Blog to miejsce do podzielenia się na piśmie z innymi internautami moimi fascynacjami. Dotyczą one głównie regionu wałbrzyskiego, w którym przeżyłem już ponad pół wieku Będę o nim pisał, dzieląc się z Czytelnikami moimi refleksjami z przeczytanych książek i osobistych doświadczeń związanymi z poznawaniem jego historii i piękna krajobrazów.

sobota, 6 sierpnia 2011

Do wyboru, do koloru


I stało się ! Czekała na to w napięciu ponad połowa Polaków. W nadzwyczajny sposób, w plenerze, na zielonym kobiercu trawki w pałacowym parku, polityk – równiacha, nasz kochany prezydent, Bronisław Komorowski, z właściwą sobie powagą i namaszczeniem ogłosił termin kolejnych wyborów parlamentarnych -  9 października b.r. (niedziela). Byłem pewien, że zaraz po tym zaintonuje „Boże coś Polskę”, albo „Nie rzucim ziemi”, ale zdając sobie sprawę z tego, że nie jest w stanie prześcignąć w sztuce śpiewania hymnów byłego kontrkandydata do fotela prezydenta, Jarosława Kaczyńskiego, dał sobie spokój i zszedł „ze sceny”, żegnany brawami pałacowej służby.
I stało się! Ruszyła kampania wyborcza. Teraz już w sposób jawny, legalny, oficjalny, a nie jak dotąd zakamuflowany. Czeka nas dwumiesięczna gra pod publiczkę, „wolna amerykanka” w myśl zasady – wszystkie chwyty dozwolone.. Każdy przeciętny Polak stanie się teraz najważniejszy, bo jest potencjalnym wyborcą. Liczy się tylko to, jak do niego trafić, jak go przekonać do własnej osoby. Wałbrzyski sposób kupowania głosów za butelkę wina może już okazać się mało skuteczny. Na szczęście są jeszcze inne sprawdzone metody.
Napisał o nich w „Gazecie Wyborczej” Jacek Holub w artykule „Czas na kosi, kosi łapci”. Okazuje się, że politycy potrafią jak aktorzy, ubierać się w różne szaty (byle by to nie były szaty króla z bajki Andersena) i przeobrażać jak motyle, przechodząc różne stadia rozwojowe,  dostosowując się do warunków i  potrzeb chwili.

Oto krótki przegląd występujących dotąd gatunków politycznej metamorfozy:

Polityk równiacha (swój chłop) – podałem wyżej klarowny przykład tego gatunku. Taki polityk chętnie brata się z wyborcami w peryferyjnych dzielnicach miasta przy kufelku piwa, pojawia się na festynach wiejskich, zabawach OSP, polowaniach Nie owija słów w bawełnę, lubi się pośmiać, podowcipkować, jak trzeba powie coś mocniejszego. Ze wszystkimi jest na ty, oczywiście do wyborów, później przestaje grać, staje się grubą rybą.,

Polityk z zakasanymi rękawami – lubi się umazać smarem, wskoczyć na traktor, pogrzebać w ziemi koparką. Gatunek ten można spotkać na placach budowy, przy żniwach, na autostradzie przy przecinaniu wstęgi. Jak trzeba zrzuci krawat i marynarkę, weźmie się za łopatę, by pokazać jaki to on jest robotny. Często brata się z politykiem równiachą, tworzą zgrany tandem. Lubimy takich polityków można z nimi konie kraść, ale do czasu,

Polityk ziomek – gdy przyjeżdża  do naszej miejscowości okazuje się, że kuzyn szwagra pochodzi też stąd, a więc jesteśmy krajanami, a krajanie muszą trzymać sztamę. Ziomek zawsze rozumie nasze potrzeby i wie jak je zaspokoić, trzeba mu tylko w tym pomóc, dla swoich bliskich zrobi wszystko. Mając do wyboru kandydatów mniej z nami związanych wiadomo na kogo zagłosujemy  -  na ziomka,

Polityk tatuś – na fotografiach widzimy go zawsze z uśmiechniętą żoną i ze swoją latoroślą, trzymają się za ręce. Gatunek ten można zaobserwować na placach zabaw, w parkach, a nawet w domach dziecka. W piaskownicy robi z dziećmi babki, bawi się ze swoją córeczką w kosi, kosi łapci. Polityk tego gatunku dobrze wie, że dzieci tak samo doskonale się sprzedają na bilbordach wyborczych jak w telewizyjnych reklamach,

