Blog to miejsce do podzielenia się na piśmie z innymi internautami moimi fascynacjami. Dotyczą one głównie regionu wałbrzyskiego, w którym przeżyłem już ponad pół wieku Będę o nim pisał, dzieląc się z Czytelnikami moimi refleksjami z przeczytanych książek i osobistych doświadczeń związanymi z poznawaniem jego historii i piękna krajobrazów.

środa, 1 czerwca 2011

Wzgórze Giedymina


„Piękności natury cisną się tam zewsząd do naszego oka. I pozazdrościć ludowi, który tak czynnie, tak pracowicie, z takim przemysłem i wytrwaniem, korzystając ze skarbów złożonych tam na ziemi i jej łonie, każdy załomek gruntu, każdą dolinkę, którą zamieszkuje, stara się użyźnić, ulepszyć i ozdobić”.

Tak pisał o ziemi wałbrzyskiej w eseju „Spotkanie w Salzbrunn” w 1872 roku niejaki Józef Korzeniowski, znany w naszej historii literatury twórca głośnej powieści „ Kollokacja”.
Należy on do licznej plejady polskich kuracjuszy -  literatów, działaczy, uczonych z drugiej polowy XIX wieku, dla której ówczesne Szczawno-Zdrój stało się ulubionym miejscem spotkań i zachwytów. Łącząc pożyteczne z przyjemnym, przyjeżdżali tu całymi zastępami dla poprawy zdrowia, ale i dla komfortu przebywania w bliskim kontakcie z pięknem przyrody i tego co ręka ludzka stworzyła.
Pisze o tym z wielkim przejęciem nieodżałowany mieszkaniec Szczawna, jego miłośnik i adorator, dr Alfons Szyperski w książce ”Polacy w dawnym Szczawnie i Starym Zdroju”:

„Do Szczawna tej „Doliny Józefata”, jak ją nazwał H. Cegielski, jakby na zew trąby anielskiej ściągali pielgrzymi z bliska i daleka, z Prus, Polski, Rosji, Austrii, Rumunii, Holandii, Palestyny, obu Ameryk, ciągnęli pod Chełmiec jak do góry Mahometa – królowie, dygnitarze świeccy i duchowni, artyści, magnaci, szlachta i mieszczanie, wojskowi najwyższej rangi i studenci, działacze i poeci”.

I wymienia Szyperski co zacniejsze nazwiska znanych Polaków, którzy zapisali się w  sanatoryjnych księgach pacjentów, pozostawiając w ten sposób trwały, niezbywalny ślad swej bytności w szczawieńskim kurorcie.
Taką osobistością był Hipolit Cegielski, młody filolog i dziennikarz z Poznania, późniejszy przemysłowiec, opisujący swe dobre wrażenia z pobytu „u tutejszych wód” w  poznańskim „Tygodniku Literackim”:

„Filozofowie i chłopki, generałowie i prości, katolicy i żydzi, starzy i młodzi, płeć piękna i męska, wszystko to z wiarą podawało szklanki, a czworga ludzi z małej studzienki czerpiąc obficie wszystkim nalewało zdrowie”.

Z własną służbą i zaprzęgiem przybywały do  Salzbrunn  rodziny książąt Sanguszków z Tarnowa, Sułkowskich z Rydzyny, Radziwiłłów, Lubomirskich, Czartoryskich. A powozy hrabiowskie roiły Się na głównym trakcie szczawieńskim jak w jego rzeczułce pstrągi. Księgi ewidencyjne pęczniały od „grafów”, zwłaszcza szlagoneria wielkopolska upodobała sobie kąpielisko pod Chełmcem. Również z własnym ekwipażem i fraucymerem wylądowała tu wojewodzina warszawska i literatka, Anna Nakwaska. Lubiła ona piesze spacery, by podziwiać piękno przyrody. Oto co napisała w warszawskim „Pielgrzymie” o zamku Stary Książ i Szczawnie:

„Średniowieczny zameczek na stromej górze wśród lasu się wznoszący przedstawia nam obraz najwierniejszy ówczesnych zwyczajów. W sieni zastaliśmy młodą rumianą Ślązaczkę w skrzydlatym czepku i kusej odzieży, która z pękiem kluczy w reku za cicerone służyć nam się ofiarowała.”… A dalej:
„Szczawno jest jeszcze w młodocianym rozkwicie. Jak szybkie postępy miejsce to od swego odkrycia uczyniło, świadczą piękna jego do spacerów galeria, salony, mnóstwo sklepów, domów dość wygodnych, znaczna liczba i piękne po górze się wijące spacery…Wysoka wieża ze starej urwiny odnowiona jest jakby czaso-miar kuracyją biorącym. Ubiegłość czasu wskazujący zegar jest zewsząd słyszany, ustawicznie o zmianie czynności przepisanych przez doktora ostrzega. Widok z tej wieży jest nader malowniczy, żebym wodom Szczawna należnego hołdu nie oddała”.

Osobną kartę w dziejach uzdrowiska zapisali działacze społeczni i rewolucjoniści, korzystający z pretekstu leczenia się „u wód” by móc swobodnie prowadzić rozmowy. Policja pruska nie była w stanie temu przeszkodzić. W roku 1843 na ziemi wałbrzyskiej zjawia się Edward Dembowski, publicysta i działacz rewolucyjny, organizator w 1846 roku powstania krakowskiego i przywódca ludowy. Miał tu okazję obok Szczawna poznać bliżej kopalnie wałbrzyskie i otaczające Jedlinę-Zdrój, a także zamek Książ, Kowary i okolice Jeleniej Góry.
Cała ta okolica, pisze Dembowski, gdzie mnóstwo jest wód mineralnych i znakomite fabryki, jest prawdziwie bogatą, a obok tego bardzo uroczą.

Na sezon kąpielowy 1845 roku zjechało do Szczawna sporo Polaków, toczyli tu narady przywódcy powstańczy z trzech zaborów: hrabia Adolf Bobrowski, Aleksander Brudzewski, Władysław Kosiński i najważniejszy z nich Walenty Stefański, członek Komitetu Narodowego w Poznaniu, twórca Związku Plebejuszy, najpotężniejszej, tajnej organizacji pod zaborem pruskim. To właśnie tutaj, w niemieckim Salzbrunn omawiano przygotowania do zbrojnego wystąpienia, którego celem miało być odzyskanie niepodległości przez Polskę, a więc powrót ziemi śląskiej do Macierzy. Taki cel przyświecał powstaniu wielkopolskiemu w trzy lata późnij w czasie Wiosny Ludów w 1848 roku.
W roku 1858 do zdroju wpadła Narcyza Żmichowska, uczestniczka ruchów rewolucyjnych lat 1846 i 1848, więziona potem przez trzy lata w Lublinie. Jak sama wspomina do Szczawna przyjechała nie dla ratowania zdrowia: „wody salcbruńskie wcale mi są niepotrzebne, mój najszanowniejszy medyk, który mi głównie do wystarania się paszportu dopomagał, wyraźnie przy wsiadaniu do wagonu upominał jeszcze, bym ich nie używała”. Prawdziwym powodem przyjazdu były kontakty polityczne z Sewerynem Elżanowskim, działaczem politycznym i konspiratorem  okresu Wiosny Ludów i powstania styczniowego, więźniem Moabitu wraz z Mierosławskim.
Jak pisze dr Szyperski: „gdyby szczawieńską kronikę podsumować paru powtarzającymi się nazwiskami Polaków, wymienilibyśmy trzy ciągle obecne na drukowanych szpaltach zasłużone nazwiska: Lucjan Siemiński, Hipolit Cegielski i Paulina Wilkowska. Ta trójka zadomowiła się w Górach Wałbrzyskich na dobre, a panią Paulinę możemy uznać za matkę chrzestną Szczawna”.

Wspomniany wyżej autor „Karpackich górali”, Józef Korzeniowski, nauczyciel Zygmunta Krasińskiego, a następnie bibliotekarz, profesor poezji i filologii klasycznej w Krzemieńcu i Kijowie, zachwycał się Wzgórzem Giedymina, ulubionym miejscem spacerów gości Szczawna i mieszkańców Wałbrzycha:

„Leży rzeczywiście wysoko i ma naokoło piękne widoki. Kto po raz pierwszy z miejsca tego rzuci okiem wokoło, uczuje się aż nadto wynagrodzony za trud nużącej cokolwiek przechadzki… Można zatapiać wzrok daleko, aż do miasta Strzegom”.
Do dziś Wzgórze Giedymina nic nie straciło na swej niezwykłości. Oglądane z dołu budzi zachwyt wspaniałą mozaiką leśną i kolorowymi fasadami kamienic ułożonych na stoku i  wtopionych w bujną przyrodę. A co dopiero, gdy się dotrze na górę. Nie powinien mieć prawa mówić źle o Wałbrzychu żaden malkontent, który nigdy jeszcze nie pofatygował się na to wzgórze i nie spojrzał z tej perspektywy na rozległą, urozmaiconą, przepiękną panoramę miasta wśród lasów i gór. Zwłaszcza teraz, kiedy już nie zatruwają powietrza dawniejsze wałbrzyskie koksownie, kopalnie i kotłownie i nie unosi się nad miastem smuga wiecznie kotłującego się dymu.
„Cudze chwalicie, swego nie znacie, sami nie wiecie, co posiadacie”, to rymowane przysłowie nasuwa się samo, kiedy słyszymy wieczne lamenty i krytykanckie opinie na temat Wałbrzycha, w którym nic tylko brud, smród i nędza. Walnie przyczyniają się do tego medialni „szermierze prawdy i obiektywizmu”, którzy najczęściej Wałbrzych widzieli tylko na mapie. Wiadomo, że miasto jest bardzo zaniedbane, że przez długie lata PRL-u było przede wszystkim miejscem eksploatacji dorobku niemieckich gospodarzy, choć nie można przymykać oczu na fakt zbudowania od podstaw dużych dzielnic mieszkaniowych  -  Piaskowej Góry i Podzamcza. Poczucie dumy winno nam  towarzyszyć, kiedy oglądamy z okien samochodu nowo zbudowane fabryki w Wolnej Strefie Ekonomicznej. Jest takich inwestycji i miejsc w Wałbrzychu świadczących o postępie i rozwoju znacznie, znacznie więcej .
Niestety, sami nie potrafimy zadbać o właściwy, obiektywny wizerunek miasta, o jego dobre imię. Musimy zacząć od siebie, osobiście się do tego przekonać, a dalej zadbać o skuteczną, nowoczesną promocję
Zaglądając na karty historii, do książek i zapisków z przeszłości, przekonuję się wciąż, że można być dumnym z naszego miasta i z całego regionu wałbrzyskiego, że można się cieszyć, że jest się Wałbrzyszaninem i Dolnoślązakiem. Mieszkamy w cudownym regionie podgórskim, otacza nas niezliczona ilość fascynujących miejsc krajobrazowych, zabytków historii i architektury, tajemnic i zagadek, mamy ogromne, niewyczerpane zasoby bogactw naturalnych, mamy też mądrych, wykształconych, utalentowanych, związanych emocjonalnie z tą ziemią ludzi. Czegóż więcej nam potrzeba? Obiektywizmu i optymizmu, i jeszcze poczucia emocjonalnego związku z tym miejscem, które już stało się  dla kilku pokoleń Polaków ziemią rodzinną. Potrzeba nam takiego zapału, jaki odnajdujemy w książkach i artykułach niezmordowanego piewcy naszego regionu, Alfonsa Szyperskiego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz