Blog to miejsce do podzielenia się na piśmie z innymi internautami moimi fascynacjami. Dotyczą one głównie regionu wałbrzyskiego, w którym przeżyłem już ponad pół wieku Będę o nim pisał, dzieląc się z Czytelnikami moimi refleksjami z przeczytanych książek i osobistych doświadczeń związanymi z poznawaniem jego historii i piękna krajobrazów.

wtorek, 19 lipca 2016

Nasze wałbrzyskie uzdrowiska, część I

Szczawieński deptak zdrojowy

Myślę, że warto powiedzieć coś  więcej o naszych zdrojach. Wydawałoby się, że  to temat powszechnie znany i nie ma się nad czym rozwodzić. Dziś mamy tych zdrojów zaledwie dwa, bo tylko Szczawno i Jedlina-Zdrój, a niektórzy mówią, tylko jeden, jako że Jedlina jest częścią składową uzdrowiska w Szczawnie-Zdroju. Za to w przeszłości można było się poszczycić jeszcze dwoma innymi kurortami, wałbrzyskim Starym Zdrojem i  mieroszowskim Sokołowskiem . Wszystkie one mogą stać się inspiracją do atrakcyjnej weekendowej eskapady, jeśli tylko nabierzemy chęci, aby się coś więcej o nich dowiedzieć i jeśli nasza wycieczka w te miejsca będzie naszym świadomym wyborem.
Moją ambicją jest Państwu w tym pomóc i gorąco zachęcić do letniej wyprawy „do wód” w podwałbrzyskich zdrojach.

Zacznijmy od miejsca, które niestety, zachowało się jedynie w retrospekcji, ale spacer ulicami dawnego zdroju może przynieść nam wiele głębokich refleksji.

Mowa o Wałbrzychu, który zapisał się chlubnie na karcie uzdrowisk śląskich. Obecna dzielnica Wałbrzycha, Stary Zdrój, to jedno z wcześniejszych kąpielisk sudeckich. Altwasser -  powstało w miejscu dawnego folwarku Piastów świdnickich i wsi służebnej. Od 1664 roku znajdowała się tu przystań kąpielowa, wykorzystująca bogate źródła wód mineralnych. Stary-Zdrój uzdrowiskiem został dopiero w roku 1751. Uzdrowisko stało się prężne i modne, przyciągało coraz więcej kuracjuszy i przyjezdnych gości z różnych stron Europy. Korzystali z niego chętnie Sarmaci znad Wisły i Warty.

W roku 1757 Stary Zdrój dysponował  już 60 pokojami w 11 domach, a potem 20 pensjonatami, z których Lwigród, przy ul. Pocztowej liczący 36 pokoi przetrwał do naszych czasów. Przed nim znajdował się  niewielki plac, na którym odbywały się koncerty. Ulica Pocztowa była wówczas promenadą, wokół niej koncentrowało się życie uzdrowiska. Wzdłuż promenady biło 8 źródeł mineralnych. Znajdujący się w pobliżu budynek dworca kolejowego Wałbrzych-Miasto zbudowany został na wzór „pijalni wód mineralnych”. Powyżej niego powstało w 1925 roku osiedle domków parterowych i trzypiętrowych wkomponowane w otaczającą je zieleń. Były to domki gościnne dla kuracjuszy. Do dziś zachowały się nazwy ulic – Uzdrowiskowa, Kuracyjna.

Z ważniejszych Polaków w roku 1784 gościł w Starym Zdroju bratanek króla Stanisława Augusta Poniatowskiego, generał wojsk koronnych, minister i dyplomata, Stanisław Poniatowski. Kilka lat później w 1792 roku w drodze do Saksonii zatrzymał się tutaj znakomity Hugo Kołłątaj, współtwórca Konstytucji 3 Maja, złamany psychicznie Targowicą i II rozbiorem Polski. Niestety, uzdrowisko wałbrzyskie wywarło na nim złe wrażenie. Jest to „miejsce smutne i niemiłe”, pisał w liście do generała Stanisława Potockiego, a dalej: „czas i powietrze złe, więc zawód dla tych, co się kurować tu przyjechali. Zostawię tu wielu Polaków, a między innymi księcia jenerała Sapiehę P. Łubieńskiego…”

