Blog to miejsce do podzielenia się na piśmie z innymi internautami moimi fascynacjami. Dotyczą one głównie regionu wałbrzyskiego, w którym przeżyłem już ponad pół wieku Będę o nim pisał, dzieląc się z Czytelnikami moimi refleksjami z przeczytanych książek i osobistych doświadczeń związanymi z poznawaniem jego historii i piękna krajobrazów.

wtorek, 7 czerwca 2016

Las państwowy, czyli niczyj




„Tam w macierzystym lesie,
Kędy wąsate wiją się porosty,
Na podścielisku miękkich mchów
Słuchałem nocnej gędźby sów
Przez długie i błogie lata.
A byłem prosty! Byłem jak mąż prosty!”

Dęby nie rosną bezmyślnie, jak czasem bezmyślnie zdają się żyć ludzie. Bo to bezmyślność ludzi doprowadziła do jego „zagłady".
Ten wiersz i  konkluzja pochodzą od mojego stałego komentatora, Henryka, w ostatnim poście „Życie ma sens”, a dotyczą powalenia się najstarszego 800-letyniego dębu  „Bolesław” w Lesie Kołobrzeskim. 
„Drzewo jest jak człowiek. Można na nie spojrzeć inaczej. Od wewnątrz. Był palony słońcem, gładzony mgłą i siekany deszczem. Nie uskarżał się jednak. Nie żądał wynagrodzenia. Nie chciał podziękowań. On był za darmo”.
.
Odnoszę wrażenie, że w tzw. gospodarce leśnej bezmyślność, a także bezsilność ludzi za nią odpowiedzialnych, przekracza wszelkie granice.

Ale teraz przytoczę jeszcze jeden fragment wiersza:

„Wonna mięta nad wodą pachniała,
kołysały się kępki sitowia,
brzask różowiał i woda wiała,
wiew sitowie i mięte owiał.

Nie wiedziałem wtedy, że te zioła
będą w wierszach słowami po latach
i że kwiaty z daleka po imieniu przywołam
zamiast leżeć zwyczajnie nad wodą na kwiatach.

Boże dobry moich lat chłopięcych,
moich jasnych świtów Boże święty!
Czy już w życiu nie będzie więcej
pachnącej nad stawem mięty?

Czy to już tak zawsze ze wszystkiego
będę słowa wyrywał w rozpaczy,
i sitowia, sitowia zwyczajnego
nigdy już zwyczajnie nie zobaczę ?”

Julian Tuwim, „Sitowie”

Nie potrafię wytłumaczyć dlaczego właśnie te strofy wiersza nasunęły mi się samorzutnie gdy po upływie paru lat znalazłem się na Graniczniku w znanych mi górnych partiach lasu państwowego w okolicach Radosnej (Ustronia). Określenie, znalazłem się w lesie, jest zupełnie nieadekwatne do sytuacji. Znalazłem się w byłym lesie, tak trzeba by to nazwać, bo w miejscu gdzie ongiś był las, teraz jest „gołoborze”, jak to dosadnie nazwano w podręcznikach geografii. Co się stało z drzewostanem, który radował serce i cieszył oczy. Znajomy z Łomnicy mówi, że część drzew zmiotła wichura, a resztę „załatwili wozacy” prowadzący wyrąb lasu na zlecenie Nadleśnictwa Państwowego. 


Jak się dowiedziałem Nadleśnictwo jest  instytucją państwową, której statutowym zadaniem jest ochrona lasu, ale rozliczana jest przede wszystkim z wykonania zadań gospodarczych dotyczących wyrębu drzewa na sprzedaż, by zrealizować indeks zagranicznych zamówień eksportowych, a w dalszej kolejności wewnętrznych, krajowych. Jest to zarazem instytucja samowładna, bo nie podlega nikomu, tylko samej sobie. Urzędnicy  tej instytucji sami dokonują oceny realizacji przez siebie zadań gospodarczych, a zarazem dotyczących ochrony lasu. Do realizacji zadań gospodarczych instytucja ta zatrudnia prywatne firmy, które sama nadzoruje. Nadzór nad ludźmi pracującymi w lesie nie jest łatwy. By go poprowadzić należycie  trzeba odpowiedniej liczby niepodatnych na korupcję gajowych. Wieść gminna głosi, ze takich gajowych nie ma. Po prostu nie ma. Nie było ich w PRL-u i nie będzie w żadnej Rzeczpospolitej, obojętnie czy to będzie III, czy IV, pokąd będą lasy państwowe, czyli niczyje.