Polityk celebryta – budząc się myśli jak błysnąć w mediach, skrzętnie gromadzi w notesie anegdoty i bon moty by zaskoczyć widza swą inteligencją, w kieszeni ma ze sobą nieodzowny fluid, by nie świecić przed kamerą. Jest rozchwytywany przez dziennikarzy, bo jest zawsze do dyspozycji i potrafi zaskakiwać kwiecistymi tyradami na każdy temat ,

Polityk „szczęść Boże”- jest stale obecny na wszystkich uroczystościach religijnych, lubi przemawiać od ołtarza, na mszach zawsze w pierwszych ławkach, by duchowny nie zapomniał go powitać z imienia i nazwiska. Z duchownymi żyje za pan brat, ostentacyjnie rzuca na tacę  szeleszczący  banknot ze słowami – „szczęść Boże”, przyjmując z pokorą odpowiedź – „Bóg zapłać”. Ten gatunek polityka jest szczególnie ceniony przez ogół wiernych w imię jedności religijnej i światopoglądowej,

Polityk domokrążca – działa przez zaskoczenie, całkiem znienacka puka do twojego domu, mówi że chce ci tylko rękę uścisnąć, dowiedzieć się jak ci się żyje, jakie masz problemy, pocieszy cię, obieca pozałatwiać wszystkie sprawy jak tylko obdarzysz go zaufaniem, zostawi ulotkę, uściśnie na pożegnanie i tyle go zobaczysz, chyba że po wyborach w TV na ekranie,


To nie jest pełny przegląd gatunków, jest ich znacznie więcej i podlegają ustawicznemu rozwojowi. Jacek Holub w „GW” wymienia jeszcze takie gatunki, jak polityk paracetamol, działający jak lekarstwo na wszystkie choroby i niedostatki lub polityk wirtualny, ostatnio coraz modniejszy, kontaktujący się z wyborcami internautami (tak jak ja) za pomocą strony blogowej, albo polityk lodołamacz, łamiacy jak taran wszystkie przeszkody formalno-prawne, by osiągnąć  cele, czy też polityk na zakupach, nawiedzający "biedronkę" z ekipą fotoreporterów, by zjednać sobie najbiedniejszych koszykiem skromnych zakupów.   Od siebie dodałbym jeszcze taki gatunek, jak polityk darczyńca, obdarowujący przechodniów jabłkami lub słodyczami. W ogóle paleta gatunkowa polityków podlega ewolucji, stale się rozszerza i urozmaica. Ponadto nie jest tak, że danego polityka możemy zakwalifikować tylko do danego gatunku. Otóż nie, każdy z nich potrafi się przepoczwarzać, bywa że w tym samym miejscu i czasie jest w stanie zagrać kilka ról. Nowoczesny polityk z tego właśnie słynie, że nie jest sobą, jest tym kogo ty szaraku wyborco w danym momencie potrzebujesz. Ostatnio w Wałbrzychu pojawił się wielki polityk, by pocieszyć zgorzkniałych, załamanych wyborców, że jeśli nawet rozleciała się jedna struktura partyjna to nic, jest przecież na wyciągniecie ręki druga, o niebo lepsza, dobrze rozwinięta gatunkowo, skupiająca w swych szeregach najbardziej wykształcone gatunki polityków (patrz: Rycho Czarnecki), którzy mogą się poszczycić  takim stażem wielopartyjnym, że ręce same składają się do oklasków.
Drogi Czytelniku, internauto, na co czekasz? Teraz kiedy masz już naukowe podstawy systematyki gatunków w polityce, nie wahaj się , wybieraj świadomie i z rozwagą te gatunki, które Ci najbardziej leżą, a jak widzisz jest ich do wyboru i do koloru.
I tym oto sposobem, mam takie przeświadczenie, włączyłem się jako wzorowy obywatel w demokratyczną akcję wyborczą. Będę miał czyste sumienie, zwłaszcza że w dodatku nie jestem politykiem, nie startuję w wyborach, więc nie muszę się przepoczwarzać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz