Blog to miejsce do podzielenia się na piśmie z innymi internautami moimi fascynacjami. Dotyczą one głównie regionu wałbrzyskiego, w którym przeżyłem już ponad pół wieku Będę o nim pisał, dzieląc się z Czytelnikami moimi refleksjami z przeczytanych książek i osobistych doświadczeń związanymi z poznawaniem jego historii i piękna krajobrazów.

poniedziałek, 20 listopada 2017

Dziwny jest ten świat !



 Przeglądam weekendową prasę, a tam nie ma nic ważniejszego i mądrzejszego jak polityka. Można z niej wyciągać różne wnioski. Najsmutniejszy jest ten, że z tego co się wokół nas dzieje trudno cośkolwiek zrozumieć. Jakie siły rządzą światem? Wydaje się, że głównie ślepy los, albo po prostu -  sploty przypadków. Jedna rzecz się wydaje niewątpliwa, a znamy ją z nieśmiertelnego przeboju Czesława Niemena, zaiste „dziwny jest ten świat”.

Czytałem kiedyś recenzję włoskiego filmu „Bitwa pod Wiedniem” w „GW”, o którym pisze autor artykułu, że jest to religijno-militarna bajka klasy C. Gdyby taką nakręcił jakiś Polak, przed publicznym potępieniem nie uchroniłaby go nawet piesza pielgrzymka na Jasną Górę.

To filmowa pieśń triumfującego katolicyzmu w starciu z islamem. Polacy przybywający z odsieczą Wiedniowi są w tym filmie zaledwie dodatkiem do bogobojnych włoskich zakonników, odgrywających w filmie wiodącą rolę. Jednego z nich kapucyna, Marka z Aviano, wyniósł nawet polski papież Jan Paweł II na ołtarze.

Nam Polakom trudno byłoby w cokolwiek uwierzyć, skoro w filmie uderzenie na armię turecką Kara Mustafy prowadzą dowódcy polskiego króla Jana III Sobieskiego – grani przez Olbrychskiego i Szyca. Skąd ten wcześniejszy Kmicic, a późniejszy Bohun znalazł się tutaj pod Wiedniem, nie mówiąc już o Szycu znanym głównie z ról komicznych. Najważniejszy jak by się wydawało w tej bitwie, król Polski Jan III Sobieski ( Jerzy Skolimowski), wypowiada w tym filmie ledwie parę zdań.

Komentujący obok w odrębnym artykule zdarzenia historyczne z roku 1683 Piotr Wroński cytuje cara rosyjskiego, a zarazem ówczesnego króla polskiego Mikołaja I, który w  1853 powiedział: „Było dwóch głupich królów Polski, którzy uratowali Habsburgów: Jan III Sobieski i ja”. Mówiąc o sobie miał na uwadze car Mikołaj I swoją pomoc w stłumieniu powstania na Węgrzech. Habsburgowie rychło o tym zapomnieli, bo już w 5 lat później poparli Turcję w wojnie krymskiej przeciwko Rosji.

O austriackiej wdzięczności dla Polski też trudno mówić skoro w niecałe sto lat później to właśnie Austria stała się sprzymierzeńcem Rosji i Prus w rozbiorach Polski. Od wyprawy wiedeńskiej Sobieski już nie zwyciężył w żadnej kampanii, a Polska zaczęła się zsuwać po równi pochyłej. Największe korzyści z wiedeńskiej wiktorii odniosły właśnie Austria i Rosja.

Nam została chwała uratowania Europy przed islamem, o której zresztą pamiętamy tylko my sami. Dla Włochów bohaterem wiedeńskiej bitwy był kapucyn Marek z Awinion unoszący krzyż na wzgórzu nad austriacką stolicą.

Zupełnie kto inny winien się stać bohaterem filmowym według Wojciecha Orlińskiego. A nie jest tak, bowiem u nas panuje kult bezmyślności. Nie mamy potrzeby poznania i rozumienia nawet własnej historii. Przyznam, że z tą opinią  całkowicie się zgadzam. Sam też nie wiedziałem i nie słyszałem o faktycznym bohaterze, którego Orliński wynosi na piedestał. Nazywa się on -  Jerzy Kulczycki, jeden z najlepszych szpiegów w dziejach Polski, a kto wie czy nie Europy. To właśnie on znając doskonale język turecki i obyczaje dokonał dokładnego rozeznania w sile i rozmieszczeniu wojsk Kary Mustafy i następnie pokierował ruchami wojsk króla polskiego, zapewniając mu zwycięstwo.
Za te zasługi Kulczycki otrzymał we Wiedniu dom i nagrodę finansową, a król Sobieski  -  zapasy kawy skonfiskowane Turkom. Kulczycki wiedział dobrze do czego służą te ziarna i wkrótce otworzył w Wiedniu pierwszą kawiarnię. Dom pod Błękitną Flaszką (Hof zur Blauen Flasche) stał się wzorem dla przyszłych kawiarni oferujących wiedeńska kawę ze śmietaną.

„Czy można sobie wyobrazić lepszy model prawdziwego polskiego patrioty?”  -  pyta dalej Orliński. „Dlaczego takiej postaci to nie my stawiamy pomniki, tylko Austriacy w Wiedniu?...Ano dlatego, że nie odczuwamy potrzeby rozumienia własnej historii”  -  podsumowuje swe dociekania Wojciech Orliński.

Oczywiście przypadek wiedeński nie jest jedynym przykładem, że w świecie opanowanym przez polityków nie ma co liczyć w przyszłości na jakąkolwiek wdzięczność. Kto w zachodniej Europie docenił bohaterstwo Polaków pod wodzą Józefa Piłsudskiego, którzy w 1920 roku powstrzymali nad Wisłą szarżę bolszewickiej armii, a jej celem była nie tylko Polska, lecz opanowanie przez rosyjskich komunistów całej Europy. Co wiedzą Anglicy o polskich lotnikach Dywizjonu 303, którzy uratowali Londyn? Jak bardzo ceni Zachód ruch „Solidarności” w Polsce, którego skutkiem było obalenie muru berlińskiego i rozpad Związku Radzieckiego oraz wyzwolenie się spod moskiewskich skrzydeł krajów demokracji ludowej?

Najsmutniejsze jest to, że my sami nie znamy naszej historii na tyle, abyśmy mogli  to zrozumieć i docenić. A także to, że sami sobie nie potrafimy zapewnić bezpieczeństwa budując kraj w oparciu o jedność i zgodę oraz trwałe sojusze międzynarodowe. A w jaki sposób potrafimy cieszyć się ze Święta Niepodległości mieliśmy okazję się przekonać 11 listopada tego roku.

Najłatwiej jest więc wytłumaczyć sobie, że przyczyną tego wszystkiego jest zupełnie dziwny i niepojęty świat.

2 komentarze:

  1. Staszku.My nie znamy naszej historii,bo w szkole ten przedmiot nie należał do najważniejszych.Przypomnij sobie ilu miałeś uczniów z ocenami bardzo dobrymi a ilu z naciąganymi trójkami. A teraz pisiory piszą nową historię,gdzie największe zasługi dla Polski mają Lech i Jarosław Kaczyńscy.Co ich obchodzi Grunwald,Wiedeń i Solidarność.Oni tu i teraz to"najwięksi patrioci" jacy byli kiedykolwiek w Polsce.Ja przestałem interesować się polityką bo jak powiedziałem kiedyś szlag mnie trafia na to co dzieje się w naszym pięknym kraju w ostatnich dwóch latach.
    Ps Ciesz się,że Twoja ulica nie nosi imię Lecha K.Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Imię Lecha K. mogłaby u nas mieć tylko ul. Grunwaldzka, bo ciągnie się niomal przez całą Głuszycę. Moja Lawendowa, to parę domów po obu stronach ulicy długości 250 m. Sam wiesz, że dla takich Wielkich Patriotów jak Kaczyńscy to byłaby potwarz. Dlatego się cieszę. I podzielam Twoje zdanie co do tragicznych skutków upolityczniania nauli historii. Za komuny było paskudnie, ale to co się dzieje dzisiaj przekracza wszystkie granice etyczne.

      Usuń