W sierpniu 1816 roku do Starego Zdroju zjechała w licznym towarzystwie, kilkoma zaprzęgami konnymi, księżna Izabela Czartoryska, twórczyni muzeum pamiątek narodowych, zwanego „Świątynią Sybilli”. Jej dwór w Puławach był ogniskiem życia literackiego i kulturalnego w ciężkich latach utraty niepodległości. Toteż została ona przyjęta w Starym-Zdroju z odpowiednimi honorami. Atrakcją Starego Zdroju była pobliska Lisia Sztolnia, długi podziemny kanał transportowy węgla. Księżna została zaproszona na atrakcyjną wycieczkę w podziemia kopalni. Oto co napisała księżna o wrażeniach z tej wyprawy:

„…Weszliśmy do barki – razem 12 osób. Płynęliśmy strumieniem. Wszystko było rzęsiście oświetlone, poprzedzała nas piękna muzyka na innej barce…” Księżna była przyjmowana niezwykle gościnnie przez dyrekcję Urzędu Górniczego Wałbrzychu.


Niestety, sławne uzdrowisko sudeckie stało się ofiarą rozwoju górnictwa węgla kamiennego w Wałbrzychu. Na skutek drążenia podziemnych szybów wyciekły wody z siedmiu tutejszych źródeł. Stało się to tak  nagle, że nikt nie był w stanie temu przeciwdziałać. Rok 1851 był ostatnim w historii uzdrowiska prosperującego okrągłe 100 lat. „O Polakach w dawnym Szczawnie i Starym Zdroju” napisał piękną, wzruszającą książkę, dr Alfons Szyperski, były mieszkaniec Szczawna i miłośnik ziemi wałbrzyskiej. Znacznie więcej możemy przeczytać w dostępnych przewodnikach turystycznych i folderach.



Poświęcę teraz parę słów drogocennej perle  w naszyjniku sudeckich uzdrowisk  - mowa o Szczawnie-Zdrój.

Szczawno-Zdrój mogłoby być z powodzeniem dzielnicą Wałbrzycha, zrośnięte z dużą strukturą miejską nieprzerwanym ciągiem ulic i  zabudowań. Obecny rozdział pomiędzy miastami jest raczej umowny. Gdzie się kończy dzielnica Biały Kamień, a zaczyna Szczawno orientują się głównie tutejsi mieszkańcy i urzędnicy.

Szczawno-Zdrój ma jednak swoją specyfikę, swój niepowtarzalny klimat i jako peryferyjna część aglomeracji wałbrzyskiej świetnie sobie radzi w trudnych czasach gospodarki wolnorynkowej. Znaczne obszary należące dawniej do Szczawna zostały wchłonięte przez rozwijający się z impetem, przemysłowy Wałbrzych, ale obok minusów, ma to swoje plusy. Uzdrowisko nie znosi wielkomiejskich dzielnic mieszkaniowych, potrzebuje spokoju i ciszy, jego atutem są  parki, alejki spacerowe, niewielkie dzielnice willowe, miejsca kultury, rekreacji i wypoczynku. No i oczywiście nowoczesna baza lecznicza i gastronomiczna.

Co spowodowało, że Szczawno-Zdrój uchroniło swą odrębność administracyjną, zachowując status miejski? Myślę, że tak samo Szczawno-Zdrój jak Cieplice-Zdrój, przylegające bezpośrednio do Jeleniej Góry,  zachowały swą samodzielność dzięki ugruntowanej renomie jako uzdrowiska sławne w kraju i za granicą oraz skutkiem wielowiekowej tradycji i historii.


Szczawno-Zdrój ma się czym poszczycić i ma co pokazać przyjezdnym gościom. Najprawdopodobniej jest starsze od Wałbrzycha o czym świadczą badania archeologiczne prowadzone przez Niemców, z których wynika, że już na przełomie I i II wieku n.e. czerpano z tutejszych źródeł wody lecznicze. Zaś pierwszy pisany dokument, w którym wymienione jest Solikowo, zwane po niemiecku Salzborn (pierwotne nazwy Szczawna-Zdroju) pochodzi z 1221 roku. Jest to  przywilej nadany wsi Budzów k. Ząbkowic Śląskich przez księcia śląskiego Henryka Brodatego. Wynika z niego, że wieś Solikowo nad  Szczawnikiem wypływającym spod Chełmca uzyskała już wcześniej te same przywileje. Szczawno jest starsze także od Cieplic, których istnienie potwierdza dokument dopiero z roku 1281. O prasłowiańskiej przeszłości Szczawna mówi tablica pamiątkowa pod wieżą Anny, w miejscu gdzie wypływały pierwsze szczawieńskie krynice, ufundowana przez Towarzystwo Miłośników Szczawna-Zdroju.
Była to wioska dosyć duża, jak na wiek XIII, liczyła około 70 gospodarstw rolnych. Ludność zajmowała się uprawą roli, hodowlą bydła i owiec, a w dalszej kolejności wyrobem płótna i sukna. Z czasem wieś znalazła się we władaniu panów na zamku Książ, co sprzyjało rozwojowi rzemiosła i handlu.

Trudno coś powiedzieć o znaczeniu źródeł mineralnych Szczawna-Zdroju w wiekach średnich. Dokument wskazujący na zainteresowanie walorami wód pochodzi z roku 1598, a więc pod koniec XVI wieku. Wtedy to lekarz i przyrodnik z Jeleniej Góry, Caspar Schwenckfeldt, osobisty lekarz Hochbergów z Książa potwierdził lecznicze właściwości szczawieńskich zdrojów. Wkrótce też obudowano ujęcia, by wykorzystać wodę w celach leczniczych. Z roku na rok rosła sława wód mineralnych ze Szczawna-Zdroju. Prawdziwy renesans miał miejsce w I połowie XIX wieku.  Wtedy to pan na Książu,  hrabia Hans Heinrich VI Hochberg postanowił urządzić w Szczawnie uzdrowisko na europejskim poziomie. Zadania tego podjął się w 1815 roku lekarz Hochbergów, Samuel August Zemplin . W nadających się do tego budynkach urządzano pokoje gościnne. Budowano nowe pensjonaty, restauracje i hotele. W 1845 roku uzdrowisko dysponowało 1500 miejscami dla kuracjuszy. Pojawiło się mnóstwo publikacji o leczniczych właściwościach tutejszych wód i pozytywnych efektach kuracji.

Co przyniosło niezwykłą sławę temu rodzącemu się wówczas kurortowi.? Trudno jest w to dzisiaj uwierzyć, ale nie były to tylko i wyłącznie walory wód mineralnych. Nie było to również nowoczesne na owe czasy lecznictwo uzdrowiskowe, a więc kąpiele parowe, natryskowe, deszczowe, okłady borowinowe, dietetyczne odżywianie, spacery po świeżym powietrzu, ani też łagodny podgórski mikroklimat, czystość powietrza lub piękno budynków miejskich i krajobrazów.  
Ówczesne Szczawno-Zdrój zdobyło renomę i nieprzeciętną popularność dzięki serwatce. Może to wydawać się dziwne i mocno naciągane, ale okazuje się, że tak właśnie było. Pisze o tym z ekspresją nieodżałowany dla Wałbrzycha dr Alfons Szyperski w książeczce, „Polacy w dawnym Szczawnie i Starym Zdroju”, z 1974 roku:

„Miejscowa serwatkarnia stała się w połowie XIX wieku największym tego rodzaju zakładem w ówczesnych Niemczech. Oprócz serwatek produkowano ser kozi, owczy i krowi, także kefir. Zakład dostarczał dla sanatoriów pełnego mleka od kóz, owiec, krów i oślic. Produkty podlegały stałej kontroli Instytutu Higieny we Wrocławiu, a zwierzęta systematycznym badaniom weterynarzy. Lekarz zdrojowy dr Falk napisał całą książkę o wartościach leczniczych serwatek. Czegóż one nie zawierają! Są w nich zaklęte przeróżne składniki, sole mineralne, związki azotowe, alkalia, chlory i fosfory, tłuszcze i co tam jeszcze. Serwatka to specyfik na przemianę materii, wątrobę, pylicę i gruźlicę, a
nawet impotencję płciową”.