Nie będę się dalej rozwodził nad widocznym jak na dłoni stanem rzeczy. Oczywiście nie mam racji, tak okrzykną profesjonaliści, czyli specjaliści Lasów Państwowych, inaczej mówiąc reprezentanci państwa w państwie, które jest ich pracodawcą. W lasach ich zdaniem prowadzona jest rozsądna gospodarka leśna. Stare drzewa trzeba wycinać, tak samo jak te w Puszczy Białowieskiej, zagrożone kornikiem. To tak samo, jakby kazać ścinać głowę tym wszystkim ludziom, którzy mają w niej pchły.

Mogę tylko pisać o własnych, subiektywnych odczuciach. Olbrzymie połacie wyciętego w pień lasu, po którym zostały resztki konarów drzew, połamane gałęzie, fragmenty pni, niesamowite koleiny i zdruzgotane drogi, słowem jedno wielkie „gruzowisko”, to obraz który może poruszyć najbardziej odpornego na klęski natury człowieka. Nie potrafię sobie wyobrazić leśnika, który jest w stanie przechodzić koło tego obojętnie.


Ale to widocznie skutek mojej chorej wyobraźni. Panowie w zielonych uniformach nie mają sobie nic do zarzucenia. Zrobili swoje, wykonali zadania produkcyjne. Przecież  premier Szydło nie przyjedzie tu swoim „Szydłobusem”,  a gdyby nawet, to i tak elokwentni urzędnicy Lasów Państwowych przekonają ją, że tak musi być. Lasy trzeba wycinać w pień, bo drzewo to podstawa gospodarki leśnej, nie to drzewo, co rośnie, ale to co ścięte, a gałęzie rozsiane po całym byłym lesie, są konieczne dla powstania ściółki leśnej, na której za kilkadziesiąt lat wyrosną nowe drzewa, jeśli znajdzie się ktoś, kto je posadzi. Póki co, mamy co wycinać, bo przed nami byli Niemcy, dziwny naród, zamiast wycinać sadzili drzewa.

A na Ruprechtickim Spicaku z polskiej strony wycięto drzewa by odsłonić widok z czeskiej wieży widokowej. Teraz pełni ona funkcję promocyjną, zachęca turystów do pieszych wędrówek, o tyle przyjemniejszych, że drzewa nie przysłaniają już widoku słońca.

Wiem, popełniam bezeceństwo, bo wypowiadam się krytycznie w temacie, który jest zarezerwowany dla profesjonalnych urzędników lasów państwowych, cieszących się szacunkiem i uznaniem władz i całego społeczeństwa.

Nie będę już dalej kontynuował tej jeremiady. Powrócę do lirycznej apostrofy z wiersza Juliana Tuwima i zapytam: czy już w życiu nie będzie więcej pachnących w lasach  sosen, świerków, buków, czystej ściółki leśnej, nie zarzuconej połamanymi konarami i zrytej koleinami ściąganych pni, a więc  tego wszystkiego, co czyniło z tych lasów naturalny świat przyrody ożywionej? Jestem pewien, że to pytanie zadaje sobie wielu zwykłych zjadaczy chleba, których dobre duchy powiodą do lasu.

A leśnikom dedykuję lapidarny dwuwiersz, ku przestrodze:

Był las, nie było nas.
Drzew ściętych przybędzie, lasu nie będzie!

