Blog to miejsce do podzielenia się na piśmie z innymi internautami moimi fascynacjami. Dotyczą one głównie regionu wałbrzyskiego, w którym przeżyłem już ponad pół wieku Będę o nim pisał, dzieląc się z Czytelnikami moimi refleksjami z przeczytanych książek i osobistych doświadczeń związanymi z poznawaniem jego historii i piękna krajobrazów.

sobota, 27 sierpnia 2011

Nie rzucim ziemi, skąd nasz ród


"Naród bez przeszłości nie ma przyszłości, ani bytu teraźniejszego"  -  Józef Pilsudski

Ta mądra maksyma naszego wielkiego Polaka, Naczelnika Państwa Polskiego od momentu odzyskania niepodległości, każe nam poznać lepiej naszą historię. Tu na Ziemiach Zachodnich wydaje się to szczególnie potrzebne, aby z historii czerpać poczucie nieodwracalności powrotu tych ziem do Macierzy i traktowania ich jako integralnej części ziemi ojczystej.
To już 66 lat, gdy Głuszyca stała się nasza, ale znacznie mniej, odkąd poczuliśmy się prawdziwymi gospodarzami tej ziemi, od kiedy zniknęło poczucie tymczasowości, niepewności, zagrożenia tym, że mogą tu wrócić Niemcy.
O niemieckiej Głuszycy mówimy głośno od niewielu lat. Temat tabu pilnie strzeżony przez władze PRL-u przestał zasłaniać prawdę historyczną. Dajemy już sobie spokój z nadgorliwym wyszukiwaniem śladów polskości tych ziem. Aby mieć poczucie sprawiedliwości dziejowej  i czyste sumienie, że nie jesteśmy zaborcą, wystarczy zajrzeć do kart historii. To, że kiedyś w początkach państwa polskiego mieszkali tu słowiańscy Ślężanie, nie budzi wątpliwości. Również to, że od czasów Mieszka I przez kilka wieków władali na Śląsku książęta piastowscy. Ale przyszedł czas, gdy ziemie te uległy zniemczeniu, a ich przynależność do Czech, Prus, a następnie Niemiec stała się faktem. I trwało to dobre pięć wieków, a w niektórych regionach nawet dłużej. Tak zwane Ziemie Odzyskane „wróciły” do Polski nie dlatego, że kiedyś były zamieszkałe przez Słowian, a następnie znalazły się w granicach państwa Polan, ale dlatego, że po II wojnie światowej,  w Poczdamie, Józef Stalin i jego koalicjanci, Henry Truman i Clement Attlee (w miejsce Winstona Churchilla) mieli w tym swoje interesy. Z jednej strony – ograniczenie obszaru Niemiec, z drugiej – rekompensata dla Polaków za utracone ziemie wschodnie. Na tę właśnie kolejność motywów warto zwrócić uwagę. Konferencja Poczdamska wprowadziła nowy ład w Europie, m. in. ustalając zachodnią granicę Polski na Odrze i Nysie Łużyckiej.
I do tego faktu można by ograniczyć tok rozważań legitymizujących nasze prawo do traktowania Ziem Zachodnich (a w tym także Głuszycy) jako integralnej części Polski powojennej.
Jesteśmy tu już 66 lat, staliśmy się prawowitymi gospodarzami tej ziemi, pobudowaliśmy nowe domy, osiedla mieszkaniowe, fabryki, szkoły, jesteśmy w zdecydowanej większości tutaj urodzeni i tutaj jest nasz dom rodzinny, nasza mała ojczyzna. Ale na tym nie koniec.
Nie tak dawno w naszej historii miał miejsce fakt, który powinien definitywnie zakończyć jałowe dyskusje o możliwości rewindykacji tych ziem przez Niemców. Nastąpiło to 1 maja 2004 roku, odkąd Polska stała się członkiem Unii Europejskiej. Z jednej strony zyskaliśmy gwarancję nienaruszalności terytorialnej, ale jednocześnie przyjęliśmy zasadę swobodnego ruchu ludności w obszarze Wspólnoty Europejskiej, przemieszczania się, zamieszkania, pozyskiwania własności ziemi. Oznacza to, że Niemcy mogą tu przybyć jako zagraniczni osiedleńcy, ale na tej samej zasadzie my możemy przenosić się do Niemiec. Jesteśmy Polakami, ale także Europejczykami, tak samo jak nasi sąsiedzi z zachodu. Niemcy jak dotąd nie kwapią się do osiedlania się na dawnych ziemiach wschodnich. Jeśli taki proces będzie miał miejsce, to jedynym problemem może się okazać możliwość zgodnego współżycia i asymilacji. I tego właśnie powinniśmy się uczyć zamiast węszyć zagrożenie i z góry oczekiwać wrogich zamiarów. Na pewno nikt nam tych ziem nie anektuje, nie wydrze z granic państwa, bo mamy i gwarancje unijne, i zupełnie inny porządek w Europie wielu ojczyzn.
Dlaczego warto dowiedzieć się coś więcej o przeszłości tych ziem, które stały się znów naszą ojczyzną? Parę słów odpowiedzi na to pytanie w następnym poście.



3 komentarze:

  1. Bardzo patetyczny wpis. Ciekawi mnie tylko w jaki sposób zwiedzasz miejscowości czy wioski, o których piszesz. Czy zapalony rowerzysta? Traper? Mobilek?

    Pozdrawiam
    Sąsiadka
    mieroszow2.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  2. W góry chodzę na własnych nogach. Robię to od wielu lat. Do Mieroszowa jeżdżę samochodem. Był taki czas, kiedy robiłem to często. To samo mogę powiedzieć o innych miejscowościach ziemi wałbrzyskiej i samym Wałbrzychu. Przeszłością Dolnego Ślaska i atrakcjami turystycznymi interesowałem się od dawien dawna. Nie ma w tym nic nadzwyczajnego. Dziś mam więcej czasu niż dawniej, próbuję się podzielić z internautami moimi fascynacjami. Dla sąsiadki zza miedzy mogę być i traperkiem i mobilkiem. Pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń
  3. Powiało chłodem!Gdyby zeskrobać trochę lodu z wpisu sąsiadki było by nawet miło.A odpowiedz adekwatna. :-)

    OdpowiedzUsuń