Blog to miejsce do podzielenia się na piśmie z innymi internautami moimi fascynacjami. Dotyczą one głównie regionu wałbrzyskiego, w którym przeżyłem już ponad pół wieku Będę o nim pisał, dzieląc się z Czytelnikami moimi refleksjami z przeczytanych książek i osobistych doświadczeń związanymi z poznawaniem jego historii i piękna krajobrazów.

środa, 8 czerwca 2016

"Kiedyż ja powrócę do swojej wioseczki?"




Na początek oddaję głos słynnemu historykowi angielskiemu Normanowi Davisowi, który historię Polski uczynił ideą fix swej pracy naukowej W jednej z książek przytacza on wzruszający sonet francuskiego poety, Joachima du Bellay, który wywarł na nim niezatarte wrażenie:

„Szczęśliwym ten, co jak Ulisses z pięknej podróży,
lub ten, kto złote runo zdobył,
powraca w doświadczenie i mądrość bogatszy
żyć wśród bliskich do końca dni swoich !

Kiedyż jednak ja powrócę do mojej wioseczki,
by dym z komina ujrzeć, i kiedy
zobaczę znów ubogą zagrodę,
co dla mnie więcej od pałaców znaczy?

Bardziej mnie cieszy chałupa rosochata
niż dumne fasady rzymskich patrycjuszy,
bardziej niż marmury cieszy mnie podłoga z desek heblowanych.

Wolę moją galijską Loarę od łacińskiego Tybru,
wolę moją małą Lirę, od wzgórz Palatynu,
a od morskiej bryzy wolę andegaweńską łagodność”.


Jest coś, co napawa optymizmem, podnosi na duchu, budzi nadzieje. Pisałem już o tym kilkakrotnie, ale wciąż myślę, że trzeba do tego tematu powracać i powtarzać po raz enty, bo nie ma nic ważniejszego i piękniejszego jak przywiązanie i sympatia do swego rodzinnego gniazda. Miałem i mam wciąż dowody mickiewiczowskiej nostalgii ze strony wielu „emigrantów” głuszyckich, których los rozrzucił po różnych krajach i kontynentach, a którzy pamiętają o swoim „kraju lat dziecięcych” i piszą do mnie maile, wspominając swoje miasto z żalem i  wzruszeniem. 

Głuszyca ma także swoich piewców, ma admiratorów, którzy umieją odmalować wierszem piękny obraz lat dzieciństwa i młodości tu właśnie przeżytych. Do tej pory odkryliśmy troje takich twórców – Natana Tenenbauma, Marka Juszczaka, Romanę Więczaszek. Pierwszy z nich, to poeta sławy krajowej. Z rodzinnego miasta, Głuszycy, w której przyszło mu spędzić lata dzieciństwa tuż po wojnie, pozostawił w swej twórczości maleńkie, choć bardzo sympatyczne akcenty. 

Marek Juszczak i Romana Więczaszek, to Głuszyczanie z krwi i kości, tu się urodzili, tu chodzili do szkoły i tu jest miejsce ich pierwszej pracy. Marek – z zawodu górnik i Romana – nauczycielka, są z nami, odkąd nawiązaliśmy bliższe kontakty i zaczęliśmy się razem spotykać na imprezach kulturalnych w Głuszycy. Marek, który „za chlebem” wyemigrował na Górny Śląsk do Knurowa, wydał u nas w Głuszycy dwa tomiki wierszy – „Łowienie czasu” i „Świadomość podświadomości”. Romana – nauczycielka polonistka, działaczka kultury i animatorka poezji w Brzegu nad Odrą. Tam wydała już cztery tomiki poezji. Pośród wielu innych wierszy, zarówno u Marka, jak i Romany, znajdujemy piękne, wzruszające strofy o rodzinnym mieście – Głuszycy.

Z Romaną Więczaszek i Markiem Juszczakiem spotykamy się corocznie w Centrum Kultury i w szkołach na jesiennych spotkaniach z poezją pod hasłem -  „Głuszyca – moje miasto”. W spotkaniach uczestniczy młodzież z gimnazjum, a także szkół podstawowych pod opiekuńczymi skrzydłami swych nauczycieli-polonistów i dyrektorów.  Uczestniczą w nich także osoby dorosłe zainteresowane poezją, bliscy i znajomi naszych gości i co warto podkreślić z szacunkiem – władze miejskie. „Głuszyckie spotkania z poezją”, w których obok ludzi starszych uczestniczy tak licznie młodzież, pokolenie najsilniej związane z miejscem swego urodzenia, miejscem dzieciństwa i młodości, mają szczególne znaczenie. Tu jest ich „gniazdo rodzinne”. Stąd być może wyruszą w „szeroki świat”, tak jak to się stało z Natanem, Romaną i Markiem, lecz więź z „krajem lat dziecinnych” będzie mocna jak „pierwsze kochanie”, będzie powracała w pamięci tak silnie i pięknie, jak w wierszach naszych gości. Kiedyś powrócą do swej Itaki, bo jak to pięknie ujęła Romana Więczaszek, posługując się sentencją hiszpańskiej powieściopisarki Rosy Montero – „dzieciństwo, to miejsce gdzie mieszka się przez całe życie”.

