Blog to miejsce do podzielenia się na piśmie z innymi internautami moimi fascynacjami. Dotyczą one głównie regionu wałbrzyskiego, w którym przeżyłem już ponad pół wieku Będę o nim pisał, dzieląc się z Czytelnikami moimi refleksjami z przeczytanych książek i osobistych doświadczeń związanymi z poznawaniem jego historii i piękna krajobrazów.

piątek, 5 sierpnia 2011

Dar tworzenia



To się trzeba takim narodzić. Tym stwierdzeniem kwitują znajomi Andrzeja jego niegasnącą, mimo upływu lat, pasję tworzenia czegoś nowego. I nie chodzi tu o dar tworzenia w dziedzinie sztuki lub literatury, choć jak mi wiadomo chciałby się sprawdzić także w tej materii. To co jest skutkiem jego wewnętrznej potrzeby działania ma kształt absolutnie praktyczny, komercyjny, techniczny. Po prostu, by produkować wciąż coś organizuje, remontuje, modernizuje, buduje. W paru miejscach gminy Głuszyca i Jedlina-Zdrój można znaleźć trwałe „pomniki” jego przedsiębiorczości. Wszystkie albo wybudował od nowa, albo wyprowadził z ruiny. Dziś nie straszą, lecz zdobią otoczenie. Zawistni ludzie znajdują proste wytłumaczenie aktywności Andrzeja: jak każdy przemysłowiec robi to dla pieniędzy.. Może i w tym jest garść prawdy, ale tylko garść. Bohater mojego blogu mógłby już spokojnie usiąść sobie „za pieckiem”, założyć nogę na nogę i bezczynnie „konsumować” dorobek swojego życia. Być może wielu by tak zrobiło, ale nie Andrzej. On należy do tej kategorii przedsiębiorców, których nie zadawalają pieniądze spoczywające na koncie w banku. One powinny „pracować”. Pieniądze są nie tylko po to, żeby konsumować, ale żeby tworzyć coś nowego, żeby coś konkretnego po sobie zostawić.
 Czas aby poznać bliżej naszego bohatera i przyjrzeć się w największym skrócie jego „karierze” biznesowej. Mowa jest oczywiście o Andrzeju Indrianie, zamieszkałym w Jedlinie-Zdroju, ale od lat związanym z Głuszycą, gdzie funkcjonuje jako przedsiębiorca i lokalny patriota.
Kiedy w 1981 roku technik włókiennik z GPCz „Argopol” w Głuszycy, Andrzej Indrian, zakupił w Sierpnicy poniemiecką, nie użytkowaną gospodę, nie przypuszczał, że zapuści korzenie w tej wsi tak głęboko. Wprawdzie spędził tu parę lat, budując od podstaw małą fabrykę poduszek i kołder, ale był to dopiero początek drogi młodego przedsiębiorcy. Minęło już ćwierćwiecze od momentu, kiedy wszystko się zaczęło, a dokładnie od wpisania firmy Andrzeja Indriana i Waldemara Sikorskiego do rejestru ewidencji gospodarczej miasta przez ówczesnego Naczelnika Miasta, Jana Chmurę. Wpis nosi datę 23 maja 1884 roku, a dotyczy Zakładu Produkcji Włókienniczej „Sindra”, podejmującego produkcję w zakresie gremplowania wełny owczej, wytwarzania waty kołdrowej i tapicerskiej, produkcji kołder i poduszek anilanowych i wełnianych, waty tapicerskiej i szczeliwa budowlanego. To wszystko się zaczęło w zakupionym wcześniej wolno stojącym budynku w Sierpnicy przy ul. Świerkowej 32, gdzie przed wojną mieściła się gospoda, a po wojnie Wiejski Dom Kultury. Kolejne etapy rozwojowe „Indriany”, to Kolce, a następnie Głuszyca, bo rosnące w siłę przedsiębiorstwo, produkujące poduszki i kołdry już nie w setkach, tysiącach, ale w milionach sztuk rocznie, potrzebowało coraz to większej powierzchni produkcyjnej. To właśnie na ten okres  drugiej połowy lat 90-tych przypada największy rozkwit przedsiębiorstwa, które od nazwiska właściciela przyjęło nazwę „Indriana”. Ta nazwa i znak firmowy znane są głównie za granicą, bo znaczną część produkcji stanowił eksport do Niemiec, Czech, Słowacji, Szwecji i innych krajów europejskich. Odbiorcą kołder i poduszek „Indriany” przez jakiś czas była szwedzka „Ikea”. Andrzej Indrian dał się poznać w tym czasie jako znany w regionie wałbrzyskim dobroczyńca. Chętnie wspierał stowarzyszenia, organizacje, osoby prywatne udzielające pomocy charytatywnej, włączał się również do przedsięwzięć na rzecz społeczności lokalnej.
