Jak donoszą srodki przekazu niejaka
Szydło w świątecznym orędziu dokonała podsumowania osiągnięć rządu Odnowiciela
Kaczyńskiego. Jako wierny depozytariusz tego rządu nie omieszkała dąć w trąby pochwalne
na cześć Jarosława, bo to dzięki niemu Polska już nie jest w ruinie po „dobrej
zmianie” jaka się dokonała, a ogół społeczeństwa bije brawo wybrańcom PiS-u i
skacze z radości za wyjątkiem garstki tych, którzy potracili posażne stanowiska
i wpływy oraz malejącej z dnia na dzień grupy KOD - owskich pomyleńców „drugiego sortu”.
Niestety, jak się
okazało, w pakiecie „dobrych zmian” oprócz wielu innych obiecanek z kampanii
wyborczej zabrakło także tego, by odciąć
się od uprawianej przez polityków rządzących przez wszystkie lata PRL-u, ale
także w czasach PO maniery szklenia oczu widzom w orędziach rzekomymi osiągnięciami władzy, sukcesami w
kraju i za granicą, poparciu społecznemu z jakim spotyka się ona na każdym
kroku. Jednym słowem bajerowania ludzi napuszonym językiem, pięknymi słówkami, słodkim głosem i czułością
wzroku. Człowiek patrzy, słucha, oczom i uszom nie wierzy. W końcu dochodzi do
wniosku: Nihil novi, to już było. Nic się nie zmieniło. Widocznie tak ma być,
władza musi kłamać w żywe oczy, oszukiwać, fałszować, robić dobrą minę do złej
gry.
A jeśli już, czy nie
wystarczyło złożyć ludziom życzenia świąteczne i przynajmniej obiecać, że w
nowym roku spróbujemy dogadać się z
opozycją, pójdziemy na ustępstwa, zrobimy wszystko by odbudować zgodę narodową
jaka miała miejsce w czasach „Solidarności”. Czy to aż tak dużo? Czy to nie
byłby krok w duchu ewangelicznym, o którym też tylko się mówi pięknie z ambony
z okazji Świąt Bożego Narodzenia. I na tym koniec.
Ale pozostawmy temat
nijakiego orędzia w spokoju. Co było a
nie jest, nie pisze się w rejestr. Dzisiaj słowo mówione zarówno z trybuny,
czy z katedry, czy z ambony nie ma już takiego znaczenia jak dawniej.
Zastanawiam się często po co to robić, komu to służy? Zwłaszcza jeśli nie ma
się nic nowego, ważnego i sensownego do powiedzenia.
Nie ma też takiego
znaczenia jak dawniej słowo pisane, ale myślę, że w blogu jest to sposób by podzielić
się swoimi refleksjami przynajmniej z garstką moich Czytelników.
Z końcem czegoś co
stare, a początkiem nowego, stykamy się co roku. Właśnie kończy się rok 2016. Wprawdzie to
tylko rzecz umowna, bo cezury pomiędzy latami wymyślił sam człowiek i człowiek jest twórcą kalendarza. A kalendarz
ma swoje logiczne uzasadnienie, bo pozwala mierzyć czas, o którym mówi się, że
płynie jak rzeka. Ale tak naprawdę, to ten próg pomiędzy latami niczego nie
kończy i niczego nie zaczyna. Jest okazją do świętowania, do snucia różnych
planów i postanowień, do składania sobie
życzeń noworocznych. Ta tradycja ma zresztą swoje głębokie korzenie, ale
to osobny temat.
Moja dzisiejsza
konstatacja, że koniec roku jest okazją podsumowania tego co było i prognozowania przyszłości, skłania do refleksji.
Uświadomiłem sobie, że
nie jestem w stanie pisać w moim blogu tak często jak dotąd i to z różnych
powodów. W ciągu minionych lat wyczerpałem
repertuar tematów regionalnych znajdujący się w orbicie moich zainteresowań, a
nie chcę odchodzić od zasadniczej linii, którą jest pisanie o ziemi
wałbrzyskiej, gdzie jest mój dom, o czym komunikuje tytuł mojego blogu, jak
również pisanie o tym, co budzi moją fascynację lub szczególne zainteresowanie,
czym chciałbym się podzielić z moimi Czytelnikami. Uzbierało się tego dość sporo, bo blog był
przez długi czas czymś w rodzaju dzienniczka, a posty pojawiały się nieomal
codziennie. Wymierzalnym i namacalnym skutkiem mojego blogowania są dane
statystyczne. Od 1 maja 2011 roku mój komputer naliczył 1106 postów, a do nich 3645 komentarzy, zaś wyświetleń
ponad 476 tysięcy. Znaczną część zapisków blogowych wykorzystałem w swoich
książkach, a są nimi dwie części „Głuszyckich kontemplacji” i „Głuszyca –
miastem włókniarzy”, jedlińska „U źródeł Charlotty”, no i najobszerniejsza z
moich książek – „Wałbrzyskie powaby”. Plonem moich notatek blogowych są
cotygodniowe felietony w wałbrzyskiej
rozgłośni radia „złote przeboje” nagrywane zresztą wcześniej niż pisanie blogu i kontynuowane do
dziś, a więc siedem lat, a także przez cztery lata redagowanie głuszyckiej
gazety „Głos Głuszycy”, a obecnie pisanie artykułów do „Kuriera Głuszyckiego” i
cotygodniowych felietonów w tygodniku Aglomeracji Wałbrzyskiej „DB 2010”.
