Blog to miejsce do podzielenia się na piśmie z innymi internautami moimi fascynacjami. Dotyczą one głównie regionu wałbrzyskiego, w którym przeżyłem już ponad pół wieku Będę o nim pisał, dzieląc się z Czytelnikami moimi refleksjami z przeczytanych książek i osobistych doświadczeń związanymi z poznawaniem jego historii i piękna krajobrazów.

niedziela, 26 czerwca 2016

O nadchodzącym lecie - w ostatnią niedzielę czerwcową


poznajmy najbliższe okolice

Kończy się tegoroczny czerwiec, miesiąc wyjątkowy, bo wszystko co się dzieje w polityce kraju i za granicą przesłoniły wydarzenie Euro 2016. Nareszcie mamy coś pocieszającego. Wprawdzie nasi piłkarze serwują nam za każdym razem napięcie nerwowe sięgające zenitu, ale mają fart i idą do przodu. Kolejny horror czeka nas na sam koniec czerwca, tym razem z Portugalią. Kto mógł przewidzieć taki splot wydarzeń – bezpośrednia konfrontacja Lewandowski – Ronaldo.

Trochę zawiodła nas czerwcowa aura, najpierw było dość chłodno jak na ostatni miesiąc wiosenny, potem zrobiło się gorąco, ale przerywane potężnymi burzami z huraganem. Na szczęście u nas nie było tak źle jak w innych regionach kraju. Mogło być przecież znacznie gorzej. Ominęły nas gwałtowne burze, wichury, trąby powietrzne, podtopienia i powodzie. Nie pozrywało linii energetycznych, nie brakowało prądu i gazu. Kalendarzowe lato już się zaczęło, przed nami miesiące wakacyjne, lipiec i sierpień, daj Boże słoneczne, ciepłe, spokojne. Nie jest źle. Dość narzekania. Precz z malkontenctwem, ono nas dołuje, a przecież wokół nas majestatyczne góry. Polało  -  będą grzyby w lesie, będą cieple wieczory grillowe, będzie lato, bo musi być. 

Wpadł mi w oko grzbiet książki „Przygody dobrego wojaka Szwejka” Jarosława Haška. Nabyłem ją  bezpośrednio po którymś tam pobycie w Pradze. A książkę chciałem koniecznie mieć, po tym jak w Pradze skorzystałem z dobrodziejstw  gospody „Histinec u Kalicha”, niedaleko centrum „Na Bojišti 12-14”. To wesoły lokal, do którego gościnnie zaprasza manekin Szwejka przy wejściowej bramie. Złoty płyn chmielowy leje się tam strumieniami, a do tego smakowite dania mięsne, kotlety, gulasze, golonki, no i niezastąpiona niczym czeska gotowana kapusta o specyficznym słodkawo-kwaśnym smaku, a w ogóle obfity wybór wszystkiego czego dusza zapragnie, a kieszeń wytrzyma. No i oczywiście, czeska, nastrojowa muzyka sącząca się z głośników w równym tempie z kuflowym napojem. Być w Pradze, a nie być „u Kalicha”, to znaczy nigdy nie poczuć, nie doświadczyć i nie pojąć, skąd się brał ustawiczny, niewyczerpany, rozbrajający optymizm dobrego wojaka Szwejka. On się brał z prostego założenia, nigdy nie jest tak źle, aby nie mogło być jeszcze gorzej. Cieszmy się dniem dzisiejszym, nie myślmy o jutrze, tego nigdy nie da się przewidzieć, co będzie. Nie odkładaj na jutro tego dobrego, co możesz przeżyć dziś. To najprostsza maksyma życiowa, a ile w niej głębokiej roztropności. Pomyślmy przez chwilę o tym wszystkim, po dobrym obiedzie, przy niedzieli.


Przechodzę jednak do meritum sprawy, jak spędzić lato przyjemnie i pożytecznie. Oto motto do tematu z wiersza Czesława Miłosza:

Kto chce malować świat w barwnej postaci,
Niechaj nie patrzy nigdy prosto w słońce,
Bo pamięć rzeczy, które widział straci,
Tylko łzy w oczach zostaną piekące.

Niechaj przyklęknie, twarz ku trawie schyli
I patrzy w promień od ziemi odbity.
Tam znajdzie wszystko cośmy porzucili:
Gwiazdy i róże, i zmierzchy i świty”.

                                      

„Lato, lato, lato czeka … słyszymy w znanym przeboju „lata z radiem”. I choć na prawdziwe lato musimy jeszcze trochę poczekać, to jednak przyjdzie czas, że jak co roku zabłyśnie słońce i obdarzy nas ciepłem, co zachęci do letnich wycieczek plenerowych. O tym gdzie się wybrać pisałem już mnóstwo razy w moim blogu „tu jest mój dom”, ale wiadomo, że zagląda do niego tylko garstka Czytelników. Dobrze jest mieć pod ręką dobry przewodnik turystyczny lub kolorowe albumy, ale nie są one łatwo dostępne i nie ma ich zbyt wiele, by mogły trafić do każdego domu. Niestety, nasze możliwości, gdy próbujemy dokonywać wcześniejszego wyboru są ograniczone. W wielu materiałach promocyjnych dominuje tandetna reklama w miejsce rzetelnej informacji o godnych uwagi i zainteresowania atrakcjach turystycznych
.
W bogato ilustrowanej książce „Wałbrzyskie powaby” w rozdziale „Mój powiat w obiektywie”  piszę o dwóch albumach powiatowych „Powiat wałbrzyski – nie odkryte piękno” z 2008 roku i „Ziemia wałbrzyska – Zagłębie atrakcji” z roku 2011, zachęcając do ich poznania. Istotnie dają one wyobrażenie o walorach krajobrazowych bliskich nam obszarów, obfitości atrakcji turystycznych, rozmaitości form wypoczynku.

Pojawił się na naszym rynku ilustrowany  Przewodnik po Ziemi Wałbrzyskiej, Wyd. II poszerzone z 2005 roku, Anny Będkowskiej-Karmelity i Krzysztofa Kułagi. Czytamy w nim:
Ziemia Wałbrzyska to niezwykle atrakcyjny pod względem turystycznym obszar, będący mozaiką przeróżnych krajobrazów, obfitujący w liczne ruiny zamków, zabytkowe budowle, „podziemne miasta”, parki krajobrazowe, tereny sportów zimowych. To region mało znany nie tylko dla obcokrajowców, ale i dla mieszkańców naszego kraju, często zaskoczonych bogactwem i pięknem tej ziemi.
Przewodnik przedstawia ciekawe miejsca w okolicach Wałbrzycha: ich historię, położenie, przyrodę, zabytki, atrakcje, imprezy sportowe i kulturalne, szlaki turystyczne i rowerowe.

W tym felietonie chcę też wypromować rzadki album, niestety już „biały kruk”, bo trudno  dostępny na rynku księgarskim. Znajdziemy go w bibliotekach, być może na regałach urzędów. Zalega zapewne półki niektórych domów. W moim znajduje się na poczesnym miejscu, gdyż od samego początku był dla mnie rarytasem.

Mowa o albumie „Obrazy przyrody wałbrzyskiej” Krzysztofa Żarkowskiego, wydanym w 1999 roku przez Agencję Reklamową ‘Mirwal” w Wałbrzychu ze wsparciem Urzędu Miejskiego.

„O Wałbrzychu, mieście wśród gór i lasów, o jego malowniczym położeniu mówiono i pisano już niejednokrotnie. Nigdy jednak nie było sposobności pokazać choćby skromnej liczby fotografii oddających autentyczne piękno i unikatowy charakter otaczającej nas przyrody” – czytamy we wstępie albumu.
Słowo pisane zajmuje zresztą  w nim niewiele miejsca. Album przemawia wizualnie artystycznymi fotografiami dziwów przyrody z naszych lasów, kobierców kwiatowych na łąkach, unikatowymi obrazkami roślin, owadów, ptaków i zwierząt, słowem najcudowniejsza flora i fauna otaczającego nas świata przyrody.
Koneserom przyrody powiem, że możemy w nim zobaczyć leśne obrazki z Chełmca, Książańskiego Parku Krajobrazowego, Trójgarbu, z  okolic Andrzejowki w Rybnicy Leśnej. Z rzadkich  roślin  - dziewięćsił bezłodygowy, wawrzynek wilcze łyko, wełniankę wąskolistną, złocień właściwy, storczyk męski, naparstnicę purpurową. Z ptaków -  orlika pospolitego, pustułkę, puszczyka, samca sikorki bogatki i krogulca. Ze zwierząt – muflony, lisy, padalce, salamandry, wiewiórki, kierdel owiec z jagniątkami. Oczywiście nie wymieniłem tu wszystkiego, bo kolorowych obrazków jest ponad sześćdziesiąt, wszystkie znakomite pod każdym względem, budzące podziw i zdumienie. Możemy sobie wyobrazić ile kosztowało to czasu, cierpliwości i samozaparcia, aby z aparatem fotograficznym zaczaić się w ukryciu i czekać aż pojawi się pożądana istota żywa, by ja utrwalić w obiektywie.

Ale Krzysztof Żarkowski, to przyrodnik z powołania, z wykształcenia leśnik, z zamiłowania ornitolog, a do tego zawodowy fotograf. Dał się też poznać w licznych wydawnictwach prasowych i albumowych, a także jako uczestnik plenerów fotografii przyrodniczej i spotkań z młodzieżą w ośrodkach kultury.

Nie wątpię, że Krzysztof wziął sobie do serca wskazania z wiersza Czesława Miłosza i niejednokrotnie musiał się nisko schylić lub przyklęknąć, by uchwycić w aparacie ten moment niepowtarzalny, który decyduje o oryginalności fotografii. Wybór zdjęć do albumu nie był łatwy, bo uzbierało się ich sporo. Drogocenna pasja utrwalania niezwykłych zjawisk przyrody jest u Krzysztofa wieloletnia.

„Ten niewielki zbiór fotografii, owoc dwóch lat pracy jest tylko cząstką z bogatej kolekcji Krzysztofa Żarkowskiego – czytamy we wstępie albumu – zawiera on tylko fragment mówiący o fascynacjach autora. Pozwala jednak spojrzeć optymistycznie i z nadzieją na odradzającą się wokół nas przyrodę”.
Myślę, że byłoby dobrze, gdyby udało się dotrzeć do albumu Krzysztofa Żarkowskiego, zanim wybierzemy się  latem w weekendowy plener. Album pokazuje jak należy patrzeć na otaczający nas świat fauny i flory, jak wyłuskiwać z niego, to co najpiękniejsze i najcenniejsze.

Tak więc podążając śladem Szwejka nie odkładajmy na jutro tego, co możemy przeczytać i zobaczyć tego lata. Ruszajmy na wycieczki w góry !

4 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. Dziękuję p. Irkowi, mam nadzieję, że się spotkamy gdzieś na szlaku. Również pozdrawiam !

      Usuń
  2. Dobra prezentacja Ziemi Wałbrzyskiej znajduje się w książce "Wałbrzyskie powaby"Stanisława Michalika,której jestem posiadaczem i moim znajomym mogę ją pożyczyć. Mam również wydanie albumowe "Obrazy przyrody wałbrzyskiej"Krzysztofa Zarkowskiego.Obie te pozycje zachęcają do odwiedzenia w okresie letnim Ziemi Wałbrzyskiej, a szczególnie Książa i Szczawna Zdroju.Tak jak na wstępie napisałem tekst Twój to dobra promocja,bo Ziemia Wałbrzyska jest rzeczywiście bardzo atrakcyjna pod względem turystycznym.Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Bronku za poparcie mojej zachęty do wycieczek w góry swoim autorytetm. Wiem, że Ty to robisz na rowerze, tym bardziej zasługujesz na szacunek i podziw. Trzymaj się mocno kierownicy,
      tej w samochodzie też. Szerokiej drogi !

      Usuń