3 komentarze:

  1. KAZIKU POZDRAWIAM WIEM ZE KOCHASZ LAS DLATEGO CI PRZESLALAM LAS PANSTWOWY CZYLI NICZYJ

    OdpowiedzUsuń
  2. W XVI wieku w Sudetach intensywnie rozwijało się górnictwo,tkactwo oraz hutnictwo żelaza i szkła-dziedziny gospodarki zużywające ogromne ilości drewna i jego przetworów:węgla drzewnego i potażu.Górskie lasy rąbano bez umiaru,zakładając,że same wyrosną na ogołoconych zboczach gór.
    Wylesiano także ogromne obszary dla potrzeb rolnictwa i hodowli.
    W XVIII wieku,kiedy rozpoczął się boom przemysłowy,zaczęło brakować drewna.Lasom w Sudetach Górach Sowich groziła zagłada.Dlatego w 1777 r.król pruski Fryderyk II wydał ustawę wprowadzającą racjonalną gospodarkę leśną.Zręby zupełne,jakimi eksploatowano lasy,musiały być odnawiane.
    Tempo kurczenia się lasu zostało powstrzymane,ale na zawsze uległ zagładzie las pierwotny.A las pierwotny to:jodła,buk,świerk,jawor,klon,dąb,sosna,modrzew,wiąz z rzadka wiąz.
    Las mieszany to większa odporność na choroby,niesprzyjające warunki atmosferyczne,większe bogactwo flory i fauny.
    Nowe prawo spowodowało wypieranie jodły przez świerka.Zaczął być stosowny do sztucznego odnawiania zrębów.
    W latach 80.ub.w.lasy świerkowe w Sudetach zaczęły obumierać z powodu
    zatrucia emisjami przemysłowymi oraz gradacji wskaźnicy modrzewianeczki,korników:drukarza i drukarczyka,rytownika pospolitego.
    W nadleśnictwach Świeradów i Szklarska Poręba świerczyny zupełnie się rozleciały na 11 tys.ha.Razem z nimi ginęły nieliczne już jodły,do których nie dotarli drwale.Jodła nie miała już szans na samodzielny powrót do składu drzewostanu.Występowała już tylko pojedynczo lub w małych grupach.Samosiejki były natychmiast zgryzane przez jeleniowate.
    W 1988 r w Nadleśnictwie Szklarska Poręba odbyła się konferencja
    "Odbudowa lasów w Sudetach",która zgromadziła leśników i naukowców przyrodników.
    Jodła,w przeciwieństwie do świerka,wytwarza palowy system korzeniowy,sięgający kilka metrów w głąb skały macierzystej,oraz tzw.korzenie kotwiące.Pobiera więc pokarmy mineralne z warstw niedostępnych dla innych gatunków roślin,a przede wszystkim wzmacnia odporność drzewostanu na wiatr.Zwiększa też różnorodność biologiczną lasów,gdyż jest z nią związanych wiele grzybów,roślin i owadów.
    Wykazuje też większy przyrost roczny niż świerk i sosna,a miąższość dojrzałych drzew dochodzi do kilkunastu metrów sześciennych.
    Dotychczas wysiewano 50 kg nasion jodły rocznie.
    Założono 10 plantacji nasiennych/zachowawczych.Wyznaczono 1604 drzewa,które miały dawać najlepszej jakości nasiona.W 2015 r.w Nadleśnictwie Szklarska Poręba doczekano pierwszych 5 szyszek po 14 latach od założenia plantacji.Duże zbiory szyszek następowały potem w latach 2003-2450 kg,2004-930 kg,2006-3310 kg,2015-był rekordowy i wyniósł 5500 kg.
    Program restytucji jodły w Sudetach to jeden z największych projektów w Polsce i w Europie.Jego wyjątkowość polega na olbrzymiej skali w czasie i przestrzeni(całe polskie Sudety i Pogórze Sudeckie).Na początku programu jodła występowała sporadycznie,poniżej 5 promili!Dzisiaj jej udział zbliża się do 1%.Akcja została podjęta w ostatnim momencie.
    Realizacja programu zależy od atmosfery wokół niego,tworzonej przez wyższe szczeble zarządzania w Lasach Państwowych.Liczba jego krytyków znacznie zmalała i może odnieść sukces.Hodowla jodły jest kosztowna.Każda jej uprawa musi być ogrodzona,gdyż inaczej zostanie zgryziona przez jeleniowate.Tylko w Nadl.Szklarska Poręba trzeba było w ciągu 15 lat wybudować 135 km ogrodzeń.Jodłę atakuje też mszyca,obiałka korowa.Program restytucji jodły wymaga zarówno dodatkowych nakładów finansowych,jak i bieżącego rozwiązywania wielu problemów hodowlanych i ochronnych.Nie zniechęca to jednak leśników do jego kontynuacji.
    Czy jodła będzie rosnąć w Górach Sowich?

    A w szkółce Nadleśnictwa Jugów...Sodoma i Gomora:)
    Trwa wielka przebudowa.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Czy słyszymy o upadających zakładach usług leśnych,które"zatrudniają"
    ok.60 tys.osób.Tych,którzy pracują legalnie jest wg.GUS ok.26 tys.
    Niektórzy oceniają,że 60% osób pracujących w zulach to osoby zatrudnione na czarno.Naruszane jest także prawo o czym LP i Państwowa Inspekcja Pracy doskonale wiedzą i nie reagują.Chodzi przede wszystkim o prawo ochrony pracy.Aby przy obecnych stawkach zarobić na
    minimum egzystencji,pilarz musi wypalić 7-8 zbiorników paliwa dziennie,co przekłada się na siedem,osiem godzin ekspozycji na pracę pilarką.Prawo mówi natomiast,że nie można pracować piłą dłużej niż
    4 godz.dziennie.To bardzo brzemienne w skutkach społecznych.Wszyscy starsi robotnicy leśni,a jest ich wiekszość,to osoby z wadami serca,deformacjami kręgosłupa i rąk.Oni nie są w stanie pracować do wieku emerytalnego.Przy niskich zarobkach,niskie są również składki emerytalne i rentowe,a przejście na rentę oznacza 600-700 zł miesięcznie.To oznacza egzystencję.Jest to duży problem,bo po stronie
    firm teczkowych nie ma myślenia o kosztach ludzkich,liczy się tylko kasa.Czas temu postawić tamę.
    Liczy się tylko wydajność.Pilarz,który wypali cztery zbiorniki,zrobi np.8 m3 drewna,a jeśli wypali siedem,będzie 11 m3 drewna.
    Po 20 latach działalności firm leśnych następuje z wolna wymiana kadr zarządzających w zulach.To już nie ci sami ludzie ,którzy robili tak jak pan leśniczy sobie zażyczył.Dochodzi coraz więcej osób ,które posiadają wiedzę,doświadczenie,są zdeterminowane do prowadzenia firmy
    i szukają drogi do budowania jakiejś realnej przyszłości.
    Stare kadry robotnicze kończą się.Napływ młodych jest ograniczony,praca w lesie jest ciężka i powstaje zmartwienie,kto będzie pracował w zulach w przyszłości?Czy w lasach będzie coraz większy bałagan?
    A może zostawić las samemu sobie?Bo on sobie bez pomocy człowieka doskonale poradzi...może i jodła także.Widać to doskonale wszędzie tam gdzie nie ma ingerencji człowieka w przyrodzie.Las pochłania coraz większe obszary nieużytków.Pionierem jest brzoza,za nią wkraczają wierzby,świerki,buczyna,dęby,klony i wiele krzewów.Pojawiają się oczka wodne,bagna.Powstają mateczniki i ostoje dla zwierząt...Amazonia:))
    Wyrosłem w głębi olbrzymiego lasu,
    Listowie-co dnia-kąpałem w szczerym
    złocie.
    Wiatr mnie uginał,ach wiatr mnie kołysał,
    A z barek moich drogocennie zwisał
    Płaszcz żywych liści.
    :)

    OdpowiedzUsuń