Blog to miejsce do podzielenia się na piśmie z innymi internautami moimi fascynacjami. Dotyczą one głównie regionu wałbrzyskiego, w którym przeżyłem już ponad pół wieku Będę o nim pisał, dzieląc się z Czytelnikami moimi refleksjami z przeczytanych książek i osobistych doświadczeń związanymi z poznawaniem jego historii i piękna krajobrazów.

piątek, 24 czerwca 2016

Okruchy wspomnień

Statys - myśliciel

Pozwolę sobie dzisiaj na zwierzenia bardzo osobiste, ale myślę że sam wątek biograficzny nie jest tu najważniejszy, lecz wypływające z niego wnioski. A ponadto mam nadzieję, że tym sposobem zyskam jeszcze większą sympatię moich Czytelników.

Przeglądając stary numer „Literatury” z lutego 2000 roku (parę numerów z tego roku udało mi się przechować z uwagi, że było to początek nowego stulecia) natknąłem na wiersz „Rada starego jogina” Łukasza Nicpana, wiersz,  który natchnął mnie do wspomnień z dzieciństwa.

Oto pełny  tekst wiersza:

Tak w telewizji radził stary jogin:
jeśli chcesz dożyć sędziwego wieku
jeszcze raz przeżyj jeden dzień z dzieciństwa
godzinę po godzinie, minutę po minucie
odgrzebując spod gruzu wspomnień

wytężam pamięć, opuszczam powieki
przygasa światło w lożach półkul obu
cichnie dyskretne kasłanie lektorów
w czyjejś lornetce ćmi połysk ostatni
następnie ciemność z wolna się rozjaśnia

rozwibrowawszy mydliny w miednicy
babka z rozmachem w gąszcz pokrzyw je chluśnie
pokrzywy zasyczą się pianą w szeleście –
i na tym scena nagle się urywa

co było dalej?
co było na obiad?
prażuchy?
zupa ta czy może tamta?

nic nie pamiętam
tylko te mydliny
i szelest pokrzyw

nie dożyję setki

Wytężam pamięć. Usiłuję przywołać obrazy z dzieciństwa. Inny poeta, Tymoteusz Karpowicz, nazwał je pięknie  -  powidoki. Niestety, znalazły się już teraz za podwójną zasłoną. Jedna zasłona to upływ lat, wielu dziesiątków lat, druga, to zużycie pamięci. Obie działają jak gruba kurtyna, której nie można ruszyć.
Ale przy wzmożonym wysiłku coś tam się wyłania.

To piękna, duża wieś na Ziemiach Odzyskanych. Nasz dom murowany, prawie że nowy, obok stodoła, obora, a za nimi ogród z drzewkami owocowymi, krzewami porzeczek i agrestu, grządkami warzyw i kwiatów. Ten powidok jest całkiem wyraźny, namacalny, nie uległ degresji czasu. Mam przed oczyma wieś nad rzeką i pola, i łąki, i pobliski lasek z boiskiem sportowym, gdzie kopaliśmy piłkę.

Moje wspomnienia, zdaję sobie z tego sprawę, są na dzisiejsze czasy tak anachroniczne, że aż wstyd o nich mówić. Jeśli  powiem, że do pierwszej klasy szkoły powszechnej w mojej wsi poszedłem „uzbrojony” w tabliczkę ebonitową do pisania i specjalny rysik, to oczywiście nikt w to nie uwierzy. A moje okruchy wspomnień wskazują, że pełny kałamarz i obsadkę z metalowym piórkiem użytkowałem dopiero w klasie trzeciej. Podłogi w szkole były pokryte tak zwanym pyłochłonem, czyli były wymoszczone czarną mazią. Wchłaniała ona nie tylko kurz, ale była też odporna na rozlewany dość obficie atrament, cieknący strumykami z dębowych ław szkolnych. Na przerwach graliśmy na podwórku „szmacianką”, czyli imitacją piłki zrobionej z mocno związanej szmaty. W ogóle prawdziwa piłka skórzana była moim niedościgłym marzeniem. Skończyłem szkołę powszechną i dalej marzyłem o tym, że może kiedyś uda mi się zaimponować kolegom prawdziwą piłką. W szkole średniej było już lepiej, bo mogliśmy na „wuefie” i na zajęciach sportowych grać prawdziwymi piłkami.

