Spotykamy się często z refleksyjnym
stwierdzeniem, że Polska, to kraj paradoksów. Oczywiście coś w tym jest, choć
chcielibyśmy pocieszać się tym, że w innych krajach nie jest lepiej. Nasi
wytrawni obserwatorzy tego co się dzieje u naszego wschodniego sąsiada – Rosji,
są gotowi zasypać nas stertami fotek obrazujących paradoksy życia w putinowskim
imperium.
Zdajemy sobie sprawę, że próba porównywania
obu krajów nie jest zbyt sensowna. Rosja to kraj ogromny, wielonarodowościowy,
wielokulturowy, a ponadto jak wynika z książki Barbary Włodarczyk „Nie ma
jednej Rosji”, faktycznie jej nie ma. Jest ona tylko w nazwie putinowskiej
partii „Jedna Rosja”, tak samo złudnej i kłamliwej jak Kaczyńskiego „Prawo i
Sprawiedliwość”.
Polska to kraj średniej wielkości mający za
sobą ponad wiekową niewolę zaborczą, kiedy to przestała istnieć na mapach
Europy. Po odzyskaniu niepodległości w 1918 roku musieliśmy budować naszą
państwowość nieomal od początku, a w 20 lat później znaleźliśmy się znów pod
okupacją niemiecko-rosyjską, ponosząc niepowetowane straty w ludziach i
gospodarce, nie mówiąc o sferze kultury.
Skąd się więc biorą te anomalie, które
zdumiewają, a niejednokrotnie budzą zgrozę?
Czytam na stonie internetowej: Polska to kraj, w
którym sprzedano 2 mln. kijów baseballowych i ani jednej piłeczki. A dalej
czytam, że władze Przemyśla musiały się ugiąć przed żądaniami rozwydrzonej
rzeszy kiboli, którzy zaatakowali organizatorów i uczestników święta pojednania
Polaków z Ukraińcami.
Janusz Głowacki, bardzo błyskotliwy dramaturg napisał kiedyś
kilka zdań, które idealnie oddają ducha naszego narodu:
„Bo coś takiego
jest nad Wisłą, że bardzo lubimy kogoś podrzucać do góry, a potem upuścić i
wdeptać w ziemię, ale po ludzku, tak żeby włosy wystawały (…). Bo ogólnie
jesteśmy narodem łagodnym, szlachetnym i dobrodusznym. I to nie jest nawet
nasza zasługa. Po prostu taką naturę otrzymaliśmy od Boga. Najlepszy dowód, że
powiesiliśmy tylko dwóch biskupów, zamordowaliśmy tylko jednego prezydenta i
spaliliśmy tylko jedną stodołę pełną ludzi. Mogą nam wiele zarzucić, ale
jesteśmy wyrozumiali jak mało kto. W naszym kraju można okraść, ukraść,
zdradzić, oszukać, ostatecznie zamordować i jakoś tam zrozumiemy i wybaczymy
(…) Tylko jednego wybaczyć nie możemy. Sukcesu.”
Jeśli w Polsce ktoś się
stara i, nie daj Boże, odnosi sukces, to musi być wyjątkowo odporny psychicznie.
Bo od razu usłyszy: „To po znajomości”. „Ukradł.” „Dorobił się, ciekawe jakim
sposobem?” Skąd więc bierze się w nas ta potrzeba deprecjonowania innych. To
nasza staropolska, sarmacka zazdrość, zawiść, niechęć do kogoś, komu się
powiodło. Wymówka, którą tłumaczymy sobie swoje niepowodzenia. Nie chcemy przyznać,
że ktoś był mądrzejszy, że ciężko
pracował, że znalazł uznanie. Najłatwiej zarzucić mu nieuczciwość, korupcję,
nepotyzm.
Tym to sposobem
zdeptaliśmy wszystkie autorytety. Nie ma już nikogo z ludzi świeckich, kto
mógłby być wzorem do naśladowania, kim moglibyśmy się szczycić i stawiać
pomniki. Nie ostał się nawet Kościuszko. Nie potrafimy szanować ludzi mądrych,
ludzi, którzy wyrastają ponad przeciętność.
O paradoksach naszego
życia politycznego moglibyśmy napisać całą książkę znacznie obszerniejszą niż
Olgi Tokarczuk „Księgi Jakubowe”. Sama Krystyna Pawłowicz, sztandarowa poseł
PiS-u, nazywana z uporem profesor, kiedy wiadomo że tego tytułu naukowego nie
posiada, nadaje się na osobny rozdział. Takich osobliwości mamy w naszym sejmie
więcej, uzbierałoby się na sążnisty pamflet
- Dzieje głupoty w polskim sejmie.
Niestety, nie uczymy się
historii, poznajemy niektóre fakty (nie mówię o ich dowolnej interpretacji,
zależnej od politycznych celów), mniej więcej zdajemy sobie sprawę z przebiegu
wydarzeń i wielkości ofiar, jakie ponieśliśmy w dalszej i nie tak znów odległej
przeszłości. Lata mijają, świat się zmienia, a my wciąż wracamy do zgranej,
abstrakcyjnej, nieadekwatnej już zupełnie do współczesnej rzeczywistości, nuty
znanej np. z pieśni bojowej:
„Patrz Kościuszko na nas z nieba,
jak w krwi wrogów będziem
brodzić,
twego miecza nam potrzeba,
by Ojczyznę oswobodzić.
Wolność droga w białej szacie
złotym skrzydłem w górę leci,
na jej czole, patrzaj bracie,
jak swobody gwiazda świeci.
Refren: Oto jest wolności śpiew,
śpiew, śpiew
My za nią przelejem krew, krew, krew !
Z naszym duchem i orężem
Polak ziemię oswobodzi,
Zdrajca pierzchnie, my zwyciężym,
Bo wódz śmiały nam przewodzi.
Tylko razem, tylko w zgodzie,
a powstańców bedziem wzorem.
Wszak dyktator przy narodzie,
cały naród z dyktatorem!
Ref. Oto jest wolności…
(Słowa: Rajnold Suchodolski,
tempo poloneza)
I jeszcze jeden fragment kolejnej
pieśni patriotycznej z przeszłości
przywołam, a jest to „Warszawianka” z roku 1831, slowa (żeby było dowcipniej)
Francuza, Casimira Delavigne, w tłumaczeniu Karola Sienkiewicza:
„Oto dziś dzień krwi i chwały,
Oby dniem wskrzeszenia był!
W gwiazdę Francji Orzeł Biały
Patrząc, lot swój w niebo wzbił.
A nadzieją podniecony
woła do nas z różnych stron:
Powstań Polsko, rzuć kajdany,
dziś Twój triumf, albo zgon!
Ref. Hej kto Polak na bagnety!
Żyj swobodo, Polsko żyj!
Takim hasłem cnej podniety
trąbo nasza, wrogom grzmij!
(bis)…
Grzmijcie bębny, ryczcie działa,
dalej dzieci w gęsty szyk.
Wiedzie hufce wolność, chwała,
triumf błyska w ostrzu pik.
Leć nasz Orle w górnym pędzie
sławie, Polsce, światu służ.
Kto przeżyje - wolnym będzie.
Kto umiera wolnym już.
Ref. Hej kto Polak …
Pieśni patriotyczne powstawały w
przeszłości w warunkach niewoli zaborczej. To są piękne pieśni, słuchamy je i
śpiewamy ze wzruszeniem. Ale to są pieśni historyczne. Pamiętamy je częściej z
powodu wpadającej w ucho melodii, mniej zaś ze względu na treść. A ich treść
budzi dziś refleksję. Nie wolno nam używać ich jako idei przewodniej
politycznych programów, jako celów wychowawczych społeczeństwa. Co z nich
wynika?
Nie ma większej wartości jak to, by za ojczyznę przelać krew. To żeby
dla niej żyć i pracować się nie liczy. To żeby dbać o jej dobre imię też.
To żeby pokazać innym, ze jesteśmy narodem
gościnnym, przyjaznym dla innych, nowoczesnym, że mamy już za sobą
sanacyjną i komunistyczną przeszłość, nie ma znaczenia.
Myślę, ze nie muszę kontynuować
tego wywodu, bo jest on jasny i zrozumiały. Są takie siły polityczne i
środowiska, które ideę patriotyzmu traktują instrumentalnie po to, by w ten
sposób pozyskiwać poparcie w wyborach. A skutki. Mamy coraz częściej okazję o
nich słyszeć lub oglądać je jeśli nie osobiście, to w środkach przekazu.
Przemyśl nie jest wyjątkiem. Podobne „zadymy” miały miejsce i w Warszawie, i we Wrocławiu, i w innych miastach w Polsce.
Bandy „kiboli”, czyli naszej kochanej
młodzieży nie spadają z nieba. One wyrastają na naszej glebie, są karmione
odpowiednio dobraną strawą ideologiczną i duchową.. Agresja też nie wyrasta
znikąd. Rodzi się szybko i obficie, jeśli nie spotyka się z powszechną
dezaprobatą i przeciwdziałaniem.
Winnych oczywiście nie ma (poza
osobami zatrzymanymi przez policję). Wszystkie siły polityczne obarczają się
wzajemnie winą. A może to wina historii,
bo historia, jak to stwierdzają mądrzy ludzie mimo ciężkich doświadczeń, wciąż
jeszcze nie wiele nas nauczyła. Nie potrafimy cenić pokoju i wolności. A
przedwojenne hasło przewodnie: Bóg, Honor i Ojczyzna - można dziś sobie między
bajki włożyć.
Witam! Wczoraj po przyjeżdzie do domu szukałem tego tekstu,ale w nawale reklam przesyłanych przez operatora nie mogłem go znależć,Dzisiaj udało się. A więc wracając do Rosji to kraj rządzony ręką władcy /czytaj cara/Putina,natomiast Polska to od 27 lat kraj demokratyczny w kórym nie powinno być miejsca na takie działania jakie mamy w wydaniu partii rządzącej.Przepraszam ale rzygać się chce na to co oni wyprawiają oraz na bezsilność opozycji.Nasza opozycja parlamentarna nie działa razem.Jest wewnętrzna walka między Petru a Schetyną który jest ważniejszy.Ponadto Schetyna nie nadaje się na przywództwo partyjne.Z tego najbardziej cieszy się PIS bo tak na dobrą sprawę nie ma opozycji i można robić co chce.Od czasu do czsu Petru powie coś mądrego i rozsądnego ale jest dla PISu mało znaczące.Wczorajsze obrady Komisji Sprawiedliwości są tego dobitnym przykładem.Staszku ja myślę,że przez najbliższy okres nic się nie zmieni z wyjątkiem tego,że kraj podupadnie i znowu będzie potrzebnych kilka lat aby to naprawić.Tak jak piszesz nas Polaków historia niczego nie nauczyła."O tempora"
OdpowiedzUsuńWitam! Wczoraj po przyjeżdzie do domu szukałem tego tekstu,ale w nawale reklam przesyłanych przez operatora nie mogłem go znależć,Dzisiaj udało się. A więc wracając do Rosji to kraj rządzony ręką władcy /czytaj cara/Putina,natomiast Polska to od 27 lat kraj demokratyczny w kórym nie powinno być miejsca na takie działania jakie mamy w wydaniu partii rządzącej.Przepraszam ale rzygać się chce na to co oni wyprawiają oraz na bezsilność opozycji.Nasza opozycja parlamentarna nie działa razem.Jest wewnętrzna walka między Petru a Schetyną który jest ważniejszy.Ponadto Schetyna nie nadaje się na przywództwo partyjne.Z tego najbardziej cieszy się PIS bo tak na dobrą sprawę nie ma opozycji i można robić co chce.Od czasu do czsu Petru powie coś mądrego i rozsądnego ale jest dla PISu mało znaczące.Wczorajsze obrady Komisji Sprawiedliwości są tego dobitnym przykładem.Staszku ja myślę,że przez najbliższy okres nic się nie zmieni z wyjątkiem tego,że kraj podupadnie i znowu będzie potrzebnych kilka lat aby to naprawić.Tak jak piszesz nas Polaków historia niczego nie nauczyła."O tempora"
OdpowiedzUsuń