Sierpnica na ten czas znalazła się na „bocznym torze”, co nie znaczy, że budynek dawnej fabryczki opustoszał. Pan Andrzej już wtedy widział oczyma wyobraźni zupełnie inne, turystyczne wykorzystanie tego obiektu i jego otoczenia. Wiadomo było, ze Głuszyca stawia na rozwój turystyki i wypoczynku, że ten kierunek rozwoju posiada w gminie priorytet. Zdecydował się więc zakupić kilkadziesiąt hektarów gruntów graniczących bezpośrednio z jego posiadłością, mając na uwadze ich późniejsze wykorzystanie do celów rekreacyjno-wypoczynkowych, uporządkował małe stawiki, wypoziomował, nawiózł piasku i ogrodził teren do ujeżdżania koni.
Właściwy czas na realizację pomysłu nadszedł dopiero wtedy, gdy nasz bohater  w 2007 roku zdecydował się sprzedać swą firmę angielskiej grupie kapitałowej John Cotton Group, zajmującej się również produkcją kołder i poduszek. Dopiero teraz po przejściu na „zasłużony odpoczynek”, mógł zająć się na dobre wcześniejszymi projektami.
Jak już wspomniałem od dawna kiełkowała w nim budowa nowoczesnego hotelu obok zagospodarowanych już wcześniej stawów i hipodromu, tak by obiekt mógł służyć turystom i wczasowiczom, którzy przedkładają nade wszystko jazdę konną. Będą oni mogli odbywać przejażdżki konne na hipodromie, a także na specjalnie oznakowanych trasach przez pola i lasy, podziwiając niezwykły krajobraz Sierpnicy.
Dlaczego właśnie dziś podjąłem ten temat ?
Piszę o tym wszystkim dlatego, że miałem okazję zobaczyć to, co „urosło” jak w czarodziejskim śnie tuż przy rondzie autobusowym w Sierpnicy i muszę przyznać, że przeszło to moje najśmielsze oczekiwania. Czuję podskórnie jakie to będzie miało znaczenie i dla Sierpnicy, i dla całej gminy, gdy inwestycja dojdzie do skutku, a dysponujący pięćdziesięcioma miejscami noclegowymi hotel z restauracją, osobnym pawilonem do grillowania, miejscami do plażowania, własnymi rybami w stawach, zagrodą i stajnią dla koni oraz  urzekającymi w tej części wsi  widokami górskimi, zacznie przyciągać gości z kraju i zza granicy. To jest właśnie realne urzeczywistnienie idei rozwoju turystycznego i rekreacyjno-wypoczynkowego gminy Głuszyca, o którym się pięknie mówi i pisze w strategiach rozwojowych. Andrzej Indrian jest jednym z takich ludzi, których powinno się „nosić na rękach”, to oni mogą nadać rozwojowi gminy nowy impuls, podobnie jak zagospodarowanie turystyczne pod koniec lat 90-tych podziemnych sztolni pod Osówką. Piszę o tym z przekonaniem, bo nowa inwestycja w Sierpnicy pod nazwą „Na rozstaju dróg” jest już daleko zaawansowana. Roboty wykonuje własna  kilkunastoosobowa ekipa budowlana. Wszystkimi pracami kieruje sam Andrzej Indrian. Jeśli nic nie stanie na przeszkodzie, to pierwsi goście będą mogli spędzić tu urzekającą noc sylwestrową 2011 na 2012.
W każdym razie na „Euro 2012” hotel w Sierpnicy jest do wykorzystania, a Starosta Wałbrzyski obiecał zrobić do Sierpnicy „autostradę”. Wszystko jest na dobrej drodze. Byle do wiosny 2012.

Na dalszym planie  -  zakłady "Indriana", obecnie firma John Cotton Group

1 komentarz:

  1. Po prostu jeszcze jeden człowiek z pasją który nie czuje się "przytłoczony życiem" jak wielu innych i postanawia cyklicznie realizować nowe projekty.To budujące.Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń