Blog to miejsce do podzielenia się na piśmie z innymi internautami moimi fascynacjami. Dotyczą one głównie regionu wałbrzyskiego, w którym przeżyłem już ponad pół wieku Będę o nim pisał, dzieląc się z Czytelnikami moimi refleksjami z przeczytanych książek i osobistych doświadczeń związanymi z poznawaniem jego historii i piękna krajobrazów.

czwartek, 7 lipca 2016

Legenda o Osówce w Górach Sowich, górze wewnątrz której zamieszkały wojenne duchy





Działo się to wtedy, gdy nikt jeszcze nie słyszał o Wolkmenach Sony, przenośnych odtwarzaczach kaset magnetofonowych, które biją na łeb i szyję produkty Apple i Samsunga. Nikt nie marzył wówczas o MP 3 lub 4, choć to dziś nie stanowi już prestiżu i nobilitacji w konfrontacji z komórką Phone 5,  czy Google Nexus 4 lub HTC Windows Phone 8x. Wszystkie one zresztą nie dają tyle satysfakcji, co wcześniejszy „sonik” wielkości cegły na cztery paluszki z przewijaniem do przodu.

Ale pozostawmy na boku te cuda współczesnej techniki, bo jak się za chwilę okaże, można bez nich było żyć równie bujnie i komfortowo w takim chociażby miejscu, jak rzeczka Kłobia, prawy dopływ Bystrzycy, znajdująca swoje rozliczne źródła m. in.  na zboczach Osówki. A cuda mają to do siebie, że trafiają się wszędzie.

To tutaj w poniemieckim przysiółku zagubionym w lasach, o polskiej nazwie Modrzewki,  w opuszczonej chałupie krytej gontem, położonej na odkrytym wzgórku z rozległym widokiem na okoliczne wierzchołki, zamieszkała rodzina polskich przesiedleńców zza Buga. Jakie wichry ją tu przywiały, jakie siły nadprzyrodzone, trudno byłoby to opisać. Ale stało się. I z biegiem czasu znalazła tu swoje miejsce na ziemi, wymarzone warunki do życia, spokój, bezpieczeństwo i  tak pożądany od lat bliski kontakt z przyrodą.

Rodzinka była jak Bóg przykazał  -  tato, mama i dwoje dzieci. Przeszli ciężką, wojenną szkołę, tam daleko pod Drohobyczem. Cudem uszli z życiem i kiedy pojawiła się sposobność, jak legendarni Argonauci wyruszyli w podróż po „złote runo”. Znaleźli je tu właśnie na Ziemiach Odzyskanych.  Kiedy decyzją wójta położonego nieopodal miasteczka Gieszcze Puste stali się właścicielami poniemieckiego domostwa i leżących wokół łąk i pól, wydawało im się, że to już koniec z tułaczką po świecie. Nie wiedzieli wówczas, że czeka ich jeszcze jedna tajemnicza podróż. Tym razem w świat niepojęty,  magiczny, demoniczny. Wyprawa do wnętrza Osówki.

Zdarzyło się, że pewnego lipcowego ranka, syn i córka poszli do lasu na grzyby. Chłopak był jak na schwał, liczył sobie już czternaście wiosen, a po ojcu, zabużańskim gospodarzu, odziedziczył zainteresowanie przyrodą. Młodsza o dwa lata siostra chętnie mu towarzyszyła, bo zawsze gdy wyprawili się gdzieś razem, odnajdywali różne dziwy natury. Tego dnia zdarzyło się to samo. Na zboczu pnącej się wzwyż góry dostrzegli zarośnięte gęstą krzewiną wejście do podziemnej jaskini. Nie sposób było by z tego zaproszenia nie skorzystać.

Początkowo dość odważnie podążyli w głąb czeluści, ale gdy zrobiło się ciemno i ponuro, ogarnął ich niepokój. Wydrążony w litej skale kręty korytarz wydawał się nie mieć końca. Mało tego, miał rozgałęzienia po obu stronach. Nie wiadomo było gdzie iść dalej i co się może zdarzyć. Po pewnym czasie dziewczyna okazała się rozsądniejsza od brata. Zawołała:  Boję się! Nie idę dalej! Wracamy!


Gdy jednak młodzi poszukiwacze sensacji odwrócili się, nie było już widać nawet światełka  od wejścia do tunelu. Wtedy ogarnęło ich mrożące krew w żyłach przerażenie. Chłopak przypomniał sobie, że ma w kieszeni zapałki. Było ich niewiele, ale pozwoliły rozjaśnić ciemności i odszukać kierunek powrotu. Tylko dzięki temu udało się dotrzeć szczęśliwie na zewnątrz. Wtedy to chłopak zwierzył się swej siostrze i opowiedział swój dziwny sen.

Śniło mu się, że zagubił się nocą w lesie. Tato z mamą ruszyli na poszukiwania. Trzeba było dać sygnał, gdzie jest. I wtedy zapalił ognisko. Jakim cudem? Po prostu jakiś duch wyłonił się z wnętrza góry i podał mu ogień. Może to właśnie ten sam duch kazał mu dziś rano zabrać ze sobą pudełko zapałek?

Wtedy jeszcze młodzi grzybiarze nie wiedzieli, że podziemne miasto pod Osówką to fragment potężnej inwestycji militarnej III Rzeszy Niemieckiej pod koniec wojny znanej pod kryptonimem – „Riese”, to znaczy „Olbrzym”



Niestety, nie było jeszcze na rynku księgarskim znakomitej książki Jolanty Kalety „W cieniu Olbrzyma”, w której możemy przeczytać o mrożących krew w żyłach przeżyciach bohaterki tej książki Antoniny. Znalazła się ona podobnie jak dwójka bohaterów mojej legendy w tajemniczych podziemiach Osówki, aby dotrzeć do kryjówki stabsfrontfuehrera SS Otto Hoffmana, dowódcy grasującego w okolicy oddziału Wehrwolfu. O tym co ją tam spotkało i jakim nadzwyczajnym sposobem udało się jej uratować życie możemy się dowiedzieć w sensacyjnej książce.

Gdyby taka książka pojawiła się wcześniej, nie byłoby mojej legendy, bo młodzi ludzie nie odważyliby się penetrować podziemnych sztolni.

Ale dziś możemy już śmiało powędrować trasą turystyczną „podziemnego miasta Osówka” pod opieką przewodnika, a jeśli do tego jesteśmy po lekturze książki Jolanty Kalety, to zapewniam, że zrobimy to z duszą na ramieniu. Ale przecież nie ma nic lepszego jak wycieczka trzymająca w napięciu.

Gorąco zachęcam moich sympatyków do jednego i drugiego, to znaczy – do przeczytania książki i zwiedzenia podziemi Osówki. Kolejny weekend przed nami.


P.S.

1 -  Książka jest do nabycia w księgarniach lub do wypożyczenia w bibliotekach.

2 – Moje pisanie w porównaniu do Jolanty Kalety, to jak dziesiąta woda po kisielu, ale zrobiłem to jak umiałem, by zachęcić do Jej książek !

Fot. Robert Janusz


6 komentarzy:

  1. Dobrze,dobrze.Twoje pisanie jest najlepsze spośród tych które czytam.Nie masz lepszych tekstów od Twoich.Ale to co napisałeś jest promocją książki Pani Jolanty Kalety i dobrze,że w taki ładny sposób /swoją legendą/umiesz zachęcić do przeczytania wspomnianej książki.Ale nie napisałeś jeszcze jednego,że podziemia Osówki zostały udostępnione dzięki Twoim zabiegom kiedy byłeś Burmistrzem Głuszycy.Serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to prawda, dziś mam ogromną satysfakcję, że nam się udało to zrobić ( a opory były i ze strony radnych i paru urzędów). Przekonaliśmy z moim z-cą Józefem Piksą radnych, że to jest ogromna szansa dla Głuszycy i nie wolno jej zaprzepaścić. Przyznję, że wtedy jeszcze nie spodziewałem się tego, że uda się tak dobrze wypromować to miejsce, a następnie zagospodarować turystycznie, choć pamiętam że już pierwsze imprezy promocyjne w 1996 i 1997 roku były bardzo udane i robiły korzystne wrażenie. Dziś Osówka jest znana w kraju i na świecie.

      Usuń
    2. Cieszę się Staszku z Twojego sukcesu i gratuluję.Dobrze,że po wyjściu z podziemi Osówki jest tablica,której napis mówi za czyjej kadencji to podziemie zostało udostępnione dla turystów.Wielki szacunek dla Ciebie MISTRZU!!!

      Usuń
  2. Za książką będę się rozglądał,bo przypomina mi moje przygody z dzieciństwa,kiedy to prowadziliśmy"eksplorację"sztolni Riese ze świeczkami,lampami naftowymi,później latarkami na płaskie baterie.Jedna latarka mi ocalała.

    Artykuły Zbigniewa Mosingiewicza zamieszczone w"Słowie Polskim"
    z dn.24.10.1946 r.
    "Gigantyczne miasto podziemne"i"Tam gdzie ginęli ludzie"-fragm.
    "Prawie przy każdym zakładzie przemysłowym Dolnego Śląska znajdowały się obozy koncentracyjne-także w Głuszycy,gdzie budowano podziemne miasto dla Hitlera i jego sztabu.To miasto ciągnie się na przestrzeni 30 km:przebywanie w nim byłoby bezpieczne,kryją je bowiem kilkusetmetrowej wysokości góry.Nad jego budową pracowało przeszło 50.000 więźniów:30.000 Żydów węgierskich,poza tym Polacy,Rosjanie,Ukraińcy i Włosi.Ilu ich tam zostało zamordowanych,nie wiemy dokładnie,możemy tylko powiedzieć,że dużo,znamy bowiem postępowanie Niemców w innych obozach konc.,a tutaj doszedł do tego fakt budowania siedziby Hitlera w wielkiej tajemnicy nawet przed miejscową ludnością."
    "Posłuchajmy co opowiada były więzień obozu Gross-Rosen i Głuszycy Ob.Stanisław Franczak korespondentowi"Ilustrowanego Kuriera Wrocławskiego,który oprowadzał go po obozach w październiku 1946 r.

    "Przez obóz przeszło ponad 120.000 skazańców różnej narodowości.Kolczaste druty na betonowych słupach!Przepływał przez nie prąd wysokiego napięcia.Strażnice,gęsto usiane słupy z latarniami,szkielety baraków,rzędy koryt do mycia,brama śmierci,ściana śmierci i piec krematoryjny-to wszystko,co zostało obecnie
    z"Vernichtungslager",jednego z najkrwawszych obozów,przeznaczonych na wymordowanie Słowian.Piach na"Appelplatzu"przesycony jest krwią i łzami męczenników...po upadku powstania warszawskiego na ten plac Niemcy przywieźli 4.000 warszawiaków:kobiet,dzieci i mężczyzn...
    W baraku,obliczonym na 140 osób,było 700 stłoczonych nędzarzy...
    Obok budki"kapo"skakał Radziwiłł w dół,pozostały po kamieniołomach...
    Pięć razy skakał i za każdym razem do tego stopnia się potłukł,
    że towarzysze niedoli wlekli go do pracy.Szósty skok samobójczy też nie przyniósł mu upragnionej śmierci.Połamał sobie ręce i nogi,dostał się do szpitala i dzięki temu pozostał przy życiu...Morderca Erich Tobek,pochodzący z Wrocławia,znany bokser,a w cywilu kowal,zamęczył na śmierć Rostworowskiego...
    Tak eksploatował ludzi Niemiec baron Richthoffen,właściciel kamieniołomów w Rogoźnicy"...

    "W dniu 2 listopada 1947 r.przeszło 30.000 osób oddało hołd męczennikom z Gross Rosen.
    Obóz w Gross Rosen upamiętnił w swej powieści"Paweł"Wojciech Dzieduszycki.
    W dn.16.11.1947 r.odbyło się w Kamiennej Górze w obecności premiera
    Ob.J.Cyrankiewicza,poświęcenie pomnika ku czci pomordowanych w obozie kamiennogórskim Polaków.Pomnik ma 9 m wysokości.Na tablicy napis:
    "Was ból tam wyniósł,
    Gdzie się duch nie lęka.
    Męczennikom obozu koncentracyjnego w Kamiennej Górze-społeczeństwo."
    Pozdrawiam.


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To są bardzo znamienne cytaty z artykułów prasowych z pierwszych lat powojennych. Kilka innych przytoczyłem w mojej książce "Głuszyckie kontemplacje" cz.I,a także w moim blogu i innych artykułach do prasy. Wciąż trudno pojąć, że po takich relacjach prasowych, jak Z. Mosingiewicza, nic się nie działo. Nadal kompleks Włodarza stanowił teren wydzielony, objęty zmową milczenia. Dopiero w II połowie lat 70-tych, pojawiły się pierwsze ekspedycje, mające na celu zbadanie podziemnych sztolni. Ale już wtedy było zbyt późno...Dziś jest zupełnie inny klimat i dzieje się coraz więcej w próbach odkrycia tajemnic wojennych.

      Usuń
    2. Wieczorem 4 maja 1886 roku...
      www.history.com/news/remembering-the-haymarket-riot

      Zanurzona w leśnej kniei...
      www.youtube.com/watch?v=JjDhQAGUQcE

      Usuń