Jak się okazuje kolebką tej metody leczenia  były Duszniki-Zdrój. Już na samym początku XIX stulecia miejscowy lekarz doktor Jerzy Mogalla zapoczątkował leczenie za pomocą serwatki i  mleka. Na okalających Duszniki stokach gór pojawiły się stadka kóz, owiec i oślic. Z ich mleka, codziennie dostarczanego do zdroju, aptekarz sporządzał rozmaite napoje lecznicze. Tłuste i odżywcze mleko bądź gęsta serwatka odznaczały się specyficznym aromatem, ale przede wszystkim walorami leczniczymi, a to dzięki właściwościom tutejszej górskiej roślinności. W połączeniu z piciem wód mineralnych dawało to widoczne efekty, zwłaszcza w przypadku osłabienia organizmu lub wyczerpania, a także leczenia dróg oddechowych, czy zaburzeń układu moczowego. Kuracja serwatkowo-mleczna stała się popularna we wszystkich uzdrowiskach sudeckich. Także w Jedlinie-Zdroju, gdzie produkcją mleka zajmował się przypałacowy folwark w Jedlince.

To nie są żarty. Dla zwielokrotnienia zapotrzebowania na ten rodzaj terapii leczniczej uzdrowisko w Szczawnie prowadziło własne obory, w których znajdowało się 600 kóz, 150 krów, 300 owiec galicyjskich, kilkadziesiąt oślic. Dodatkowo korzystano z produktów mlecznych od okolicznych rolników.

Pijalnia serwatkowa była uplasowana w osobnym pawilonie w pobliżu wód mineralnych. Jeszcze na początku XX wieku kuracja serwatkowa cieszyła się powodzeniem. Jej zmierzch w Szczawnie-Zdroju nastąpił po I wojnie światowej, gdy uzdrowisko ograniczyło przyjmowanie chorych na płuca.
Popularność tego rodzaju kuracji  potwierdza Jan Pisarski w swej monograficznej książce, „Szczawno-Zdrój, dzieje i stan współczesny” z 2000 roku:

„Również w 1845 roku zostaje wybudowany pensjonat „Ida Dwór”, współcześnie nazywany „Dworem pod Kasztanem”. W tym budynku, usytuowanym na peryferiach Szczawna, praktykowano leczenie serwatkami produkowanymi z mleka krów, owiec, kóz i oślic. Leczono nimi ludzi chorych przede wszystkim na gruźlicę płuc.”

Czasy się zmieniły, świat poszedł z postępem. Kto dzisiaj pije serwatkę, albo delektuje się serem owczym, kozim lub oślim. Jesteśmy w XXI wieku. Mamy na wszystkie choroby znakomite leki produkowane przez współczesne koncerny farmaceutyczne. Nie wiem dlaczego, kiedy mówię o serwatkowej terapii w szczawieńskim kurorcie łza mi się w oku kręci. Szkoda, że dziś już nie ma na zamku książańskim hrabiego Hochberga, który przecież był spiritus movens tego przedsięwzięcia. Żal też, że w pijalni wód oprócz „Mieszka” i „Dąbrówki” nie można wypić szczawieńskiej serwatki z misternego dzbanuszka wyprodukowanego w wałbrzyskiej fabryce porcelany Carla Klistera.
Dawne życie poszło w dal, tylko żętycy, tylko bryndzy, tylko oscypek i serwatki żal…
O Szczawnie-Zdrój napisano wiele książek i przewodników. Najbardziej świeżą i aktualną jest wspomniana już książka Jana Pisarskiego „Szczawno-Zdrój. Dzieje i stan współczesny”, wydana przez władze miejskie i Towarzystwo Miłośników Szczawna w 2000 roku.

2 komentarze:

  1. Witam! Dzisiaj zaskoczyłeś mnie - spóżnionym blogiem.Od rana zaglądam do komputera i nic blogu dziś nie będzie. A tu raptem okazuje się,że jest i to bardzo ciekawy o Szczawnie Zdroju i jego walorach.Mnie najbardziej spodobała się Serwatkarnia i właściwości lecznicze serwatki otrzymywanej z mleka kóz,owiec,oślic,oczywiście oprócz historii miasta .Myślę,że jest to interesujący post promujący miasto i uzdrowisko Szczawno Zdrój.Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Bronku za jak zwykle interesujący i ciepły komentarz.
      Szczawno jest owiane mnóstwem zaskakujących i niezwykłych wydarzeń. Staram się je oidsłaniać, a robią to jeszcze inni znawcy przedmiotu. To sprzyja promocji uzdrowiska i dobzr że tak się dzieje...

      Usuń