Blog to miejsce do podzielenia się na piśmie z innymi internautami moimi fascynacjami. Dotyczą one głównie regionu wałbrzyskiego, w którym przeżyłem już ponad pół wieku Będę o nim pisał, dzieląc się z Czytelnikami moimi refleksjami z przeczytanych książek i osobistych doświadczeń związanymi z poznawaniem jego historii i piękna krajobrazów.

wtorek, 27 grudnia 2016

Co było a nie jest, nie pisze się w rejestr





Jak donoszą srodki przekazu niejaka Szydło w świątecznym orędziu dokonała podsumowania osiągnięć rządu Odnowiciela Kaczyńskiego. Jako wierny depozytariusz tego rządu nie omieszkała dąć w trąby pochwalne na cześć Jarosława, bo to dzięki niemu Polska już nie jest w ruinie po „dobrej zmianie” jaka się dokonała, a ogół społeczeństwa bije brawo wybrańcom PiS-u i skacze z radości za wyjątkiem garstki tych, którzy potracili posażne stanowiska i wpływy oraz malejącej z dnia na dzień grupy KOD - owskich pomyleńców  „drugiego sortu”.

Niestety, jak się okazało, w pakiecie „dobrych zmian” oprócz wielu innych obiecanek z kampanii wyborczej  zabrakło także tego, by odciąć się od uprawianej przez polityków rządzących przez wszystkie lata PRL-u, ale także w czasach PO maniery szklenia oczu  widzom w orędziach  rzekomymi osiągnięciami władzy, sukcesami w kraju i za granicą, poparciu społecznemu z jakim spotyka się ona na każdym kroku. Jednym słowem bajerowania ludzi napuszonym językiem,  pięknymi słówkami, słodkim głosem i czułością wzroku. Człowiek patrzy, słucha, oczom i uszom nie wierzy. W końcu dochodzi do wniosku: Nihil novi, to już było. Nic się nie zmieniło. Widocznie tak ma być, władza musi kłamać w żywe oczy, oszukiwać, fałszować, robić dobrą minę do złej gry. 

A jeśli już, czy nie wystarczyło złożyć ludziom życzenia świąteczne i przynajmniej obiecać, że w nowym roku  spróbujemy dogadać się z opozycją, pójdziemy na ustępstwa, zrobimy wszystko by odbudować zgodę narodową jaka miała miejsce w czasach „Solidarności”. Czy to aż tak dużo? Czy to nie byłby krok w duchu ewangelicznym, o którym też tylko się mówi pięknie z ambony z okazji Świąt Bożego Narodzenia. I na tym koniec.

Ale pozostawmy temat nijakiego orędzia w spokoju. Co było a nie jest, nie pisze się w rejestr. Dzisiaj słowo mówione zarówno z trybuny, czy z katedry, czy z ambony nie ma już takiego znaczenia jak dawniej. Zastanawiam się często po co to robić, komu to służy? Zwłaszcza jeśli nie ma się nic nowego, ważnego i sensownego do powiedzenia. 

Nie ma też takiego znaczenia jak dawniej słowo pisane, ale myślę, że w blogu jest to sposób by podzielić się swoimi refleksjami przynajmniej z garstką moich Czytelników.

Z końcem czegoś co stare, a początkiem nowego, stykamy się co roku.  Właśnie kończy się rok 2016. Wprawdzie to tylko rzecz umowna, bo cezury pomiędzy latami wymyślił sam człowiek i  człowiek jest twórcą kalendarza. A kalendarz ma swoje logiczne uzasadnienie, bo pozwala mierzyć czas, o którym mówi się, że płynie jak rzeka. Ale tak naprawdę, to ten próg pomiędzy latami niczego nie kończy i niczego nie zaczyna. Jest okazją do świętowania, do snucia różnych planów i postanowień, do składania sobie  życzeń noworocznych. Ta tradycja ma zresztą swoje głębokie korzenie, ale to osobny temat.

Moja dzisiejsza konstatacja, że koniec roku jest okazją podsumowania tego co było i prognozowania  przyszłości, skłania do refleksji.

Uświadomiłem sobie, że nie jestem w stanie pisać w moim blogu tak często jak dotąd i to z różnych powodów. W ciągu minionych  lat wyczerpałem repertuar tematów regionalnych znajdujący się w orbicie moich zainteresowań, a nie chcę odchodzić od zasadniczej linii, którą jest pisanie o ziemi wałbrzyskiej, gdzie jest mój dom, o czym komunikuje tytuł mojego blogu, jak również pisanie o tym, co budzi moją fascynację lub szczególne zainteresowanie, czym chciałbym się podzielić z moimi Czytelnikami.  Uzbierało się tego dość sporo, bo blog był przez długi czas czymś w rodzaju dzienniczka, a posty pojawiały się nieomal codziennie. Wymierzalnym i namacalnym skutkiem mojego blogowania są dane statystyczne. Od 1 maja 2011 roku mój komputer naliczył 1106  postów, a do nich 3645 komentarzy, zaś wyświetleń ponad 476 tysięcy. Znaczną część zapisków blogowych wykorzystałem w swoich książkach, a są nimi dwie części „Głuszyckich kontemplacji” i „Głuszyca – miastem włókniarzy”, jedlińska „U źródeł Charlotty”, no i najobszerniejsza z moich książek – „Wałbrzyskie powaby”. Plonem moich notatek blogowych są cotygodniowe felietony  w wałbrzyskiej rozgłośni radia „złote przeboje” nagrywane zresztą  wcześniej niż pisanie blogu i kontynuowane do dziś, a więc siedem lat, a także przez cztery lata redagowanie głuszyckiej gazety „Głos Głuszycy”, a obecnie pisanie artykułów do „Kuriera Głuszyckiego” i cotygodniowych felietonów w tygodniku Aglomeracji Wałbrzyskiej „DB 2010”.

Samemu trudno mi w to uwierzyć, że się tyle tego nazbierało, a czas ucieka i człowiek się starzeje. A poza tym, co było a nie jest, nie pisze się w rejestr. Muszę koniecznie przyhamować, ograniczyć ilość, a zadbać o jakość, co zresztą obiecuję sobie co roku, a potem okazuje się, że wszystko jest po staremu. Nie ukrywam, że cieszy mnie popularność mojego blogu na portalu facebook i  w goglach. Mam swoich stałych Czytelników i komentatorów, na czele z Henrykiem z Jugowa i moim przyjacielem Bronkiem z Piławy Górnej,  a znakomity Zbyszek Dawidowicz z Warszawy popularyzuje mój blog graficznie i w ten sposób dysponuję już kilkudziesięcioma barwnymi obrazkami z moją osobą w roli głównej.

Tradycyjnym zwyczajem podejmuję więc moje zobowiązanie noworoczne. Będę pisał w moim blogu znacznie rzadziej, ale za to lepiej. Jestem przekonany, że nikt na tym nie straci. Ja i moi Czytelnicy zyskamy na czasie, a czas jest droższy niż rosyjski rubel, więc trzeba go cenić. 

Proszę więc grzecznie w nowym roku -  nie zniechęcajcie się, jeśli w moim blogu nie znajdziecie z dnia na dzień czegoś nowego. Obiecuję, że rzadziej niż dotąd, ale za to z lepszym skutkiem będziecie mogli przeczytać coś pożytecznego i wartościowego

A jeszcze w tym roku nie omieszkam zameldować się z życzeniami noworocznymi ! Zapraszam tuż przed Sylwestrem !

Fot. Zbigniew Dawidowicz

5 komentarzy:

  1. Nie jestem tak wnikliwym obserwatorem sceny politycznej jak Ty/po prostu nie byłem wstanie słuchać wystąpienia niejakiej Szydlo/ ale zgadzam się z Twoimi spostrzeżeniami.A odnośnie Twojego blogu to powiem szczerze chcę go czytać jak najdłużej,Tobie życzę dobrych pomysłów i takiego pióra jak dotychczas.Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Żona była dwa miesiące w Szwajcarii,wróciła na Święta B.N.i mam kontrolę niewerbalną na koniec paskudnego 2016 roku:(
    https://notinmyworld.org/effective-communicatio-2

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Szkoda Henryku, ze nie napisaleś, jakie wrażenia przywiozła żona ze Szwajcarii, dlaczego ten rok 2016 jest taki paskudny, zwłaszcza że link jest po angielsku. Dziękuję za pozdrowienia !

    OdpowiedzUsuń
  4. Żona zamieszkała w przepięknym kurorcie u córki w Nandez:
    www.youtube.com/watch?v=j-DtwGb-pkQ

    - w pobliżu uroczego miasta Sion(rejon francuskojęzyczny):
    www.youtube.com/watch?v=siFb-AoZqb8

    Pierwsze"wrażenia"spowodowały to,że już w pierwszy dzień pobytu trzeba było jechać z żoną do lekarza.Córka mieszka w"orlim gnieździe",prawie na wysokości wierzchołka Śnieżki,zmiana klimatu i ciśnienia spowodowały złe samopoczucie.Po dokładnym przebadaniu i zrobieniu wszelkich wyników,kilku medyków stwierdziło,że:"Jest Pani okazem zdrowia!Jak Pani wygląda,takie ma Pani zdrowie."
    A wygląda jak"osiemnastka":)Ale"osiemnastka"musiała wyłożyć za te badania...600 franków szwajcarskich(z ubezpieczenia córki).Kryzys minął
    i wszystko szło jak sobie zaplanowała-zwiedzanie i zwiedzanie.Codziennie miałem wieczorną relację przez Skype.
    Żona już robi przygotowania do następnego wyjazdu.Nie życzy sobie żadnych rozmów o polityce-szczególnie polskiej.
    Dzisiaj już o 8.00 gdzieś prysnęł-na pewno z Paniami z Uni.III Wieku.
    Takie zachowanie żony powoduje,że komunikujemy się juz tylko:
    www.youtube.com/watch?v=Dp9D_h-6-hg
    :)Pozdrawiam.





    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo, bardzo dziękuję za tę relację. Rozumiem dlaczego koniec roku 2016 jest w Pana odczuciach ambiwalentny. Po obejrzeniu obrazków ze Szwajcarii pomyślałem sobie, że trudno będzie namówić żonę do spaceru na Wielką Sowę, zwłaszcza w noc Sylwestrową.Najgorzej jak przestaną ją cieszyć uroki Jugowic i nawet nie powstrzyma ją to, że w domu może liczyć na bezpłatną opiekę lekarską.
      Drogi Henryku, zbliża się Nowy Rok, więc do wszystkich innych życzeń noworocznych dołożę to, by żona poczuła się u nas w Polsce lepiej jak w Szwajcarii, a wówczas będziecie mogli porozumiewać się bez pomocy internetu.
      A osobiście sobie pomyślałem jak dobrze byłoby, gdyby moja żona też zechciała zrezygnować z rozmów o polityce.
      Serdecznie pozdrawiam!

      Usuń