Blog to miejsce do podzielenia się na piśmie z innymi internautami moimi fascynacjami. Dotyczą one głównie regionu wałbrzyskiego, w którym przeżyłem już ponad pół wieku Będę o nim pisał, dzieląc się z Czytelnikami moimi refleksjami z przeczytanych książek i osobistych doświadczeń związanymi z poznawaniem jego historii i piękna krajobrazów.

niedziela, 26 listopada 2017

Żeby napisać coś mądrego - trzeba przeczytać Kapuścińskiego




Mam przed sobą książkę, którą traktuję jak klejnot bezcenny, książkę którą się czyta jednym tchem, a potem co rusz do niej powraca. Bo jest to prawdziwa kopalnia wiedzy podana tak po mistrzowsku, że nie tylko chce się ją czytać, ale i delektować.

Zacznę od „złotej myśli”, cytatu stanowiącego coś w rodzaju motta do książki:

„Rosja wiele widziała w ciągu tysiąca lat swoich dziejów. Jednego tylko nie widziała  -  wolności”  -  Wasilij Grossman.

Na ogół orientujemy się nieomal wszyscy, że naszym bliskim sąsiadem na wschodzie jest Rosja. Wiemy też, że jest to sąsiad, z którym rzadko kiedy łączyły nas więzy przyjaźni. Pamiętamy, że Rosja carska była głównym inicjatorem i realizatorem wszystkich trzech zaborów Polski, w 1939 roku uderzyła na Polskę w przymierzu z Niemcami Hitlerowskimi, anektując część ziem wschodniej Polski, a po zakończeniu II wojny światowej stała na straży przynależności Polski do podporządkowanemu sobie obozu socjalistycznego.

 Funkcjonuje też potoczna opinia, że co innego Rosja, a co innego Rosjanie. W bezpośrednich kontaktach znajdujemy w nich bratnią, słowiańską duszę. Są życzliwi, gościnni, szczerzy. Ale Rosjanie, to tylko część wielonarodowościowego państwa. Niestety, zbyt mało wiemy o całej Rosji, nie mamy wyobrażenia jaki to niepojęty i zróżnicowany organizm. Nie orientujemy się dokładniej, jak funkcjonuje to przeogromne, euro-azjatyckie mocarstwo.

Jeszcze nie tak dawno nosiło ono obco brzmiącą nazwę –  Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich. Coś podobnego do Stanów Zjednoczonych Ameryki. I tylko w tych nazwach oba te mocarstwa mają coś wspólnego. Za czasów Michaiła Gorbaczowa ZSRR przeżył „pierestrojkę”. Miała ona przybliżyć kraj do Zachodnich ideałów wolności słowa,  praw obywatelskich i wolnego rynku. Kontynuatorem tej drogi był Borys Jelcyn. W 1991 roku odstąpiono od nazwy ZSRR. Kilka republik nad Bałtykiem, na granicy z Polską i na Dalekim Wschodzie zdołało się wyswobodzić. Trzon dawnej Rosji carskiej pozostał niewzruszony. Rosja pozostała mocarstwem. Możemy nadal mówić o niej jak o imperium.

Tak właśnie zatytułował jedną ze swych najlepszych książek „nieśmiertelny” Ryszard Kapuściński.  „Imperium”, to dzieło jego życia, bo powstało w efekcie niezwykle odważnych, kilkakrotnie podejmowanych długotrwałych i uciążliwych podróży bezdrożami tej części świata, która wydawała się nie mieć nigdy końca. Najważniejsza z podróży miała miejsce w latach 1989-1991, a więc u schyłku ZSSR, a prowadziła z Brześcia do Magadanu nad Pacyfikiem i z Workuty za Kołem Polarnym do Termezu na granicy z Afganistanem. W sumie jakieś 60 tys. km. To się łatwo czyta, nieźle ogląda na mapie, gdzie można palcem przejechać z zachodu na wschód, lub z południa na północ Rosji w mgnieniu oka, tak jakby to był przelot rakietą kosmiczną. Autor książki czynił to normalnymi środkami transportu, dostępnymi w ZSRR, państwowymi i prywatnymi, a bywało też że pieszo. Okazuje się, że takie podróżowanie w tym niezmierzonym, nie do końca cywilizowanym kraju, graniczyło często z największym ryzykiem.

Po co robił to wszystko Ryszard Kapuściński, jaki był jego cel?

To nie było li tylko spełnienie zwykłej pasji wagabundy, trampa, zainteresowanego poznawaniem świata.  Dziennikarz i publicysta, a przede wszystkim znakomity pisarz, Ryszard Kapuściński postanowił poszukać odpowiedzi na pytanie: jak to się dzieje, że tak olbrzymi pod względem obszaru kraj istnieje od tysiąca lat nieprzerwanie, przetrwał tyranię caratu, a dalej komunizmu i trwa nadal, choć wielu światłych ludzi, polityków i uczonych mówi o Rosji, że jest to kolos na glinianych nogach? Autor „Imperium” wyszedł z założenia, że odpowiedzi na to pytanie  trzeba szukać w człowieku. Tylko bliski, bezpośredni kontakt z ludźmi zamieszkującymi ten ogromny obszar, gruntowne poznanie ich  warunków życia, filozofii życiowej, mentalności, pozwoli zrozumieć istotę funkcjonowania tego niezwykłego organizmu państwowego. Aby poznać lepiej ducha narodu nie wystarczy pojechać do Moskwy lub wykwintnego architektonicznie Petersburga. Jądro problemu tkwi w człowieku zagubionym w przepastnych gęstwinach tajgi lub tundry, w górskich terenach Kaukazu w nieogarnionych przestrzeniach Rosji azjatyckiej, sięgającej Alaski i Pacyfiku.

Ryszard Kapuściński pisze w swej książce najpierw o pierwszych kontaktach z Rosją i Rosjanami w swym rodzinnym, małym miasteczku na wschodzie Polski, Pińsku. Miało to miejsce we wrześniu 1939 roku, kiedy do miasta wkroczyły wojska Armii Czerwonej. Są to wspomnienia małego chłopca, który po raz pierwszy zetknął się z obcą, wrogą , niepojętą mocą i usłyszał o Sybirze, gdzie odjechał pociąg wypełniony uwięzionymi mieszkańcami miasta. W kilkanaście lat później, w 1958 roku, autor książki odbywa swą pierwsza podróż koleją transsyberyjską w głąb Rosji. Miejsce drugiego spotkania z Imperium, to trudno dostępne przestworza w stepach i śniegach Azji. Wtedy właśnie ma miejsce pierwszy kontakt z Syberią; Czita, Ułan Ude, Krasnojarsk, Nowosybirsk, Omsk, Czelabińsk, Kazań, Moskwa – to trasa kilkudniowej podróży pociągiem przez najczęściej dziewicze, niezamieszkałe tereny Rosji. „Drogi żadnej, tylko strasznymi górami i wąwozami”.

„Jeszcze w czasie studiów czytałem starą książkę Bierdiajewa, w której rozważał on wpływ wielkich przestrzeni na duszę rosyjską. Rzeczywiście, o czym myśli Rosjanin gdzieś nad brzegiem Jeniseju albo w głębi tajgi amurskiej? Każda droga którą obierze zda się nie mieć końca. Może nią iść dniami i miesiącami i ciągle będzie otaczać go Rosja”  -  to preludium do dalszych, niezwykle ciekawych rozważań Ryszarda Kapuścińskiego.

Oczywiście zasadniczy rdzeń książki stanowią relacje z podróży i spotkań z ciekawymi ludźmi, odbytej przez Ryszarda Kapuścińskiego znacznie później pod koniec istnienia ZSRR.
O niektórych ciekawostkach z tej części książki opowiem za chwile, choć zdaję sobie sprawę z tego, że nic nie zastąpi samej książki. Ale właśnie do jej przeczytania chcę bardzo gorąco zachęcić . Dla mnie stanowi ona niekończącą się fascynację i przygodę.

„To część tajemnicy „metody Kapuścińskiego”…żeby napisać jedno zdanie, trzeba przeczytać tysiąc innych”  -  Sławomir Popowski.

Podzielam zdanie wymienionego powyżej autora wstępu do książki Ryszarda Kapuścińskiego „Imperium”. Ta książka zdumiewa madrością uogólnień i nagromadzeniem trafnie dobranych szczegółów w każdym temacie, którego dotyka Ryszard Kapuściński. Książka uderza nieomal encyklopedyczną wiedzą i znajomością bogatej literatury, z czego pisarz potrafi korzystać pełnymi garściami Sławomir Popławski zdradza nam jeszcze drugą tajemnicę warsztatu pisarskiego autora „Imperium”. A mianowicie, swego rodzaju apolityczność, a może bardziej   -  unikanie komentarzy politycznych, olbrzymi dystans do tego wszystkiego co wiąże się bieżącą polityką. Kapuściński przyjmuje postawę obserwatora, który niczym XVIII-wieczny podróżnik, próbuje opisać nieznany świat, odnaleźć w nim to, co charakterystyczne. .Dziś po latach okazuje się, że w ten sposób zapewnił sobie uniwersalność.  I jeszcze jeden atut książki, którego nie można pominąć -  talent pisarski jej autora.. Na tym ostatnim walorze chcę się skupić w tej notatce blogowej, bo wynika to z mojej osobistej skłonności do apoteozy książek, które mogą zachwycić pięknem języka i stylu.

Jednym z etapów podróży Ryszarda Kapuścińskiego, o których wspominałem wyżej, było siedem południowych republik radzieckich: Gruzja, Armenia, Azerbejdżan, Turkmenia, Tadżykistan, Kirgizja, Uzbekistan. Tempo tej podróży było mordercze, na poznanie każdej z republik przypadało kilka dni. Plon tej spontanicznej ekskursji jaki znajdujemy w książce może zaszokować nawet wytrawnych podróżników. Wszystkiemu co pisze Ryszard Kapuściński przyświecała idea przewodnia. Otóż stara się on pokazać specyfikę tych nie-rosyjskich republik ówczesnego Imperium. Od szarej, monotonnej Rosji wyróżniają się one bogactwem tradycji, oryginalnością zwyczajów, ubiorów, stylu życia i pogodą ducha mieszkańców.

Zastanawiałem się długo nad sposobem pokazania walorów tej książki, tak by wydobyć wszystkie jej zalety literackie. Nie czuję się władny by sprostać temu celowi własnymi słowami. Dlatego dokonałem wyboru paru fragmentów książki, które mnie szczególnie ujęły, a które mogą zilustrować sposób prowadzenia narracji i jej wartości artystyczne. Mam cichą nadzieję, że tym sposobem uda mi się najlepiej przekonać Czytelników blogu, że warto sięgnąć do twórczości Ryszarda Kapuścińskiego.

Oto co pisze Kapuściński na temat obrazu „gruzińskiego Nikifora” o imieniu Niko:

„Niko malował wieczerze jak Veronese. Tylko że wieczerze Niko są gruzińskie i świeckie. Na tle krajobrazu Gruzji  -  obfity stół, za stołem Gruzini piją i jedzą. Stół jest na pierwszym planie. Ten stół jest najważniejszy. Nika fascynują kulinaria… Niko pokaże, co chciałby zjeść i czego nie będzie jadł ani dzisiaj, ani może nigdy. Stoły zawalone żarciem. Pieczone barany. Tłuste prosiaki. Wino czerwone i ciężkie jak cielęca krew. Soczyste arbuzy. Pachnące granaty. Jest w tym malowaniu jakiś masochizm, jakieś wbijanie noża we własny brzuch, chociaż sztuka Nika  jest pogodna, nawet zabawna”.

W innym miejscu znajdujemy artystyczny wykład na temat gruzińskiego koniaku:

„Nie każdy wie, jak powstaje koniak. Żeby zrobić koniak, potrzeba czterech rzeczy: wina, słońca, dębiny i czasu. A poza tym jak w każdej sztuce trzeba mieć smak. Reszta wygląda następująco: Jesienią po winobraniu robi się winogronowy spirytus. Ten spirytus wlewa się do beczek. Beczki muszą być dębowe…”
Darujmy sobie szerszy wywód na temat właściwości beczek dębowych., roli i znaczenia jakości i wieku drzewa dębowego oraz sztuki bednarskiej toczenia beczek i wreszcie samego procesu leżakowania.  Przytoczę jeszcze końcowy fragment::
„Czy koniak jest młody, czy stary, to się poznaje po smaku. Młody koniak jest ostry, szybki, jakby impulsywny. Smak ma cierpki, chropowaty. A znowu stary wchodzi łagodnie, miękko. Dopiero potem zaczyna promieniować. W starym koniaku jest dużo ciepła i słońca. On pójdzie do głowy spokojnie, bez pośpiechu. A swoje zrobi.”

W Armenii odwiedził Ryszard Kapuściński miejsce kultu Ormian -  muzeum w Matenadaranie. Tam można obejrzeć stare księgi Ormian. Leżą w gablotach za szkłem.

„W dziejach Ormian książka była ich narodową relikwią. Towarzyszka przewodniczka (jakaż piękna !) mówi ściszonym głosem, że wiele tych manuskryptów, które widzimy, uratowano za cenę ludzkiego życia. Są to stronice zaplamione krwią… Naród który nie ma państwa, szuka ocalenia w symbolach. Ochrona symboli jest dla niego tak ważna jak obrona granic…
Dzieje Ormian mierzy się tysiącami lat. Jesteśmy w tej części świata, którą przywykło się nazywać kolebką ludzkości.”

W Azerbejdżanie na Bulwarze Nafciarzy trafił Kapuściński do szczególnego gabinetu fitoterapii. Kwiaty stoją rzędem w szklanym domku. Aby poczuć ich zapach trzeba poruszyć łodygą. Kwiat nie pachnie sam z siebie, musi czuć zainteresowanie sobą, wtedy dopiero wysiewa swój zapach:

„Gulnara Guseinowa leczy ludzi zapachem kwiatów. Kto ma sklerozę wącha laurowe liście. Kto ma nadciśnienie – wącha geranie. Na astmę najlepszy jest rozmaryn. Ludzie przychodzą do Gulnary z kartką od profesora Gasanowa. Na kartce profesor przypisuje nazwę kwiatów, a także czas wąchania… Siedzimy z Gulinarą na Bulwarze Nafciarzy nad brzegiem morza. Od tego miejsca Baku wznosi się łagodnie kamiennymi tarasami. Miasto leży w zatoce, ma kształt amfiteatru i przez całe życie jest widoczne… Wszystkie style paradują tu obok siebie w wielkiej rewii mód i epok architektury.”

I jeszcze jeden interesujący passus;

„Światowej sławy poetą Azerbejdżanu był żyjący w II wieku Nezami Gandżewi. Podobnie jak Kant nie opuścił on nigdy swojego rodzinnego miasta. Była nim Gandża, dzisiejszy Kirowabad. Hegel mówił o poezji Nezami, że jest miękka i słodka. „Nocami – pisze Nezami- wydobywam świecące perły wierszy, w stu ogniach spalając swój mózg”. Mądra jest jego uwaga, że przestrzeń słowa powinna być rozległa”. Nezami był epikiem i filozofem, zajmował się logiką, gramatyką, a nawet kosmogonią”.

W Baku mógł Kapuściński przeżyć niezwykłą przygodę. Było nią oglądanie nocą z wysokiej wieży jak świecą Naftowe Kamienie, czyli miasto zawieszone na słupach kamiennych na pełnym morzu. Takiej iluminacji świetlnej na morzu sztormującym nie zapomni się do końca życia.

Aszchabad w Turkmenii, to miasto spokojne. Czasem ulicami przejedzie wołga, czasami osiołek postuka kopytami o asfalt. Na ruskim rynku sprzedają gorącą  herbatę. Tutaj herbata, to życie:

„Stary Turkmen bierze czajnik, nalewa dwie miseczki, jedną dla siebie, drugą podsuwa małemu blondasowi… Taki Turkmen, który dożył siwej brody, wie wszystko. Jego głowa jest pełna mądrości, jego oczy czytają księgę życia. Kiedy dostał pierwszego wielbłąda, poznał smak bogactwa. Kiedy zdechło mu stado owiec, poznał nieszczęście. Widział wyschnięte studnie, a więc wie co to rozpacz i widział studnie z wodą, więc wie o to radość. On wie, że słońce przynosi życie, ale wie również, że słońce przynosi śmierć, z czego nie zdaje sobie sprawy żaden Europejczyk. Wie co to jest pragnienie i co to jest nasycenie.
Wie, że jak jest upal, trzeba się ciepło ubrać, w chałat i baranią czapę, a nie rozbierać do skory, jak to robią biali. Człowiek ubrany myśli, a rozebrany – nie. Człowiek nago może popełnić każde głupstwo. Ci, którzy tworzyli wielkie dzieła, byli zawsze ubrani.”

To tyle na dzisiaj, chociaż cytować Kapuścińskiego można by bez końca.

Mam nadzieję, że tym sposobem zdołałem zachęcić Państwa do poszukania na rynku księgarskim lub w bibliotece książki Ryszarda Kapuścińskiego „Imperium” lub innych jego książek. Obcowanie z jego książkami, to prawdziwa uczta o wiele pożyteczniejsza niż oglądanie perfumowanych seriali telewizyjnych, nie mówiąc już o parodii „wiadomości” TVP Kurskiego.

Zapewniam też, że pisząc te słowa jestem dobrze ubrany i opatulony od stóp do głów, nie tylko dlatego, że wyciągam nauki z doświadczeń mądrego Turkmena, ale także ze względów oszczędnościowych. Energia elektryczna jest droga, a nasz swojski, tani gaz łupkowy okazał się mrzonką. Na dofinansowanie z gminnego programu fotowolatniki nie udało mi się załapać, bo liczą się ci, co byli pierwsi z wnioskami i konsumują dwa razy więcej energii elektrycznej niż ja. Samo życie !

Fot. Zbigniwe Dawidowicz


4 komentarze:

  1. To prawda, że cytować Kapuścińskiego można by bez końca.Uwielbiam wszystkie jego książki, także "Imperium". A zaczęłam nietypowo bo od "Hebanu". Dałam go też do przeczytania młodszemu synowi, który był wtedy nastolatkiem. I może trochę pod wpływem tej książki zaczął studiować geografię na UW a skończył na Wydziale Studiów Regionalnych i Afrykanistyki. Dla niego Kapuściński to też guru, tym bardziej, że zdążył jeszcze otrzymać od niego autograf na jednej z jego książek w czasie /chyba/ ostatniego spotkania ze studentami na UW. A teraz co roku 1 listopada zapala znicz na Jego grobie.
    Mogłabym też długo pisać o książkach Ryszarda Kapuścińskiego.
    Serdecznie Ci dziękuję za ten tekst.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja serdecznie dziękuję za ten komentarz. Ponieważ sama piszesz podobne recenzje potrafisz docenić moje pisanie. Trudno jest pisać o książce tak bogatej w swej treści i talencie pisarskim. Twój syn odziedziczył coś po Tobie. Będę miał dziś niedzielę na poznanie jego wojaży poczynając od Szkocji, po Bliskim Wschodzie i Afryce. Dużo słońca życzę na koniec listopada !

      Usuń
  2. Witam!.Staszku właśnie od kilku dni jestem w trakcie czytania "Imperium" R. Kapuścińskiego.Czynię to już chyba trzeci raz.Rzeczywiście jak piszesz książka jest niezwykła,zresztą jak wszystkie,które popełnił czyt.napisał a więc"Cesarz","Heban" i inne reportaże z podróży.Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Ryszard Kapuściński nie doczekał Nobla,przez"dobrego kolegę".
    Mendelejew doczekał,pisał wiele o alkoholu.Napisał pracę doktorską na temat"komunikacji wody i alkoholu"i przypadkowo ustalił"właściwą"siłę wódki.Więc nasycił chemię prawdziwym rosyjskim motywem i prawdopodobnie miał dużo pomocy od alkoholika Aleksa III.Oczywiście wątpię,aby car miał wiele wspólnego z nagrodami Nobla dotyczącymi okresowej natury żywiołów:)

    Muzyka dla użytecznych idiotów:"Wujku Wowa,jesteśmy z Tobą":
    https://www.youtube.com/watch?v=NCpEaZRYluc

    Rosjanie nie są już tak naiwni,dużo łapek w dół.Pytanie dla rodziców tych dzieci:"Jak spojrzysz im w oczy,gdy dorosną?

    "Dla Ptina,dla Sieczina,dla Rotenberga!Ani kroku wstecz!"
    Igor Sieczin jest przewodniczącym Rosnieft i de facto zastępcą Putina.Bracia Rotenberg są miliardowymi kumplami Putina.
    Gangsterskie środowisko Putina ma wartość ponad biliona dolarów w samych amerykańskich bankach(!),plus kolejne biliony rozproszone po całym świecie.Do tego dodajmy pseudoreligijny obskurantyzm poślubiony totalitarnemu militaryzmowi.
    Użyteczni idioci uważają patriotyzm za nadrzędną i odkupieńczą cnotę.
    To bezpośrednia droga do potwierdzenia,a nawet podziwiania Mussoliniego,Hitlera,Stalina lub Putina.
    Być może jest jeszcze nadzieja dla Rosjan(nie ma dla naszych użytecznych idiotów).
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń