Motto: „bo nie
jest światło, by pod korcem stało,
ani sól ziemi do przypraw kuchennych,
bo
piękno na to jest, by zachwycało
do
pracy -
praca, by się zmartwychwstało...”
Cyprian Kamil Norwid
Wciąż
jeszcze „droga krzyżowa”, krzycząca o ratunek do władz powiatu wałbrzyskiego,
historyczny szlak handlowy ze Świdnicy przez Głuszycę, Mieroszów do Czech,
„oczko w głowie” rycerzy - rabusiów z Rogowca, którzy nękali karawany kupieckie
w XIV i XV wieku, wąska, wijąca się
wstęgą przez przełęcz górską wzdłuż Rybnego Potoku, przepiękna droga z Głuszycy
do Rybnicy Leśnej i dalej do Unisławia Śląskiego, to jedyny trakt komunikacyjny
wiodący do posiadłości Waleriana
Urbaniaka. Każdy kto z takich czy innych powodów zdecyduje się jechać tą
trasą, mimo całej uwagi skoncentrowanej na tym, by nie złamać koła lub stoczyć
się w przepaść, dostrzeże jednak w pół drogi niezwykłej urody i architektury,
zabytkową budowlę, z rzucającym się w oczy, kolorowym napisem „Gospoda Sudecka Doliny Rybnej”.
Naprawdę warto się tu zatrzymać. Jeśli nie będzie nam dane spotkać się
bezpośrednio z „człowiekiem pozytywnie zakręconym”, kamieniarzem, a
jednocześnie restauratorem zabytku, zbieraczem staroci, pamiątek rzemiosła
użytkowego tych ziem, właścicielem niezwykłego pensjonatu i rewelacyjnie
położonego „Łowiska Ryb”, czyli w jednej osobie z Walerianem Urbaniakiem, to na
pewno można będzie odpocząć na chwilę w atrakcyjnej salce barowej, zobaczyć
urządzenie wnętrz gospody – skansenu, odbudowanej na bazie poniemieckiego
gościńca, a później tartaku z
charakterystycznym murem pruskim na zewnątrz, znakomicie wkomponowanej w
krajobraz wąskiej przełęczy śródgórskiej. Zaś smakosze świeżego pstrąga lub
karpia mogą skorzystać z pięknie położonej na zewnątrz i nowocześnie zagospodarowanej smażalni nad
majestatycznym stawem, w dole urwistego zbocza góry.
Osoby
zainteresowane turystyką regionu wałbrzyskiego znają Rybnicę Leśną, wieś
położoną wzdłuż drogi do „Andrzejówki”. Do Rybnicy Leśnej przyjeżdżało się na
dobre jedzenie w gościnnej restauracji „Darz Bór”, albo po to by pozachwycać
się zabytkowym, drewnianym kościółkiem i czarującymi krajobrazami wokół. Tylko
bardziej wytrawni turyści wiedzą, że nieco niżej po drodze z Rybnicy Leśnej do
Głuszycy jest jeszcze druga Rybnica,
zwana Małą. Być może nikt by o tym nie pamiętał, bo jest tam zaledwie kilka
zagubionych domków, gdyby nie zabytkowa, odremontowana i gościnna „Gospoda
Sudecka” z plenerową smażalnią ryb – jedno z najcudowniejszych miejsc ziemi
wałbrzyskiej.
Tego
się nie da opisać, to trzeba zobaczyć. Smażalnia jest obok gospody w niezwykle
uroczym miejscu nad stawem, w otoczeniu niebotycznych drzew i krzewów. Miejsce
jest świetnie zagospodarowane z atrakcjami dla dzieci i młodzieży. Bywalcy
mówią, że jest tu najsmaczniejszy pstrąg, przyrządzany specjalnym sposobem. A w
gospodzie są miejsca noclegowe latem zwykle wykorzystywane przez przyjezdnych
wczasowiczów z Niemiec.
Swego
czasu przeprowadziłem rozmowę z
Walerianem Urbaniakiem, twórcą tego wszystkiego. Oto w całości wywiad dla
gazety „Głos Głuszycy” myślę, że warty przytoczenia, bo jak się okaże z niezwykle interesującym
człowiekiem.