Romana i Marek powracają do nas jak Ulisses z pięknej podróży, w doświadczenie i mądrość bogatsi, by dym z komina ujrzeć i swą zagrodę, która więcej od pałaców znaczy. Wolą deski heblowane od marmurów i nieokiełznaną Bystrzycę od rozłożystej Odry w Brzegu lub stawu Moczury w Knurowie.

„Nasyciłam się wiatrem
co pozbierał łąkowe zapachy
nad Bystrzycą

Oczami zbierałam
krajobrazy dzieciństwa
Tu stał uśmiechnięty krasnal
w czerwonym kubraczku
tu stał…

Nasyciłam swe piersi
młodością
nad stawem trzecim
intymnym

Krople ze źródła
włączyłam w jadłospis
i w krem
do stosowania na noc
koniecznie

A serce?

Serca nie umiem nasycić


 -  pisze w jednej ze swoich miniaturek Romana Więczaszek.


A Marek Juszczak  wierszem rymowanym:

„Tu zostawiłem swoje serce, miedzy górami a doliną,
Łapałem wiatr jak czyjeś ręce, może to twoje były dziewczyno.

Puszczałem łódki do rwącej wody by z marzeniami poszły w dal,
Bystrzyco, rzeko ciągłej przygody, czy je zaniosłaś tam, gdziem chciał ?

Nocą gdy księżyc oświetla rowy, a w rowach świerszcze cykają dysząc
Na góry spływa cień Wielkiej Sowy, jak sen nad uśpioną Głuszycą

Na stawach raki i gwiazdy w wodzie, strumień, wodospad i słodka cisza,
Lubiłem tam przychodzić co dzień, czasem płakałem, gdy nikt nie słyszał.

Szumiące świerki, dzwony kościoła, od tego świata nie chcę więcej,
Znad gór tęsknota za mną woła: tu zostawiłem moje serce !


Czy trzeba ciągle tak gnać? Gonić w pospiechu przed siebie?  - pisze w posłowiu do tomiku wierszy Romany Więczaszek „Krąg”, recenzenta Renata Blacharz – Może warto się czasami zatrzymać i rozejrzeć?
Warto sięgnąć po tomiki poezji Romany i Marka. Ich wiersze to delikatne rysunki, subtelne szkice ołówkiem, ciepłe kolorowe pastele. Czytając je, zastanawiamy się, czy trzeba ciągle gonić w pośpiechu,  może warto się czasem zatrzymać… Nad wierszem.

Myślę, że warto.


Już wkrótce przed nami lato, a po nim fascynująca kolorami drzew - „złota polska jesień”. Co roku jesienią spotykamy się w naszym CK z Romaną i Markiem. Jestem pełen optymizmu, że w tym roku będzie to spotkanie jeszcze bardziej okazałe niż dotąd, bo w naszej gminnej kulturze dzieje się coraz to ciekawiej.
Jeśli ktoś ma wątpliwości nich poogląda i poczyta na stronie internetowej o tym co się działo w Miejskiej Bibliotece Publicznej w Głuszycy w czasie „nocnego czytania książki”. 
                                                                                                              


3 komentarze:

  1. Czytając tytuł myślałem,że napiszesz o Starym Sączu Twoim kraju lat dziecięcych Twojego gniazda rodzinnego.Ale myślę,że również dobrze,że napisałeś o Głuszycy,z którą jesteś związany od ponad pół wieku.Zimą jak nie będę miał co robić spróbuję napisać coś sensownego o moim kochanym Grabowie moim kraju lat dziecięcych i młodzieńczych.Niestety a może stety obecnie coraz rzadziej tam wyjeżdżam.Pozdrawiam i dziękuję za sentymentalny tekst, ten sentyment mnie również się udzielił.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bronku, jeśli i Ciebie udało mi się natchnąć do tego, że chcesz sporządzić laurkę swojemu miasteczku lat dziecięcych ,to znak, że płyniemy na tej samej fali. O swoim miejscu urodzenia napiszę wkrótce, a potem poczekam na Ciebie. Myślę, że zrobisz to w Cieszynie, bo nie tylko nazwa tego miasta, ale i jego uroki napawają optymizmem. Ale oczywiście pean na cześć gniazda rodzinnego będzie o Grabowie i koniecznie o Piławie Górnej.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dla tych, którzy chcą wiedzieć co się działo podczas nocnego spotkania w bibliotece podaję adres strony internetowej:
    http://ckmbp.gluszyca.pl/niezwykla-noc-bibliotece/
    R.S>

    OdpowiedzUsuń