Blog to miejsce do podzielenia się na piśmie z innymi internautami moimi fascynacjami. Dotyczą one głównie regionu wałbrzyskiego, w którym przeżyłem już ponad pół wieku Będę o nim pisał, dzieląc się z Czytelnikami moimi refleksjami z przeczytanych książek i osobistych doświadczeń związanymi z poznawaniem jego historii i piękna krajobrazów.

środa, 27 lipca 2016

Kryptonim Rudiger - fascynująca zagadka Wałbrzycha


Wałbrzych jakiego już nie ma


Moja opowieść o związanej z Głuszycą tajemniczej postaci Antona Dalmusa spotkała się z rekordowym odbiorem. Licznik komputera zanotował w ciągu jednej doby grubo ponad tysiąc Czytelników. Dowodzi to, że historie wojenne związane z kompleksem „Riese” nadal budzą zainteresowanie i że warto do nich powracać.

Prawdziwą kopalnią nieodgadnionych i wciąż jeszcze super tajemniczych wydarzeń związanych z wojenną przeszłością – jest Wałbrzych. Nie ma w tym żadnej przesady, jeśli mówimy o Wałbrzychu jako mieście magicznym, a nawet jak to określiła miss Nowego Yorku, Davina Reevesdemonicznym. To może właśnie m.in. z tego powodu urodziwa Amerykanka zdecydowała się zamieszkać na wsi pod Wałbrzychem i grać w wałbrzyskim teatrze dramatycznym. Dość ponurą aurą niesamowitości emanuje książka o Wałbrzychu „Ciemno, prawie noc” Joanny Bator, obok wielkiej Olgi Tokarczuk, kolejnej  Wałbrzyszanki, zdobywczyni nagrody Nike.

O zdumiewających osobliwościach wojennych Wałbrzycha napisał znakomitą książkę wciąż jeszcze niedoceniony Jerzy Rostkowski. Nosi ona tytuł „Podziemia III Rzeszy. Tajemnice Książa, Wałbrzycha i Szczawna-Zdroju” i powinna być u Wałbrzyszan na honorowym miejscu w każdym domu, a jej autor honorowym obywatelem miasta.

Ta książka jest tak zdumiewająca, że aż nieprawdopodobna, chociaż autor czyni wszystko co się da, by uwierzytelnić swoje dociekania i przekonać Czytelnika do ich słuszności.
Przypomnę jedną z rewelacji książkowych Jerzego Rostkowskiego, tak moim skromnym zdaniem ważnej, że jej potwierdzenie mogłoby stanowić dowód, iż Wałbrzych mógł się stać jednym z najważniejszych miast Rzeszy, a ziemia wałbrzyska – centrum militarno-zbrojeniowym Niemiec Hitlerowskich.

Żyłem od dawna nadzieją, że stanie się coś niezwykłego, że wreszcie ktoś się otrząśnie z letargu i niemocy. że jakimś cudem uda się odsłonić prawdę o tym, co się działo w czasie wojny w Wałbrzychu, a oczom wielu malkontentów i niedowiarków ukaże się wreszcie miasto niezwykłe, o nieograniczonych możliwościach, miasto które mogło odegrać w historii Niemiec Hitlerowskich rolę niewyobrażalną. Zabrakło być może kilku lub kilkunastu miesięcy, by przygotowywany od dawna i niebywale zintensyfikowany pod koniec wojny plan uruchomienia „cudownej broni” będącej w stanie powstrzymać ofensywę aliantów, stał się faktem realnym i tragicznym dla Europy i świata. I to mogło stać się właśnie tu, w Wałbrzychu, w naszym, dla większości mieszkańców biednym, ponurym, zaniedbanym, byle jakim mieście. To nie jest tytuł do chwały, zarówno dla byłych niemieckich włodarzy miasta, jak i dla współczesnych samorządowców, że w ich mieście mógł się „urodzić” produkt masowej zagłady ludzkości, którego makabryczne skutki odczuli najboleśniej mieszkańcy Hiroszimy i Nagasaki. Ale nie chodzi tu o chlubę, lecz ukazanie tego, co się naprawdę działo w kopalnianych szybach, co było realne i prawdziwe, a zostało zasłonięte tajemnicą wojskową po to, by zatrzeć ślady, a zarazem ukryć dowody, świadczące namacalnie o zbrodniczych zamiarach przywódców III Rzeszy Niemieckiej. Chodzi też o to, żeby przeciąć wreszcie krąg domysłów, plotek i fantasmagorii o podziemiach wałbrzyskich, które obracają się jak szkiełka w kalejdoskopie i bawią tylko wyobraźnię nie przynosząc ze sobą żadnego efektu.

Czytelnicy pomyślą, że  zaczynam mamić ich wyobraźnię potokiem frazesów nie mających pokrycia w rzeczywistości. Bo co się nagle takiego stało, co ruszyło z posad bryłę miasta, co zachwiało jego zewnętrzną lub wewnętrzną równowagą?  Nie było żadnego tsunami, ani trzęsienia ziemi, ani huraganu. Właściwie w Wałbrzychu nic się nie dzieje szczególnego. Galeria „Victoria” funkcjonuje tak samo, jak w dniu otwarcia, Wałbrzyskie Muzeum Przemysłu i Techniki zmienia swój image w kierunku pałacu kultury i wypoczynku, Lisia Sztolnia pozostaje nadal kanałem odpływowym, zaś Góra Parkowa  miejscem wagarów uczniów Zespołu Szkół nr 2 (i nie tylko) – jak za dawnych, dobrych czasów PRL-u. Co się więc takiego zdarzyło?

Zdarzyła się rzecz, która jest w stanie poruszyć najbardziej niewzruszony fundament wiedzy o próbach nuklearnych III Rzeszy. A sprawą tą interesują się historycy i pasjonaci na całym świecie. Dziś możemy powiedzieć, że wiemy już na ten temat o niebo więcej niż dotąd. Mamy potwierdzenie, gdzie m. in. znajdowały się laboratoria doświadczalne broni jądrowej i gdzie miało się znajdować centrum przemysłu zbrojeniowego Niemiec Hitlerowskich. Otóż właśnie, gdzie?
Odpowiedź na to pytanie nasuwa się sama. Oczywiście w Wałbrzychu. To właśnie Wałbrzych stał się miejscem lokalizacji gigantycznego planu przeniesienia do podziemi przemysłu zbrojeniowego III Rzeszy znanego pod  kryptonimem Rüdiger, cytuję:

Ta nazwa elektryzuje w południowo-zachodniej Polsce każdego kto choćby się tylko otarł o tematy związane z eksploracją i rozwiązywaniem tajemnic drugowojennej historii tego regionu. Rüdiger to na Dolnym Śląsku tajemnica tak wielka i nieomal równie sławna jak piramidy egipskie”.

Zacytowałem dwa pierwsze zdania z 15-tego rozdziału książki Jerzego Rostkowskiego „Podziemia III Rzeszy. Tajemnice Książa, Wałbrzycha i Szczawna-Zdroju”, wydanej w 2011 roku przez Dom Wydawniczy Rebis w Poznaniu.

Ta książka dla naszego środowiska wałbrzyskiego, to rewelacja. Nie znam równie ciekawej, dobrze napisanej i frapującej książki związanej z najnowszą historią Wałbrzycha i okolic. Ponadto książka w sposób przekonywujący, oparty na dużej wiedzy, logicznych wnioskach i wieloletnich poszukiwaniach daje odpowiedź na szereg zagadek związanych z rolą i znaczeniem Wałbrzycha w hitlerowskich planach wojennych dotyczących produkcji najnowocześniejszej broni nuklearnej.
Wprawdzie można mieć zastrzeżenia co do tego, czy nazwa Rüdiger jest na Dolnym Śląsku tak sławna jak piramidy egipskie, ale są ku temu przesłanki, aby tak się niebawem stało. Wszystko zależeć będzie od tego, jak lokalne władze miejskie i powiatowe potraktują niezwykle ważne i wstrząsające odkrycia autora książki i czy potrafią wyciągnąć wnioski, z wyjątkowej szansy na promocję miasta i przyciągnięcie do Wałbrzycha setek tysięcy turystów z kraju i zagranicy. Potrzebne są do tego odważne decyzje i skuteczne działania z wykorzystaniem znajomości tematu i zaangażowania samego autora książki i bliskich mu  pasjonatów-eksploratorów.
Nigdy dotąd nie było takiej szansy, bo wszelkie domysły i podejrzenia miały charakter hipotetyczny. Dzięki badaniom autora książki stają się one nieomal dowodami. Wystarczy tylko potwierdzić je empirycznie, odsłaniając przynajmniej część ukrytych pokopalnianych sztolni i podziemnych korytarzy, zgodnie ze wskazówkami Jerzego Rostkowskiego.
Przyjrzyjmy się najpierw autorowi książki.

Jerzy Rostkowski z Warszawy nie jest historykiem, lecz jednym z najlepszych polskich eksploratorów. Ulubionym miejscem Rostkowskiego jest Dolny Śląsk. Opublikował wiele książek sławiących krajobrazy i architekturę tego regionu. Jego sentyment do Dolnego Śląska wiąże się z nagromadzeniem ukrytych w  podziemiach tajemnic, jak w żadnym innym regionie Polski. Jak pisze Tadeusz A. Kisielewski w przedmowie książki: „Żaden z polskich historyków deklarujących swoje zainteresowanie badaniem hitlerowskich zbrodni wojennych nie tylko nie może się wykazać podobnym osiągnięciem, ale choćby inicjatywą przybliżającą do niego.”
W książce znajdziemy potwierdzenie znajomości przez Jerzego Rostkowskiego wielu innych dziedzin nauki poza historią i geografią,  n.p. górnictwo głębinowe, geofizyka, topografia, minerstwo, bronioznawstwo, technologia materiałów wybuchowych. Materiał do książki był gromadzony przez lata, a poprzedziły go częste wizje lokalne i kontakty z wielu tutejszymi poszukiwaczami, znawcami przedmiotu, pasjonatami, no i na koniec osobiste penetracje rozlicznych miejsc w Wałbrzychu i okolicach.

Przejdę teraz do meritum. Co takiego nadzwyczajnego znajdujemy w książce o Wałbrzychu Jerzego Rostkowskiego, wyznaczającego nowy etap poznawczy wojennej historii miasta i jego najbliższych okolic?
Zacznijmy od wyjaśnienia, co się mieści w tajnej nazwie Rüdiger.
Jerzy Rostkowski przytacza w swej książce informację otrzymaną od wałbrzyskiego eksploratora, pasjonata wojennych tajemnic III Rzeszy, Tomasza Jurka:

„Rüdiger… położony w odległych podziemnych wyrobiskach pokopalnianych, miał się stać podziemnym laboratorium jądrowym. Do obiektu, który był samowystarczalny, wyposażony we wszystkie agregaty prądotwórcze, ogrzewanie olejowe, własne ujęcie wody, doprowadzono pod ziemią kilkanaście kilometrów sieci energetycznej dużej mocy z elektrowni Wałbrzych. Obiekt również posiadał podziemną kolej łączącą go z Wałbrzychem. Poszczególne pomieszczenia oddzielały stalowe śluzy, otwierane za pomocą specjalnych kodowanych przepustek. Rüdiger posiadał bezpośrednią łączność telewizyjną z wszystkimi instytucjami III Rzeszy oraz Führerhauptquartieren (FHQ), realizowaną poprzez centralę w podziemiach Fürstenstein…”

Powstają więc teraz kolejne pytania. Czy rzeczywiście ten gigantyczny projekt został przez Niemców zrealizowany, a jeśli tak, to gdzie się znajduje w Wałbrzychu, gdzie jest to tajemne miejsce, czy zostało odkryte?
W dwóch rozdziałach książki (15 i 16) Jerzego Rostkowskiego znajdziemy mnóstwo szczegółów ilustrujących niezwykle żmudne i uciążliwe dochodzenie do sedna sprawy. Finał dociekań teoretyczno-doświadczalnych autora książki jest zaskakujący. Dlaczego tak zaskakujący? Bo dotyczy nie tego, co znajduje się na powierzchni, ale tego co pod ziemią. W Wałbrzychu mamy do czynienia nie z jedną fabryką zbrojeniową w wyrobiskach kopalnianych, lecz z całym podziemnym kompleksem fabryk połączonych podziemnym systemem komunikacyjnym. Najważniejszą rolę w tym systemie odgrywała właśnie Lisia Sztolnia, łącząca centrum kompleksu z rozsianymi po wszystkich szybach kopalnianych Wałbrzycha tajnymi fabrykami. Pod miastem mamy na określonym poziomie 410 m. zdumiewający labirynt podziemnych sztolni i hal fabrycznych nie mający nic wspólnego z wydobyciem węgla. Wybiegają one daleko poza administracyjne granice miasta, m. in. do Książa. I jeszcze rzecz najważniejsza – Centrum tego podziemnego miasta znajduje się, co wydawać by się mogło najmniej prawdopodobne, też w środku Wałbrzycha – właśnie pod Parkową Górą i Harcówką, miejscem spacerów dorosłych i zabaw dzieci i młodzieży. Tu mogą znajdować się do dziś nietknięte ludzką ręką ślady laboratorium zbrojeniowego, które udało się w ostatniej chwili zablokować i zamaskować, ale na pewno nie zniszczyć, bo przecież wciąż tliła się w świadomości Niemców iskra nadziei, że Adolf Hitler odwróci losy wojny, a nawet jeśli nie, to i tak będzie można tu jeszcze powrócić. Drugie takie ważne miejsce doświadczalne związane z produkcją najnowocześniejszej broni znajduje się pod ziemią na samym początku Sobięcina, tam gdzie dziś króluje Galeria Victoria, a skąd dość blisko podziemnymi chodnikami zarówno do centrum jak i do szybów dawnej kopalni Victoria.

To co powiedziałem wyżej, to zaledwie skrót, zwięzła komasacja obszernych dociekań autora, udokumentowanych interesującymi rozmowami z wałbrzyskimi inżynierami górnictwa i świadkami różnych zdarzeń powojennych, wskazujących na istnienie „drugiego, podziemnego Wałbrzycha”, o którym do dziś niewiele wiedzieliśmy. Takie książki jak  „Podziemia III Rzeszy” Jerzego Rostkowskiego rzucają wiązkę światła na mroczne tajemnice niemieckiej Wunderwaffen (cudownej broni) w Wałbrzychu. To fascynująca historia, tak samo jak fascynująca jest książka, najważniejsza jak sądzę, w całej twórczości Jerzego Rostkowskiego, być może najważniejsza także dla Wałbrzycha.


4 komentarze:

  1. Jeszcze o Jugowicach Górnych...
    https://bunkrowo.pl/portal/informacje/riese-sztolnia-numer-6-w-jugowicach-gornych/

    Po co było ruszać te drzwi?K.Szpakowski nawet nie zauważył,że odkrył/uwolnił największą"tajemnicę"Riese-po 70 latach:
    www.youtube.com/watch?v=6pj4ZsJydXQ

    Pokemon Song!
    www.youtube.com/watch?v=STY1LQet3XA
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam Staszku!Jak zacząłem czytać dzisiejszy felieton,to wiedziałem,że będzie coś niezwykłego.I wszystko się zgadza.Wielkie tajemnice Wałbrzycha z lat 1933-45."Rudiger"podziemne fabryki,których celem było wyprodukowanie Wunderwaffen/cudownej broni/w domyśle broni jądrowej.Staszku,dobrze że przypominasz książkę p.Jerzego Rostkowskiego "Podziemia III Rzeszy" ponieważ ta praca zasługuje na szczególne potraktowanie a więc należy ją po prostu przeczytać.Puki co, dla mnie Twoje informacje są zachęcające aby tą książkę zdobyć.Ale to zostawiam sobie na wieczory jesienno-zimowe.A teraz udaję się do Otmuchowa bo na dworze upał.Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaskoczyłeś mnie Bronku tym Otmuchowem. A co Cię tam zawiodło? Nad jezioro to jeżdżą tam raczej wędkarze. A może zachęcił Cię festiwal kwiatów, tylko że nie wiem, czy akurat w lipcu?
      Pytam, bo to moje strony z lat dzieciństwa. Napisz o tym po powrocie.

      Usuń
    2. Pojechaliśmy tak sobie nad wodę,bo u nas było bardzo gorąco.Pamiętam,że to Twoje strony z lat młodzieńczych.Pozdrawiam Ps.W Skorochowie nad Jeziorem Nyskim podobno było b.dużo ludzi stąd wybór Otmuchowa.A święto kwiatów w sierpniu.

      Usuń