Sam
bohater tego wywiadu jest osobą nadzwyczaj skromną. Nie dba o sławę i zaszczyty.
To co osiągnął z mozołem i wieloletnim
samozaparciem jest skutkiem jego osobistej pasji czynienia rzeczy dobrych nie
tylko dla siebie, ale i przyszłych pokoleń. Kim jest Walerian Urbaniak, jak do
tego doszło, że został kamieniarzem, rozwinął działalność gospodarczą, a
następnie zdecydował się uratować chylący się ku upadkowi zabytek, by w nim
urządzić stylowy, nowoczesny hotelik do
przyjęcia gości krajowych i zagranicznych, by wypełnić pensjonat zabytkowymi
meblami, staroświeckimi eksponatami, ozdobami, świecidełkami. O tym wszystkim
dowiemy się z interesującej rozmowy:
S.M. Podobnie jak zdecydowana
większość dojrzałych mieszkańców tych ziem jest Pan osobą z zewnątrz, proszę
nam powiedzieć jak to się stało, że trafił Pan do Rybnicy Małej, stał się właścicielem
zabytkowej posiadłości nad Rybnym
Potokiem i zajął się kamieniarstwem ?
W.U. Co do określenia „osoba z zewnątrz” mam
zastrzeżenia. Kiedy moi rodzice, repatrianci z Francji, w 1946 roku osiedlili
się w Głuszycy Górnej, miałem dwa lata. Mogę więc chyba uważać się za
rodowitego Głuszyczanina, chociaż z zagranicznym miejscem urodzenia . Moi
rodzice, Antoni i Maria, poznali się we Francji. Ojciec pochodził z
Poznańskiego, a matka zza Buga. Po osiedleniu się na Ziemiach Odzyskanych,
ojciec chętnie porzucił zawód górnika i
z akceptacją matki zajął się o wiele bezpieczniejszą i zdrowszą pracą na
roli, najpierw w Głuszycy Górnej, potem w Grzmiącej, a następnie od 1952 roku
tutaj w Rybnicy Małej. Tradycję rodzinną starałem się podtrzymać kończąc Technikum
Górnicze w Wałbrzychu, ale los sprawił, że w 1965 roku zamiast do kopalni
trafiłem do pracy w Kamieniołomach w Bartnicy. Stąd właśnie się wzięła moja
obecna profesja – kamieniarstwo. Od 1974 roku prowadzę działalność gospodarczą
jako kamieniarz, najpierw w Głuszycy wspólnie z kolegą, Zenonem Chwostkiem, a
od 1976 roku tutaj w Rybnicy już samodzielnie.
S.M. Działalność rzemieślniczo –
usługowa w zakresie kamieniarstwa, to osobna sprawa. Wiem, że miałby Pan na ten
temat wiele do powiedzenia. Ale nas interesuje w tej rozmowie to wszystko, co
towarzyszyło rozwojowi firmy, a stanowiło jej dopełnienie, pozwalało realizować dodatkowe zainteresowania i
pasje, można by to określić mianem hobby. Chodzi oczywiście o odnowę
zabytkowego budynku, w którym urządził pan ekskluzywny pensjonat i zgromadził
eksponaty kultury i sztuki użytkowej
tych ziem, które obecnie zdobią pomieszczenia gościnne, a nawet wypełniają
osobny spichlerz, swego rodzaju mini – skansen do oglądania przez
zainteresowanych gości.
W.U. Nie wiem, czy jest to typowe hobby. Widzę w
tym zdecydowanie więcej pragmatyzmu. Odziedziczyłem po rodzicach zniszczony,
poniemiecki budynek o ciekawej architekturze i położony w najpiękniejszym
miejscu na ziemi. Od samego początku kiełkowała we mnie potrzeba odbudowy domu
z zachowaniem wszystkich elementów stylu sudeckiego. Obiecałem to Rodzicom.
Zacząłem się interesować architekturą i sztuką użytkową tych ziem, korzystałem
ze źródeł niemieckich. Na gzymsie budynku znalazłem wyrytą datę budowy obiektu - 1713.