Pognaliśmy niewyobrażalnie daleko do przodu. Dziś sześciolatki idą do szkoły też z tabliczkami, tylko one noszą nazwę tablety. Zamiast „Elementarza” Falskiego MEN powinien umieścić w Internecie pierwszą książkę do nauczania informatyki. A w ogóle nasza szkoła w porównaniu do postępów techniki na Zachodzie jest tak samo zacofana jak ta tuż po wojnie, nawet jeśli to było na Ziemiach Zachodnich. 
 
Takie jak wyżej wspomnienia budzą nie tylko zdziwienie, ale i nieufność. On to chyba wymyślił, praczłowiek, nie z tego wieku. Ileż on może mieć lat, chyba ze sto, albo i więcej. Nie, nie mam jeszcze setki i jej nie osiągnę. Przecież z  cytowanego powyżej wiersza wiem już co powiedział jogin. Niestety, nie pamiętam szczegółów ani jednego całego dnia z dzieciństwa. Tylko wyrywki. 

Ale ponieważ nie pamiętam, więc przestaję się martwić tym, że nie dożyję setki. Życie bez pamięci to wegetacja. Nie chcę wegetować. Zresztą nie mam w tej sprawie nic do gadania. Będzie to, co będzie.

Moim sędziwym słuchaczom proponuje jednak, próbujcie odświeżać swoje wspomnienia z minionych lat. Nie poddawajcie się upływowi czasu i zamieraniu pamięci. Zróbcie taki test – jeden, dwa, trzy zapamiętane od początku do końca dni z dzieciństwa. Jeśli się uda, to będziecie mieli pozytywne poczucie, że jeszcze sporo lat życia przed wami. A jeśli to się działo tutaj, u nas, na ziemi wałbrzyskiej, dajcie sygnał do powiatu i  bądźcie pewni, odwiedzi was Łukasz Kazek. Ten sympatyczny entuzjasta z Walimia potrzebuje „eksponatów” do muzeum mówionego powiatu wałbrzyskiego. Podzielcie się z nim swymi wspomnieniami, utrwalicie je na taśmie. To bardzo ludzkie, nobilitujące. Pomyślcie, jeszcze za życia i już w muzeum. Miłych wspomnień i satysfakcji po spotkaniu z  interlokutorem !

2 komentarze:

  1. Witam! Moje dzieciństwo było podobne do Twojego.Tylko,że Grabów nad Prosną to miasto,w którym mieszkało około 2 tyś. mieszkańców.Inne też były warunki w szkole podstawowej.Pisaliśmy w zeszytach,mieliśmy podobnie jak w innych szkołach atrament i obsadki ze stalówkami/pióra/.A wracając do Twojego blogu to proszę o więcej optymizmu.Przecież sam wiek nie ma nic wspólnego ile nam życia zostało.Najważniejsze jest dobre samopoczucie i miłość do ludzi a tego Tobie nie brakuje.Dzisiaj zakończenie roku szkolnego - pamiętasz jak cieszyliśmy się,że zbliżają się wakacje i wreszcie odpoczniemy i ewentualnie wyjedziemy.Pamiętam naszą wspaniałą kilkunasto dniową wycieczkę do Grecji moim maluchem.Było pięknie, ile zwiedziliśmy poczynając od Akropolu,Starą Agorę,Dafne,Korynt no i nie zapomniane święto wina na przedmieściach Aten.A było to dokładnie 36 lat temu.Ale w Twoim blogu nie powinny być moje wspomnienia,ja swój internetowy pamiętnik napiszę póżniej.Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Bronku obiecuję, poczekam na Twój pamiętnik i wcale się nie musisz śpieszyć z jego pisaniem. Mnie się nie śpieszy zwłaszcza że nie widzę potrzeby ratowania PiS-owskiego budżetu jeśli chodzi o moją emeryturę.
    Ważne, że coś nam jeszcze utkwiło w pamięci z lat dzieciństwa, więć możemy powspominać.

    OdpowiedzUsuń