Samemu trudno mi w to
uwierzyć, że się tyle tego nazbierało, a czas ucieka i człowiek się starzeje. A poza tym, co było a nie jest, nie pisze
się w rejestr. Muszę koniecznie przyhamować, ograniczyć ilość, a zadbać o
jakość, co zresztą obiecuję sobie co roku, a potem okazuje się, że wszystko
jest po staremu. Nie ukrywam, że cieszy mnie popularność mojego blogu na
portalu facebook i w goglach. Mam swoich
stałych Czytelników i komentatorów, na czele z Henrykiem z Jugowa i moim
przyjacielem Bronkiem z Piławy Górnej, a
znakomity Zbyszek Dawidowicz z Warszawy popularyzuje mój blog graficznie i w
ten sposób dysponuję już kilkudziesięcioma barwnymi obrazkami z moją osobą w
roli głównej.
Tradycyjnym zwyczajem
podejmuję więc moje zobowiązanie noworoczne. Będę pisał w moim blogu znacznie
rzadziej, ale za to lepiej. Jestem przekonany, że nikt na tym nie straci. Ja i
moi Czytelnicy zyskamy na czasie, a czas jest droższy niż rosyjski rubel, więc
trzeba go cenić.
Proszę więc grzecznie w
nowym roku - nie zniechęcajcie się,
jeśli w moim blogu nie znajdziecie z dnia na dzień czegoś nowego. Obiecuję, że
rzadziej niż dotąd, ale za to z lepszym skutkiem będziecie mogli przeczytać coś
pożytecznego i wartościowego
A jeszcze w tym roku
nie omieszkam zameldować się z życzeniami noworocznymi ! Zapraszam tuż przed
Sylwestrem !
Fot. Zbigniew Dawidowicz
Nie jestem tak wnikliwym obserwatorem sceny politycznej jak Ty/po prostu nie byłem wstanie słuchać wystąpienia niejakiej Szydlo/ ale zgadzam się z Twoimi spostrzeżeniami.A odnośnie Twojego blogu to powiem szczerze chcę go czytać jak najdłużej,Tobie życzę dobrych pomysłów i takiego pióra jak dotychczas.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńŻona była dwa miesiące w Szwajcarii,wróciła na Święta B.N.i mam kontrolę niewerbalną na koniec paskudnego 2016 roku:(
OdpowiedzUsuńhttps://notinmyworld.org/effective-communicatio-2
Pozdrawiam.
Szkoda Henryku, ze nie napisaleś, jakie wrażenia przywiozła żona ze Szwajcarii, dlaczego ten rok 2016 jest taki paskudny, zwłaszcza że link jest po angielsku. Dziękuję za pozdrowienia !
OdpowiedzUsuńŻona zamieszkała w przepięknym kurorcie u córki w Nandez:
OdpowiedzUsuńwww.youtube.com/watch?v=j-DtwGb-pkQ
- w pobliżu uroczego miasta Sion(rejon francuskojęzyczny):
www.youtube.com/watch?v=siFb-AoZqb8
Pierwsze"wrażenia"spowodowały to,że już w pierwszy dzień pobytu trzeba było jechać z żoną do lekarza.Córka mieszka w"orlim gnieździe",prawie na wysokości wierzchołka Śnieżki,zmiana klimatu i ciśnienia spowodowały złe samopoczucie.Po dokładnym przebadaniu i zrobieniu wszelkich wyników,kilku medyków stwierdziło,że:"Jest Pani okazem zdrowia!Jak Pani wygląda,takie ma Pani zdrowie."
A wygląda jak"osiemnastka":)Ale"osiemnastka"musiała wyłożyć za te badania...600 franków szwajcarskich(z ubezpieczenia córki).Kryzys minął
i wszystko szło jak sobie zaplanowała-zwiedzanie i zwiedzanie.Codziennie miałem wieczorną relację przez Skype.
Żona już robi przygotowania do następnego wyjazdu.Nie życzy sobie żadnych rozmów o polityce-szczególnie polskiej.
Dzisiaj już o 8.00 gdzieś prysnęł-na pewno z Paniami z Uni.III Wieku.
Takie zachowanie żony powoduje,że komunikujemy się juz tylko:
www.youtube.com/watch?v=Dp9D_h-6-hg
:)Pozdrawiam.
Bardzo, bardzo dziękuję za tę relację. Rozumiem dlaczego koniec roku 2016 jest w Pana odczuciach ambiwalentny. Po obejrzeniu obrazków ze Szwajcarii pomyślałem sobie, że trudno będzie namówić żonę do spaceru na Wielką Sowę, zwłaszcza w noc Sylwestrową.Najgorzej jak przestaną ją cieszyć uroki Jugowic i nawet nie powstrzyma ją to, że w domu może liczyć na bezpłatną opiekę lekarską.
UsuńDrogi Henryku, zbliża się Nowy Rok, więc do wszystkich innych życzeń noworocznych dołożę to, by żona poczuła się u nas w Polsce lepiej jak w Szwajcarii, a wówczas będziecie mogli porozumiewać się bez pomocy internetu.
A osobiście sobie pomyślałem jak dobrze byłoby, gdyby moja żona też zechciała zrezygnować z rozmów o polityce.
Serdecznie pozdrawiam!