Dowiedziałem się, że za Niemców był tu swego czasu gościniec zbudowany przy
szlaku turystycznym na Rogowiec i w Góry
Suche, że nocowali tu turyści, że byli
częstowani świeżym pieczywem, masłem i mlekiem prosto od krowy, a później gdy
po drugiej stronie gościńca na miejscu starego młyna powstał duży zajazd z
promenadą nad stawem, ozdobioną tonącymi w kwiatach pergolami, gdy więc
pojawiła się konkurencja, trzeba było zmienić zajęcie, uruchomiono więc w tym
miejscu tartak. Moi rodzice prowadzili tu gospodarstwo hodowlane, ale z czasem
stawało się to coraz to mniej opłacalne. Uruchomiłem więc tutaj zakład
kamieniarski, ale wykorzystując do tego celu zabudowania gospodarcze. Główny
budynek czekał na lepsze czasy.
S.M. Interesującym
jest, skąd się wzięła ta pasja ratowania budynku i reliktów techniki użytkowej
tego regionu. Kiedy zrodził się pomysł
urządzenia w zabytkowym młynie nowoczesnego pensjonatu z zachowaniem
maksymalnie, jak to tylko możliwe, dawnego stylu budownictwa ? I czy była to
inicjatywa pragmatyczna, merkantylna, obliczona na uzyskanie nowego źródła
dochodów, czy też przyświecał jej inny cel?
W.U. Decyzja o restauracji obiektu zapadła z
początkiem lat 90-tych. Duży wpływ na jej podjęcie wywarła znana w Wałbrzychu
osobistość dr Euzebiusza Gila, kustosza skansenu kultury sudeckiej w Pstrążnej
koło Kudowy-Zdroju.. On był inspiratorem, udzielił mi rad, wskazówek i zapalił
do czynu. Ogromny szacunek mam do ówczesnego konserwatora zabytków w
Wałbrzychu, Andrzeja Kubika, który dał mi dużo swobody w rekonstrukcji domu,
czuwając nad zachowaniem zasadniczych elementów stylu. Koncentracja robót miała
miejsce pod koniec lat 90-tych. Przez cały ten czas czyniłem intensywne
poszukiwania w całym regionie eksponatów sztuki użytkowej, zabytkowych mebli, obrazów, naczyń, urządzeń, fotografii, map, książek. I
wreszcie rzecz najważniejsza. Bez niej nie byłoby pensjonatu, a przynajmniej
nie o takim standardzie. Chodzi o agroturystykę, możliwość uruchomienia gospodarstwa
agroturystycznego, a następnie uzyskania kredytu na dogodnych warunkach . To
był element decydujący. Aktualnie kamieniarstwo stanowi działalność dodatkową w
ramach prowadzonego przeze mnie gospodarstwa agroturystycznego.
S.M. Mówimy cały czas o odnowie
zabytkowego budynku ,urządzeniu w nim atrakcyjnych pokoi gościnnych,
wypełnieniu ich oryginalnymi meblami i ozdobami przypominającymi czas miniony.
Ale na tym się to wszystko nie kończy. Obok budynku po drugiej stronie drogi
wyrosło coś w rodzaju pola campingowego ze smażalnią ryb, osobną wędzarnią,
estetycznymi miejscami do spożywania
potraw w plenerze, a to wszystko tuż przy stawie rybnym, z kaskadami i placem
zabaw dla dzieci. Po co to wszystko ?
W.U. To wszystko jest wpisane w ideę gospodarstwa
agroturystycznego. Rzecz w tym, aby służyło ono jak najszerzej urozmaiconym
gustom klientów, aby świadczyło jak najwięcej atrakcyjnych form rekreacji i
wypoczynku, aby gości przyciągnąć czymś oryginalnym, zainteresować i zabawić.
Moimi gośćmi są najczęściej Niemcy, wielu z nich jest związanych z tymi stronami
(przesiedleńcy lub ich potomkowie), przyjeżdżają tu jak do siebie i proszę się
nie obawiać, nie myślą o powrocie, nie
roszczą pretensji do skutków przegranej wojny. U nas jest taniej i gościnniej,
a pewne resentymenty rodzinne być może odgrywają też swoją rolę.
Myślę,
że warto było przytoczyć tę rozmowę,
wyjaśnia nam ona wiele o samym właścicielu posiadłości jak również o tym jak do
tego doszło. Zachęcam więc, aby tu przyjechać i doświadczyć wszystkiego na własnej
skórze. Jestem przekonany, że warto.
Bardzo ciekawy dzisiejszy Twój post.A sam wywiad dużo mówi zarówno o właścicielu jak również o jego pasji.Ponadto ładnie opisujesz i propagujesz turystykę w rejonie Głuszycy.A ponieważ czas po temu wuruszajmy na trasy turystyczne,jeżeli nie codziennie/bo są inne obowiązki/ to przynajmniej w weekendy.
OdpowiedzUsuńO to chodzi, a to cudo jest mniej znane, bo przy bocznej drodze znacznie rzadziej uczęszczanej niż drogi główne. Przy dobrej, słonecznej pogodzie to po prostu - raj na ziemi. Myślę tu głównie o usytuowaniu i urządzeniach plenerowych smażalni. Jest się cvzym zachwycić...
UsuńCudne,znam,uwielbiam,... Dziękuję za niezwykłe informacje,fascynacje oraz pasje Autora i Bohatera niezwykłego wywiadu.Zakochałam się w tej pięknej krainie i od 2005 roku zamieszkałam tu i tak sobie wędruję po tej ,,Arkadii".
UsuńB. dziękuję p. Wando za ten głos zachwytu nad urokami tej ziemi. Cieszę się, że nie jestem sam. Pozdrawiam !
UsuńKupuję tą Małą Rybnicę-jak wygram w Lotto!Bo do"koryta"nie mam dostępu!
OdpowiedzUsuńWieś Rogóżka,położona zaledwie 10 km od Stronia Śląskiego,została kupiona za 12,5 mln zł przez prywatnego inwestora.To najprawdopodobniej pierwszy taki przypadek w Polsce(może ja będę tym drugim:)),aby wieś należała do prywatnego właściciela."Panem na włościach"jest Sebastian Kulczyk,syn Grażyny i Jana Kulczyków,
najbogatszych Polaków.Jeszcze w latach 70.ub.w.we wsi żyli ludzie
i działał kamieniołom.Stopniowo Rogóżka zaczęła się wyludniać.Mieszkańcy wyjeżdżali w poszukiwaniu pracy do pobliskich miast i miasteczek.,a porzucone gospodarstwa niszczały i zarastały roślinnością.W końcu teren przejęła gmina.Już prawie 10 lat temu Rogóżka była wystawiona na sprzedaż.Mówiono o tym,że Grażyna Kulczyk jest zainteresowana ziemi.Po medialnym szumie,który zrobił się wokół tej sprawy,jedna z najbogatszych Polek straciła zainteresowanie wioską.Przez lata wioska czekała na właściciela.Burmistrz Stronia Śl.
nie ukrywa zadowolenia z transakcji.-To interes życia-mówi.
Wieś Rogóżka to ok.90 ha terenu,z czego 35 ha to grunty rolne i lasy,reszta przeznaczona jest pod budownictwo mieszkalno-pensjonatowe.
Władze Stronia Śl.pieniądze uzyskane ze sprzedaży chcą przeznaczyć na
wkłady do projektów unijnych.
Niedaleko Lądka-Zdroju,wieś Wrzosówka także była wystawiona na sprzedaż.Los się jednak do niej nie uśmiechnął...Pod koniec 2013 r.władze Lądka-Zdr.wystawiły na sprzedaż 24 działki.Liczyły na ponad 3,2 mln zł.W planie przestrzennym zagospodarowania przewidziano budowę hoteli,pensjonatów i domków letniskowych.Było też miejsce na niewielki wyciąg narciarski.Władze Ladka-Zdr.liczyły,że pojawi się inwestor,który
zamieni Wrzosówkę w centrum turystyczno-rekreacyjne.Nic z tego nie wyszło.W przypadku Wrzosówki skończyło się tylko marzeniem.Szkoda:(
W kłodzkim parku miniatur Mini Eurolandzie runął Big Ben.Czy to odpowiedź na Brexit?Pracownicy parku zapewniają,że symbol Londynu zostanie odbudowany.To jedyna miniatura,która uległa zniszczeniu podczas lipcowej nawałnicy.
Od 14 do 17 lipca w Górach Sowich zjadą się pisarze na drugą edycję
"Góry Literatury"organizowany przez Stowarzyszenie Kulturalne"Góry Babel"Olgi Tokarczuk.W Nowej Rudzie,Ludwikowicach Kł.oraz Krajanowie gościć będą znani autorzy:Karol Maliszewski,Olga Tokarczuk,Jirim Cervenka,Jacek Dehnel,Jerzy Sosnowski,Zbigniew Kruszyński,Ks.Adam Boniecki,prf.Karol Modzelewski,Magdalena Jethon,Piotr Tarczyński,
Ewa Żurakowska i brytyjska tłumaczką polskiej prozy i reportaży-Antonią Lloyd-Jones.Wstęp na spotkania oraz warsztaty jest bezpłatny.
A to wszystko w"Muzeum Ziemi Sowiogórskiej"w Ludwkowicach Kł.,
w noworudzkim hotelu"Dwór Górny"i Krajanowie.
Mogę podać godziny spotkań.
www.youtube.com/watch?v=YF63yyoARis
Pozdrawiam.
Dziękuję za niezwykle ciekawe informacje. Kupić wieś,. to coś nowego. Ściskam kciuki, by się powiodło w "Lotto", a wieś do kupienia u nmas się znajdzie.
UsuńTo mądra i piękne inicjatywa - spotkania literackie w Ludwikowicach z udziałem tak znamienitych osób. Poszukam więcej informacji o tej cennej inicjatywie. Pozdrawiam !
W Górach Sowich:Potoczek,Kużnice,Grządki,Eulendorf...
UsuńLepiej późno niż wcale:)
Twórców tak dobrano,żeby rozmowy były ciekawe:
14 lipca(godz.12)w noworudzkiej bibliotece(były browar)Olga Tokarczuk poprowadzi warsztaty literackie"Pisanie Nowej Rudy".
Weźmie w nich udział 6 laureatów konkursu na krótką formę literacką.W świetlicy w Krajanowie Ewa Żurakowska poprowadzi warsztaty ze śpiewu ludowego.Także w czwartek o godz.17 w noworudzkim hotelu"Dwór Górny"zostanie zaprezentowana książka"Pamiętniki Hansa von Schweinichen"Rainera Sachsa.
O godz 17.30 zacznie się spotkanie z KarolemModzelewskim i ks.Adamem Bonieckim.
Interesująco zapowiadają się piątkowe spotkania w Muzeum Ziemi Sowiogórskiej,gdzie o godz.17 rozmawiać będą Karol Maliszewski i jiri Cervenka,o godz.18 spotkanie z Jerzym Sosnowskim,autorem m.in."Apokryfu Agłai".
W sobotę w siedzibie Stowarzyszenia w Krajanowie gośćmi będą:
Zbigniew Kruszyński-autor m.in."Powrotu Aleksandra"(o godz.17),
Jacek Dehnel,który niedawno wydał powieść"Krivoklat"(godz.18.30)
,Jacek Dehnel i Piotr Tarczyński(godz.19.30).
W niedzielę o godz.12 w Muzeum Ziemi Sowiogórskiej spotkanie z
Magdaleną Jethon,o godz.12.45 z Antoniną Lloyd-Jones.
Święto Papieru w Dusznikach-Zdroju to największy festyn rodzinny poświęcony papierowi(22-23 lipca).Za darmo!
W najbliższą sobotę 16 lipca zagra w Polanicy-Zdroju quartet jazzowy"Maciej Fortuna Internationale Quartet"(początek godz.19.00 muszla koncertowa).
:)
Cudne miejsce piękne stylowe pokoiki rankiem cudnie słychać potok zapach lasu,wokół duźo zieleni,polecam
OdpowiedzUsuńDziękuję za ten sympatyczny komentarz. Pozdrawiam !
UsuńŚwietny przyczynek krajoznawczy:) Dziękujemy i prosimy o więcej.
OdpowiedzUsuń