Blog to miejsce do podzielenia się na piśmie z innymi internautami moimi fascynacjami. Dotyczą one głównie regionu wałbrzyskiego, w którym przeżyłem już ponad pół wieku Będę o nim pisał, dzieląc się z Czytelnikami moimi refleksjami z przeczytanych książek i osobistych doświadczeń związanymi z poznawaniem jego historii i piękna krajobrazów.

poniedziałek, 15 sierpnia 2011

Takiemu to dobrze







To się o wszystkim łatwo mówi lub pisze. Przecież to nic wielkiego, wsiąść na rower i pojechać. Po drodze można się zatrzymać, gdzie się chce, a jak dobrzy ludzie pomogą, to nawet zminimalizować przewidywane koszty podróży. Są tacy, którzy wędrują pieszo dookoła świata. Idą sobie i idą rok a może dwa spokojnie, bez pośpiechu. Później mogą uczciwie powiedzieć, że poznali z grubsza naszą kulę ziemską. Dobrze jest nam, którzy się o tym dowiadujemy, pogawędzić w gronie przyjaciół, pooglądać fotografie i trofea i odnieść się do sprawy oczywiście z pełnym uznaniem i zachwytem.
Najłatwiej jest wyliczać pożytki z takiej podróży i z mniejszą lub większą nutką zazdrości kontemplować na temat tego, czego nie uda nam się nigdy zobaczyć i doświadczyć na własnej skórze, a stało się to udziałem innych..
Pisałem już o wyprawie tureckiej Marka Juszczaka. Nasz utalentowany piewca uroków przyrody i krajobrazów Głuszycy, a od wielu lat sztygar kopalni „Szczygłowice” na Górnym Śląsku w Knurowie, odbył pomyślnie rowerową wycieczkę nad Morze Czarne i Bałkany, aż do Stambułu (tam i z powrotem). W przeciągu ponad miesiąca czasu (43 dni) zaliczył na rowerze  5,2 tys. kilometrów i zwiedził 13 krajów południowej Europy. Kąpał się w 4 morzach i stracił, bagatela, 6 kilogramów na wadze. Po powrocie cieszył się z tego, że nie musi już siedzieć „po turecku” na ziemi, zamiast rozłożyć się wygodnie w fotelu, a w oczach wciąż jeszcze wirują mu niezwykłe panoramy gór i mórz, „orientalne” widoki wiosek i miast wywołujące zachwyt i zdziwienie Cząstkę z nich udało się utrwalić na kliszy. Mam przeświadczenie, że te obrazki, które wybrałem dla Czytelników mojego blogu zastąpią z powodzeniem to wszystko co dałoby się jeszcze na ten temat napisać
Jeśli Marek ochłonie po tym wszystkim i zdecyduje się podzielić wrażeniami z Państwem, to z chęcią wrócę do tematu.
Dlaczego o bohaterskim wyczynie Marka piszę dzisiaj? Dziś 15 sierpnia, święto państwowe, dzień wolny od pracy, Święto Wojska Polskiego na pamiątkę słynnego „cudu nad Wisłą”, kiedy to w 1920 roku dzielnym żołnierzom młodej, niepodległej Polski pod dowództwem marszałka, Józefa Piłsudskiego, udało się niedaleko od Warszawy powstrzymać ofensywę znacznie liczniejszej i groźniejszej armii bolszewickiej Rosji i zmusić ją do odwrotu. To ważne wydarzenie w historii Polski, a także całej Europy, bo bolszewicy byli gotowi pójść dalej, co najmniej do Berlina, aby zaszczepić idee komunizmu w całej Europie. W wojsku polskim nie brakowało wówczas, takich jak Marek, odważnych, wielkich sercem i duchem żołnierzy, to dzięki nim możemy się szczycić tym zwycięstwem i uratowaniem młodego, rodzącego się państwa.

2 komentarze:

  1. kontakt@klubliterackibrzeg.pl15 sierpnia 2011 17:53

    Trzymałam kciuki za mojego kolegę "po piórze". Cieszę sie, że wyprawa była udana i czekam na wrażenia, z którymi sie podzieli na naszych kolejnych jesiennych spotkaniach z poezją (bo Marek jest też poetą).
    Pozdrawiam naszego impresario od kultury...Pana S. Michalika.
    Romana Więczaszek- poetka głuszyczanka z Brzegu nad Odrą

    OdpowiedzUsuń
  2. A więc to jest ta relacja.Jestem coraz bardziej zaskoczony.Górnik i taka wyprawa i takie pasje i do tego poezja.Musze to pokazać moim znajomym.Człowiek niesamowity absolutnie ale i czapka z głowy.Bravo!

    OdpowiedzUsuń