Na początek oddaję głos słynnemu
historykowi angielskiemu Normanowi Davisowi, który historię Polski uczynił ideą
fix swej pracy naukowej W jednej z książek przytacza on wzruszający sonet francuskiego
poety, Joachima du Bellay, który wywarł na nim niezatarte wrażenie:
„Szczęśliwym ten, co jak Ulisses
z pięknej podróży,
lub ten, kto złote runo zdobył,
powraca w doświadczenie i mądrość
bogatszy
żyć wśród bliskich do końca dni
swoich !
Kiedyż jednak ja powrócę do mojej
wioseczki,
by dym z komina ujrzeć, i kiedy
zobaczę znów ubogą zagrodę,
co dla mnie więcej od pałaców
znaczy?
Bardziej mnie cieszy chałupa
rosochata
niż dumne fasady rzymskich
patrycjuszy,
bardziej niż marmury cieszy mnie
podłoga z desek heblowanych.
Wolę moją galijską Loarę od
łacińskiego Tybru,
wolę moją małą Lirę, od wzgórz
Palatynu,
a od morskiej bryzy wolę
andegaweńską łagodność”.
Jest
coś, co napawa optymizmem, podnosi na duchu, budzi nadzieje. Pisałem już o tym
kilkakrotnie, ale wciąż myślę, że trzeba do tego tematu powracać i powtarzać po
raz enty, bo nie ma nic ważniejszego i piękniejszego jak przywiązanie i
sympatia do swego rodzinnego gniazda. Miałem i mam wciąż dowody mickiewiczowskiej
nostalgii ze strony wielu „emigrantów” głuszyckich, których los rozrzucił po
różnych krajach i kontynentach, a którzy pamiętają o swoim „kraju lat dziecięcych”
i piszą do mnie maile, wspominając swoje miasto z żalem i wzruszeniem.
Głuszyca
ma także swoich piewców, ma admiratorów, którzy umieją odmalować wierszem
piękny obraz lat dzieciństwa i młodości tu właśnie przeżytych. Do tej pory
odkryliśmy troje takich twórców –
Natana Tenenbauma, Marka Juszczaka, Romanę Więczaszek. Pierwszy z nich, to
poeta sławy krajowej. Z rodzinnego miasta, Głuszycy, w której przyszło mu
spędzić lata dzieciństwa tuż po wojnie, pozostawił w swej twórczości maleńkie,
choć bardzo sympatyczne akcenty.
Marek Juszczak i Romana Więczaszek, to
Głuszyczanie z krwi i kości, tu się urodzili, tu chodzili do szkoły i tu jest
miejsce ich pierwszej pracy. Marek – z zawodu górnik i Romana – nauczycielka,
są z nami, odkąd nawiązaliśmy bliższe kontakty i zaczęliśmy się razem spotykać
na imprezach kulturalnych w Głuszycy. Marek, który „za chlebem” wyemigrował na
Górny Śląsk do Knurowa, wydał u nas w Głuszycy dwa tomiki wierszy – „Łowienie
czasu” i „Świadomość podświadomości”. Romana – nauczycielka polonistka,
działaczka kultury i animatorka poezji w Brzegu nad Odrą. Tam wydała już cztery
tomiki poezji. Pośród wielu innych wierszy, zarówno u Marka, jak i Romany,
znajdujemy piękne, wzruszające strofy o rodzinnym mieście – Głuszycy.
Z Romaną
Więczaszek i Markiem Juszczakiem spotykamy się corocznie w Centrum Kultury i w szkołach na jesiennych spotkaniach z poezją pod hasłem - „Głuszyca – moje miasto”. W
spotkaniach uczestniczy młodzież z gimnazjum, a także szkół podstawowych pod
opiekuńczymi skrzydłami swych nauczycieli-polonistów i dyrektorów. Uczestniczą w nich także osoby dorosłe
zainteresowane poezją, bliscy i znajomi naszych gości i co warto podkreślić z
szacunkiem – władze miejskie. „Głuszyckie spotkania z poezją”, w których obok
ludzi starszych uczestniczy tak licznie młodzież, pokolenie najsilniej związane
z miejscem swego urodzenia, miejscem dzieciństwa i młodości, mają szczególne
znaczenie. Tu jest ich „gniazdo rodzinne”. Stąd być może wyruszą w „szeroki
świat”, tak jak to się stało z Natanem, Romaną i Markiem, lecz więź z „krajem
lat dziecinnych” będzie mocna jak „pierwsze kochanie”, będzie powracała w
pamięci tak silnie i pięknie, jak w wierszach naszych gości. Kiedyś powrócą do
swej Itaki, bo jak to pięknie ujęła Romana Więczaszek, posługując się sentencją
hiszpańskiej powieściopisarki Rosy Montero – „dzieciństwo, to miejsce gdzie mieszka się przez całe życie”.
Romana i Marek powracają do nas jak Ulisses z pięknej podróży,
w doświadczenie i mądrość bogatsi, by dym z komina ujrzeć i swą zagrodę, która
więcej od pałaców znaczy. Wolą deski heblowane od marmurów i nieokiełznaną
Bystrzycę od rozłożystej Odry w Brzegu lub stawu Moczury w Knurowie.
„Nasyciłam się wiatrem
co pozbierał łąkowe zapachy
nad Bystrzycą
Oczami zbierałam
krajobrazy dzieciństwa
Tu stał uśmiechnięty krasnal
w czerwonym kubraczku
tu stał…
Nasyciłam swe piersi
młodością
nad stawem trzecim
intymnym
Krople ze źródła
włączyłam w jadłospis
i w krem
do stosowania na noc
koniecznie
A serce?
Serca nie umiem nasycić
- pisze
w jednej ze swoich miniaturek Romana Więczaszek.
A Marek Juszczak
wierszem rymowanym:
„Tu zostawiłem swoje serce,
miedzy górami a doliną,
Łapałem wiatr jak czyjeś ręce,
może to twoje były dziewczyno.
Puszczałem łódki do rwącej wody
by z marzeniami poszły w dal,
Bystrzyco, rzeko ciągłej
przygody, czy je zaniosłaś tam, gdziem chciał ?
Nocą gdy księżyc oświetla rowy, a
w rowach świerszcze cykają dysząc
Na góry spływa cień Wielkiej
Sowy, jak sen nad uśpioną Głuszycą
Na stawach raki i gwiazdy w
wodzie, strumień, wodospad i słodka cisza,
Lubiłem tam przychodzić co dzień,
czasem płakałem, gdy nikt nie słyszał.
Szumiące świerki, dzwony
kościoła, od tego świata nie chcę więcej,
Znad gór tęsknota za mną woła: tu
zostawiłem moje serce !
Czy trzeba ciągle tak gnać? Gonić
w pospiechu przed siebie? - pisze w
posłowiu do tomiku wierszy Romany Więczaszek „Krąg”, recenzenta Renata Blacharz
– Może warto się czasami zatrzymać i rozejrzeć?
Warto sięgnąć po tomiki poezji
Romany i Marka. Ich wiersze to delikatne rysunki, subtelne szkice ołówkiem,
ciepłe kolorowe pastele. Czytając je, zastanawiamy się, czy trzeba ciągle gonić w pośpiechu, może warto się czasem zatrzymać…
Nad wierszem.
Myślę, że warto.
Już wkrótce przed nami lato, a po
nim fascynująca kolorami drzew - „złota polska jesień”. Co roku jesienią
spotykamy się w naszym CK z Romaną i Markiem. Jestem pełen optymizmu, że w tym
roku będzie to spotkanie jeszcze bardziej okazałe niż dotąd, bo w naszej
gminnej kulturze dzieje się coraz to ciekawiej.
Jeśli ktoś ma wątpliwości nich
poogląda i poczyta na stronie internetowej o tym co się działo w Miejskiej
Bibliotece Publicznej w Głuszycy w czasie „nocnego czytania książki”.
Czytając tytuł myślałem,że napiszesz o Starym Sączu Twoim kraju lat dziecięcych Twojego gniazda rodzinnego.Ale myślę,że również dobrze,że napisałeś o Głuszycy,z którą jesteś związany od ponad pół wieku.Zimą jak nie będę miał co robić spróbuję napisać coś sensownego o moim kochanym Grabowie moim kraju lat dziecięcych i młodzieńczych.Niestety a może stety obecnie coraz rzadziej tam wyjeżdżam.Pozdrawiam i dziękuję za sentymentalny tekst, ten sentyment mnie również się udzielił.
OdpowiedzUsuńBronku, jeśli i Ciebie udało mi się natchnąć do tego, że chcesz sporządzić laurkę swojemu miasteczku lat dziecięcych ,to znak, że płyniemy na tej samej fali. O swoim miejscu urodzenia napiszę wkrótce, a potem poczekam na Ciebie. Myślę, że zrobisz to w Cieszynie, bo nie tylko nazwa tego miasta, ale i jego uroki napawają optymizmem. Ale oczywiście pean na cześć gniazda rodzinnego będzie o Grabowie i koniecznie o Piławie Górnej.
OdpowiedzUsuńDla tych, którzy chcą wiedzieć co się działo podczas nocnego spotkania w bibliotece podaję adres strony internetowej:
OdpowiedzUsuńhttp://ckmbp.gluszyca.pl/niezwykla-noc-bibliotece/
R.S>