Blog to miejsce do podzielenia się na piśmie z innymi internautami moimi fascynacjami. Dotyczą one głównie regionu wałbrzyskiego, w którym przeżyłem już ponad pół wieku Będę o nim pisał, dzieląc się z Czytelnikami moimi refleksjami z przeczytanych książek i osobistych doświadczeń związanymi z poznawaniem jego historii i piękna krajobrazów.

piątek, 24 czerwca 2011

PRL cudami słynący



To nie żart, ani żadna kpina z wiary w cuda i z możliwości ich występowania nawet w takiej formacji społeczno-ekonomicznej, jaką była demokracja ludowa. Cuda są ponad ustrojowe, są immanentnym zjawiskiem zbiorowisk ludzkich bez względu na ich pochodzenie, rasę, wyznanie, kolor skóry. Mówi się niesłusznie, że ktoś wierzy lub nie wierzy w cuda. Przecież cuda, to nie kwestia wiary. Wystarczy tylko rozejrzeć się wokół siebie, by przekonać się o ich realnym, materialnym, niepodważalnym funkcjonowaniu.
Przekonałem się o tym na własnej skórze, bo należę do wcześnie urodzonych i dane mi było posmakować jakości życia w PRL-u od samego początku do końca jego istnienia. Dziś kiedy wspomnę tamte czasy wracając z supermarketu własnym samochodem nie mogę zrozumieć, jak to było możliwe przeżyć tyle lat w PRL-u i nie popaść w schizofrenię. Okazuje się, że to wszystko jest sprawą cudu, nawet nie jednego, a siedmiu cudów PRL-u.
Przeczytałem o tych cudach na ścianie sali bufetowej niedawno otwartej restauracyjki w Jedlince nazwanej „Oberżą PRL-u”. Zaprasza ona wszystkich przechodniów i przejezdnych przydrożną planszą z napisem: „Towarzyszu, musisz jeść i pić”, a zaraz potem oczom naszym ukazuje się drewniana fasada gospody, pełna ozdobnych elementów, wiejskich kwiatów i mebli, uciesznych manekinów jako żywo przypominających minione zdobnictwo ludowej gastronomii. Ale prawdziwa rozkosz czeka na nas w jej wnętrzu. I nie chodzi tu li tylko o walory swojskiej, znakomitej kuchni, serwującej  „hepe schab z jajem sadzonym, pieprzowniki lub dorsza w sosie”, a także paletę dań domowych, takich jak pierożki, naleśniki, kluski śląskie, ciasta i inne wypieki. Chodzi także o dowcipne i gustowne wyposażenie sal , swego rodzaju rupieciarnię, oddającą w całej swej rozmaitości i krasie specyfikę tamtych lat. Można w tym otoczeniu spędzić mile czas, oglądając ze wzruszeniem „najnowszy i najbardziej zaawansowany produkt na naszym rynku” – telewizor „topaz” z lat 70-tych,  można też odświeżyć pamięć lekturą starych numerów „Przyjaciółki” lub delektując się obrazkami  osiągnięć polskiej motoryzacji od „syrenki” do „fiata 126p”. Można też przekartkować omszałe tomy „Encyklopedii PWN” lub poczytać „Dzieła Stalina”. Tę lekturę polecam szczególnie jako że mamy właśnie kampanię wyborczą, a tam właśnie w części III na stronach 77 – 87 możemy przeczytać o tym, że bezpartyjni i kadeci, to największy wróg klasowy, trzeba im się  przeciwstawić wszelkimi sposobami z publicznym napiętnowaniem włącznie. Jak przystało na „oberżę PRL-u”  mamy w niej krocie czarno-białych fotografii i obrazków z tamtych czasów, a wśród nich w „loży VIP-ów” znane twarze przywódców politycznych PRL-u, Bieruta, Gomułki, Cyrankiewicza. Ale największe wzruszenie wzbudza znany z filmu stolik barowy z blaszanymi talerzami na łańcuchu, tak by nie mogły stać się łupem jakiegoś nędzarza. Na ściance barowej znajdujemy niezwykle inteligentny slogan: „Klient w krawacie jest mniej awanturujący się”. Zachęcam więc do włożenia krawata, gdy wybierzemy się do oberży, aby nie wzbudzać podejrzeń. Ale awantury w tym lokalu nie są wyobrażalne nie tylko ze względu na łagodny, sielski klimat tamtych czasów, ale również z powodów kurtuazyjnych. Oberżę obsługuje „klan rodzinny” sióstr Kasi, Justyny i Weroniki  pod opiekuńczymi skrzydłami mamy Romy Lewkuń. Trudno się oprzeć urokowi osobistemu i gościnności każdej z nich z osobna, a cóż dopiero kiedy stworzą kwartet.
Warto wybrać się na maleńki fajfoklok do dowcipnej „Oberży PRL-u”, a jak tam zajrzymy raz, to na pewno nie skończy się na jednym razie. Dlatego zdecydowałem się zdradzić tajemnicę „Siedmiu cudów PRL-u”, licząc po cichu, że nie zaspokoi to ciekawości Państwa do końca, zwłaszcza że niespodzianek jest tutaj bez liku. Oto cuda PRL-owskiej natury:
1         Każdy miał pracę,
2         Mimo, że każdy miał pracę, nikt nie pracował,
3         Nawet mimo tego, że nikt nie pracował, plan był zawsze wykonany w 100%
4         Nawet mimo tego, ze plan był wykonany w 100% nie można było niczego kupić
5         Nawet mimo tego, że nie można było niczego kupić, wszyscy mieli wszystko,
6         Nawet mimo tego, ze wszyscy mieli wszystko, wszyscy kradli,
7         Nawet mimo tego, że wszyscy kradli, ostatecznie nigdy niczego nie brakowało, bo każdy miał pracę !!!
Czy jasnym dla Państwa stało się to, dlaczego cała rodzinka pani Romy zatrudniła się w „Oberży PRL-u”. Liczą na cud.                                                                                                              

1 komentarz:

  1. Romana Więczaszek25 czerwca 2011 00:24

    Byłam magiczno-mlodzieńczym elementem 7 CUDÓW, mieszkając w tych czasach w Głuszycy. Ale dopiero, gdy zagościłam w Oberży, przypomniałam sobie te czasy i...uzupełniłam w sowim sercu.
    Życzę Romie i klanowi rodzinnemu sukcesów wszel;akich!!! A S. Michalikowi dziekuję za to, żew lokalu PRL- u poczułam się jak u siebie.
    Imienniczka, głuszyczanka Romana Więczaszek (Duda)

    OdpowiedzUsuń