Blog to miejsce do podzielenia się na piśmie z innymi internautami moimi fascynacjami. Dotyczą one głównie regionu wałbrzyskiego, w którym przeżyłem już ponad pół wieku Będę o nim pisał, dzieląc się z Czytelnikami moimi refleksjami z przeczytanych książek i osobistych doświadczeń związanymi z poznawaniem jego historii i piękna krajobrazów.

środa, 8 listopada 2017

Była tylko psem...


nasz "Tomcio"


Myślę, że nie jestem sam, że jest nas w kraju i na świecie prawdziwa rzesza ludzi przywiązujących się całym sercem do maleńkiego stworzenia, które okazuje się najwierniejszym przyjacielem człowieka.
A przekonała mnie o tym m. in.  Jadwiga Śmigiera w swojej wzruszającej książce pt. „Zwariowałam”, w której zarysowała portrecik pięknej, trójkolorowej, z przewagą koloru czarnego, podobnej do słynnej Lassie z filmów, o takim właśnie imieniu, uśmiechniętej suczki – wiernej towarzyszce życia całej rodziny.

Zanim powiem coś więcej o Lassie, warszawskiej Stokrotki, parę słów wprowadzenia do wydawałoby się na pozór błahego tematu.

Motto:

W moim domu
nie wiem, czy wiesz,
najważniejszy jest pies

A dlaczego jest najważniejszy?
A dlatego, że jest najmniejszy
i najwierniejszy

Pies nie zdradzi i nie oszuka
zdobyć psa
to niewielka sztuka

Sztuką jest
by z każdym wiekiem
być dla niego nie psem
lecz człowiekiem !

Postanowiłem dzisiejszy post blogowy poświęcić, wydawałoby się, tak błahemu tematowi, jakim jest pies. Okazuje się, że temat ten budzi coraz żywsze zainteresowanie naszych mediów, a dla wielu osób jest nadzieją, że uda nam się zmienić na lepsze stosunek człowieka do tej czworonożnej istoty. Dla wielu z nas pies bywa bliskim i darzonym sympatią towarzyszem naszego życia, jest istotą bardzo ważną. Traktujemy go po ludzku, staramy się zabezpieczyć w pełni jego potrzeby i dbać o to, by nie był niewolnikiem,  bezbronnym narzędziem w ręku swego pana.

Nie chcę nawet wspominać o bestialstwie ludzi, z jakim spotykamy się często wobec psów, kotów, czy innych zwierząt domowych. To koniecznie potrzebuje naszej reakcji i zdecydowanych rozwiązań prawnych. Coś dobrego się dzieje w naszym kraju w tym zakresie i to jest pocieszające.

Pies znalazł swoje miejsce w twórczości literackiej, jest wiele książek o przyjaźni pomiędzy psem, a człowiekiem. Są również wzruszające wiersze. Oto wybrane przeze mnie drogocenne przykłady takiej twórczości.

W omszałym sekretniku jednego z dworków ziemiańskich w I połowie XIX wieku znaleziono anonimowy wiersz. Warto go zapamiętać i przechować w sekretarzyku swego serca:

Mój Przyjaciel

Kiedy dla mnie na świecie nic już nie zostało,
co by mi drogim było, co by mię kochało;
kiedy ojciec i matka, i rodzina cała
do nadziemskich wieczności krain uleciała;
kiedy ci co się niegdyś przyjaciółmi zwali,
w innych kolejach losu zmiennymi zostali;
jeden tylko przyjaciel pozostał mi stały;
lecz nie był to już człowiek  -  był nim piesek mały.

U wielu starszych Czytelników  ten wierszyk spotka się nie tylko z pełnym zrozumieniem, ale i wzruszeniem. Jest w nim, niestety, głęboka prawda o starym człowieku, jego przemijającej roli w rodzinie, w środowisku sąsiadów, znajomych, dawnych współpracowników. Kiedy kończy się czas aktywności zawodowej, społecznej, domowej, kiedy człowiek się zestarzeje, staje się nikomu niepotrzebny. Czy może liczyć na przyjaźń jakiejś bliskiej istoty?

Miłośnikom czworonogów, do których sam się zaliczam, dedykuję kolejną prawdziwą perełkę, wiersz napisany z talentem i subtelną dozą optymizmu, chociaż jest to rodzaj trenu, tkliwe epitafium na cześć utraconego psa, przyjaciela domu:

„To tylko pies, tak mówisz, tylko pies,
a ja ci powiem,
że pies to czasem więcej jest jak człowiek.
On nie ma duszy, mówisz…
Popatrz jeszcze raz,
psia dusza większa jest od psa.
My mamy duszę kieszonkową,
maleńka dusza, wielki człowiek.
Psia dusza się nie mieści w psie
i kiedy się uśmiechasz do niej
ona się huśta na ogonie.

A kiedy się pożegnać trzeba
i psu czas iść do psiego nieba,
to niedaleko pies wyrusza,
przecież przy tobie jest psie niebo,
z tobą zostaje jego dusza!”

Wiersz ten znalazłem w internetowym blogu Wirtualnej Polski pod hasłem: „Jak się żyje (nie) przeciętnej trzydziestce”. O jego autorce wiem tylko, że jest z zawodu nauczycielką angielskiego, ma męża, dwoje dzieci, mieszka w domku jednorodzinnym. Od czasu do czasu dzieli się w blogu swoimi osobistymi refleksjami. Po tym wierszu nie mam wątpliwości, że jest kobietą nieprzeciętną A piszę o niej nie tylko zachwycony wierszem, tak bliskim mojemu sercu, ale także by zachęcić zwłaszcza młodych. Zakładajcie blogi, piszcie wiersze, dzielcie się sekretami, utrwalajcie na gorąco swoje przemyślenia i refleksje. To będzie prawdziwy skarb po latach, jeszcze cenniejszy niż klisza foto. A ponadto można się nim podzielić z innymi i w ten sposób czynić życie piękniejszym i pożyteczniejszym.

Nieprzeciętną osobą jest dla mnie wspomniana na wstępie „Stokrotka” i to nie tylko dlatego, że prowadzi interesujący blog i pisze książki, ale jak się okazuje,  była i jest przyjaciółką cudownej Lassie, o której pisze z zachwytem:

„Chyba to wyczuła, bo obdarzyła nas niesamowitą miłością i wiernością. Lubiła długie spacery i wręcz ich od nas wymagała. Kochała biegać. Wyglądała pięknie, kiedy tak biegła przez pola lub trawnik. Jej długa sierść układała się w ruchu bardzo malowniczo”.

Niestety, przyszedł taki czas, gdy trzeba było w związku z jej chorobą, podjąć trudną decyzję rozstania:

„Patrząc w nieruchome, mętniejące oczy obiecywałam jej i sobie, że jak się spotkamy, to będziemy chodzić na długie spacery po pięknych, kwiecistych, niebiańskich łąkach”.

Dalej „Stokrotka” pisze, że co roku odwiedza ją na podwarszawskim cmentarzyku dla psich i kocich przyjaciół i zapala jej malutki znicz, choć „była tylko psem”.

To właśnie z książki Jadwigi pochodzi tytuł mojego dzisiejszego postu, a rozdział „Jej portret” przypomniał mi naszego „Tomcia” i stał się inspiracją, by o tym napisać.
           
Jeśli  udało mi się oderwać choć parę osób od codziennych obowiązków i zachęcić do  refleksji, to myślę, że warto było to zrobić. Potrzebujemy coraz częściej czegoś co potrafi nas przenieść z szarej rzeczywistości w świat idyllicznego współżycia człowieka z naturą, a przy okazji wzruszyć i wzbogacić.


7 komentarzy:

  1. Staszku! Znam ten ból,bo przed laty musiałem uśpić swoją Sarę - suczkę rasy Szpic.Ale po kilku latach znalazłem sobie inne zainteresowanie.A ponadto obiecałem sobie,że psa już nie chcę,bo strata pozostawiła na długo pustkę w domu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje Bronku, wiem - jesteśmy z tej samej gliny. I to jest dla mnie ważne. Wiem, że mogę na Ciebie liczyć w tym co piszę. To prawda, nieraz o tym myślałem, jak można się tak mocno przywiązać do psa. A potem doszedłem do wniosku, ze to nie moja zasługa. Ktoż genialny wymyślił takie stworzenie tak wierne i genetycznie nastawione by służyć człowiekowi. Pozdrawiam Cię serdecznie!

      Usuń
  2. W moim domu zawsze były psy.Ten z lat dorastania,to Mikunia,wspaniała suczka rasy...mix..Uratowałam jej życie,bo zabrałam szczeniaka do domu. Sąsiadka ,bez żalu,w sposób niehumanitarny,pozbyła się kilku pozostałych.Potem króciutko był Amik,b.agresywny i dlatego rodzice oddali go na wieŚ.Nikt wtedy nie zajmował się "układaniem psów". Lata następne,juz w mojej założonej rodzinie...BryŚ-Alfik,mieszaniec z nawykami hrabiowskimi.Przewędrował z nami przez ocean i tam go pożegnaliŚmy.Teraz jest Alfik 2,tzw,rasowy kundel zabrany ze schroniska. Postanowiłam,ze to będzie nasz ostatni czworonożny przyjaciel.Razem starzejemy się i staram sie nię myŚleć o szybko mijającym czasie.Utrata psa,członka rodziny,jest b. tragicznym przeżyciem.Wiem o tym b.dobrze. Danuta

    OdpowiedzUsuń
  3. To wzruszająca opowieść i dobra zachęta dla młodych, by próbowali poszukać przyjaciela w życiu, na którego można liczyć, który nie zdradzi i nie oszuka.
    Dziękuję Danuto za ten komentarz wzięty z życia. Wiadomo, dla ludzi starszych nie jest to łatwa decyzja. Sam kiedyś pomyślałem, co będzie jak nie będę mógł chodzić z nim na spacery? Ale wiem, ze piesek to zrozumie. Pozdrawiam serdecznie !

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak mi miło, że wspominasz o mojej Lassie - naprawdę była przez nasz wszystkich kochana.
    Bardzo Ci dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
  5. Mój piesek King Charles Cavalier,już od roku nie towarzyszy mi w dłuższych spacerach po górach z powodu wieku i kilku operacji-ale od czego jest samochód w domu,uwielbia jazdę samochodem.Żal patrzeć jak gdzieś wyjeżdżam,a ona patrzy ze smutkiem z tarasu.

    Na torach wyścigów konnych,każdego roku umiera 400 koni.Koń ze złamaną nogą potrafi zwyciężyć w gonitwie!!Dżokej zarabia do 100 tys. euro rocznie.Wśród dżokei są bestie.Chciwość i pieniądze.Czy ktoś ze zjadaczy cielęciny słyszał płacz krów,gdy im zabierają cielęta?
    https://www.youtube.com/watch?v=bOOiixz2zFE
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To samo mam z psem sąsiada, którego bierzemy do siebie, gdy jego pan wyjężdża na "saksy" i nie ma go domu. To pies maśliwski, jeździ z panem na polowania. Gdy jest u nas wyczuwa od razu, że gdzieś się wybieram samochodem, jak go wołam jest w siódmym niebie. Jeździmy razem na zakupy.
      Dziękuję Henryku za komentarz, ale ten link nie jest na moje nerwy. Nie potrafię tego zrozumieć, skąd się biorą takie potwory ludzkie. Koń to tak samo sympatyczne stworzenie, którego człowiek powinien otoczyć opieką. Brakuje mi słów na takie zdziczenie. Coraz częściej wydajke mi się, że mam dość tego świata. Ale tego co Piotr S. nie zrobię, wiem że jestem jeszcze potrzeby rodzinie. Serdecznie pozdrawiam !

      Usuń