczą one głównie regionu wałbrzyskiego, w którym przeżyłem już ponad pół wieku Będę o nim pisał, dzieląc się z Czytelnikami moimi refleksjami z przeczytanych książek i osobistych doświadczeń związanymi z poznawaniem jego historii i piękna krajobrazów.

niedziela, 13 listopada 2011

Gra o wszystko


 Umówmy się tak, nie będę pisał  kim jest Norman Davies. Jego biografię możemy poznać z łatwością w internecie. Najważniejsze jest, że ten wybitny angielski historyk nauczył się języka polskiego (m. in. z powodu żony, Polki z krwi i kości), zainteresował się naszą historią do tego stopnia, że stał się twórcą kilku najgłośniejszych książek związanych z historią Polski. Wszystkie one cieszą się ogromnym zainteresowaniem, wśród nas Dolnoślązaków szczególnie książka o Wrocławiu – „Mikrokosmos”. Największy rozgłos zdobyła historia Polski „Boże Igrzysko”, stając się absolutnym bestsellerem (przeszło 150 000 egzemplarzy).
Tytuł książki wywodzi się z fraszki Jana Kochanowskiego „Człowiek boże igrzysko”. Dla autora książki takim miejscem igrzysk bożych wydała się Polska, kraj gdzie los często płatał złośliwe sztuczki i gdzie żywe poczucie humoru towarzyszyło zawsze Polakom w ich walce o narodowe przetrwanie.
„To dzieło jest doprawdy wspaniałe i bez wątpienia stanowi najlepsze dostępne wprowadzenie do nieprawdopodobnie zagmatwanej historii Polski. I nie chodzi tu tylko o jego zalety naukowe i badawcze, Ani o to, że książkę czyta się znakomicie dzięki niezwykle barwnemu stylowi autora, trafnemu wyborowi źródeł historycznych i ogromnemu poczuciu humoru. Najważniejsze, że profesor Davies zdołał zachować równowagę pomiędzy wyrozumiałością i obiektywnością, współczuciem i krytyką”  -  napisał Stanisław Barańczak w „The New Republic”.
Dla mnie osobiście wyjątkowość tej książki wynika z niebywałego talentu Normana Daviesa w pisaniu historii językiem literackim, w sposób taki, że chce się ją czytać. Każda jego książka wciąga jak powieść sensacyjna i zaskakuje znajomością nie tylko historii, ale i literatury. Autor z ogromnym wyczuciem wybiera teksty pisane, wiersze i anegdoty, bardzo często dowcipne i humorystyczne, ubarwiając w ten sposób tok interpretacji wydarzeń historycznych.. To jest po prostu zadziwiająca komasacja ciekawostek, które zgromadził Norman Davies w trakcie pracy twórczej, przy czym można odnieść wrażenie, że wszystkie one były tak samo interesujące i intrygujące dla autora jak stają się dla czytelnika.

„Od początku ta książka czyni Daviesa historykiem popularnym, ale i kontrowersyjnym. Choć Davies wzbrania się przed opinią „polocentrysty”, nie ukrywa, że fascynuje go historia kraju wciśniętego miedzy dwa zupełnie różne mocarstwa, rozdartego między Wschodem i Zachodem” – to opinia Agaty Bielik-Robson, „Nowe Książki”.

Otóż to, kocham Daviesa i za jego polonocentryzm i za to, że się przed nim broni. Gdyby nie jego nazwisko i to, że już wcześniej wiedziałem, że jest Anglikiem, mógłbym sądzić, że jest to autentyczny Polak-patriota. Zdumiewa mnie także niepospolity ogrom wiedzy historycznej Normana Daviesa, zdolność oglądu polskiej historii w kontekście tego wszystkiego, co się działo wcześniej i później na Wschodzie i Zachodzie kraju, który znalazł się z upływem czasu w kleszczach dwóch rosnących w potęgę mocarstw – Rosji i Prus (a następnie Niemiec). Doszła do tego monarchia austriacka, uznawana za „więzienie narodów”.

Trudno się dziwić, że I wojna światowa stała się dla mądrych Polaków grą o wszystko. Po raz pierwszy w tej wojnie starli się ze sobą dotychczas zgodnie tłumiący wszystkie zrywy niepodległościowe Polaków zaborcy. W dodatku stała się rzecz nieprawdopodobna. Wszyscy trzej zaborcy ponieśli w tej wojnie klęskę. Upadł carat rosyjski w wyniku Rewolucji Październikowej. Klęskę poniosły Austro-Węgry i Niemcy. Ziemie polskie stały się sceną igrzysk zbrojnych pomiędzy zwaśnionymi stronami, ale także miejscem przetargu w pozyskaniu Polaków do wojny po jednej lub drugiej stronie.
Jak pisze Norman Davies w takiej właśnie sytuacji we wrześniu 1914 roku Edward Słoński napisał najlepiej może znany wiersz lat wojny:

Rozdzielił nas, mój bracie,
zły los i trzyma straż –
w dwóch wrogich sobie szańcach
patrzymy śmierci w twarz.
W okopach pełnych jęku
wsłuchani w armat huk
stoimy na wprost siebie –
Ja – wróg twój, ty – mój wróg!

A gdy mnie z dala ujrzysz,
od razu bierz na cel
i do polskiego serca
moskiewską kulą strzel.
Bo wciąż na jawie widzę
i co noc mi się śni,
że ta co nie zginęła
wyrośnie z naszej krwi.

Zaiste trzeba było proroczej wizji, by już na początku wojny przewidzieć jej nieprawdopodobny finał.
Trzeba też było rozsądku politycznego i odwagi Józefa Piłsudskiego, by odmówić w odpowiednim momencie współpracy z Niemcami, a następnie zdecydować się na objęcie władzy na zdruzgotanym wojną obszarze rodzącej się do życia Rzeczpospolitej.
Norman Davies przytacza bardzo ważny i nie pozostawiający żadnych złudzeń co do postawy Józefa Piłsudskiego dokument z 21 lipca 1917 roku. Jego rozmowa z von Beslerem, niemieckim generał-gubernatorem Warszawy, miała przebieg absolutnie bezkompromisowy:

„– Czy sądzi Pan, Ekscelencjo – powiedział Piłsudski – że Naród da się oszukać frazesem lub obietnicą? Czy myśli Pan, że jeżeli nalepicie orła polskiego na każdy palec u ręki, która nas dławi, to przez to Polacy zaczną uważać morderczy uścisk tej ręki za wyraz miłości i przyjaźni?
Von Besler zrywa się, staje przed brygadierem czerwony z uniesienia.
– Herr von Piłsudski! – krzyczy – krótko i węzłowato. W tym wielkim historycznym momencie Polsce potrzeba wielkich ludzie. Pan jest jedynym jakiego znam, jakiego odkryłem. Niech Pan pójdzie z nami. Damy Panu wszystko, siłę, sławę, pieniądze. Pan zaś odda olbrzymią przysługę swojej ojczyźnie.
Piłsudski słucha, bębniąc palcami po stole.
– Pan mnie nie rozumie, Ekscelencjo – odpowiada spokojnie – Pan nie chce mnie zrozumieć. Gdybym przyjął Pańską propozycję, wy Niemcy, zyskalibyście jednego człowieka, ja zaś straciłbym cały Naród.”

To była właśnie gra o wszystko. Ten moment zaważył na przyszłości Polski. Cytowałem niedawno „złotą myśl” Pawła Jasienicy o tym, że bardzo często umysły i charaktery pojedynczych osób wpływają na dzieje państw, a nieraz rozstrzygają o nich. Tak było w tym niezmiernie ważnym momencie dziejowym.

Mam nadzieję, że te rozważania stanowią dobry przyczynek do naszego narodowego Święta Niepodległości. Będziemy je znów obchodzić, ale dopiero za rok. Może z większym poczuciem dumy z naszych dobrych momentów w przeszłości i z większym zaangażowaniem.


Fotografie jesienne Violetty Torbackiej

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz